Washington's War (GMT)
- Aldarus
- Chef de bataillon
- Posty: 1021
- Rejestracja: wtorek, 12 września 2006, 08:56
- Lokalizacja: Warszawa - Bielany
- Been thanked: 12 times
Grałem raz. Brytyjczycy wygrali po 4 latach wojny. Brytyjczycy wypracowali swoją początkowoą przewagę dzięki porażce Howa z Washingtonem pod Bostonem. Brytole wycofali się morzem i w swoim ruchu opanowali Filadelfię, rozpraszając Kongres To zablokowało Amerykanom możliwość kładzenia znaczników kontroli w pierwszym etapie. Na dodatek gdzieś się schowała Deklaracja Niepodległości. To pozwoliło Brytolom wypchnąć ich na północ, gdyż uzyskali przewagę w kontroli politycznej (nie można się wycofać na wrogie znaczniki, więc ryzykowne jest pozstawianie armii w kontrolowanym przez przeciwnika terenie). Ostatecznie przeważyło wykorzystanie landing party do zepchnięcia armii Waszyngtona po przegranej bitwie na Long Island, z której nie było już ucieczki.
Grało się fajnie - każda strona ma swoje mocne i słabe strony. Gry nie polecam tym którzy uważają Boże Igrzysko za grę losową (część pewnie wie o co chodzi Tu los potrafi na prawdę płatać figle
Grało się fajnie - każda strona ma swoje mocne i słabe strony. Gry nie polecam tym którzy uważają Boże Igrzysko za grę losową (część pewnie wie o co chodzi Tu los potrafi na prawdę płatać figle
Nie dyskutuj z idiotą.
Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, potem pokona doświadczeniem.
Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, potem pokona doświadczeniem.
- Arteusz
- Praetor
- Posty: 3144
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
- Lokalizacja: Kielce
- Been thanked: 1 time
Napisz.clown pisze:Panowie ja już mam ależ to piękne jest - murowany hicior
Dzisiaj pierwsza rozgrywka. Potem wrażenia oraz refleksje okraszone garścią fotek.
Mój egzemplarz gdzieś dryfuje na oceanie zapewne. Najbliżej do lądu ma prosto w dół ;D .
Plansza na twardej tekturze?
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Dzień dobry
Co do znaczników, to mają ten sam babol, o którym wspominano na BGG, czyli nie są dwustronne. Oznaczanie przynależności kolonii robiliśmy poprzez kładzenie markerów kontroli politycznej.
Plansza twarda, wersja Deluxe - Ci którzy mają lub znają 3 edycję Sukcesorów, to wiedzą o co chodzi. Jakościowo wszystkie komponenty pierwsza klasa.
Rozgrywka wygrana przez Anglików, którzy dosłownie udusili młodą, amerkańską demokrację. W grze podoba mi się jej dwupłaszczyznowość. Z jednej strony mamy działania wojenne i ruchy wojsk, z drugiej cały czas mamy działania polityczne polegające na umieszczaniu na planszy znaczników kontroli politycznej. Obie strony konfliktu wymagają dość specyficznego, odmiennego sposobu gry. Amerkanie mogą łatwiej umieszczać markery kontroli, mają więcej generałów, ale ich armie cierpią na skutek atrycji zimowej. Anglicy mają lepszych wodzów, ale są oni z reguły mało aktywni. Ponadto markery kontroli politycznej mogą umieszczać tylko na polach już sąsiadujących z własnymi markerami. Dużym plusem jest ich możliwość lądowania na wybrzeżu w praktycznie dowolnym miejscu.
Gra jest rzeczywiście szybka. W dwie i pół godziny rozegraliśmy prawie całą wojnę. Po złapaniu doświadczenia rozgrywka będzie dużo szybsza. Warto podkreślic solidność instrukcji, bo nie mieliśmy w związku z interpretacją przepisów prawie żadnych wątpliwości.
