Powstanie Listopadowe

Od wybuchu rewolucji francuskiej (1789) do roku 1900.
Awatar użytkownika
Grohmann
Starosta
Posty: 898
Rejestracja: środa, 4 stycznia 2006, 22:39
Lokalizacja: Szczecin
Been thanked: 2 times

Post autor: Grohmann »

Obrony granic przed kim? Przed zaprzyjążnioną Austrią czy przed przyjacielskimi Prusami :P

A nawet gdyby wynaleźli jakiś pretekst to z jakim zamiarem mogliby wkroczyć? Co uczynić, rozwiązać Wojsko Polskie wiernie walczące w imię Cara na walońskich równinach. :)

Moze troche naiwne to patrzenie, ale myślę że Car tak dużego pola do manewru jak sie może wydawać wcale by nie miał.
Get the graal or die tryin.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43377
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3943 times
Been thanked: 2509 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Bronic granic zawsze trzeba :D , trzeba zapewniac porządek, ład etc. do tego zawsze jakieś wojsko jest potrzebne.

Po co od razu rozwiązywac :D .

Wcielic je do bratniej armii rosyjskiej, przynajmniej podporządkowac rosyjskim dowódcom.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Grohmann
Starosta
Posty: 898
Rejestracja: środa, 4 stycznia 2006, 22:39
Lokalizacja: Szczecin
Been thanked: 2 times

Post autor: Grohmann »

Czyli wszystko sprowadza się do tego, że Powstanie Listopadowe w ówczesnej sytuacji nie miało szans powodzenia.

Wypowiadając posłuszeństwo Carowi całą autonomię szlag trafił. O niepodległości mowy być nie mogło.
Mogli się bić co najwyżej o status qou, choć nawet gdyby udało się pobić Rosjan to pewnie spotkało by się to z interwencją Prus i Austrii.

Z kolei gdyby nie doszło do Powstania, rzeczy mogłyby obrać inną drogę przez co autonomia w większej lub mniejszej formie zostałaby zachowana.
Nawet gdyby armia została podporządkowana bezpośrednio Carowi nie byłoby najgorzej. W końcu największe prześladowania zaczęły sie po upadku powstania.
Get the graal or die tryin.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43377
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3943 times
Been thanked: 2509 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ja myślę, że autonomię można było utrzymac czy nawet poszerzyc, bez walki i tak wydaje mi się że byśmy ją stracili.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
viking
Major en second
Posty: 1113
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:06
Lokalizacja: Białystok

Powstanie Listopadowe

Post autor: viking »

Jak się na to powstanie zapatrujecie.Znalazłem krytyczny artykuł,ale niewatpliwie bardzo ciekawy.

Rewolucja „półgłówków”
6 września 1831 r., skłuty rosyjskimi bagnetami, oddał ducha generał Józef Longin Sowiński, bohaterski obrońca Woli. Jego śmierć upamiętniła poezja narodowych wieszczów. Niewiele jednak brakowało, aby ów dzielny żołnierz wcale nie trafił do panteonu chwały romantyków. Zaledwie 9 miesięcy wcześniej, w Noc Listopadową 1830 r., w pierś generała mierzył bagnet polskiego spiskowca...



Powstanie Listopadowe i wojna polsko-rosyjska lat 1830-1831 zapisały się tragicznie w dziejach polskiej generalicji. Poległo 15 generałów (nie licząc 4 innych, zmarłych w tym czasie). Podwójny tragizm tych śmierci wynikał z faktu, iż zaledwie czterech polskich dowódców zginęło na polach bitew: poza Sowińskim byli to generałowie Franciszek Żymirski – padły w boju pod Grochowem (25 II 1831) oraz Henryk Kamieński i Ludwik Kicki, polegli pod Ostrołęką (26 V 1831). Aż jedenastu generałom zadała śmierć polska ręka!

Rewolucja „półgłówków”

Uważa się powszechnie, iż Powstanie Listopadowe było zgodne z duchem epoki, z mickiewiczowskim „mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”. Zaiste, wypada się zgodzić, że nad tym przedsięwzięciem unosił się upiór Wielkiej Improwizacji...

Sygnałem do rozpoczęcia powstania miało być podpalenie browaru Weissa i kręgielni na ul. Dzikiej w Warszawie, 29 listopada 1830 r., o godz. 18.00. Zawiodła koordynacja - browar podpalono o pół godziny za wcześnie, a kręgielnię na Dzikiej - za późno. Dowództwo nad grupą spiskowców, mającą zamordować wielkiego księcia Konstantego, powierzono dwóm poetom (!), jak najbardziej cywilom, Goszczyńskiemu i Nabielakowi,. Nie potrafili oni pochwycić swej ofiary, mimo iż wielki książę nie dysponował żadną ochroną. Podchorążowie Piotra Wysockiego uderzyli na koszary jazdy, tzw. „pułków rosyjskich”, w Łazienkach.

„- … zdradziecka napaść na pułki tak zwane rosyjskie, przymusiła je schronić się pod komendę w. księcia i zrobiła z nich nieprzyjaciół polskich, pomimo niewątpliwej sympatii większości żołnierzy i niższych oficerów – oceniał generał Ignacy Prądzyński. - ...samo już nazwanie tych pułków, jako to: grenadiery litewskie, strzelce wołyńskie, kirysiery podolskie, huzary grodzieńskie, wskazywało, że ono do powstania polskiego należeć koniecznie powinno, że za nieprzyjaciół uważane być nie mogło. (…) tymczasem podchorążowie nie umieli, jak tylko rozdrażnić ułanów ubiciem zdradzieckim kilkunastu ludzi, i odciągnęli z niczym.”.

