Gry wojenne
- Wojpajek
- Captain
- Posty: 934
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 1 time
Gry wojenne
Czy dla was są gry wojenne? Czy jest to tylko czysta kalkulacja? Czy niosą ze sobą coś więcej niż dodawanie i odejmowanie punktów siły i podejmowanie decyzji gdzie można by było zaatakować?
----------------------------------------
Poniżej wklejam część swojego posta z temat Hell Game, który zahacza swoją treścią o temat tego wątku. Jak zwykle zapraszam do pisania
Cytat Raleena:
Albo powinniśmy przyjąć, że i gry wojenne są złe bo uczą zabijania -
Tu się możesz zdziwić ale w pewnym sensie uczą lekkiego podejścia do życia. Jeśli mają symulować wojnę, a gracz wciela się w wodza co wysyła żołnierzy na poszczególne linie to chyba tego uczą. Że życie ludzi to tylko punkty siły etc... Cytując Himmlera: "Że nie interesuje go ile ludzi padnie przy kopaniu rowów przeciwczołgowych tylko interesuje go czy rów jest ukończony na czas"... Swoją drogą za żadne skarby jak bym musiał na swoje nieszczęście jechać na front nie chciał bym walczyć pod dowództwem jakiegoś generała co gra w gry wojenne. Bo dla niego bataliony to by były jedynie oddziały, które tak namiętnie przesuwał po planszach i skreślał im punkty siły....
Swoją czasem jak we Wrześniu (kiedy to Polacy nie chcieli wojny) czasem wysyłanie ludzi na śmierć jest nieuniknione dla wyższego celu jakim jest obrona ojczyzny... I są to decyzje tragiczne w skutkach, kiedy wiesz, że musisz posłać swoich ludzi na śmierć bo trzeba bronić Polski.
Ciekawą dyskusją był temat o wprowadzeniu zwierząt do gier B-35. Dyskusja miała miejsce na TiSie. Pamiętam, że zasada nie przeszła bo część osób stwierdziła, że wysyłanie zwierząt na śmierć to nie jest zbyt przyjemna sprawa (!) I ja się z tym zgadzam. Okazało się, że u części osób rodzi się współczucie przy skreślaniu punktów siły w takich jednostkach. Okazało się, że dla części osób gra wojenna to nie jest tylko coś w formacie szachów, to znacznie więcej, że jesteśmy świadomi tego że w grze w której walczymy na żetony sterujemy tak naprawdę czymś więcej. Może jest to jakiś ładunek historyczny? A może rzeczywiście w chwili kiedy zasiadamy do gier tworzy się jakaś szczególna aura kiedy wszystkie te wydarzenia stają przed nami i są bardziej namacalne niż np. na lekcji historii? Ale to chyba dobrze...
----------------------------------------
Poniżej wklejam część swojego posta z temat Hell Game, który zahacza swoją treścią o temat tego wątku. Jak zwykle zapraszam do pisania
Cytat Raleena:
Albo powinniśmy przyjąć, że i gry wojenne są złe bo uczą zabijania -
Tu się możesz zdziwić ale w pewnym sensie uczą lekkiego podejścia do życia. Jeśli mają symulować wojnę, a gracz wciela się w wodza co wysyła żołnierzy na poszczególne linie to chyba tego uczą. Że życie ludzi to tylko punkty siły etc... Cytując Himmlera: "Że nie interesuje go ile ludzi padnie przy kopaniu rowów przeciwczołgowych tylko interesuje go czy rów jest ukończony na czas"... Swoją drogą za żadne skarby jak bym musiał na swoje nieszczęście jechać na front nie chciał bym walczyć pod dowództwem jakiegoś generała co gra w gry wojenne. Bo dla niego bataliony to by były jedynie oddziały, które tak namiętnie przesuwał po planszach i skreślał im punkty siły....
Swoją czasem jak we Wrześniu (kiedy to Polacy nie chcieli wojny) czasem wysyłanie ludzi na śmierć jest nieuniknione dla wyższego celu jakim jest obrona ojczyzny... I są to decyzje tragiczne w skutkach, kiedy wiesz, że musisz posłać swoich ludzi na śmierć bo trzeba bronić Polski.
