RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: cadrach »

Mamy 16 sierpnia 1940.

Priorytety Niemców określiłem w poprzedniej notce, więc nie będę się powtarzał, jedziemy:

O godzinie 8 rano wykryto niewielkie zgrupowanie samolotów wroga lecące w stronę Hornchurch. Wywiad zadziałał rewelacyjnie i dokładnie wiedziałem, że nie ma tam żadnych bombowców, same Bf-109, więc po prostu pozwoliłem im polatać na angielskim niebie i zawrócić do Francji. W ten sposób Niemcy mieli w ciągu kilku następnych godzin parę grup myśliwców mniej. Dzień zaczął się dobrze. Pogoda też sprzyjała - nad całą wschodnią Anglią kłębiły się chmurzyska.

O 10 wczesne wykrycie dużego rajdu na radar w Foreness. Przechwytuję go w całości 5 dywizjonami, z których dwa od razu lecą za Dornierami, a trzy łoją dwie grupy Bf-109. I wtedy niespodzianka: do Dornierów i ich najbliższej eskorty dołączają jeszcze dwie grupy messerschmittów patrolujących kanał La Manche. Wychodzi to fatalnie - co prawda sporo Me-109 z osłony zestrzelono, ale główna bitwa w Bomb Boxie z eskortą Dornierów i tymi Me-109 znad kanału wypada słabo. Straty są ciężkie po obu stronach, jedna grupa Dornierów przebija się i leci nad cel, ale szczęśliwie dzięki pogodzie myli kierunek i bombardowanie radaru nie odnosi skutku. Straciłem w tym pojedynku 3 dywizjony...

Długa przerwa. Jest dobrze, dzień mija. Dopiero o godzinie 14 szkopy ponownie uderzyły. Dostaję jakieś info, że niemiecka ekipa leci na radar w Beachy Head - podrywam samoloty, ale nikogo nie znajdują. Dojcze zmieniły chyba zawczasu kierunek i lecą jednak na lotnisko w Biggin Hill. Podrywam tam z ziemi co mogę, bo to nie przelewki. Przechwytuję drani, wszystkich co do jednego. Cały rajd idzie w rozsypkę. Strat może wiele nie zadałem, ale na lotnisko nic nie spadło. Morda się śmieje, ale tylko chwilę, bo w tym samym czasie wykryto szkopów lecących na inne lotnisko - w Tangmere. 12 grup łącznie. Zawał serca. Posyłam wszystko co mam w okolicy. Zachmurzenie sprawia, że część Bf-109 gubi trasę, więc ostatecznie nie wygląda to tak źle. W bomb boxie bitwa 40 punktów siły w przecięciu z 8 grupami. Jatka na całego, sporo strat, niestety część Dornierów przebija się przez osłonę i bombardują lotnisko - zupełnie niecelnie. Pochmurne niebo utrudnia szkopom osiągnięcie celu. Było gorąco.

O 16 mam niewiele dostępnych jednostek i trzymam kciuki, by Niemcy dali już sobie spokój. Niestety, dostaję namiar, że lecą na port w Southampton. Wysyłam ostatnie 3 dywizjony, jakie mam w tym rejonie i okazuje się, że to zmyła. Natomiast zmyłą nie jest przeprowadzony nalot na lotnisko w Hornchurch, który muszę wziąć na klatę, bo w tej części Anglii na niebie nie ma już nawet jednego samolotu RAFu. Niemcy rozdzielają się i w części bombardują lotnisko w Hornchurch, a w części port w Sheernes. Tracę sporo Spitfire`ów na płycie lotniska. Sprawdzam co dalej - niedobrze, bardzo niedobrze, bo kolejny nalot, tym razem na radar w Worth. Posyłam Hurricane`y, te wdają się w powietrzną bitwę z messerschmittami, ale mam za mało samolotów, by powstrzymały Heinkle. Bombowce znów się rozdzielają - bomby padają celnie na port w Bournemouth, ale szczęsliwie omijają radar w Worth. Generalnie jest bardzo źle i staram się nie patrzeć na liczbę PZ oraz na dostępność własnych sił. Liczę tylko, że to już koniec dnia...Ale nie. O tej samej godzinie odbywa się potężny nalot na port w Weymouth. Dorniery i Junkersy latają tam jak chcą, na dowolnej wysokości. Jakby mogły, to kreciłyby tam piruety. Biorę każdą jedną bombę na klatę. Na szczęście to już koniec.