Okazało się przy tym, że inspiratorzy ruchawki nie mają jasno sprecyzowanej wizji powstania. Wyobrażali sobie, że wystarczy jeden impuls, a cały naród, wojsko i generalicja z entuzjazmem przyłączą się do nich.

Generał Józef Chłopicki podsumował rzecz proroczo: „- Półgłówki zrobiły burdę, którą wszyscy ciężko przypłacić mogą.(...) Marzyć o walce z Rosją, która trzemakroć sto tysiącami wojska zalać nas może, gdy my ledwie pięćdziesiąt tysięcy mieć możemy, jest pomysłem głów, którym piątej klepki brakuje”.

Bić się, czy nie bić?

Pytanie winno brzmieć raczej: bić się - ale kiedy? Walczyć trzeba, i to do upadłego, w dwóch przypadkach. Po pierwsze, gdy istnieje realna szansa na odniesienie sukcesu. Insurekcja w Wielkopolsce w 1806 r., na tyłach wojsk pruskich gromionych przez Napoleona; rozbrajanie austriackich zaborców i niemieckich okupantów w listopadzie 1918 r. (mające w istocie charakter akcji powstańczej); Powstanie Wielkopolskie 1918-1919; III Powstanie Śląskie 1921 – to przykłady udanego, rozumnego zastosowania reguły Clausewitza, iż wojna jest przedłużeniem polityki.

Po wtóre, powstańczy zryw może być aktem samoobrony – w sytuacjach wymuszonych przez nieprzyjaciela. Insurekcja kościuszkowska 1794, będąca rozpaczliwą próbą ratowania upadającego państwa; wystąpienie mieszkańców Lwowa w obliczu ukraińskiego zamachu w listopadzie 1918 r.; I i II Powstania Śląskie 1919-1920; powstanie zamojskie 1942-1944; również powstanie w getcie warszawskim 1943 (przypomnę – bojowcy ŻZW walczyli tam pod biało-czerwoną flagą) – w takich wypadkach nikt nie kalkuluje szans, nie pora na to, gdy ma się nóż przystawiony do gardła. Niekiedy (jak w warszawskim getcie), chodzi już tylko o to, by zginąć z bronią w ręku, z honorem, nie czekając biernie na rzeź, by zabrać ze sobą na tamten świat choć paru wrogów.

Powstanie Listopadowe żadnego z tych kryteriów nie spełnia. Jesienią 1830 r., nim Piotr Wysocki wyprowadził swoich spiskowców na ulice Warszawy, Królestwu Polskiemu nie groziła zagłada. Sam zaś zryw od początku skazany był na klęskę. Jeśliby nawet założyć, że Kongresówce udałoby się samotnie pokonać Rosję (czego kilkanaście lat wcześniej nie potrafiła osiągnąć napoleońska Wielka Armia, sformowana z wojsk większości krajów europejskich) – to trudno wyobrazić sobie, by Prusy i Austria biernie przyglądały się wskrzeszeniu niepodległego państwa polskiego. W istocie wypadki zapoczątkowane Nocą Listopadową doprowadziły do zmarnowania sił i potencjału, które mogły być zachowane na odpowiedniejszą chwilę, i wykorzystane o wiele efektywniej dla sprawy polskiej.

Kainowe plemię

Chaotyczni i nieudolni uczestnicy powstańczej „wielkiej improwizacji” jęli rychło zachowywać się jak gromada krwiożerczych psychopatów. Od ich kul i bagnetów ginęli, jeden po drugim, zasłużeni dowódcy, którzy usiłowali studzić rozpalone głowy. Ofiarą mordów padli generałowie: Ignacy Blumer, Maurycy Hauke, Józef Nowicki, Stanisław Potocki, Tomasz Siemiątkowski, Stanisław Trębicki, również pułkownik Filip Meciszewski. Tych wodzów, zaliczanych do najzdolniejszych, jakimi dysponowały siły zbrojne Królestwa Polskiego, zabraknie w późniejszej wojnie polsko-rosyjskiej... Pułkownikowi Ludwikowi Bogusławskiemu, dowódcy sławnego 4. Pułku Piechoty Liniowej, potłuczonemu kolbami, dane było przeżyć. Ocalał też generał Józef Mroziński, mimo niebezpiecznego pchnięcia bagnetem w szyję.

W Szkole Aplikacyjnej na drodze buntownikom stanął jej komendant, pułkownik Józef Longin Sowiński. Starego wiarusa nie mogła przestraszyć gromada egzaltowanych młokosów. On, absolwent Szkoły Rycerskiej, przeszedł chrzest bojowy jeszcze w kwietniu 1794 r., podczas insurekcji warszawskiej. W następnych miesiącach służył jako podporucznik kawalerii narodowej, między innymi podczas obrony Warszawy przed Prusakami. Wziął też udział w wyprawie Dąbrowskiego do Wielkopolski. Po III rozbiorze, mimo moralnych oporów, zdecydował się na służbę w armii pruskiej. Wierny wojskowej przysiędze, odbył kampanię przeciw Napoleonowi 1806/1807, odznaczając się pod Pruską Iławą i Friedlandem (za Iławę wyróżniono go orderem „Pour la mèrite”). Po zawarciu pokoju w Tylży i powstaniu Księstwa Warszawskiego złożył prośbę o dymisję z pruskiego wojska. Otrzymał ją dopiero w 1811 r., jako że zwierzchnicy nie chcieli pozbywać się utalentowanego oficera.

