Rekonstrukcje historyczne a realia

Wszystko o rekonstrukcjach historycznych.
Awatar użytkownika
Cisza
Général de Brigade
Posty: 2181
Rejestracja: środa, 7 października 2009, 12:40
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 18 times
Kontakt:

Rekonstrukcje historyczne a realia

Post autor: Cisza »

Przy okazji innej dyskusji wyraziłem wątpliwości co do realizmu oddawania wydarzeń historycznych w historycznych rekonstrukcjach.

Wielu rekonstruktorów uważa kategorycznie że pokazują "żywą historię" i "tak było".

Tymczasem moim zdaniem zwłaszcza rekonstrukcje z czasów II Wojny Światowej i późniejsze grzeszą zwykle dużą dozą abstrakcyjności.
Po pierwsze zasięgi broni sprawiają, że trudno realistycznie przedstawić nawet małą potyczkę. Mamy więc często trwającą przez kilkanaście minut kanonadę z obu stron toczącą się na odległość kilkunastu metrów i to w terenie "dogodnym dla publiczności" czyli otwartym. Druga wątpliwość dotyczy oddziałów które są rekonstruowane - zwykle są to oddziały elitarne. W rzeczywistości były one stosunkowo nieliczne, a przypadki gdy walczyły ze sobą można już policzyć na palcach. Gdy widzę z okazji kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego "powstańców" uzbrojonych po zęby niczym jednostki Waffen SS to trudno mi to uznać za co innego niż manipulację historią. Oczywiście rekonstrukcja z udziałem oddziału w którym co trzeci żołnierz ma broń palną nie byłaby tak efektowna i jak widzę często efektowność zaczyna górować nad realiami.

Kolejna sprawa to "proxowanie" - wiadomo trudno aby rekonstruktorzy mieli różnorodną broń na różne okazje (dotyczy zwłaszcza ciężkiego sprzętu) więc zwykle jeździ i strzela to co akurat jest. Sherman może walczyć z niemieckim samochodem pancernym z 1939, a BTR-40 albo BTR-152 z demobilu udawać halftracka.

Poza tym dochodzą zdarzenia wprost kryminalne, bo takim dla mnie jest np. ostrzelanie ślepakami z KMu przez rekonstruktorów uczestników biegu Powstania Warszawskiego - nie był to wybryk pijanych, ale pomysł jakiegoś idioty z komitetu organizującego bieg.

Wszystko to sprawia że jestem bardzo sceptyczny co do wielu rekonstrukcji. Trzeba do nich podchodzić z rezerwą i informować, że sa to raczej wariacje na temat historii, a nie pokazanie, że "właśnie tak było".
Ba'tki Machny wspomnij czasy
Gdy do walki brak ci sił
Jak na stepach Ukrainy
Białych i czerwonych bił!
_____________________
www.polewalki.blogspot.com
Awatar użytkownika
Jarek
Général en Chef
Posty: 4621
Rejestracja: środa, 7 lutego 2007, 10:48
Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
Has thanked: 9 times
Been thanked: 85 times

Re: Rekonstrukcje historyczne a realia

Post autor: Jarek »

Trudno się z tym nie zgodzić.
Dodał bym jeszcze, że chyba od początków działalności grup rekonstrukcyjnych, a mogę tak twierdzić, bo sam kiedyś się w to bawiłem - publiczność jest upierdliwym dodatkiem.
Trzeba coś pokazać, odstawić jakąś szopkę - bo trudno czymś innym nazwać większość tego typu pokazów, żeby organizator był zadowolony i wiedział po co wydaje grupie talony na grochówkę i pozwala pobawić się rekonstruktorom "na terenie", jak już publika pójdzie sobie do domu.
Awatar użytkownika
Cisza
Général de Brigade
Posty: 2181
Rejestracja: środa, 7 października 2009, 12:40
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 18 times
Kontakt:

Re: Rekonstrukcje historyczne a realia

Post autor: Cisza »

Całkowicie bym się zgodził, gdyby w opisie inscenizacji było zaznaczone, że są to pewne impresje na temat rzeczywistych wydarzeń.

Jednak najczęściej publiczności serwuje się informację, że "tak było", a prowadzący z grobową powagą czyta opisy walk w momencie gdy grupka rekonstruktorów ostrzeliwuje się na środku pola z odległości 20 metrów.