Punkty zwycięstwa: 22 dla Niemców (przy 35 jest automat)
Fabryki:
8 punktów spitfire, 14 Hurricane,
Piloci 0
U Niemców: 13 punktów na myśliwce i 14 na bombowce.

Cienko to wygląda. Chciałbym skupić się na wyłapywaniu Me-109 i tępieniu ich, ale z taką przewagą PZ nie mogę pozwalać Niemcom na dalsze bombardowania i chyba będę musiał reagować na wszystkie rajdy. Czyli do bani. A wydawało mi się ostatnio, że Niemcy nie mają w tej grze szans na automat.
no school, no work, no problem
RAJ
Général de Division
Posty: 3945
Rejestracja: czwartek, 14 maja 2015, 14:09
Has thanked: 120 times
Been thanked: 409 times

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: RAJ »

Nabieram ochoty na wyciągnięcie RAFu z szafy. :)
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."
Awatar użytkownika
ghostdog
Sous-lieutenant
Posty: 488
Rejestracja: wtorek, 28 lutego 2006, 18:47
Lokalizacja: Warszawa

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: ghostdog »

Świetnie się czyta Twoje relacje.
"Obydwaj pochodzimy ze starożytnych plemion Obydwaj jesteśmy już na wymarciu Wszystko wokół nas zmienia się....."
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: cadrach »

Cieszę się, że ktoś to czyta :-)

Na trzeci dzień nalotów wódz zmienił priorytety Luftwaffe. 19 sierpnia 1940 wyglądają one tak:

Wysoki: przemysł, porty
Średni: lotniska
Niski: miasta, radary

Że radary już nie obchodzą fuhrera, to dobra wiadomość, natomiast bombardowania ośrodków przemysłowych przełożą się wprost na liczbę punktów odnowy, które RAF posiada, więc to też nie za dobrze. Dla tych, co gry nie posiadają: najważniejsze wskaźniki w grze, po których można ocenić wygrywającego i przegrywającego lepiej, niż po stanie PZ, mówią o tym, ile punktów odnowy pozostało Anglikom na Hurricane`ach i Spitfire`ach (oraz ile mają dostępnych załóg z doświadczonymi pilotami), oraz ile Niemcy mają punktów odnowy na bombowce i myśliwce. W grze chodzi o to, by powodować większe straty, niż strona przeciwna posiada w fabrykach wydolności na ich uzupełnianie. Jest to więc bitwa na wyniszczenie, gdzie wyniki z jednego dnia nalotów są tylko fragmentem całości. To, że Anglicy stoją z produkcją nowych samolotów bardzo dobrze, przekonałem się podczas mojej pierwszej rozgrywki w RAF, kiedy to uznałem, że Niemcy w ogóle nie mają szans. System gry przyznaje Fighter Command znaczące możliwości regeneracyjne. Jako gracz ma się poczucie, że samolotów nie braknie, choćby nawet przegrało się jednego dnia wszystkie bitwy powietrzne. Niemcy nie mają tak wesoło i gra pokazuje, że ewidentnie nie byli odpowiednio przygotowani na tego rodzaju wyniszczającą kampanię. Tym razem idzie im jednak całkiem nieźle.

Nalot na lotnisko w Hornchurch rozpoczął się o 8 rano. Ponieważ wykryto go bardzo późno i zupełnie nie wiem, jaka siła nadlatuje, podrywam z lotniska wszystko, co tylko mam, żeby nie ponieść strat na lądzie. Okazuje się, że to samotna grupa Me-110... Wystrzelana do nogi. Dobry początek dnia.

