Strona 8 z 13

: wtorek, 25 maja 2010, 22:57
autor: clown
Ładne zestawienie Arteuszu. Rzeczywiście "chromowe". Żeby nikt nie marudził :P

: środa, 26 maja 2010, 11:36
autor: Arteusz
Żeby nikt nie marudził to ja jestem nawet w stanie poprzeć zestawienie odnośnikami do historii. ;)

: środa, 26 maja 2010, 12:05
autor: Anomander Rake
To pomarudzę. Jak dla mnie dziwne są bonusy za wygrane/przegrane w konkretnych miejscach. Rozumiem gdyby ktoś był akurat jakimś autochtonem i doskonale znał dany teren (ale to każdy, przynajmniej z Amerykanów jakiś zna). Natomiast wymuszanie, że akurat dany gość wygrał bitwę pod Saratogą to i w grze będzie miał tam bonus jest mocno sztuczne i raczej nie doda miodności rozgrywki.
Lepsze są reguły promujące określonych dowódców w pewnych stanach, o ile opierają się na historycznych przesłankach (znajomość terenu, poparcie ludności itp.).

: środa, 26 maja 2010, 16:18
autor: Arteusz
Dlaczego sztuczne? Historycznie tam walczyli i zauważ że tylko decydujące bitwy wziąłem pod uwagę decydując się dodać jakiś modyfikator dla wodza. Ja traktuje to po części jako walor edukacyjny.

Dlaczego tak a nie inaczej poniżej:
Amerykanie
Lincoln - działał tylko na południu, jako pierwszy organizator obrony przez zajęciem południa przez Brytyjczyków, dostał się do niewoli w Carlstonie, a armia amerykańska podczas jego oblężenia przestała istnieć, stąd dodatkowy punkt straty.

Washington - swoimi wpływami i pieniędzmi często ratował armię kontynentalną przed rozsypką podczas bitew i po skończonych kontraktach milicji. Zazwyczaj kontrakty kończyły się na początku roku. Dałem mu pewna szansę na wykorzystanie swoich historycznych możliwości.

Greene - Zorganizował na powrót armię południową i skutecznie opierał się Cornwallisowi na południu. Stąd +1 do rankingu bitewnego w stanach Georgia, South i North Carolina. Neguje 1 punkt siły strat w przegranych bitwach na południu, ponieważ często wiedział kiedy odpuścić (często przy tym ustępując pola przy wyrównanym wyniku bitwy), wiedział żeby wygrać nie może dopuścić do rozbicia swojej armii.

La Fayette - +1 do rankingu bitewnego w stanie Wirginia, bo dowodził oddziałem z Wirginii i zasłynął głównie swoim samodzielnym dowodzeniem w tym stanie. To on na rozkaz Washingtona "trzymał" Cornwallisa w Wirginni, do momentu przybycia głównych sił Amerykańskich.

Lee - Charles Lee miał niebywałą zdolność do niesubordynacji wobec Washingtona. Raz odmówił mu odesłania części swoich sił, a w bitwie pod Monmouth po prostu nie wykonał rozkazu i zaczął uciekać z pola bitwy.

Gates - Zwyciężca spod Saratogi. Kompletnie nie sprawdził się na południu po objęciu dowództwa po Lincolnie. W bitwie pod Camden uciekał tak szybko, że w ciągu jednego dnia pokonał 60 mil. Po tym został odwołany przez Kongres, do końca wojny się już nie pokazuje.

Arnold - Zwycięzca spod Saratogii a wcześniej z powodzeniem walczył na pograniczu Kanady. Gdy zajdzie wydarzenie z karty bitewnej o jego usunięciu z gry, dodatkowy rzut k6 i na 5-6 pole Westchester staje się kontrolowane politycznie przez Brytyjczyka. Z powodu próby sprzedaży fortu West Point uznany za zdrajcę. Próba się nie udała, zdążył odebrać 6000 Funtów z 20000, więc jest 1/3 szans na przejęcie pola Westchester, które mniej więcej opowiada położeniu West Point.

b]Rochambea[/b] - gdy jest aktywowany można dodatkowo przesunąć flotę francuską na dowolne pole morskie na planszy, ponieważ to on zadecydował o podjęciu działań przez Francuskie wojsko pod Yorktown, a flota francuska wydatnie się do sukcesu przyczyniła.

Brytyjczycy
Howe - posiadanie brata admirała floty brytyjskiej daje pewne profity. Gdy zajmie pole Filadelfii i rozproszy na nim Kongres to pole to automatycznie staje się kontrolowane politycznie przez Brytyjczyka, bo z łatwością to zrobił.