Zamiast "żywej historii" ludzie dostają więc raczej "historię w wersji POP", w dodatku jeszcze z w połączeniu np. z "historyczną" cepelią na straganach z demobilem. Szczerze wątpię czy rzeczywiście sprawia to iż rożnie zainteresowanie faktyczną historią, źródłami, rzeczywistym przebiegiem rekonstruowanych wydarzeń itp.
Ba'tki Machny wspomnij czasy
Gdy do walki brak ci sił
Jak na stepach Ukrainy
Białych i czerwonych bił!
_____________________
www.polewalki.blogspot.com
Kret

Re: Rekonstrukcje historyczne a realia

Post autor: Kret »

(...)
Dlatego najlepsze są rekonstrukcje epoki paleolitu....
Czy na pewno? ;)

Naturalnym elementem rozwoju grupy rekonstrukcyjnej jest fizyczne upodobnienie sie do rekonstruowanych postaci. Slynny tekst na zebraniu jednej z GRH (nieszczesliwie nazistowskiej jednostki) brzmial bodajze: "Pokazcie, ze jestescie godni tego munduru". Media zmanipulowaly to jako czystej wody neonazizm, ale ludzie troche bardziej "w temacie" byli sklonni odczytywac to dwuznacznie - bo banda grubasow w mundurach elitarnej jednostki spadochroniarskiej nie wyglada po prostu przekonujaco.

I teraz powstaje pytanie, czy rekonstruktorzy paleolitu sa godni nosic ten... nie wiem... mocher na plecach?

A co do samej "realistycznosci walk" - zgadzam sie w pelni. Moze wiecej sensu mialoby przedstawienie tylko jednej strony, jakiegos jej wycinka, walczacego z fikcyjnym przeciwnikiem (ktorego publicznosc i tak by nie dostrzegla na pokazie)? Troche jak ruchoma diorama? Wowczas wysilek finansowy i organizacyjny moglby pojsc w istocie w inscenizacje jednej sceny i pirotechnike, srodki pozoracji itp. a nie na dwie strony konfliktu. Ale czy publicznosc chciala by to ogladac? I czy rekonstruktorzy chcieliby (i potrafiliby) tak udawac? To przeciez nie aktorzy.
Nie ma co oczekiwać od rekonstrukcji realizmu, realizm w walce jest jak masz prawdziwą walkę.
Od rekonstrukcji (rozumianej jako rekonstrukcji wydarzen) nalezy oczekiwac maksymalnego realizmu lub przynajmniej dostarczenia maksymalnie pelnego obrazu sytuacji celem zrozumienia mechanizmu zdarzenia i/lub rzucenia nowego swiatla na fakty. Od inscenizacji czy widowiska bitewnego mozna oczekiwac, ze spodoba sie dzieciom i przechodniom. Moze po prostu ma miejsce pomylenie pojec?

Na pewno to co ja oglądałem to były inscenizacje. I nie wymagam od nich zbyt wiele realizmu, raczej ważny jest walor edukacyjny.
Pierwsze pytanie jakie sie nasuwa, czego beda uczyc takie teatrzyki? Obawiam sie, ze stanowia one tylko narzedzie w przekazywaniu zmitologizowanej historii. Gdyby mlody czlowiek zobaczyl te przytoczone chociaz flaki, realistyczne dystanse do przebycia w zaminowanym blocie, trudnosc w utrzymaniu czystosci broni czy inne tego typu "atrakcje" to faktycznie czegos by sie nauczyl.
Natomiast rekonstrukcje czym miałyby być? Sztuką dla sztuki? Kto będzie chciał grać tego co na widok flaków kolegi rzuci karabin i ucieknie? Nie rozumiem idei takich rekonstrukcji. Przy zachowaniu rozgraniczenia rekonstrukcja/inscenizacja.
I tu zaczyna sie odwieczny (po 1989) dyskurs "robic cos porzadnie, czy tak, zeby sie dobrze bawic"? Naturalne jest, ze poswiecajac czas chcemy sie dobrze bawic. Jednak mizerne efekty NARPAWDE widac, ludzie "z tlumu" nie zawsze sa az tak glupi zeby lyknac, ze wesole popijawy w strojach rycerskich/zolnierskich/paleolickich to "historyczna rekonstrukcja".

I zeby nie bylo - nie mam nic przeciwko inscenizacjom i mlodziezy w strojach z epoki oprowadzajacych po muzealnych atrakcjach. Dzieci to lubia.
Awatar użytkownika
Cisza
Général de Brigade
Posty: 2181
Rejestracja: środa, 7 października 2009, 12:40
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 18 times
Kontakt:

Re: Rekonstrukcje historyczne a realia

Post autor: Cisza »

Zgadzam się z Kretem. Tak na prawdę aby oddać choć część realizmu walki, to trzeba by robić rekonstrukcje tylko dla widzów dorosłych. dzieciakom bawiącym się drewnianym karabinem między jedzeniem waty i słodyczy pokazuje się "żołnierzy" w odświętnych mundurach", świetnie bawiących się podczas walki, heroicznie opierających się wrogowi do ostatnie naboju i teatralnie padającymi na ziemię "po trafieniu".