Co do znaczników, to mają ten sam babol, o którym wspominano na BGG, czyli nie są dwustronne. Oznaczanie przynależności kolonii robiliśmy poprzez kładzenie markerów kontroli politycznej.
Plansza twarda, wersja Deluxe - Ci którzy mają lub znają 3 edycję Sukcesorów, to wiedzą o co chodzi. Jakościowo wszystkie komponenty pierwsza klasa.
Rozgrywka wygrana przez Anglików, którzy dosłownie udusili młodą, amerkańską demokrację. W grze podoba mi się jej dwupłaszczyznowość. Z jednej strony mamy działania wojenne i ruchy wojsk, z drugiej cały czas mamy działania polityczne polegające na umieszczaniu na planszy znaczników kontroli politycznej. Obie strony konfliktu wymagają dość specyficznego, odmiennego sposobu gry. Amerkanie mogą łatwiej umieszczać markery kontroli, mają więcej generałów, ale ich armie cierpią na skutek atrycji zimowej. Anglicy mają lepszych wodzów, ale są oni z reguły mało aktywni. Ponadto markery kontroli politycznej mogą umieszczać tylko na polach już sąsiadujących z własnymi markerami. Dużym plusem jest ich możliwość lądowania na wybrzeżu w praktycznie dowolnym miejscu.
Gra jest rzeczywiście szybka. W dwie i pół godziny rozegraliśmy prawie całą wojnę. Po złapaniu doświadczenia rozgrywka będzie dużo szybsza. Warto podkreślic solidność instrukcji, bo nie mieliśmy w związku z interpretacją przepisów prawie żadnych wątpliwości.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Druga rozgrywka - tym razem wygrana przez Amerykanów. Bardzo pomogło zagranie Deklaracji Niepodległości, które wznieciło pożar rewolucji i zmusiło dumnych Anglików do rezygnacji z mocarstwowych ambicji. Dodatkowo duże znaczenie miała zwycięska kampania Waszyngtona, który pogonił Howe'a najpierw z Bostonu, potem z Filadelfii, gdzie ten ostatni rozpędził Kongres. Sukcesu dopełniła misja Lincolna, która przyniosła upragniony sojusz z Francją, dzięki któremu flota francuska zablokowała posiłki w kluczowych dla Anglików miejscach. Gra zakończyła się w 1779 roku dymisją rządu brytyjskiego Lorda Northa.
Grało się równie przyjemnie - niecałe dwie godziny tym razem. Jako jedna z niewielu CDG ta gra nie cierpi chyba na syndrom "słabej ręki", co często zdarza się w innych grach karcianych. Tutaj z każdej karty można jakoś skorzystać. Przykładem niech będzie sytuacja, kiedy Marta miała na ręce pięć kart operacyjnych o wartości 1 i dwa moje eventy. Ponieważ grała Anglikami, nie mogła od razu aktywować swoich generałów (mają rating minimum 2). Ale dzięki "operations queue" aktywowała dwóch z nich i mogła trochę pogonić mi kota potem zrzuciła w czasie bitwy jeden z moich eventów a drugi w czasie ostatniego impulsu, dzięki czemu nie mogłęm tego eventu zabrać na rękę.
Podsumowując - bardzo dobra gra. Polecam.
Grało się równie przyjemnie - niecałe dwie godziny tym razem. Jako jedna z niewielu CDG ta gra nie cierpi chyba na syndrom "słabej ręki", co często zdarza się w innych grach karcianych. Tutaj z każdej karty można jakoś skorzystać. Przykładem niech będzie sytuacja, kiedy Marta miała na ręce pięć kart operacyjnych o wartości 1 i dwa moje eventy. Ponieważ grała Anglikami, nie mogła od razu aktywować swoich generałów (mają rating minimum 2). Ale dzięki "operations queue" aktywowała dwóch z nich i mogła trochę pogonić mi kota potem zrzuciła w czasie bitwy jeden z moich eventów a drugi w czasie ostatniego impulsu, dzięki czemu nie mogłęm tego eventu zabrać na rękę.