Natychmiast zaciągnął się do sił zbrojnych Księstwa Warszawskiego. W 1812 r. wziął udział w wyprawie na Rosję, jako dowódca szwadronu artylerii konnej. Pod Szewardino, podczas ataku na rosyjską redutę, nieprzyjacielski pocisk zmiażdżył mu nogę. Amputację przeprowadzono w warunkach polowych, rana źle się goiła. Gdy Napoleon rozpoczął odwrót, Sowińskiego pozostawiono w jednym ze szpitali Moskwy. Tam też dostał się do niewoli.

Profesjonalizm Sowińskiego oraz jego żarliwy patriotyzm doceniono w Królestwie Kongresowym. Od 1815 pełnił funkcję dyrektora Arsenału, a od 1820 komendanta Szkoły Aplikacyjnej. Również władze Powstania Listopadowego powierzyły mu szereg godności, wraz z awansem do stopnia generała brygady: szefa Wydziału Artylerii Komisji Rządowej Wojny, dowódcy artylerii garnizonu warszawskiego, wreszcie komendanta reduty Wola, którą obiecał „oddać wraz z życiem”.

A jednak w Listopadową Noc 1830 r., gdy Sowiński usiłował przemówić do rozsądku młodym buntownikom, jakiś rozeźlony cywil zamierzył się na niego bagnetem. Przyszłego bohatera Woli uratował jeden z podchorążych. Powstrzymał on rękę niedoszłego zabójcy, uzasadniając to lekceważącym stwierdzeniem: „- Co robisz? To kaleka!”

Politycy i żołnierze

Istnieje jakaś prawidłowość w fakcie, iż inspiratorzy Powstania Listopadowego, tak chętnie rzucający na ofiarny stos, lekką ręką, życie dziesiątków tysięcy patriotów, wykazywali równocześnie godną uwagi dbałość o bezpieczeństwo własnych, cennych osób. Po przegranej wojnie 1831 r. w ogromnej większości schronili się za granicą, porzucając wojsko i naród na pastwę sług Paskiewicza. Wprawdzie Adam Mickiewicz, od wielu lat wzywający, z bezpiecznej emigracji, do buntu, na wieść o Powstaniu ruszył mu z odsieczą. Utknął jednak po drodze gdzieś w Wielkopolsce, w pruskim zaborze. Przeczekał tam całą zawieruchę, bawiąc przez szereg miesięcy w tamtejszych gościnnych dworkach. Potem gromko odsądzał od czci i wiary obrońców Warszawy - za to, że nie wszyscy polegli bohaterską śmiercią, i że stolicę oddali Rosjanom, miast obrócić ją w miasto ruin...

Natomiast wielu wojskowych, od początku nastawionych sceptycznie do insurekcyjnych planów, kiedy już do walki doszło, dzielnie nadstawiało karku. Generał Józef Chłopicki okazał się kiepskim politykiem i dyplomatą, nikt jednak nie odmówi mu osobistej odwagi; dowodem ciężka rana, odniesiona pod Grochowem. Pułkownik Ludwik Bogusławski, awansowany potem na generała, niedorżnięty w Listopadową Noc, wiódł swych „czwartaków” w najgorętsze boje. Generał Karol Turno, który o podchorążych Wysockiego wypowiadał się wtedy dosadnie („wszyscy pijani, [...] jak wytrzeźwieją przez noc, to się rozejdą do domów”), zasłynął potem jako jeden z najdzielniejszych polskich dowódców.

„Możemy oceniać ujemnie fakt, że powstanie listopadowe w ogóle wszczęto i że do niefortunnej wojny z Rosją doprowadzono – ale z chwilą, gdy wojna wybuchła, tj. gdy Królestwo Kongresowe stało się – na okres niecałych 10 miesięcy – całkiem niepodległym państwem i to państwo znalazło się w wojnie z Rosją, obowiązkiem członków polskiego narodu, a zwłaszcza żołnierzy polskiego wojska, było w wojnie tej mężnie się bić. (…) Jest chlubą tej historii, że wojsko polskie biło się w tej wojnie mężnie” (Jędrzej Giertych).

Niestety, nadal trwała też rzeź polskich generałów. Podczas, gdy żołnierz bohatersko krwawił na polach bitew, rozpolitykowaną Warszawą wstrząsały wciąż nowe intrygi i afery. W wyniku fałszywego zarzutu współpracy z wrogiem aresztowano szereg wyższych dowódców.

15 sierpnia 1831 r. rewolucyjny motłoch wziął szturmem więzienia warszawskie. Rozpoczęło się mordowanie osób podejrzanych o zdradę. Wśród trzydziestu czterech ofiar byli rzeczywiści agenci rosyjskiej policji, ale nie brakło też niewinnej krwi. Zginęło czterech więzionych generałów – Józef Hurtig, Antoni Sałacki, Ludwik Ruchawski, Antoni Jankowski.