Pytanie czy ktoś rekonstruując np. obronę Westerplatte odważyłby się pokazać załamanie nerwowe Sucharskiego, rozstrzelanie żołnierzy chcących się poddać czy porzucających w panice sprzęt przy pierwszych wybuchach?

Czy przy rekonstrukcjach walk z Powstania Warszawskiego ktoś miałby odwagę pokazać cywilów obrzucających powstańców kamieniami, konflikt o lokalizacje barykady, czy też przerażonych cywilów, którzy pierwszy raz dostali do reki broń i byli zmuszeni walczyć z regularnym wojskiem?

Co więcej jaka byłaby reakcja mediów i komentatorów? Moim zdaniem histeryczna, a takie grupy mogłyby pomarzyć o dotacjach czy zaproszeniach na organizowane przez samorządy i państwo imprezy.

To tylko niektóre powody dla których rekonstrukcje to zwykle teatrzyk fałszujący historię.

Nie mam natomiast nic przeciwko np. prezentacji strojów z epoki, ekwipunku, broni, czy nawet pewnych scenek rodzajowych jako dodatku do materiału historycznego, w ramach fabularyzowanych dokumentów filmowych itp.
Ba'tki Machny wspomnij czasy
Gdy do walki brak ci sił
Jak na stepach Ukrainy
Białych i czerwonych bił!
_____________________
www.polewalki.blogspot.com
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43395
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Rekonstrukcje historyczne a realia

Post autor: Raleen »

Co do "pojedynku" między transporterem a czołgiem, nie był to przykład abstrakcyjny. Coś takiego widziałem na Grenadierze u nas. Z jednej strony niemiecki SdKfz 251, a z drugiej jedzie, dokładnie naprzeciw, uliczką czołg (nie pamiętam czy to był Stuart czy Sherman). Na transporterze SS-man przy karabinie maszynowym dobre 5 czy 10 minut ostrzeliwał nadjeżdżający czołg. Ten niestety nie mógł odpowiedzieć z armaty (ze zrozumiałych względów). Inny przykład, w sumie nie wiem czy bardziej mnie to nie męczy - kwestia zainteresowań epoką - to walki i pokazy napoleońskie i z sąsiednich epok, np. z XVIII wieku. Niestety wtedy wojska działały w masie, taki oddział liczył zwykle kilkuset ludzi. Żeby te manewry, ataki, przegrupowania, zmiany szyków miały sens, to rekonstruktorów musiałoby być dużo więcej. Formowanie czworoboku czy właściwie kupki przez 10 czy 20 żołnierzy (a niech ich nawet będzie 30) to nie jest to. W dawniejszych epokach działania indywidualne, pojedynczych żołnierzy czy grupek po kilku żołnierzy to była raczej rzadkość. W XVII wieku zdarzały się np. harce przed bitwą i wtedy owszem, ale sama bitwa to działania mas wojsk. Szczególnie bolesne bywa to w kawalerii, gdzie zawsze ciężko o większą liczbę rekonstruktorów z uwagi na koszty (choćby konie). Zmiana skali, że niby tych kilkunastu czy dwudziestu kilku ludzi symuluje cały większy oddział, o ile jeszcze w przypadku II wojny św. jest dopuszczalna (bo tam działania na poziomie drużyny czy plutonu jak najbardziej się zdarzały), to przy dawniejszych epokach zawodzi. Z drugiej strony rozumiem rekonstruktorów - warunki są najczęściej jakie są i mimo wszystko starają się coś pokazać, niekiedy "umownie", co niestety nie zawsze do wszystkich dociera. Odnośnie imprez, biorąc pod uwagę tę ostatnią kwestię, tylko duże imprezy mają szansę przybliżyć się do rekonstrukcji jakichś bitew historycznych. Z punktu widzenia liczebności szczególnie smutny wydaje mi się np. los fanów macedońskiej falangi, których jak mi kolega-pasjonat wspomniał po policzeniu się w całej Polsce okazuje się, że jest ok. 10. Nawet jak by ich było 20, to oddanie szyku falangi przy takiej liczebności rekonstruktorów jest dość problematyczne. Inna grupa cierpiąca na problemy kadrowe to do niedawna wojna secesyjna, teraz podobno jest już coś lepiej, żeby było ciekawiej zasilili ich po części znajomi nam figurkowcy. Tak, że w sumie z tego wszystkiego II wojna potencjalnie może być najlepszym okresem do prezentowania, choćby przez to, że grup z tego okresu jest mnóstwo, a działania na poziomie kilku żołnierzy nie są niczym nienaturalnym.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rekonstrukcje historyczne”