Ciekawą dyskusją był temat o wprowadzeniu zwierząt do gier B-35. Dyskusja miała miejsce na TiSie. Pamiętam, że zasada nie przeszła bo część osób stwierdziła, że wysyłanie zwierząt na śmierć to nie jest zbyt przyjemna sprawa (!) I ja się z tym zgadzam. Okazało się, że u części osób rodzi się współczucie przy skreślaniu punktów siły w takich jednostkach. Okazało się, że dla części osób gra wojenna to nie jest tylko coś w formacie szachów, to znacznie więcej, że jesteśmy świadomi tego że w grze w której walczymy na żetony sterujemy tak naprawdę czymś więcej. Może jest to jakiś ładunek historyczny? A może rzeczywiście w chwili kiedy zasiadamy do gier tworzy się jakaś szczególna aura kiedy wszystkie te wydarzenia stają przed nami i są bardziej namacalne niż np. na lekcji historii? Ale to chyba dobrze...
Tyle że prawdziwy generał przesuwając żetony po mapie wie że to są jego żołnierze.
My przesuwając żetony po mapie wiemy że to nie są żołnierze.
A wczuwać to oczywiście że się wczuwam, bez tego granie byłoby dużo uboższe.
My przesuwając żetony po mapie wiemy że to nie są żołnierze.
A wczuwać to oczywiście że się wczuwam, bez tego granie byłoby dużo uboższe.
Farewell, leave the shore to an ocean wide and untamed
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
Hold your shield high, let the wind bring your enemy your nightmare
- Cyber Stefan
- Sous-lieutenant
- Posty: 368
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:40
- Lokalizacja: Słobity/Toruń
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43392
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3964 times
- Been thanked: 2524 times
- Kontakt:
Mam dylemat podobnie jak ozy bo tak samo do tego podchodzę - gra to obcowanie z historią, ale nie mam poczucia, że posyłam na śmierć tysiące żołnierzy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
Zagłosowałem za opcją nr 2. Wczuwam się w sytuacje i wolę grać z osobami, które robią to samo.
Wiele zależy od tego, czy straty w grze można uzupełniać, czy nie. Jeżeli nie można ich uzupełniać i/lub nie ma zbyt wielu posiłków, wtedy mocniej odczuwamy srtay. Ale w grach typu Ściezki, HiS, Grand Illusion można się odtwarzać w nieskończoność. To zabija wyobraźnię.
Wiele zależy od tego, czy straty w grze można uzupełniać, czy nie. Jeżeli nie można ich uzupełniać i/lub nie ma zbyt wielu posiłków, wtedy mocniej odczuwamy srtay. Ale w grach typu Ściezki, HiS, Grand Illusion można się odtwarzać w nieskończoność. To zabija wyobraźnię.
Muss ich sterben, will ich fallen
- Maćko
- Sergent
- Posty: 127
- Rejestracja: wtorek, 21 marca 2006, 13:18
- Lokalizacja: Zagłębie Dąbrowskie Będzin
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 11 times
Zdecydowanie czuję się jak wódz który odpowiada za śmierć swoich żołnierzy. Bardzo wczuwam się w gry, moja wyobraźnia pracuje na maksymalnych obrotach, często stresujesię martwiąc o powodzenie ofensywy itp. Troche za bardzo to przeżywam chyba. Np moją największą słabością w grach strategicznych jest to, że nie potrafie podjąc ryzyka jeśli będzie ono niosło za sobą duże straty w żołnierzach. Czasem wole być bierny niż wykonać ryzykowną operację. Po prostu podświadomie nie potrafię zaryzykować i posłać żołnierzy na śmierć. :crazy: (może to dlatego, że było mi dane zobaczyć skutki wojny i jej ofiary )
No ale z tego względu gram w planszówki gdyż dają mi te emocje....
No ale z tego względu gram w planszówki gdyż dają mi te emocje....
W oczach mu męty i w głowie mu męty,
Tu i tam biega szalony.
- Warusie - woła - Warusie przeklęty!
Oddaj mi moje legiony!
Tu i tam biega szalony.
- Warusie - woła - Warusie przeklęty!
Oddaj mi moje legiony!