Gdy na latarni wieszano generała Jankowskiego (kiedyś szwoleżera napoleońskiej gwardii, weterana kampanii 1807 r., walk w Hiszpanii, wojny z Austrią, wyprawy na Moskwę, kampanii 1813 r.), sznur zerwał się pod jego ciężarem. Motłoch zawlókł generała do drugiej latarni – sznur zerwał się ponownie. Mordercy zaciągnęli więc niegdysiejszego szwoleżera do latarni trzeciej – tym razem generał oddał ducha na stryczku...

Miesiąc wcześniej, generał Antoni Giełgud, dowódca nieudanej wyprawy na Litwę, wycofywał się z resztkami swego korpusu do Prus. Przy przekraczaniu granicy do niefortunnego wodza podjechał kapitan Stefan Skulski, i wypalił doń z pistoletu, z zabójczym skutkiem…

Hektor warszawski

Na początku września 1831 r. atmosfera w warszawskich elitach władzy stawała się coraz gorętsza. Rosyjski atak na miasto zbliżał się nieuchronnie. Co zapobiegliwsze prominentne osobistości pakowały manatki, szykując się do rejterady. Byli i tacy, co szukali kontaktu z wrogiem, gotowi wkupić się w łaski zwycięzcy... Inni jednak trwali wiernie na powierzonych im posterunkach.

6 września piechota rosyjska szturmowała szańce Woli. 1300 żołnierzy generała Sowińskiego nie było w stanie powstrzymać fali nieprzyjaciół. Polskie reduty padały jedna po drugiej. W końcu pozostał już tylko jeden bastion – trójkątny schron samego komendanta obrony. 54-letni bohater spod Pruskiej Iławy, Friedlandu i Szewardino uwijał się tu na drewnianej protezie, obsługując ostatnie na tym odcinku polskie działo – pudowy „jednoróg”, bijący ogniem kartaczowym. Żołnierze wroga wtargnęli wreszcie i tutaj. W gwałtownej walce wręcz wybito ostatki obrońców.

Generał Józef Sowiński podjął z ziemi porzucony karabin z bagnetem. Przez chwilę, wsparty o „jednoroga”, parował i zadawał ciosy. Potem był już tylko przeszywający ból, gdy zimna stal nieprzyjacielskich głowni wdzierała się w ciało starego wiarusa.

Generał osunął się na swą armatę. Tam już pozostał... On – „człowiek o wysokim poczuciu honoru i miłości Ojczyzny”, który przysiągł, że szańców Woli nie odda, póki żyw – zakończył teraz swe życie.

12 grudnia 2004 Andrzej Solok

Awatar użytkownika
Grzegorz.
Sergent-Major
Posty: 155
Rejestracja: poniedziałek, 27 listopada 2006, 14:32
Lokalizacja: Legnica

Post autor: Grzegorz. »

Teks onbaza nasze przygotowanie do powstania. Mawia sie : ...ze co nagle to to po diable..., i moze w tym duzo prawdy. Bo tak jak pisze autor ducha i checi nam nie brakowalo ale materialnie podchodzac do wojny (a tak tzeba) nie mielismy prawie nic. Rozpentane powstanie zapoczatkowali mlodzi porywczy Polacy, ale ci sami ale starsi Polacy (oficerowie) starali sie takze trzymac na wodzy naszych mlodych wojakow. Z mojej strony mogl bym powiedziec, ze w tych krytycznych chwilach naszej Historii, zabraklo nam jednosci narodowej. :?:
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43377
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3943 times
Been thanked: 2509 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ale ilu szans nie wykorzystaliśmy i militarnie i politycznie podczas powstania - nad tym przede wszystkim wypada ubolewac.

PS. Połączyłem tematy o powstaniu.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
BEF Hero
Sous-lieutenant
Posty: 382
Rejestracja: piątek, 28 kwietnia 2006, 16:17
Lokalizacja: Piotrków Trybunalski
Has thanked: 7 times
Been thanked: 6 times

Post autor: BEF Hero »

