Powstanie Listopadowe

Od wybuchu rewolucji francuskiej (1789) do roku 1900.
Awatar użytkownika
jacus1944
Lieutenant
Posty: 534
Rejestracja: czwartek, 21 listopada 2019, 22:41
Has thanked: 142 times
Been thanked: 191 times

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: jacus1944 »

j1023 pisze: czwartek, 16 marca 2023, 23:50 Niesamowita (dosłownie fantastyczna) o żołnierzu co pod Ostrołęką kulą w twarz ugodzony, kulę to wystrzelił ze swej broni po czym pada ;)

Brzmi to faktycznie dość fantastycznie, jednak pamiętniki podają nawet bardziej niesamowite historie, jak np. Józef Grabowski, który miał pisać "...porucznik Wąsowicz, który pięć kul granatnich dostał, a z tych jedną w gębę, inne odbiły się o różne części jego uzbrojenia..."
Andrzej Nieuważny, Wojsko Księstwa Warszawskiego. Artyleria, Inżynierowie, Saperzy, wyd. Karabela 2011

Podobno porucznik przeżył...
Awatar użytkownika
Barin
Caporal
Posty: 66
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2015, 06:12
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Has thanked: 3 times
Been thanked: 8 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Barin »

Barin pisze: niedziela, 30 stycznia 2022, 23:49
Raleen pisze: sobota, 29 stycznia 2022, 08:31 Dodam jeszcze, że na początku powstania planowano oddanie naczelnego dowództwa jednemu z napoleońskich generałów bądź marszałków. Takim mocnym kandydatem był przez pewien czas gen. Morand.
Nie pamiętam, gdzie czytałem, że sporo w tym kontekście plotkowano o marszałku Grouchym.
Pozwolę sobie wrócić do tego starego tematu, gdyż mój stan wiedzy nieco się zaktualizował i dziś widzę to tak:
warto zwrócić uwagę na tom III "Historyi powstania listopadowego" Stanisława Barzykowskiego, gdzie wspomina się o korespondencji między Rządem Narodowym a marszałkiem Grouchym (jako potencjalnym Wodzem Naczelnym) i generałem Lallemandem (jako możliwym szefem sztabu).
(Przepraszam, że zacytowałem swój własny artykuł, ale oddaje on moją obecną wiedzę o sprawie)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3920 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Raleen »

Ostatnio trafiłem na ciekawy artykuł z nieznanej mi wcześniej dziedziny archeologii (i chyba szerzej także nieznanej) zajmującej się badaniem pocisków (kul) znalezionych na polach bitew. W oparciu o znaleziska usiłuje się wyciągnąć wnioski dotyczące przebiegu i charakteru starć, rozmieszczenia oddziałów, a także ściśle związane z używaną bronią np. jakiego kalibru pociskami strzelano. Niestety jakieś ścisłe wnioski trudno z tych badań wydobyć, ponieważ znaleziska, choć obejmują wiele obiektów, są raczej fragmentaryczne. Innymi słowy, znajduje się dużo kul, ale jest to ułamek tego co prawdopodobnie wystrzelono bądź w innych okolicznościach znalazły się w tym miejscu (np. zostały porzucone albo zgubione). Artykuł dotyczy najważniejszych bitew powstania listopadowego: Olszynka Grochowska, Iganie, Ostrołęka, a także na terenie Reduty Ordona i obozu wojsk polskich pod Kłajpedą. Przy okazji porusza także kwestie medycyny wojskowej tamtych czasów (autor współpracował w tym zakresie ze specjalistką w tej dziedzinie dr Marią Turos).

