Raleen pisze:Czyli przebiega to historycznie z tego co piszesz.
Jednak ja podczas ostatniej rozgrywki widziałem jak Andreas atakował konnicą słonie i do pewnego stopnia było to skuteczne. Stąd moje wątpliwości
.
Może gracze zapomnieli o minusach dla konnicy
lub po prostu kapryśna wojenna fortuna sprzyjała Andreasowi.
Na marginesie chciałbym powiedzieć, iż ta gra to jak dla mnie jeden z dwóch najlepszych zakupów planszówkowych ostatnich dwóch lat. Poszukiwałem gry dla dwóch osób, prostej lecz nie prostackiej, szybkiej i zarazem emocjonującej. C&C:A więcej niż w pełni spełnił te oczekiwania.
Bitwy są szybkie i emocjonujące, jednego wieczora można rozegrać kilka nawet tych największych, gra ma też wg. mnie genialną powtarzalność (replayability znaczy się
) - kilkakrotne granie nawet tej samej bitwy (a jest ich w podstawce aż 15) jest w zasadzie za każdym razem innym doświadczeniem za sprawą losowego rozkładu kart rozkazów i co za tym idzie konieczności dostosowania do nich swoich planów (tu tak na marginesie ten aspekt gry może być uważany przez graczy lubiących mieć pełną kontrolę nad bitwą/rozgrywką za minus - jednak czyw rzeczywistości dowódca miał faktycznie 100% wpływ na przebieg bitwy?).
Podsumowując jest to w tej chwili jedyna gra, w którą mogę grać właściwie na każde wezwanie (względnie wyzwanie)
.
Nawet ta "graficzna surowość" gry (w porównaniu np. do produkcji FFG czy BattleLora – czyli można wypowiedzieć właściwie gry siostrzanej) ma swój niezaprzeczalny urok. A te drewniane klocuszki - hmm prawdziwa uczta dla planszówkowego fetyszysty