Kolejne godziny mijają bardzo spokojnie. Samoloty uczestniczące w porannym pojedynku nad Hornchurch wracają do gotowości, co jest świetną nowiną, bo to kluczowy rejon. W południe bardzo wczesne wykrycie 9 grup lecących na lotnisko w Biggin Hill. Wiem, kto leci, wiem, w jakiej liczbie. Postanawiam skorzystać z okazji i przygotować Niemcom uroczyste powitanie. Podrywam samoloty ze wszystkich okolicznych lotnisk – łącznie 11 dywizjonów. 5 dywizjonów Spitfire`ów ugania się za 3 grupami Me-109, a 6 pozostałych dywizjonów dopada od razu bombowce (Ju-87 i Ju-88), którymi w bliskiej eskorcie opiekują się Me-110. Całe niemieckie zgrupowanie idzie w rozsypkę. Ścigam ich jeszcze nad kanałem La Manche Zadaję 4 heavy losses i 3 light losses – to jest moc! Takiego święta jeszcze nie było. Churchill zrobi po wojnie Bank Holiday 19 sierpnia.

Ale o tej samej godzinie dzieją się na angielskim niebie jeszcze inne rzeczy. Najpierw info, że leci solidna ekipa na radar w Worth. Szukam jej, ale to zmyła. Tymczasem Niemcy pojawiają się w sektorze lotniska Hornchurch – lecą na zakłady przemysłowe w Rochester. Ostrzeżenie o nalocie przychodzi tak późno, że niewiele jestem w stanie zrobić poza ponownym poderwaniem wszystkiego co mam w Hornchurch. Co prawda to wystarczy, by zadać Niemcom straty i utrudnić bombardowanie, ale jedna grupa przedziera się przez osłonę. Na szczęście zachmurzenie sprawia, że fabryki pozostają nietknięte.

Godzina 14. Kolejny nalot na Hornchurch. Po akcji nad Rochester niewiele maszyn mogę podnieść do lotu. Dwoma dywizjonami Spitfire`ów prowadzę pojedynek z rojem Me-109, rozbijam go i lecę na Heinkle, które też rozbijam! Jedyne co pozostaje to przetrzebiona grupa Me-110, który zrzuca bomby na Hornchurch, na szczęście zbyt mało i bardzo niecelnie. Uff... Ale to nie koniec, bo w tym samym czasie Niemcy nadlatują dużą grupą ponownie na fabryki w Rochester. Nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć wszystko na klatę. Co gorsza, bombowce rozdzielają się i po drodze część z nich zrzuca ładunki na radar w Foreness. Rochester płonie (tracę 6 punktów odnowy na Hurricane`y), radar uszkodzony. Kaplica. Morale siada.

Godzina 16. Duży nalot na Portsmouth. Przechwytuję 5 dywizjonami, z których jeden traci kontakt z resztą i zawraca do bazy... To sprawia, że Me-109 udaje się wyłapać moje myśliwce i odciągnąć je od Ju-87, które robią potworne spustoszenie w porcie. Gorzej nawet, bo w walce 1:1 z Messerschmittami moje Spitfire`y dostają mocno po palcach.

Godzina 18. Info, że coś leci na Hornchurch. Pewnie Szkopy znają już trasę na to lotnisko na pamięć. Brak radaru w Foreness doskwiera. W ciemno posyłam 3 dywizjony i niech się dzieje wola nieba... Niemcy przechwytują moje myśliwce, pojedynek jest bardzo wyrównany i obie strony ponoszą straty – niestety bombowce lecą nie niepokojone, nagle zbaczają z trasy i zamiast na Hornchurch lecą na zakłady przemysłowe w Faversham. Bombardowanie Heinkli jest bardzo celne. Tracę 5 punktów odnowy na Spitfire`ach...

Ten dzień to niezła wymiana ciosów. Każdy zebrał takie szlagi, że w kościach chrupało.