Być może doleję trochę oliwy do ognia ale ze źródeł pamiętnikarskich tamtego okresu wyłania się zgoła inny obraz przyczyn powstania. Inny od tego który przyjeliśmy uważać za "obowiązujący".Na razie zostawmy sprawę szans powstania. Polecam książkę Jerzego Łojka na ten temat, która to daje wnikliwy opis owych szans. Nie jestem znawcą tamtej epoki, ale staram się wyciągać wnioski z przeczytanych lektur.
Wracając do meritum.
Pamiętniki z okresu poprzedzającego powstanie, są zgodne co do tego, że nie chodziło w jego wybuchu tylko o szeroko pojmowaną wolność i niepodległość. Wynika to wprost zarówno z monumentalnego dzieła pt PAMIĘTNIKI gen. Prądzyńskiego jak i np z Pamiętników Kajetana Koźmińskiego oraz Józefa Święcickiego. Szczególnie ten ostatni precyzuje czytelnie ukrytą genezę wybuchu.
Wg Święcickiego Armia Królestwa, doskonale wycwiczona, wyekwippowana i wyposażona cierpiała na zasadniczy kompleks. Awanse w niej dostawało się na zasadzie vakatu. Znaczy to tyle że awansować można było dopiero wtedy kiedy zwolni się miejsce, ranga na przykład w wyniku naturalnej śmierci lub własnego awansu. Słuchacze w Szkole Podchorażych robili niejednokrotnie kilka kursów (przesłuchiwali kurs KILKA RAZY !!!) po to żeby zostać w wojsku i nie tracić okazji na awans. Wg Tokarza natomiast, połączenie entuzjazmu podhorążych nie zadowolonych z systemu oraz rzeczywistych "ideologicznych spiskowców" dało właśnie taki efekt jaki dało. Teoria ta, bo tak własnie traktuję te stwierdzenia, jest całkiem prawdopodobna. Świadczyć może o tym fakt iż podchorążowie nie mieli koncepcji rozwoju powstania, po tym jak już mieli poderwać lud Warszawy do boju.
Jest to tylko jedna z teorii wyłaniających się z materiałów pamiętnikarskich. Niektórzy uczestnicy onych wydarzeń idą dalej twierdząc nawet, że powstanie było inspirowane przez ... polską tajną policję jako wygodne dla Konstantego. Mialo by mu to pomóc w odzyskaniu tronu cesarstwa, który należal mu się z tytułu starszeństwa. Kontrolując armię, znając jej możliwości miał sie o to starać. Uważam to za bardzo karkołomne stwierdzenie. Przecież niedługo wcześniej Konstanty zrezygnował oficjalnie z roszczeń wobec tronu Rosji, mimo poparcia udzielonego mu przez dekabrystów.
Nie chcę zanudzać szanownych Kolegów dalszymi dywagacjami, a po prostu odsyłam do źródeł.
Kajetan Koźmiński, Pamiętniki, Warszawa 1975
Ignacy Prądzyński, Pamiętniki, Kraków 1906
Józef Święcicki, Pamiętnik ostatniego dowódcy pułku 4 piechoty liniowej,
Warszawa 1982,
Wacław Tokarz, Rozprawy i szkice, Warszawa 1959,
Józef Jaszowski, Pamiętniki dowódcy rakietników konnych, Warszawa 1968,
Wacław Tokarz, Armia Królestwa Polskiego 1815 - 1830, Piotrków 1917,
Wojciech Chrzanowski, Opisanie Bitwy Grochowskiej, Kraków 1917,
Antoni Wroniecki, Sprawa Piesza (zarys taktyki piechoty z czasówpowstania listopadowego), Kraków 1916.

Dysponuję tymi pozycjami i zainteresowanym mogę, przy odrobinie wolnego czasu przygotowac skany interesujących fragmentów.
"Dajcie mi choć jednego tak wyszkolonego Brytyjczyka, a ja będę wiedział gdzie go posłać żeby najlepiej zginął"
F. Foch o BEF
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43377
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3943 times
Been thanked: 2509 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ja jakby co chętnie skorzystam, a jak masz jakieś ciekawe kawałki to od razu wrzucaj na forum :)

Mam od pewnego czasu np. mapy do "Wojny polsko-rosyjskiej" Tokarza.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
BEF Hero
Sous-lieutenant
Posty: 382
Rejestracja: piątek, 28 kwietnia 2006, 16:17
Lokalizacja: Piotrków Trybunalski
Has thanked: 7 times
Been thanked: 6 times

Post autor: BEF Hero »

Bardzo chętnie, jest jednak tych materiałów tak dużo, że nie sposób wpakować całości na forum. Dlatego pisałem o ew. skanowaniu fragmentów.
"Dajcie mi choć jednego tak wyszkolonego Brytyjczyka, a ja będę wiedział gdzie go posłać żeby najlepiej zginął"
F. Foch o BEF
Awatar użytkownika
viking
Major en second
Posty: 1113
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:06
Lokalizacja: Białystok

Post autor: viking »

Wg Święcickiego Armia Królestwa, doskonale wycwiczona, wyekwippowana i wyposażona cierpiała na zasadniczy kompleks. Awanse w niej dostawało się na zasadzie vakatu. Znaczy to tyle że awansować można było dopiero wtedy kiedy zwolni się miejsce, ranga na przykład w wyniku naturalnej śmierci lub własnego awansu. Słuchacze w Szkole Podchorażych robili niejednokrotnie kilka kursów (przesłuchiwali kurs KILKA RAZY !!!) po to żeby zostać w wojsku i nie tracić okazji na awans. Wg Tokarza natomiast, połączenie entuzjazmu podhorążych nie zadowolonych z systemu oraz rzeczywistych "ideologicznych spiskowców" dało właśnie taki efekt jaki dało. Teoria ta, bo tak własnie traktuję te stwierdzenia, jest całkiem prawdopodobna. Świadczyć może o tym fakt iż podchorążowie nie mieli koncepcji rozwoju powstania, po tym jak już mieli poderwać lud Warszawy do boju.
To tłumaczyłoby tez ta krwawa rozprawę z wyższą kadra oficerska armii polskiej-jakies zadawnione urazy,frustrujaca sprawa vacatów i tak dalej...
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43377
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3943 times
Been thanked: 2509 times
Kontakt:

„Powstanie listopadowe 1830-1831” (J. Czapla) – recenzja

Post autor: Raleen »

„Powstanie listopadowe 1830-1831” (J. Czapla) – recenzja artykułu z TiS 20.

W ostatnim numerze tegoż magazynu ukazał się artykuł p. Jacka Czapli o tytule jak wyżej. Artykuł ma 8 stron czyli jak na TiSa całkiem sporo i jak nietrudno się domyślic zainteresował mnie zarówno jeśli chodzi o temat jak i o osobę autora, który w ramach tego magazynu pisze od niedawna.