Clinton - gdy wygra bitwę na polu Carleston to pole to automatycznie staje się kontrolowane politycznie przez Brytyjczyka, z uwagi na fakt rozbicia w ten sposób całej armii amerykańskiej na południu. +1 do rankingu bitewnego w Georgii i South Carolina, bo przywrócił na jakiś czas władzę brytyjską na tym terenie.

Burgoyne - +1 do rankingu bitewnego na polu Ticonderoga i Kanadzie. Odzyskał fort Ticonderoga, co zabezpieczało Kanadę. - 1 do rankingu bitewnego na polu Saratoga i dodatkowo gdy przegra na tym polu to Amerykanin przesuwa znacznik sojuszu z Francją o 6 pól. Chyba nie trzeba tłumaczyć donośności jego przegranej pod Saratogą.

Carleston - +1 do rankingu bitewnego w Kanadzie. Gubernator Kanady, zorganizował jej obronę zanim przybyły posiłki z Anglii.

Cornwallis - +1 do rankingu bitewnego w stanach Georgia, South i North Carolina. Dużo wygranych bitew na tych terenach. Jako jedyny z Brytyjczyków może w tych stanach przechwytywać przy wyniku 1 na k6, bo jego podkomendny Tarleton często ścigał lokalnych patriotów. W ogóle Cornwallis był bardzo aktywny. - 1 do rankingu bitewnego w Wirginii oraz gdy przegra bitwę pod Yorktown to Brytyjczycy automatycznie przegrywają grę. Tego też chyba nie trzeba tłumaczyć.

: środa, 26 maja 2010, 16:39
autor: Anomander Rake
Kwestionuję jedynie przyznanie danemu dowódcy większej szansy na zwycięstwo w jakimś konkretnym miejscu, jeżeli nic nie wskazuje na to, że w miejscu nieco innym wynik bitwy byłby inny. I nie chodzi mi tutaj, ze gdzieś był jakiś żywopłot, który zadecydował o wyniku bitwy, bo wtedy to żywopłot zadecydował, a nie konkretny dowódca. Dowódca powinien być promowany jeżeli faktycznie w jakimś terenie zachowywał się lepiej niż inni (las, rodzimy stan itp.), a nie dlatego, że historycznie stoczył bitwę pod Saratogą i ją wygrał (bo np. sprzyjało mu szczęście).
Co do tego, że oparłeś bonusy na przesłankach historycznych nie mam oczywiście wątpliwości.

: środa, 26 maja 2010, 20:45
autor: Arteusz
Ale akurat w innym miejscu niż Saratoga wynik bitwy miałby duże szanse na inny. Była to jedna z nielicznych dogodna droga z Kanady do północnych stanów. Umocnienia polowe pod Saratogą nie zostały wybudowane w tym miejscu przypadkowo. Kościuszko objeżdżał te rejony kilkakrotnie zanim zdecydowano na Bemis Haight's.

Dodatkowo tylko raptem 3 generałów ma taki bonus do konkretnego pola: dwóch Amerykańskich do Saratogii, jeden Brytyjski do Ticonderogi (ten sam generał ma też karę do Saratogii). I nie mają oni tego bonusu ani kary na 100 % w 100 %, bo przed walką zawsze rzucasz kostkom na ustalenie czy dany wódz ma cały ranking (ograniczony do ilość PS pod swoja komendą) czy połowę (zaokrąglając ranking w dół).

: czwartek, 27 maja 2010, 13:24
autor: Jasz
Czytam Waszą dyskusję o "klimatyczności" WW i ma wrażenie, że klimatyczność klimatyczności nierówna. Wydaje mi się, że kluczem jest podział klimatyczności na tzw. chrom i na mechanikę gry. Do chromu zaliczyłbym takie składniki gry jak numery korpusów/nazwy jednostek/itd., historyczne eventy czy ładne historyczne obrazki na kartach. Klimatyczność w mechanice to oddanie charakteru wojny/starcia/konfliktu. Chrom w WW kuleje, mechanika jest za to klimatyczna. Angole muszą dążyć do konfrontacji militarnej, Amerykanie do działań politycznych i partyzanckich. Minusem jest fakt, że bardzo ważne wydarzenia mogą się w ogóle nie wydarzyć.
Osobiście mechanika jest dla mnie ważniejsza od chromu, ale dla kogoś kto siedzi bardziej w realiach konfliktu taki „cienki” chrom w grze historycznej może drażnić i odbierać radość z fajnej mechaniki. Wszystko zależy od osobistych preferencji.

: czwartek, 27 maja 2010, 13:49
autor: Raleen
Jasz dobrze prawi (i jaką ładną polszczyzną ;) ) i w pełni się zgadzam, że warto dokonywać takiej analizy. Wtedy nieraz okazuje się, że pisząc o tym samym różne osoby mają na myśli co innego i czasami pozwala im lepiej zrozumieć skąd się biorą różnice w ocenach i opiniach o grze.