Podsumowując - bardzo dobra gra. Polecam.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- Arteusz
- Praetor
- Posty: 3144
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
- Lokalizacja: Kielce
- Been thanked: 1 time
Trzeba będzie w przyszłości uściślać o jaką prekursorkę chodzi. "We the People" już nie wystarczy
http://www.rebel.pl/product.php/1,606/1 ... eople.html
http://www.rebel.pl/product.php/1,606/1 ... eople.html
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
- Arteusz
- Praetor
- Posty: 3144
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 16:17
- Lokalizacja: Kielce
- Been thanked: 1 time
W pierwszym momencie pomyślałem: Łoł, skąd wytrzasnęli tak starą grę i w takiej cenie? :jupi: Później dopiero wszedłem w tytuł, a tu się okazuje że to jakiś "sequel"
Moje gry
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
Szlachectwa nie nabiera się przez urodzenie, ale przez czyny.
"Moim obowiązkiem, jako patrioty, nie jest umrzeć za swój kraj, ale sprawić, żeby wróg oddał życie za własny".
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
Zagrałem dwumecz z Pędrakiem. Dwie rozgrywki to zbyt mało na kategoryczne sądy, ale kilka refleksji już jest:
- gra jest faktycznie szybka, łatwa i przyjemna (prostsza i szybsza niż Unhappy King Charles),
- ani razu nie skorzystaliśmy z "Operations Queue",
- bardzo wysoki poziom edytorski (printed in China ),
- wydaje nam się, że łatwiej, spokojniej i bardziej komfortowo gra się Anglikami - decydują o tym generalnie lepsi dowódcy oraz możliwość zimowania; w każdym razie u nas dwa razy z rzędu wygrali Brytyjczycy (to nie były miażdżące zwycięstwa, ale jednak) i to niezależnie od osoby gracza - raz wygrali pod pędraczym, a raz pod moim dowództwem.
Przyjemna gra, w sam raz do klubu, ale kolejne rozgrywki muszą wykazać, że przy graczach na podobnym poziomie nie zwyciężają ciągle czerwone kurtki
- gra jest faktycznie szybka, łatwa i przyjemna (prostsza i szybsza niż Unhappy King Charles),
- ani razu nie skorzystaliśmy z "Operations Queue",
- bardzo wysoki poziom edytorski (printed in China ),
- wydaje nam się, że łatwiej, spokojniej i bardziej komfortowo gra się Anglikami - decydują o tym generalnie lepsi dowódcy oraz możliwość zimowania; w każdym razie u nas dwa razy z rzędu wygrali Brytyjczycy (to nie były miażdżące zwycięstwa, ale jednak) i to niezależnie od osoby gracza - raz wygrali pod pędraczym, a raz pod moim dowództwem.
Przyjemna gra, w sam raz do klubu, ale kolejne rozgrywki muszą wykazać, że przy graczach na podobnym poziomie nie zwyciężają ciągle czerwone kurtki
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
- Anomander Rake
- Général de Division
- Posty: 3095
- Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Been thanked: 3 times
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
Obie gry oceniam mniej więcej podobnie, może minimalnie wyżej Washington's War, która zyskuje za nieco większą prostotę (brak oblężeń, prostsza konstrukcja "Attrition"), lepsze wykonanie i ciekawą zasadę, pozwalającą podjąć z "discarda" własne wydarzenie odrzucone przez przeciwnika. To trochę minimalizuje czynnik losowy przy doborze kart, zawsze bardzo silny w grach CDG z jedną talią. W obu grach przeszkadzają mi wydarzenia - w większości sprowadzające się do zdjęcia bądź położenia jednego lub kilku żetonów kontroli. W efekcie brakuje w obu grach tego, co Amerykanie tak ładnie nazywają "chromem" (pod tym względem ich całkowitym przeciwieństwem jest "Triumph of Chaos", gdzie "chromu" są kilogramy).