Ogólnie czyta się ciekawie i tekst wybija się na tle numeru, zwłaszcza jeśli porównac go z pisarstwem p. Zalewskiego, jednak znalazłem w nim trochę dziwnych informacji i wniosków, które trudno uznac, moim zdaniem, za poprawne.

Po pierwsze uderza w całym tekście taka maniera nazywania Rosji „Carstwem Rosyjskim” czy w ogóle „Carstwem”. Na wszelkich mapach dotyczących tego okresu i ogólnie w literaturze historycznej używa się raczej nazwy „Cesarstwo Rosyjskie”. Wynika to z tego, że ówcześni władcy Rosji chcieli uchodzic za władców europejskich i preferowali tytuły nawiązujące do europejskiej tradycji kulturowej, a takim tytułem był tytuł cesarza. Wydaje się to zrozumiałe zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę ich częste kontakty dyplomatyczne i współpracę z Cesarstwem Austriackim. W każdym razie nie spotkałem się w literaturze z tak masowo i konsekwentnie stosowanym określeniem „Carstwo Rosyjskie”, chyba że chodziło o podkreślenie niechęci do Rosji, jakieś jej zdeprecjonowanie – trudno odgadnąc. Również jeśli sięgnąc do dokumentów jak np. Konstytucji Królestwa Polskiego państwo rosyjskie określane jest tam jako „Cesarstwo Rosyjskie”, a jego władca jako „cesarz”.

Dalej czytam, że Konstytucja Królestwa Polskiego przewidywała wolnosc osobistą, niezależne sądownictwo, prawo własności oraz że nie można będzie użyc wojska polskiego poza granicami kraju. Co do wolności osobistej to warto wspomniec, że w konstytucji była ona zapisana, natomiast jednocześnie obowiązywała wtedy ustawa, która przekazywała uprawnienia wójtów i sołtysów wsi w ręce szlachty, zaś wójtowie i sołtysi mieli w ramach swoich uprawnień wydawanie zezwoleń na przemieszczanie się chłopów tzw. paszportów – miały one charakter administracyjny i w założeniu miały za zadanie kontrolę przez władze przemieszczeń ludności w Królestwie. Szlachta wykorzystywała to jednak powszechnie w ten sposób, że odmawiała chłopom wydawania tychże paszportów i de facto ich wolnosc osobista była ograniczona. Stąd też jest takie powiedzenie jak się porównuje Księstwo Warszawskie i Królestwo Polskie, że „Napoleon zdjął chłopom kajdany razem z butami”, a Aleksander I na odwrót (Napoleon dał chłopom wolnosc osobistą, ale nie zapewnił im możliwości swobodnego przenoszenia się wraz z majątkiem). Co do niezależności sądownictwa to też tak nie było jak to zostało opisane, bo w skład najwyższej instancji sądowej wchodzili sędziowie-senatorowie, a sędziowie mieli być wybieralnie. Podobnie z użyciem wojska polskiego za granicą – już w latach 20-tych XIX wieku planowano takie działania.

Dalej czytam o namiestniku Królestwa gen. Zajączku i księciu Konstantym i wynika z tekstu – tzn. jest to dosc niejasno napisane i takie sprawia wrażenie, jak by Zajączka powołano dopiero po pewnym czasie, podobnie Konstantego, a przecież od początku Królestwo Polskie zostało stworzone między innymi po to by zaspokoic ambicje Konstantego. Autor pisze bowiem:
„[...] Car wzburzony tym, że Polacy mają własne zdanie oraz tym, że wykorzystują przyznane im prawa, np. odrzucają rządowe ustawy. Diametralnie zmienił swój stosunek do Polaków. Pozostawił na miejscu Wielkiego Księcia Konstantego, któremu oznajmił, że nie musi przejmowac się przestrzeganiem Konstytucji. Najsmutniejsze było jednak to, że namiestnikiem Królestwa i wykonawcą poleceń Wielkiego Księcia został gen. Zajączek. Bohater polski, czasu wojen napoleońskich i Księstwa Warszawskiego.”

Dalej znajdziemy jeszcze krótki i trafne rozważania o sytuacji Królestwa przed wybuchem powstania, a następnie OdB. Wszystko wydaje się ustalone dobrze, jedynie autor pomylił się jak sądzę odnośnie baterii rakietników – otóż mieliśmy w 1830 r. całą baterię składającą się z dwóch półbaterii: jednej konnej i drugiej pieszej, a nie jedną półbaterię.

Opisując armię polską znajdziemy uwagę, że słaba była generalicja i że sytuacja w Królestwie zahamowała rozwój polskiej myśli wojskowej. Nie do końca to chyba słuszne opinie, zwłaszcza co do artylerii (o tym trochę więcej czytałem) – były bardzo szerokie plany rozwoju w tym artylerii rakietowej, a Bem jeszcze jako porucznik czy kapitan napisał pracę tego właśnie dotyczącą. Sprawami tymi interesował się swego czasu, niedługo po objęciu rządów sam car Mikołaj I.