Punkty zwycięstwa: 15 dla Niemców
Punkty odnowy Anglików:
Spitfire 8, Hurricane 16, Piloci 2
Niemcy:
Bombowce 18, myśliwce 11
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Indar
Błędny rycerz
Posty: 1088
Rejestracja: piątek, 5 maja 2006, 20:08
Lokalizacja: Łomża
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: Indar »

Więcej, błagam o więcej!
Nie musisz mi przypominać że to wybitna gra - ale nie mam chwilowo czasu, zostaje czytanie ;)
http://www.freha.pl - Forum Rekreacji Historycznych
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5299
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 255 times

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: Leliwa »

No niestety Bloody Poles na razie latają tylko indywidualnie. Do akcji historycznie wejdą za 11 dni chyba.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
farmer
Lieutenant
Posty: 534
Rejestracja: niedziela, 4 czerwca 2006, 12:47
Has thanked: 308 times
Been thanked: 74 times

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: farmer »

Ja też czytam, też uważam że są świetne i też czekam na więcej! :)

pozdr,
farm
Chcesz pokoju, szykuj się do wojny...
Awatar użytkownika
Indar
Błędny rycerz
Posty: 1088
Rejestracja: piątek, 5 maja 2006, 20:08
Lokalizacja: Łomża
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: Indar »

leliwa pisze:No niestety Bloody Poles na razie latają tylko indywidualnie. Do akcji historycznie wejdą za 11 dni chyba.
Aż się prosi by 303 posiadał specjalne zasady ;) Grając robię wszystko żeby "przerobić" ich na Asy, nawet jak mam możliwość awansować dywizjon Spitow.
Nie wiem jednak czy tytuł nie jest zbyt łatwy do osiągnięcia, przez to czy nie wpływa za bardzo na balans.
http://www.freha.pl - Forum Rekreacji Historycznych
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: cadrach »

Jeśli chodzi o Polaków, to gra nie przewiduje wprowadzania posiłków według historycznych dat. Po każdym dniu nalotów można wprowadzić do dwóch dowolnych rezerwowych dywizjonów, ale kosztuje to utratę PZ. Można zatem próbować grać całkowicie bez nich. Co do dywizjonu 303, to w rozgrywanej partii latał już w miniony dzień nalotów. Stacjonuje w sektorze lotniska w Northolt, z którego łatwo wspierać wszystkie najbardziej narażone miejsca i skąd jest najszerszy dostęp do innych sektorów, toteż po “wymaksowaniu” obrony lotnisk w Hornchurch i Tangmere zacząłem rozbudowywać siły w Northolt.

Co do specjalnych zasad (dla 303 lub innych), to jest możliwość zostania "asami", ale ja nie używam reguł opcjonalnych, więc to mnie i tak nie dotyczy. Ostatnio w niemal wszystkie gry wojenne z zasady gram na jak najprostszej wersji przepisów. Chłopaki z 303 niczym nie różnią się zatem od wszystkich innych latających na Hurricane`ach. W każdym razie gdy była ostatnio mowa o nalotach na Hornchurch (ewentualnie Rochester, Faversham i Foreness), to gdy tylko mam możliwość, posyłam tam naszych i całą resztę z Northolt. Póki co mają się dobrze.

Kolejny nalot przypadł na 23 sierpnia 1940. Fuhrer obudził się nie w humorze i zmienił priorytety:
Wysoki: lotniska
Średni: porty i zakłady przemysłowe
Niski: miasta i radary

Rozpoczęło się od porannego rajdu na lotnisko w Kenley. Na 6 grup posyłam 3 dywizjony z zamiarem puszczenia bombowców i skupienia się na myśliwcach (2 grupy Bf-109). Mam co chciałem. Zadaję straty, sam jakieś otrzymuję, ale wymiana 1:1 jest, powiedzmy, korzystna. W międzyczasie Ju-88 i He-111 rezygnują z kontynuowania lotu na Kenley i znajdują sobie lepszy cel na wybrzeżu – uszkadzają radar w Beachy Head... 6 rano, cały dzień bez radaru. Bollock!