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
- Anomander Rake
- Général de Division
- Posty: 3095
- Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Been thanked: 3 times
To faktycznie ciekawy pomysł. Z drugiej strony brak tej możliwości powoduje, że każda rozgrywka jest inna, bo z tych kilku-nastu ważnych wydarzeń może zajść zero, a mogą i wszystkie. O WWr słyszałem, że jest właśnie nieco powtarzalna.ciekawą zasadę, pozwalającą podjąć z "discarda" własne wydarzenie odrzucone przez przeciwnika
Akurat system dezercji w UKCh uważam za bardzo udany.prostsza konstrukcja "Attrition"
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
Na szczęście wydarzenie przeciwnika można wykorzystać jako taką gorszą kartę bitewną. Tracimy w ten sposób kartę, a więc i ruch, ale tak zagranego wydarzenia drugi gracz nie może przechwycić. Zresztą, żeby podjąć wydarzenie z discarda trzeba zagrać kartę z punktami operacyjnymi, a nie zawsze taka na ręku jest, szczególnie, jak drugi gracz "nasze" wydarzenie odrzuci na koniec etapu. Na temat powtarzalności się nie wypowiem - dwie gry to za mało na wnioski.Anomander Rake pisze:To faktycznie ciekawy pomysł. Z drugiej strony brak tej możliwości powoduje, że każda rozgrywka jest inna, bo z tych kilku-nastu ważnych wydarzeń może zajść zero, a mogą i wszystkie. O WWr słyszałem, że jest właśnie nieco powtarzalna.
Nie jest zły, ale zawsze trochę wydłuża i komplikuje grę. Na razie te gry oceniam jako podobnie fajne, przy czym Washington's War jest prostsza i za to właśnie mały plusik.Anomander Rake pisze:Akurat system dezercji w UKCh uważam za bardzo udany.
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Praktycznie każda rozgrywka w WWR jest niepowtarzalna, a lansowane tezy o jej powtarzalności oznaczają, że gracze nie umieją wyjść poza schemat, bo na planszy jest mnóstwo rzeczy do zrobienia i mnóstwo planów do realizacji.
Co do balansu - znowu Warszawiacy marudzą ja uważam, że obie strony mają w miarę wyrównane szanse na zwycięstwo, ale w przypadku gry początkujący vs doświadczony gracz, raczej polecałbym Anglików dla gracza mniej doświadczonego. Tym niemniej nie uważam, żeby gra Amerykanami była trudniejsza - obie strony muszą grać dość specyficznie i umieć wykorzystywać swoje silne strony.
Chrom jest moim zdaniem - kwestia punktu widzenia. To nie jest ToCh oczywiście, ale nie znaczy, że nie jest klimatycznie.
Co do balansu - znowu Warszawiacy marudzą ja uważam, że obie strony mają w miarę wyrównane szanse na zwycięstwo, ale w przypadku gry początkujący vs doświadczony gracz, raczej polecałbym Anglików dla gracza mniej doświadczonego. Tym niemniej nie uważam, żeby gra Amerykanami była trudniejsza - obie strony muszą grać dość specyficznie i umieć wykorzystywać swoje silne strony.
Chrom jest moim zdaniem - kwestia punktu widzenia. To nie jest ToCh oczywiście, ale nie znaczy, że nie jest klimatycznie.
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- Smerf Maruda
- Adjudant
- Posty: 216
- Rejestracja: sobota, 29 sierpnia 2009, 22:27
- Lokalizacja: Ziemia
- Been thanked: 9 times
- Kontakt:
Czyli znowu wina graczy! Dobry Boże, czy ktoś zrobi grę, w którą gra się dobrze, niezależnie od tego, jak w tę grę gracze nie będą umieli grać?clown pisze:Praktycznie każda rozgrywka w WWR jest niepowtarzalna, a lansowane tezy o jej powtarzalności oznaczają, że gracze nie umieją wyjść poza schemat, bo na planszy jest mnóstwo rzeczy do zrobienia i mnóstwo planów do realizacji.