Artykuł pochodzi z periodyku "Muzealnictwo Wojskowe" z 2017 r. (tom 10). Szczegółowe namiary:

W. Krajewski, Kule broni palnej podczas powstania listopadowego 1830-1831 r. Analiza pocisków odnalezionych na polu bitwy pod Grochowem, Iganiami, Ostrołęką, na terenie Reduty Ordona i w obozie wojsk polskich pod Kłajpedą [w:] Muzealnictwo Wojskowe, t. 10, 2017 r., s. 294-351
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
j1023
Adjudant
Posty: 231
Rejestracja: czwartek, 31 grudnia 2009, 09:47
Lokalizacja: Jaworzno
Has thanked: 120 times
Been thanked: 47 times

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: j1023 »

Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3920 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Raleen »

Dzięki za polinkowanie wersji elektronicznej. Ja jak widać nadal bardziej analogowy jestem. Zostawię jeszcze namiary na jeden artykuł z tego numeru „Muzealnictwa Wojskowego”, który może komuś się przyda (a może mi kiedyś). Rzecz dotyczy Pułku Strzelców Cesarskiej Rodziny, elitarnej, ochotniczej jednostki powołanej do życia w 1854 roku, a więc podczas wojny krymskiej i wkrótce po niej rozwiązanej oraz jej rzadkich gwintowanych karabinów, a przy okazji także rozwoju broni palnej w tamtych czasach, głównie w armii rosyjskiej. Zapewne też jest to dostępne w sieci, więc możesz polinkować. Namiary na artykuł:

M. Mackiewicz, Karabin Strzelców Cesarskiej Rodziny. Przyczynek do dziejów rosyjskiej broni strzeleckiej XIX w. [w:] Muzealnictwo Wojskowe, t. 10, 2017 r., s. 162-185

W przypisach znalazłem także:
M. Mackiewicz, Broń strzelecka wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku, „Strzał”, nr 1, 2015
M. Mackiewicz, Poszli w bój nasi bez broni… – uzbrojenie strzeleckie w powstaniu styczniowym, „Strzał”, nr 1-2, 2013
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
j1023
Adjudant
Posty: 231
Rejestracja: czwartek, 31 grudnia 2009, 09:47
Lokalizacja: Jaworzno
Has thanked: 120 times
Been thanked: 47 times

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: j1023 »

Awatar użytkownika
Barin
Caporal
Posty: 66
Rejestracja: piątek, 21 sierpnia 2015, 06:12
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Has thanked: 3 times
Been thanked: 8 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Barin »

Raleen pisze: wtorek, 21 marca 2023, 10:10 W. Krajewski, Kule broni palnej podczas powstania listopadowego 1830-1831 r. Analiza pocisków odnalezionych na polu bitwy pod Grochowem, Iganiami, Ostrołęką, na terenie Reduty Ordona i w obozie wojsk polskich pod Kłajpedą [w:] Muzealnictwo Wojskowe, t. 10, 2017 r., s. 294-351
Jest też artykuł tego samego autora w zbiorku:
W. Krajewski, Kule broni palnej podczas powstania listopadowego 1830-1831 r. Analiza pocisków odnalezionych na polu bitwy pod Grochowem, Iganiami, Ostrołęką, na terenie Reduty Ordona w Warszawie [w:] Powstanie listopadowe. Dzieje - historiografia - pamięć, Warszawa 2015
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3920 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Raleen »

Czyżby to samo opublikował w dwóch miejscach? Ciekawe, a tak się kiedyś przejmowałem tym by nie wpaść w tzw. autoplagiat.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3920 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Raleen »

Parada na Placu Saskim oczami jej uczestnika, czyli dla odmiany coś z okresu przedpowstańczego.

Parada na Placu Saskim

Wojciech Goczałkowski, Wspomnienia lat ubiegłych skreślił Wojciech Goczałkowski, cz. I, Kraków 1862, s. 65-70:

Po rogach ulic dotykających Saskiego placu stali już żandarmy na koniach, pilnując porządku i broniąc przejazdu powozom; zaś na placu otoczonym barykadami – czekały w pełnej paradzie przybycia w. księcia oddziały defilowe, których koleją dostarczały pułki gwardii pieszej i konnej polskiej – także czwartego liniowego piechoty, które to zawsze stały w Warszawie; niemniej pułk kawalerii liniowej, który przez rok pełnił garnizonową służbę. Wówczas stał w Warszawie pierwszy pułk ułanów.

