Chciałbym jeszcze dodać parę kwestii zarówno historycznych jak i dotyczących gry, które moim zdaniem, mam nadzieję wyjaśnią parę kwestii.
Obydwa czołgi (Pz III i IV), miały odmienne zastosowanie,
Pz IV był czołgiem wsparcia piechoty, a Pz III miał być pojazdem ppancernym. Wiemy, że po kampanii francuskiej armata 3cm okazała się delikatnie mówiąc, mało skuteczna (właściwie to wszystkie były nieskutecznie gdy na drodze pojawiał się Somua, czy CharB, ratowała Niemców ich doskonała taktyka, łączność radiowa, no i oczywiście wsparcie lotnicze.
Zapewne myśleli, że zamontowanie 5cm rozwiąże problem. Wydłużenie armaty 5cm, miało być tymczasowym rozwiązaniem, bo i tak nie mogli wsadzić nic większego na wieżę Pz III. Ale w Afryce, przeciwko brytyjskim Crusaderom, sprawdzała się dobrze
(przynajmniej do momentu pojawienia się Grantów i Shermanów).
Co do radzieckich czołgów, to armata 5cm, wydaje mi się, że względnie dawała sobie rade z maszynami BT, T26 i pierwszymi modelami T-34.
Właściwie to większość ludzi błędnie podchodzi do kwestii, bo od razu wyobrażają sobie dwa czołgi stające na przeciwko sobie i wygrywa ten z lepsza armatą.
Doskonała taktyka, dowodzenie i technologia pozwalały odnosić zwycięstwa Wehrmahtowi
(na początku operacji Barbarossa, zdecydowana większość maszyn niemieckich to były przecież Pz II i Pz I, no i oczywiście czeskie maszyny (Pz35, Pz38t), co prawda bardzo dobre ale już przestarzałe, później Pz III z 3cm armatą, a 5cm były dopiero w przezbrajaniu).
Mimo wszystko dawali sobie doskonale radę.
Druga sprawa:
Piszą do dzisiaj propagandowe bzdury o zaskoczeniu, że Rosjanie mieli przestarzałe czołgi, a prawda jest taka, że już T-26 był o wiele lepszą maszyną od prawie każdego niemieckiego czołgu (może poza Pz IV, których było niewiele), nie wspomnę o przytłaczającej przewadze liczebnej.
To niekompetencja dowódców, sprzeczne rozkazy i kompletny brak organizacji doprowadziło do całkowitego rozkładu obrony radzieckiej, ale do tego ZSRR nigdy się nie przyzna.
Gdyby żył Tuchaczewski i nie doszło by do czystek Stalinowskich, nie wiem czy Hitler w ogóle odważył by się na operacje Barabarossa. Poza tym pozostaje jedna ważna kwestia... wojska przygotowane do ataku, nie będą gotowe do obrony, a tak wyglądała sytuacja ZSRR. Planowany atak ZSRR to była kwestia dni, może tygodni. Wojska były na pozycjach wyjściowych, przegrupowywane, a nie okopywane. Do dzisiaj nie wiadomo do końca na co liczył Stalin (nie chciał zbyt wcześnie prowokować, liczył, że Niemcy potrzebują trochę więcej czasu, lub po prostu nie dowierzał wywiadowi, który składał raporty już od kilku miesięcy o szykowanej Barbarossie i koncentracji wojsk niemieckich)
Chyba najlepiej opisał sytuację Sołonin, albo jeszcze lepiej Bieszanow, w "Pogromie pancernym 1941", lub w "Czerwony blitzkrieg", gdzie zamiast pisania bajek podawał konkretne cyfry i fakty. Oczywiście facet został zbesztany i ośmieszany przez cała masę pseudo historyków, piszących zgodnie z poprawnością polityczną.
Podobnie twierdził, znany w Polsce W. Suworow (nie mylić z tym pisarzem), facet był agentem GRU, który uciekł do Anglii.
Przepraszam, znowu się rozpisałem o historii
Wracając do bombowców, to napisze kilka słów o tym co ja myślę...
Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że Niemcy mieli zupełnie inną koncepcje w tej kwestii, po pierwsze stawiali na średnie bombowce i nie uzbrajali ich defensywnie dlatego, że gdy zbudowali np. He 111, to był on na tyle szybki aby uciec większości ówczesnych myśliwców (ponad 400km/h), no i tak przecież było w kampanii polskiej, bo nasze dwupłaty (najliczniejszy chyba P-7, rzadko przekraczały 300km/h), chyba tylko P-11c miały realną szansę dogonić te bombowce. Podobnie było ze średnimi bombowcami Junkersa (np Ju-88, do 500 km/h) i Dorniera (np Do-17, ok 400km/h).
Gdybyśmy nie zaprzestali prac nad PZL.50 Jastrząb, który w założeniu miał osiągać nawet 500km/h. No ale mieliśmy ich całą 1!!! sztukę która nawet nie wzięła udziału w walkach. Podobno Niemcy projektując FW 190 ukradli wiele rozwiązań.
PS. Przepraszam, że tak się rozpisałem.