Poza Tobą Fromholdzie nikt nie pisał tu o spisku.
Owszem, tylko ja o tym wspomniałem czyt: uwypukliłem to co sam napisałeś w sposób zawoalowany. Otóż
Żydzi mają dużo pieniędzy, są w stanie finansować takich badaczy, którzy będą w określony sposób pisali o Polsce i Polakach, a oni z tego żyją. Polska niestety się tym nie interesowała (albo uprawiano u nas latami "pedagogikę wstydu") i nie była w stanie zapewnić takich środków oraz medialnego rozgłosu badaczom, którzy przedstawialiby polski punkt widzenia
W dwóch zdaniach zawarłeś to co w Twojej wypowiedzi jest najbardziej bulwersujące czy nawet śmieszne. Nie chciałem początkowo drążyć tematu, ale skoro tak mnie uprzejmie zachęcasz tak tu, jak i na pw to odpowiem. To zdanie w jasny sposób pokazuje Twój sposób myślenia -Upraszczając: oto są na świecie majętni Żydzi, którzy dają pieniądze określonym badaczom tak, aby pisali w określony sposób o Polsce ? Rozumiem, żeby pisali o Polsce źle, bo inaczej nie miałoby to sensu.
Jaki był cel napisania tych dwóch zdań? To nie jest spisek, kiedy żyjący gdzieś na świecie składają się na sfinansowanie jak to ująłeś pisania w określony sposób o innym narodzie. Jeżeli to nie jest spisek (zamienne słowo, bardzo popularne -układ) antypolski finansjery żydowskiej z autorami prac to co to jest ?
Najpierw napisałeś o tym w taki sposób, że można było to jedynie wyśmiać, bo dyskutować nie sposób, a potem jak już mleko się rozlało, zabrałeś się do rozwijania i rozmydlania sensu tej wypowiedzi.
Proste pytanie - jaki to ma związek z pracą, którą tu proponowałem ? Czy to jej autor prof.Grabowski wziął pieniądze za napisanie o Polakach w sposób niekorzystny ? Jeśli tak to czy są na to jakieś dowody ? Po co w ogóle poruszyłeś temat instytutu Yad Vashem i wydatków na badania ? Dyskutowaliśmy o książce, a nie o tym na co Żydzi wydają pieniądze. Polski IPN ma teraz równie znakomity budżet podobnie jak Fundacja Narodowa - jakie są rezultaty działań tych organizacji poza pośmiewiskiem?
Drugi fatalny błąd jaki popełniłeś w tym fragmencie to tzw polski punkt widzenia. Otóż w metodologii historycznej nie ma czegoś takiego jak punkt widzenia. Jeśli coś jest robione z czyjegoś punktu widzenia -czytaj kraju czy narodu, to jest oczywiste, że jest mniej lub bardziej wypaczone. Samo założenie, że robi się badania na potrzeby czyjegoś punktu widzenia prowadzi wprost na manowce, margines warsztatu historycznego. Jest to termin wstrętnie wprowadzony przez obecnie rządzących na potrzeby wyłącznie polityczne, a nie na potrzeby faktograficzne obiektywnego przedstawiania biegu wydarzeń. Mieliśmy już wiele prac pisanych z czyjegoś punktu widzenia, a jak widzę są jeszcze ludzie, którzy nie wyciągnęli z tego żadnych wniosków, tylko znów wchodzą w te same buty. Żeby nie być gołosłownym- interesuje mnie kampania 1812 r. Jest sporo prac zachodnich autorów pisanych z ich punktu widzenia, który upraszczając wygląda w ten sposób, że Napoleon wywiódł do Rosji tysiące naszych ludzi (zwłaszcza z Niemiec) i wydał ich na pastwę mrozu, głodu, chorób i Rosjan w imię własnych przerośniętych ambicji. Wojna była niepotrzebna. Rosyjski punkt widzenia z czasów ZSRS (tu kierunki tego punktu widzenia trochę się zmieniały w zależności od tego, kto sprawował władzę, zarówno za czasów komuny jak i caratu) : Wypędziliśmy Napoleona, krwiożerczego dyktatora, bo Rosjan nie można złamać,lud rosyjski stanął w pełni na wysokości zadania broniąc ojczystej ziemi, a do tego mieliśmy genialnego wodza Kutuzowa... Nikt z nich nie wspomina o tym,a przynajmniej tego nie zauważyłem, że Rosjanie planowali atak na Księstwo Warszawskie już wiosną 1811, a wojna wybuchła,bo Napoleon odpowiedział koncentracją wojsk w Niemczech, XW i przy granicy rosyjskiej. Zatrzymanie wprawionej w ruch machiny byłoby już nader kosztowne, a i tak nie załatwiłoby sprawy, a problemów do rozstrzygnięcia było sporo.
Czy to o podobny kształt punktu widzenia chodzi hejterom plującym na historyków, prowadzących badania o zbrodniach popełnionych na Żydach przez Polaków ?
O tzw 'pedagogice wstydu' - znów terminie wymyślonym na potrzeby polityczne nie zamierzam się długo rozwodzić, bo i po co. Albo się popełniało zbrodnie i się do tego przyznaje po to, żeby móc spokojnie patrzeć w przyszłość i mieć uregulowane stosunki z innymi narodami, albo się to ukrywa, histerycznie reagując i plując jadem, jak ktoś przytoczy parę słów prawdy, wylewając przy tym całe morze pomyj. Porównując- kiedy Ukraińcy nie chcą się przyznać do swoich zbrodni popełnionych na Polakach to źle, bo boją się zderzyć z prawdą i nie chcą potępić swoich zbrodniarzy. Kiedy Polacy hejtują badaczy prowadzących badania nt. zbrodni popełnianych na Żydach, Białorusinach, Litwinach i Ukraińcach - to jest ok bo bronimy polskiego punktu widzenia i zacieramy złe wrażenie jakie o nas miano. To jest zwyczajne prawo Kalego.
To w jaki sposób ocenia się tę czy inną pracę jest kwestią względną, subiektywną. To czy się wskaże jakiekolwiek niedociągnięcia czy też braki nie zmieni faktu, że Polacy również mordowali Żydów. Nie zatrze tego przytoczenie jednej czy drugiej negatywnej recenzji - bo rozumiem, że np tomy 'Wokół Jedwabnego' zawierające dokumenty zebrane przez IPN również da się podważyć, z powodu np nieznajomości języka...
Dla nie znających działalności prof. Musiała- ulubieniec prawicowych mediów, jest często zapraszany na rozmowy do TV Republika z maniakalnym uporem lansujący tezę o proniemieckim nastawieniu polskiego środowiska naukowego badającego historię II wś. i stosunków polsko niemieckich. W solidarności z atakowanymi i szkalowanymi przez Musiała historykami, polscy naukowcy wystosowali protestacyjny list otwarty, pod którym podpisało się ponad 200 pracowników naukowych polskich uniwersytetów i uczelni. Także gratuluję serdecznie wyboru autorytetu.
Życzę "badaczom" "z polskiego punktu widzenia", aby odnaleźli źródła, wg których Polacy ratowali Żydów w Jedwabnem czy Kielcach. To z pewnością pozwoliłoby odzyskać dobre imię i przywrócić godność... Wbrew pozorom i sugestiom jakie wstrętnie usiłuje mi się tu przypisywać, bardzo by mnie to ucieszyło.
Przepraszam, że nie odnoszę się do kwestii do których odnosić się nie warto. Szkoda mi na to czasu.