Zdecydowanie nie mogę się też zgodzic z oceną rosyjskiej artylerii, chociaż i tutaj tekst napisany jest tak (czy też to wina składu), że nie do końca wiadomo co autor miał na myśli. Oto fragment:
„Artyleria rosyjska prezentowała wysoki poziom, równy polskiej. Miała jednak zdecydowaną przewagę w ilości. Potrafiła sprawnie i szybko manewrowac. Szeregowcy jak i oficerowie artylerii prezentowali wysoki poziom wyszkolenia. Preferowano zapożyczony od Napoleona, zmasowany ogień artylerii, tzw. wielkie baterie.”
Z tego fragmentu zgodzic się mogę jedynie z ostatnim zdaniem. Artyleria rosyjska biorąc pod uwagę indywidualnie poszczególne baterie stała na niższym poziomie niż polska, natomiast nasi nie umieli stosowac koncentracji ognia, co bardzo dobrze robili Rosjanie. Jak pisze R. Łoś wynikało to także z tego, że nasza armia dysponując małą ilością dział starała się je w większym stopniu oszczędzac, choc i braki w taktyce zbiorowego działania były tu nie bez znaczenia.

Kolejna rzecz to opis nocy listopadowej – pada między innymi stwierdzenie, że szanse spiskowców na zabicie bądź uprowadzenie Wlk. Księcia były znikome:
„Nie udało się zdobyc Belwederu. Niby jak miała to zrobic przypadkowa grupa żołnierzy wymieszanych z cywilami?”
Problem w tym, że powstańcy wdarli się do Belwederu, tylko Konstanty ukrył się w nim na tyle dobrze, że nie zdołali go pojmac i zabic. Było więc troszkę inaczej. Dalej autor pisze w cudzysłowie o „cywilbandzie warszawskiej”. Z całego tego fragmentu wynika jakoby właściwie powstanie udało się zupełnie przypadkowo i nie wiadomo dlaczego, a powstańcy byli bardziej jakimiś huliganami – takimi jakimi ich widziały oficjalne władze Królestwa działające z ramienia Rosjan.

Kolejna rzecz to pierwszy okres powstania i opis przygotowań Polaków. Autor słusznie zauważa, że zmarnowano ten okres, jednak z drugiej strony warto było zajrzec do „Wojna polsko-rosyjska 1830 i 1831” W. Tokarza, który stwierdza, że polski wysiłek mobilizacyjny w powstaniu listopadowym był jednym z największych w naszej historii, przewyższał jego zdaniem i wysiłek mobilizacyjny z powstania kościuszkowskiego i styczniowego i z wojny polsko-bolszewickiej 1920. Warto było o tym wspomniec, bo tak wyłania się z tego taki obraz, że w zasadzie wszystko było do strony logistycznej źle. Co do produkcji zbrojeniowej myli się autor pisząc, że była niewielka – jeśli chodzi o broń ręczną sprawa nie wyglądała tak źle, natomiast problemy były z produkcją dział i amunicji do nich – udało się ją dopiero bardziej rozwinąc pod koniec powstania. Również inaczej było z zapasami broni – z początku nie były one wcale wielkie, jak autor sugeruje.

Czasem dosc zaskakująca jest składnia tekstu (ale to cecha firmowa TiS, nie wina autora) np.:
„19 lutego Dybicz pojawia się pod Warszawą. Jeszcze w tym samym dniu dochodzi do bitwy pod Wawrem. 42 000 Polaków z 140 armatami staje przeciw 72 000 Rosjan z 200 armatami. Mimo przewagi Rosjanie nie są w stanie pokonac dzielnie walczących Polaków. Po całodziennym boju, który nie przyniósł rozstrzygnięcia obie strony pozostały na stanowiskach. Następnego dnia Rosjanie znów zaatakowali polskie pozycje. Odparto wszystkie ataki. Przez kilka następnych dni Rosjanie nie przejawiali większej aktywności. Dybicz czekał na posiłki korpusu gen. Szachowskiego. Miały one obejsc pozycje Polaków i uderzyc na ich tyły. 22 lutego Michał Radziwiłł ogłasza mianowanie gen. Chłopickiego dowódcą wojsk pierwszej linii.”
Na początku jest o bitwie pod Wawrem, a dalej autor opisuje jakby bitwę pod Olszynką Grochowską, bo siły w wielkości którą wymienia to siły spod Olszynki (Grochowa). Potem pisze o „drugiej bitwie pod Grochowem”. Warto więc wspomniec, że po drodze były jeszcze dwie bitwy pod Białołęką – odsyłam do Tokarza, w każdym razie warto było Białołękę uwzględnic.

Z pewnym zdumieniem czytam o motywach jakimi miał się kierowac Skrzynecki wstrzymując ofensywę na Siedlce, bowiem zdaniem autora chodziło o to, że bał się utraty pozycji i przywilejów w armii, a zwłaszcza pensji. Można negatywnie oceniac Skrzyneckiego, ale przypisywanie mu tak niskich motywów jak troska o utratę pensji, kiedy pewnie będąc generałem dywizji miał pensję niewiele gorszą i traktowanie tego jako motywu wstrzymania całej operacji wydaje mi się nieporozumieniem.

O końcu powstania:
„Wola walki w dowództwie poza nielicznymi wyjątkami nie istniała. Warszawa padła po 2 dniach (to chyba rekord w naszej historii).
[...]
Wojna Królestwa Polskiego z Carstwem Rosji w roku 1831 zakończyła się klęską. Tysiące Polaków zostało zmuszonych do ucieczki z kraju bądź zrobiło to dobrowolnie w obawie przed represjami Cara. Szacuje się, że około 20 000 ludzi opuściło Królestwo. Rosja pokonując Polaków umocniła swoją pozycję największego mocarstwa na kontynencie wobec innych państw. Mało kto dostrzegł słabosc Rosji i to jak blisko była klęski.”
Z tego wynika, że właściwie mieliśmy powstanie wygrane, tylko przez tragiczny przypadek przegraliśmy.