O 10 wykrywam niemieckie samoloty kierujące się na port w Weymouth. Podobna taktyka – puszczam Heinkle, te zrzucają bomby na port, ale niecelnie. Chmury nisko wiszą – wiwat chmury! Co do rozprawy z myśliwcami, było niekorzystnie i poniosłem większe straty, ale Niemcy też coś “złapali”, a uparłem się, by na ile się da tępić im dzisiaj Messerschmitty, więc niech będzie.

O 12 nalot na lotnisko w Biggin Hill. Uszkodzony radar nie pomaga, to trzeci rajd bez wczesnego wykrycia. Wiem tylko, że lecą i że 12 grup. Co robić. Waham się, czy w ogóle na to odpowiadać, ale postanowiłem zaryzykować licząc, że część Niemców będzie patrolowała kanał La Manche itd., i że na pojedynku z Bf-109 mogę coś ugrać. Poderwałem z Biggin Hill 3 dywizjony i posłałem na tę chmarę. Tracę niemal wszystkie samoloty, 4 grupy bombowców rozdzielają się i część zrzuca ładunki na lotnisko, a część na Londyn. Londyńczycy biorą wszystko na klatę, swoich samolotów na niebie nie widzieli. Tyle dobrze, że lotnisko w Biggin Hill puste... Tam zresztą o 14 odbywa się kolejny nalot na sektor, w którym do końca dnia nic mi nie zostało... Ale na szczęście wczesne wykrycie. Tylko co mi po tym? Mogę podesłać chłopaków z Northolt i Hornchurch, ale byłoby tego łącznie na razie tylko 3 dywizjony, a Niemcy lecą znowu rojem, 13 grupami... No nic, biorę na klatę. I wtedy jedna grupa Heinkli w chmurach gubi trasę i zawraca, a pozostałe (2xHe-111 i 1xJu-88) gdzieś zbaczają i bombardują mniej istotne cele. Wiwat chmury!

Godzina 18. Po raz pierwszy od początku gry mam na lotniskach pełne składy (nie licząc Biggin Hill, gdzie jest dla odmiany zupełnie pusto) i właśnie bardzo wcześnie wykrywam nalot na Hornchurch. Piękna sprawa, robię Szkopom podwieczorek. Sklecam z okolicznych sektorów 8 dywizjonów ( z czego 6 na Spitifre`ach) i wybijam do nogi 4 grupy Bf-109 oraz 2 grupy He-111. Czy może być w tej grze coś piękniejszego? Ale zaraz dowiaduję się, że Niemcom mało i że lecą jeszcze na fabryki w Yeovil (zupełnie inny kierunek, Kornwalia). Mam tam tylko 2 dywizjony, podrywam je, bo z wywiadu wynika, że to tylko 2 grupy, zatem chętnie pójdę z nimi na wymianę. Wyciągam kolejną kartę określającą skład nalotu i wypada, że to same Bf-109, ale nie 2, tylko 4 grupy... Jeszcze tylko karta wydarzeń i... połowa z Niemców traci kurs z powodu zachmurzenia. Wiwat chmury i wymiana 1:1 :-) Jeszcze na dobitkę kolejny alarm, że leci ktoś na Southampton. Mam tam niezłą paczkę, wysyłam 6 dywizjonów, a tu wynika, że leci tam jedna zagubiona grupa Bf-109, więc wynik wiadomy.

PZ: 16 dla Niemców. Ciągle znacznie przegrywam.
Rezerwy Anglików: Spitfire 9, Hurricane 16, Piloci 1
Rezerwy Niemców: myśliwce 4, bombowce 19
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5299
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 255 times

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: Leliwa »

Czyżby to znaczyło, że RAF ma już (wreszcie) większe rezerwy od niemieckich?