Ujrzawszy naraz tyle zgromadzonego wojska tak ślicznego, tak pysznie wyglądającego, tyle jenerałów i oficerów w świetnych i błyszczących od złota i srebra uniformach, te bogate szlify, kordony i akselbanty – te pióra powiewające jak fale na kapeluszach, choć jeszcze z miejsca się nie ruszyli – osłupiałem prawdziwie. Wszyscy w jeden punkt mieli oczy zwrócone tj. na drogę prowadzącą do Belwederu, skąd w. książę miał nadjechać. Berajter tymczasowo ujeżdżał mu na placu dzielnego araba; uważałem, że od czasu do czasu różni jenerałowie i wyżsi oficerowie podjeżdżając do berajtera o coś go pytali, a każden odjeżdżał od niego z wesołą miną przed swój oddział, ciągle go jeszcze oglądając. Jak się później dowiedziałem, pytano się berajtera, w jakim humorze książę wstał? Od tego bowiem zależało powodzenie parady. W owym dniu książę wstał w kapitalnym humorze, radość więc malowała się na wszystkich twarzach, bo pewni naprzód już byli, że choćby się zdarzyły jakie uchybienia, nie będą uważane i dobrze pójdzie.

Z uderzeniem godziny 10 ujrzałem dorożkę odkrytą, która pędziła trójką od Belwederu. Z dala już powiewało i bujało pióro białe, czarne i żółte na kapeluszu księcia, siedzącego w pojeździe po lewej ręce jenerała Kuruty. Na placu zrobił się niezwykły ruch. Z kilkudziesiąt piersi naraz wypadła komenda: „Stój… baczność… prezentuj broń”, i gdy bębny bębnią, trąby trąbią, muzyki grają jenerał-marsz, nie wiedząc sam, na co wprzód patrzeć, widzę wreszcie, jak biegnie poprzed szeregiem w. książę Konstanty, a za nim pełno jenerałów, pułkowników i adiutantów; i ten kapelusz en bataille na prawe nałożony oko, ręce ściśnione i do siebie zaokrąglone, postawa barczysta, nieco podana naprzód, oczy gęstymi zasunięte brwiami, ten nos historyczny i głos chrapliwy, którym każdy oddział po kolei witał tymi słowy: „Jak się macie, chłopcy”, a na co oni całym gardłem odpowiadali: „Zdrowia życzymy waszej książęcej mości” – dziwne i szczególne na mnie zrobiły wrażenie.

Więc to jest ten książę Konstanty, pomyślałem sobie, o którym tyle dziwnych rzeczy mówiono mi nieraz, którego imię tak jest straszne, a przecież w wojsku posiada pewną przychylność. Prawdziwie nie wierzyłem sam sobie, żem na niego istotnie patrzał. Przeszedł wszystkie pierwsze szeregi; potem niezrozumiale zakomenderował: „Drugi szereg odstąp – marsz…” I skoro drugie szeregi jednym krokiem w tył zrobiły miejsce, obszedł drugi szereg, gdzieniegdzie się zatrzymał, coś pokazywał dowódcy, z których każden mu tak długo towarzyszył, dopokąd jego oddziału nie minął; potem znowu stanął przed frontem i zakomenderował: „Drugi szereg przystąp – marsz…” Muzyka wciąż grała w czasie tego przeglądu. Wreszcie podano mu konia, wsiadł, ruszył z kopyta na środek placu, a za nim trębacz z całym przybocznym sztabem, i zawołał: „Posełki”. Na tę komendę – z oddziału posełkowego, któren składali oficer, podoficer i żołnierz każdego pułku kawalerii, stosownie do rozkazu, stępa, kłusem, galopem lub pędem, pojedynczo jeden po drugim wyjeżdżali się meldować; jeżeli pędem, co najczęściej miało miejsce, to wypuszczał konia naprzód oficer, na kilka kroków przed księciem osadzał go szparko, salutował pałaszem i meldował tymi np. słowy: „Do waszej cesarzowiczowsko-królewsko-książęcej mości z pułku ułanów, jego królewiczowskiej mości księcia Oranii nr pierwszy na ordynans” (pułku pierwszego ułanów właścicielem był książę Oranii). Potem podoficer, nie salutując pałaszem, podobnież meldował się na ordynans; w końcu żołnierz; lecz ten już nie meldował się na ordynans, lecz na posełki. Po zameldowaniu się, zwracał każden pół wolty galopem i pędem znów zajeżdżał na swoje miejsce; następnie inni wyjeżdżali, dopokąd wszystkie ordynanse i posełki nie zameldowały się.

