Z tym tak ciężkim wyposażeniem husarza to przesada. Radosław Sikora obliczył, że koń husarski nosił na sobie mniej ciężaru niż koń kawalerzysty II RP w pełnym oporządzeniu. Husarze i ich konie też nie byli tak opancerzeni jak kopijnicy i ich konie z przełomu XV-XVI wieku w pełnych zbrojach płytowych. Tak że, opowieści o wielokrotnie szarżujących husarzach, np. Żółkiewskiego spod Kłuszyna nie muszą być fantazją.markus pisze:Kircholm, to jedna z niewielu gier kiedy grając, nie mam problemów z interpretacją przepisów. Faktycznie oddanie dwu salw jest dyskusyjne, i szarżowanie kawalerią nieskończoną ilość razy także; zwłaszcza ciężko opancerzone jednostki polskie, po 2, 3 takich akcjach miały dość. Rycerze byli tak zmęczeni, iż zaczynali szukać pretekstu do odpoczynku a nie świeżych kopii. Udział artylerii też jest świetnie zbalansowany, a mówiąc wprost trzeba mieć pecha aby ponieść jakieś straty. Myślę że autor celowo wprowadził kilka rzecz nie odpowiadających duchowi epoki aby gra była bardziej grywalna; i uważam że mu się to udało. Ciągle też w moich rozważaniach pozostaje, zaakcentowany wcześniej "duch działań ofensywnych" wojskowości staropolskiej. JAK Chodkiewicz powstrzymywał szlachtę przed samowolnym działaniem (czekali na górce na przeciwnika) Odnoszę wrażenie, że to nie posłuch u wodza, a strach przed wielką armią szwedzką, doprowadziły do jednego z największych sukcesów militarnych oręża polsko-litewskiego. Jest to typowa gra taktyczna, po 4 etapie już wiadomo kto wygrał ; pozostaje żałować, że ten typ gier nie jest kontynuowany jako system.
Strach przed armią szwedzką... niezłe. Zwłaszcza, że w żadnym z wcześniejszych starć w polu w tej wojnie (a w każdym z nich Szwedzi byli liczniejsi) Szwedzi nie wygrali, więc armia litewska na pewno się ich nie obawiała, a wielu najemników po szwedzkiej stronie zaciągało się pod warunkiem, że nie będą musieli walczyć w polu z polską kawalerią.