: czwartek, 3 czerwca 2010, 13:36
autor: Arteusz

: poniedziałek, 7 czerwca 2010, 12:01
autor: Raleen
Na III Operacji Łódzkiej miałem okazję zagrać dwie partie z Arteuszem. Były to moje dwie pierwsze rozgrywki w tą grę. Do tego, niestety nie udało mi się doczytać całości zasad, tak że przynajmniej podczas pierwszej rozgrywki, poruszałem się w tym wszystkim trochę po omacku. Mimo to wygrałem obie partie, grając Brytyjczykami. Dodam jeszcze, że podczas drugiej rozgrywki, gdzie byłem już nieco bardziej zorientowany, przyszły mi z początku fatalne karty. Arteusz jest z kolei doświadczonym graczem jeśli chodzi o tą grę. Podczas rozgrywki zwróciło moją uwagę duże znaczenie "politycznego" opanowywania pól - pod tym względem gra ta bardzo przypomina "Hannibal: Rome vs Carthage".

Moje wrażenia są takie jak wszystkich, że gra jest niezbalansowana, przy czym sama rozgrywka jest jeszcze w porządku - obie strony mają mocne i słabe strony i pewne możliwości, natomiast wadliwe są przede wszystkim warunki zwycięstwa. Jeśli chodzi o wady i zalety samej gry: grafika i wykonanie jest przyzwoite, chociaż nie wywołało we mnie jakiegoś zachwytu. Jeśli chodzi o smaczki historyczne, co do wielu rzeczy byłbym się w stanie zgodzić z Arteuszem i clownem. Natomiast zalet gry doszukiwałbym się raczej w szczegółowych zasadach niż w zróżnicowaniu kart i tym, co tu było wcześniej omawiane. Bo np. jeśli przyglądamy się zróżnicowaniu modyfikacji na kartach, to sam system rozgrywania walk w tej grze jest taki, że tych modyfikacji za bardzo nie da się zróżnicować. Stąd porównywanie tej gry tylko czy głównie pod tym względem do innych, nie jest najwłaściwsze.

: poniedziałek, 7 czerwca 2010, 12:15
autor: Comandante
Andy pisze:
Raubritter pisze:Thirty Tears Wolrd
Zbójcerzyku, czy to było zamierzone? Nawet jeśli nie, to jakież to piękne: "Świat Trzydziestu Łez" (z małą literówką) ;D

Jakby tytuł powieści fantasy, czy coś! :D

Thirsty Tears World tez by sie obronilo ;-)

: poniedziałek, 7 czerwca 2010, 12:23
autor: Anomander Rake
Też grałem raz, bez instrukcji i brytolami. Dosyć łatwo wygrałem (7-5 w stanach). Za mało o grze wiem, żeby powiedzieć coś o balansie.
Ogólna ocena? Coś pośredniego między eurogrą, a grą wojenną. Niemniej grało się przyjemnie.
p.s.
Jedną bitwę mieliśmy doprawdy fajną. Stał sobie kongres z Arnoldem, więc mając na ręku kartę "Arnold porzuca zdradzieckie knowania przeciw prawowitej władzy" (czy jakoś tak), postanowiłem rozpędzić Kongres najlepszym wymiataczem (ten z szóstką). Moje siły 5, przeciwnika też 5, przeciwnik na starcie traci wodza, ja dodaję dwa do walki (karta bitewna), czyli 7 do 6 (za wrażą milicję). Ponieważ zwycięstwo było w zasadzie pewne to maszerowałem przez wrogie pole. Teraz rzut na dowodzenie - nieudany (czyli tylko 10-6). Przeciwnik rzuca "6" i już płakałem, że pewnie przegram. No i fakt - mój rzut oczywiście "1"...

: poniedziałek, 7 czerwca 2010, 21:51
autor: Arteusz
Z moich statystyk w WWR wynika jak na razie stosunek 6:2 dla Brytoli. Ciągle się uczę grać Amerykanami. Po naszych partiach z Raleenem tez mam klika spostrzeżeń.

: piątek, 11 czerwca 2010, 11:07
autor: Jasz
Ja z Aldarusem mamy odwrotne spostrzeżnia.

: piątek, 11 czerwca 2010, 13:01
autor: Raubritter
A to ciekawe. Ale jak to się dzieje? Przecież Brytyjczyk musi tylko zdobyć i utrzymać sześć kolonii, a to, jak się nie ma jakiegoś straszliwego pecha, nie jest takie trudne, szczególnie jeśli jedną z nich może być Kanada.