Ceremonia ta odbywała się co dnia koleją z każdego pułku; i to nazywało się posełki konne. Posełki zaś i ordynanse piechoty meldowały się na pokojach co dzień w Brühlowskim pałacu, gdzie książę po skończonej paradzie udawał się prosto z Saskiego placu odbierać raporta; ale o tych opiszę później. Na posełki podobne wybierano jeźdźców najlepszych i ludzi najprzystojniejszych; do tego zaś stopnia posuwano wymysł i uniformowość, że starano się koniecznie dobrać oficera, podoficera i żołnierza, którzy razem się meldować mieli – ile możności nie tylko wzrostem i postawą jednakich – lecz nadto, ile się dało – jednakowego składu twarzy. Z kawalerii wybierano równie na posełki piesze, którzy się na pokojach meldowali; był to wprawdzie zaszczyt niemały być wybranym posełką, ale jakie przy tym było męczeństwo, opiszę później.

Po zameldowaniu się posełek konnych, których zręczność w toczeniu końmi i śliczna postawa, a szczególniej ułanów z ich furkoczącymi białymi z amarantem chorągiewkami, nade wszystko mi się podobała, zaczęły defilować następnie jeden po drugim oddziały gwardii pieszej, potem liniowe – poprzed księciem – w takt, według ślicznej wojskowej muzyki, najprzód krokiem paradnym zwyczajnym, potem podwójnym, dalej podwojonym, a w końcu jakby do ataku – biegiem. We wszystkich tych odmiennych ruchach każden szereg wydawał się jedną najrówniej wyciągniętą linią. Nogi, piersi, bagnety i pióra na kaszkietach – ani jednym strychem nie odłączały się od całości, cały szereg wydawał się być tylko jednym człowiekiem, a do tego co za postawa, co za ludzie – prawdziwie, jak to mówią, chłop w chłopa, a na nich mundury, pakunek i wszelkie przybory jakby w jednej formie ulane. Do tego wszystkiego dodać należy tę jakąś godność i pewność siebie, malującą się na każdej postawie; na żadnej twarzy nie ujrzałeś wyrazu niewolnictwa i podłości, tylko pewną szlachetną dumę, to jakieś rozlane piękno moralne, ten zlepek surowości marsowej z ową pewną łagodnością – która jest piętnem po wszystkie czasy polskiego żołnierza, że aż lubo patrzeć było.

Mój towarzysz, któren mi wszystko tłumaczył, szepnął: „A co nasze grenadiery? Patrz jak defilują, co za śliczny żołnierz, uważ tylko jak się równają, co za postawa, to mi to wyrobienie, prawda, że to najpiękniejszy żołnierz?”

„Oj prawda, prawda”, odrzekłem roztargniony, a wlepiłem zdziwione oczy w hufiec pierwszego pułku ułanów, któren wyciągniętym kłusem właśnie co mijał wielkiego księcia.