Szczególnie to cieszy w kontekście coraz słabszej osłony Messerów.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: cadrach »

Tak, ale to ciągle nieodczuwalne. Dopiero jak zepchnę Niemców na 0, a oni w tym czasie będą potrzebowali choć jednego punktu więcej ponad to, co fabryki im dają, będzie to miało realne przełożenie na sytuację. Włączy się wówczas 1 poziom wyczerpania Luftwaffe. Inaczej czyta się wtedy tabelę walki. Są też rozmaite inne zmiany, które za tym idą.

Dodam, że rozegrałem wczoraj dwa dni, więc wypatrujcie waszmościowie wieści z angielskiego nieba, ale na dzisiaj nie zdołam wam już opowiedzieć, czy jestem z tarczą, czy na tarczy... Myślałem zresztą, żeby przenieść te zapiski na mojego bloga i tutaj nie zaśmiecać forum tymi ochami i achami. Jak na razie przeniosłem tam kilka wpisów.

Tak w ogóle, to pojawia się zmęczenie tematem. Tak to jest przy grach solo. Co prawda wydaje mi się, że w RAF-ie powtarzalność jest nieco mniej odczuwalna, niż w D-Dayu, ale autorski sznyt Butterfielda + specyfika gry solo są wyraźne. Jest coś takiego w grach tego projektanta, że ruchy, które mamy do wykonania, robi się dość szybko. Na pewno są przy nich decyzje do podjęcia i w ogóle wszystko jest cacy pod tym względem, bo wpływ gracza na grę jest duży. Ale te decyzje wprawny gracz wykonuje w pół minuty, max w minutę. W grze solo później nadchodzi seria ruchów SI oraz kilka obsługowych spraw do zrobienia, które pochłaniają kilka razy więcej czasu i stąd wrażenie monotonii i bycia jednym z trybików zegarka. W RAF działań SI jest mało, bo plansza liczy ledwie kilkanaście pól. Np. w D-Day system musi obsłużyć wiele heksów. Tak czy owak, przy graniu dłuższych scenariuszy od takich gier trzeba co jakiś czas odsapnąć, a to paradoks, bo najbardziej do nich zachęca mnie właśnie możliwość gry długodystansowej, zostawienia planszy na jakiś czas i rozgrywania długich kampanii. Inne zabawne spostrzeżenie mam takie, że właśnie z powodu tego znużenia obsługą podczas rozgrywki gry solo czasem są mniej przyjazne do samotnej gry, niż dwuosobowe gry wojenne, które często też da się rozegrać samemu, a przez to, że wykonuje się ruchy obiema stronami, łatwiej podtrzymują uwagę grającego i tak nie nużą, jak odtwarzanie tych ruchów w niektórych solówkach (zwłaszcza tego autora). Muszę tu jednak przyznać, że RAF narrację snuje bardzo ciekawie (na niezmiennym poziomie, który gwarantuje sam system). Choćby dla kontynuowania tej opowiastki spróbuję to rozegrać dalej, ale gdyby nie chęć kontynuowania tych zapisków i “przeczytania” opowieści do końca, pewnie bym niebawem składał planszę.
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5299
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 255 times

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: Leliwa »

Nie bądź mientki, pomyśl sobie, że Sir Hugh Dowding nie mógł złożyć planszy.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: cadrach »

