Itagaki pisze:Mi wydaje się problem małej liczby pozycji leży w specyfice okresu - ciężko zachować balans między grywalnością a historycznością. Nawet nie wiem czy w ogóle jest możliwy rozsądny kompromis.
Myślę, że jeśli o to chodzi, zdecydowanie przesadzasz. Może po prostu autorzy powinni poszukać innych bitew w odpowiedniej skali. Niestety wygląda na to, że wszyscy chcą robić tylko te najpopularniejsze, które rozmiarami nie do końca pasują. A ja bym np. zagrał sobie w którąś z bitew kampanii 1814 - tam były z pewnością bitwy odpowiednich do skali batalionowej rozmiarów, bo Napoleon gonił już resztkami sił.
Co do reszty, dyskusji dot. dowodzenia nie chce mi się powtarzać. Przerabialiśmy to już wielokrotnie. Co do trudności w ujęciu reakcji w Waterloo - zgadzam się.
clown pisze:
Jestem ewidentnie tendencyjny ale mam do tego prawo. Mam prawo krytykować grę, bo w jakiś sposób nie spełnia moich oczekiwań.
Mylisz chyba subiektywizm z tendencyjnością
.
clown pisze:Nawet te 600 zetonów nie byłoby jakimś wyzwaniem ale w połączeniu z mechaniką, która z jednej strony stara się oddać wszystkie aspekty napoleońskiego pola walki, a z drugiej MUSI mieć pewne uproszczenia, daje to obraz negatywny gry.
Jak patrzę na niektóre zachodnie gry to mam wrażenie, że są jeszcze bardziej skomplikowane pod wielu względami, a nie spotykają się z równie silną krytyką. To też nie jest fair w stosunku do Waterlaka.
clown pisze:Scenariusze cząstkowe są fajne i co do tego nie ma wątpliwości (tak jak Quatre - Bras czy Powrót Grouchy'ego) ale jeżeli kupuję grę pt. Waterloo to chcę chyba zagrać w Waterloo a nie w jakieś cząstkowe fragmenty bitwy prawda
cząstkowe rozgrywki są dobre do zapoznania się z grą i przepisami. Tylko do tego.
Proste acz zasadnicze pytanie: gra Devils Couldron zawiera scenariusz pełny, który jak czytałem jest bardzo obszerny, nie wiem czy równie obszerny jak Waterloo, ale skala podobna - czy też mam tę grę oceniać wyłącznie z perspektywy tego największego scenariusza
A co z innymi podobnymi grami. Ja np. ostatnio czytałem zasady gry 1914, Twilight in the East (wszystkiego 48 stron). Tam też scenariusz główny jest rozmiarów ogromnych.
clown pisze:Możesz się nie zgadzać
nie będę cię przekonywał
I wiem, że są gry bardziej szczegółowe ale one jakoś nie są dla mnie ociężałe. Klasycznym przykładem jest TDC (choć to nie ta epoka, ale szczegółowość większa) rozgrywka jest szybka, dynamiczna i bardzo emocjonująca.
Może kiedyś będzie okazja poprzekonywać się przy planszy, przez internet rzeczywiście czasem kiepsko to wychodzi
. Szkoda, że się, zdaje się minęliśmy w Warszawie na Grenadierze.
clown pisze: Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem graczy majacych trochę większe doświadczenie w tej grze
większe ode mnie
skąd wiesz ile razy grałem w Waterloo czy scenariusze cząstkowe
zakładasz z góry coś o czym nie masz pojęcia. Chyba że piszesz o graczach mających większe doświadczenie od Ciebie
Nie pisałem tego w odniesieniu do żadnej osoby, nie oceniam niczyjego doświadczenia, ani swojego, ani Twojego, tym bardziej, że się nie znamy. Natomiast grałem z graczami, których na podstawie tego jak grali uważam za doświadczonych. Zwykle to ich doświadczenie przejawiało się też w kilku grach na raz.
clown pisze:Akurat argument o zbytniej losowości przy mniejszej ilości wojsk przekonuje mnie do większego realizmu
wiadomo bowiem, w starciach pojedynczych batalionów częstokroć decyduje łut szczęścia - jakaś wystrzelona kula przewraca chorążego ze sztandarem - morale spada itp. Natomiast w masie wojsk, ciżbie tłoczących się kamratów takie rzeczy nie wpływają decydująco na wynik walki.
Widzisz, ja też podzielam ten pogląd, a jeśli i Ciebie przekonuje, można tylko się cieszyć
Natomiast, jak już doszliśmy do tego ważnego wniosku, to zauważ, że to właśnie była przyczyna tworzenia większych bitew w oparciu o Waterloo (to nie tylko moja opinia, ale także np. Roberta Sypka), że małe starcia były zbyt losowe. Natomiast przy dużych starciach uzyskiwano idealne połączenie: pojedyncze walki nadal pozostawały w dużej mierze loteryjne, natomiast całość stawała się mniej losowa - bardziej strategiczna. To jest tak jak z prawdopodobieństwem - im więcej prób tym bardziej prawdopodobne, że wynik będzie bliższy obliczonemu współczynnikowi prawdopodobieństwa. I duże rozgrywki w Waterloo coś takiego mają. W wielu grach na ogół jest tak, że jest albo jedno albo drugie tzn. albo są losowe i mało przewidywalne i są dla wielu graczy pod tym względem fajne, albo przeciwnie, są tak jak szachy, gdzie nie ma miejsce na przypadki, ale za to można pomyśleć - i dla wielu osób to z kolei jest fajne. Czyli z jednej strony poker czy inna gra, którą w dużej mierze rządzi przypadek, a z drugiej strony szachy. W Waterloo w dużych rozgrywkach udało się uzyskać połączenie jednego i drugiego, co jest jedną z największych zalet tej gry, choć nie od razu się ją dostrzega, trzeba trochę pograć. Cena owszem była, i to jestem się w stanie z Tobą zgodzić, pełna rozgrywka jest długa.
clown pisze:Nic bardziej odkrywczego
i dlatego Waterloo w systemie batalionowym bedzie ociężałe niczym kolumny D'Erlona w czasie pierwszego ataku
Oczywiście, że można. Moja krytyka wynika nie z samej chęci krytyki, a z mojego wielkiego zawodu tym systemem. Tak samo jak krytykuję B-35 za bezsensowną walkę ogniową, czy WB-95 za IGYG i nie tylko
Nie łapię do końca, niby się zgadzamy, ale nie do końca chyba
. Napisz lepiej z czego bierze się ten zawód. Oczekiwałeś gry prostej jak Wojny napoleońskie, a dostałeś bardziej skomplikowaną?
clown pisze:A Waterloo Dragona to klasyczny przykład niedopasowania skali do bitwy. Koronnym argumentem jest to, że po Waterloo nie wydano ŻADNEJ samodzielnej gry w tym systemie.
No to akurat nie jest żaden argument bo do żadnego systemu czy raczej gry niedrugowojennej Dragon nie wydał żadnej kolejnej samodzielnej gry. Zobacz: Grunwald, Wiedeń, Kircholm, czy Tannenberg przez wielu tak poważany - żadna nie doczekała się kolejnej samodzielnej gry w pudełku opartej na tych samych czy zbliżonych zasadach.
clown pisze:Nie zamierzam nikogo nawracać (abstrahując od tego, że jestem niewierzący
) przestawiam po prostu swój punkt widzenia
Na ateizm też można nawracać
. Natomiast z ateistami niestety często bywa tak, że jak przychodzi do ślubu to muszą się nawrócić, choćby czasowo, tak, że powiedziałbym, iż kobiety nawracają najskuteczniej
.