„Tęgo, tęgo, bardzo dobrze”, zacierając ręce – klepiąc się w takt po udzie, wołał Konstanty, a skoro się pluton sformował, obok księcia stojący i ciągle go salutujący z ogromnym brzuchem dowódca ułanów Tomicki, istna ironia lekkiej kawalerii, zakomenderował: „Do defilowania – galopem”. Muzyka zagrała galopadę – i niewidziane dziwy ujrzałem, koń w konia – z tą gracją, lekkością, nie dotykając prawie ziemi, z jakąś ułożoną minką baletniczą, równając się przy tym w szeregach najdokładniej puszcza się galopa. Już o jeźdźcach nie wspomnę, bo ci mi się nie ludźmi tego świata wydawali, lecz w rozegranej wyobraźni zdało mi się mieć przed oczyma jakąś falangę nadziemską.

Wtem trąbka dała sygnał, cały pluton schyla lance w pół ucha końskiego i z krzykiem „hura” puszcza się do ataku, lecz za podwójnym znakiem konie zaryły tylnymi kopytami w ziemię i jak dwa wyciągnięte sznury najspokojniej pluton zatrzymał się, a lance wróciły na swoje miejsca. Cichość najuroczystsza panowała w szeregach, tylko było słychać parskanie niechętnie powstrzymanych ochotnych i dzielnych biegunów. Uradowany książę galopem przypadł przed front, wołając: „Bardzo dobrze, dzieci”. „Radzi lepiej”, odkrzyknęli wiarusy. „Dziękuję wam, dziękuję, tego było, tęgo, Tomicki, dziękuję ci, twoje ułany szlachta, w rozkazie dziennym ogłosić moje zadowolenie z dnia dzisiejszego, wszystkim – po formie było, po formie, szczególnie dziękuję ułanom i ich dowódcy – dziękuję – bardzo dziękuję”. I zacierał ręce – i pogwizdywał, cieszył się jak dziecko.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3920 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Raleen »

Jako ciekawostka kilka pamiątek z powstania listopadowego będących eksponatami Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, które miałem okazję niedawno zwiedzić. Wśród nich epolety gen. Skrzyneckiego z okresu kiedy był Wodzem Naczelnym, ze skrzyżowanymi buławami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3920 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Powstanie Listopadowe

Post autor: Raleen »

Fragment popularnej biografii gen. Józefa Chłopickiego, autorstwa Stanisława Szanica, wydanej na początku lat 70-tych. Nie ma w niej zbyt wiele i sporo rzeczy jest pomieszane, ale autor ma dobre pióro i jedno wydarzenie udało mu się znakomicie odmalować.

Objęcie przez gen. Józefa Chłopickiego władzy dyktatorskiej (5.XII.1831)

S. Szenic, Generał Józef Chłopicki 1771-1854, Warszawa 1971, s. 87:

(…) wsiadł na koń i udał się na plac Broni, zwany też placem Marsowym. Już uprzednio rozkazał zebrać się tam wojsku i Straży Bezpieczeństwa. Przybył tu również batalion utworzony z akademików oraz gromady ludu. Chłopicki, nie zsiadając z konia, stanął w utworzonym czworoboku, wydobył z kieszeni napisaną przez siebie proklamację i odczytał ją. Na zakończenie rzekł donośnym głosem:
- Biorę dyktaturę, jestem dyktatorem i pytam się, czy lud i wojsko zatwierdzenie mi dają?
Rozległy się gromkie okrzyki:
- Niech żyje dyktator!
Dyktator zdjął generalski kapelusz, podniósł go w górę i zawołał:
- Niech żyje Ojczyzna!
W odpowiedzi usłyszał:
- Niech żyje dyktator i Ojczyzna!
Zadudniły bębny, zagrały fanfary, radosny nastrój ogarnął wojsko i zgromadzony lud.
Z placu Marsowego Chłopicki wrócił do miasta, przyjmowany na ulicach okrzykami radości. Zajął mieszkanie w okazałym domu Mikulskiego, na rogu Senatorskiej i Bielańskiej, wykwintnie urządzone, należące do pułkownika rosyjskiego Filipensa.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia XIX wieku”