Kurde, dzięki za zainteresowanie. Nie wiedziałem, że bitwa o Anglię ciągle wzbudza takie emocje ;)
Musiałem trochę odsapnąć, ale nie zamierzam składać broni. Trzeba pokazać, kto włada angielskim niebem. Nabrałem już ochoty na dalszy ciąg, tylko wciągnęło mnie wczoraj poszukiwanie przyczyn wysokości rezerw angielskich w tej grze i zamiast nad planszą, spędziłem dzień z nosem w jakichś tekstach. Zrobiłem raport z kolejnego dnia nalotów, ale zamieściłem go na blogu i tam będę wrzucał resztę. Ma to tę zaletę, że mogę dodawać fajne obrazki i przy okazji pisać bardziej pod znajomych, którzy zaglądają pod tamten adres, a chciałbym kiedyś zagrać wariant dwuosobowy i tym sposobem mam większe szanse przekonania któregoś z nich do gry. Zapraszam: cadrach.blogspot.com - można czytać od 5 części, poprzednie zostały przeklejone z zamieszczonych tu na forum raportów. Co prawda trochę je wszystkie poprawiłem i dodałem parę informacji dla zupełnie nieznających gry, ale jest tego niewiele. Dzisiaj po południu zrelacjonuję tam kolejny dzień nalotów, bo kilka dni temu go już rozegrałem. Jutro zasiadam do planszy i planuję wrócić do trybu codziennego rozgrywania i raportowania kolejnych dni nalotu.
no school, no work, no problem
Lehto
Adjudant
Posty: 206
Rejestracja: środa, 23 września 2015, 20:38
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 1 time
Been thanked: 15 times

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: Lehto »

... tylko nie zapomnij linków do bloga wrzucać :)
dixie75
Sous-lieutenant
Posty: 462
Rejestracja: poniedziałek, 21 czerwca 2010, 08:06
Been thanked: 1 time

Re: RAF: Lion vs. Eagle (Decision Games)

Post autor: dixie75 »

Sobotni wpis już się pojawił :D
Wciągająca opowieść! Od razu też na gra wróciła na szczyt listy gier do przetłumaczenia (ot, tak lubię).
Ale i wstawki historyczne też są cenne i ciekawe.
Do pewnej rzeczy muszę się jednak odnieść.
"Armia Brytyjska była świeżo po klęsce we Francji. Jej sprzęt pozostał na plażach Dunkierki."
Prawda to, ale jeszcze nie decyduje o tym, że ta armia jest już bezbronna. Trochę tego sprzętu jednak wróciło (nawet naszym pancerniakom udało się przytulić trochę francuskich tankietek, od których zaczęto tworzenie późniejszej 1DPanc.), poza tym, co najważniejsze, przemysł już pracował, formowane były kolejne jednostki...
W książce "1. Dywizja Pancerna. Organizacja i wyszkolenie" p. J. Tyma jest gdzieś wymienione, jakie siły pancerne mogły być rzucone do odparcia desantu. Dawno to czytałem, ale nie były to rowery obudowane tekturą :lol: .
Tam gdzie piechocie nie towarzyszyła by panzerwaffe, to brytyjskie pułki czołgów urządziły by gościom jesień średniowiecza. Swoją szosą, ciekawe czy sprawdziłaby się wtedy doktryna podziału na pułki czołgów wsparcia i pułki pancerne... :roll:
Dane pochodziły z brytyjskich archiwów wojskowych, nie gazet ;P i były mocnym argumentem w toczącej się wtedy dyskusji o szansach niemieckiego desantu.
To trochę tak jak z odmitologizowaniem Bitwy o Atlantyk - była krwawa, choć w skali wojny nie tak znowu, jak przedstawiała ją propaganda obu stron i nie było żadnego (poważnego) kryzysu na kształt tego z PWS.

A co do samego BoB, to dziś chyba już w każdym rzetelnym opracowaniu jest wykazywane, że LuftGang nie miał dużych szans na wygranie bitwy (czyli właściwie na jaki rezultat chłopaki Goeringa liczyli?), a i tak jeszcze popełniali błędy strategiczne (taktyczne zdarzają się każdemu, jak to na wojnie).
Czytając raporty z kolejnych dni rozgrywek mam wrażenie, że czytam (owszem, odrobinkę fabularyzowane), ale jednak autentyczne raporty dzienne z biurka sir Dowdinga. No tak to po prostu wyglądało. Tym większy szacun dla autora gry za stworzenie mechaniki, która odtworzyła tę historię na planszy!
I podziękowania za wciągającą relację z jakże prawdopodobnej rzeczywistości alternatywnej! ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”