I na koniec puenta, która przyznam jest dla mnie dosc wstrząsająca:
„Dlaczego przegraliśmy? Na pewno nie ze względu na dysproporcję siły.
[...]
Powodem, jedynym prawdziwym powodem klęski był rok 1812. Polacy widzieli klęskę Napoleona i nie wierzyli, że mogą dokonac czegoś co nie udało się samemu „Bogowi Wojny”. Znaczy nie Polacy a generałowie polscy i politycy. Wojna 1831 jest chyba naszą jedyną wojną, podczas której nie mieliśmy nawet jednego prawdziwego Wodza, który albo prowadziłby nas na polu bitwy albo na polu polityki. Zabrakło choc jednego Poniatowskiego, Sobieskiego czy nawet Czarnieckiego, że o Piłsudskim nie wspomnę.
[...]
Generałowie, jeśli już zdecydowali się poprzec powstanie nie traktowali tego jako misji, szansy dla narodu. Podeszli do tego jak rzemieślnicy, po prostu są generałami i muszą dowodzic. Zabrakło im wiary w zwycięstwo, którą mieli generałowie rewolucyjnej Francji, Bonaparte, Massena, Kellerman (ojciec i syn), Ney, Murat. Mieli przed oczami odwrót Napoleona, jego klęskę. Dlatego wojna 1831, choc zdawałoby się, że zwycięstwo było namacalne, musiała się skończyc klęską. Nie można wygrac wojny o wolnosc narodu, gdy się w ten naród nie wierzy. Gdy myśli się tylko o negocjacjach, czy, o hańbo, o kapitulacji.
Wojna 1831 r. przeszła do historii jako najbardziej niewykorzystana i nieudolnie prowadzona w naszej historii, tym bardziej, że nasz los, chyba po raz ostatni leżał, tylko w naszych rękach.”
To końcówka artykułu.

Recenzując skupiłem się na nieścisłościach i pomyłkach, stąd może powstac obraz bardziej negatywny niż jest w rzeczywistości. Artykuł nie jest zły i raczej powyżej średniej czasopisma, porażająca by nie powiedziec masakryczna jest za to dla mnie końcówka o rzekomych przyczynach klęski powstania, ale to już każdy może ocenic sam w oparciu o przytoczone wyżej fragmenty.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Comandante
General de División
Posty: 3012
Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:51
Lokalizacja: Verulamium
Been thanked: 3 times

Post autor: Comandante »

Skrzynecki byl tylko generalem brygady, zabawne ale nie awansowal na gen. dywizji. Artykul jest w sumie malo odkrywczy ale jak to zwykle w TiS autor ma ambicje, zeby oceniac historie na podstawie ksiazeczek Historyczne Bitwy :)
Powyższe opinie są mojego autorstwa.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43377
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3943 times
Been thanked: 2509 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Już podaję bibliografię dołączoną do artykułu jakby co:

Mała Encyklopedia Wojskowa, Warszawa 1970; wydanie I,
Bitwa o Olszynkę Grochowską, zeszyt nr 15, wydany wraz z numerem Rzeczpospolitej,
Iganie, Tomasz Strzeżek, seria Historyczne Bitwy, Bellona,
Generalicja Powstania Listopadowego, Marek Tarczyński, Warszawa 1988.

Zaskakuje brak np. "Wojny polsko-rosyjskiej 1830 i 1831" Tokarza. Poważną pozycją jest przede wszystkim ta ostatnia Tarczyńskiego. Stąd też tak to wygląda, ale na tle TiSu i tak nie jest źle.

Porażające są jedynie zwłaszcza wnioski końcowe: nie spotkałem się z takimi ocenami w literaturze, więc to chyba wymysł autora to doszukiwanie się przyczyn w odwołaniach do 1812 r. Jak dla mnie ma się to jak piernik do wiatraka do powstania listopadowego. Nie wiem, czy zetknęliście się z takimi ocenami gdzieś :?: Z tej podanej podanej wyżej bibliografii podejrzewam, że coś takiego może byc tylko u Tarczyńskiego, bo mam Strzeżka "Polska ofensywa wiosenna 1831" a więc książkę tematycznie pokrywającą się z jego "Iganiami" pisanymi dla HB i tam takich kawałków nie ma. Nie sądzę by snuto takie rozważania w Encyklopedii Wojskowej - w końcu to encyklopedia... chyba że to ten dodatek do Rzeczpospolitej.

Ostatecznie, autor bywa tu na forum, więc może napisze skąd to wziął.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Comandante
General de División
Posty: 3012
Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:51
Lokalizacja: Verulamium
Been thanked: 3 times

Post autor: Comandante »

Gdzies czytalem takie hipotezy, ze u zrodel kleski 1831 byla niewiara w sukces, ktorej podlozem byla kleska 1812. Moze to nawet byc prawdziwe jesli idzie o czesc generalicji, chociaz ta czesc zostala juz w znacznej mierze wystrzelana w Noc Listopadową. Reszta generalow to byli profesjonalisci i nawet tacy, ktorzy nie wierzyli w sukces (Zymirski, Milberg) stawali na placu boju adekwatnie do swych umiejetnosci.
Powyższe opinie są mojego autorstwa.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia XIX wieku”