Duel in the Dark (Z-Man Games/Pilot Games)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ja się kajam za niedoczytanie :oops: ale jakoś zawsze tak to piszesz, że.. ;)
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Oj tak, w Burning Blue grywam dzięki Strategosowi, w Duel in the Dark dzięki Teufelowi, w Silent War dzięki Nico... Dużo zawdzięczamy bliźnim! :)
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Andy, łącznie zmieniany 1 raz.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2424
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 53 times

Post autor: Teufel »

Hehe, a właśnie miałem się upomnieć o wdzięczność w temacie :)
Jakbym kiedyś odwiedzał Warszawę, to chętnie popróbuję swych sił jako generał Weise bądź Kammhuber ;)
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Z przyjenmością podejmuję wyzwanie.
Generał "Bomber" Harris :wink:
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2424
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 53 times

Post autor: Teufel »

Myślę, że jest szansa na przyszłorocznym Genadyerze.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

A ja tymczasem wcieliłem się wczoraj właśnie w Harrisa i poleciałem nad Rzeszę bronioną przez generała Harri von Mata.
The target for tonight is... Kassel - usłyszały załogi i zadanie wykonały. Ale sukces był mało okazały - zwycięstwo trzema punktami. Strumień bombowców lawirował między Emden, Zagłębiem Ruhry i Hamburgiem, przy dość sporym zachmurzeniu na trasie. Mosquity starały się pogodzić misje bombardowania niemieckich środków obrony przeciwlotniczej i oznaczania celu z osłoną bombowców i próbą (nieskuteczną) odciągnięcia niemieckich myśliwców na południe. Droga powrotna była spokojniejsza, ponieważ pilotom Luftwaffe bardzo przeszkadzał przeciwny, zachodni wiatr - doszło tylko do jednego przechwycenia wyprawy nad Morzem Północnym.

Następnym razem wprowadzimy przepisy opcjonalne: bardziej zróżnicowane środki obrony plot. i zmienną pogodę. Komunikat zostanie ogłoszony w stosownym czasie.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
HariMata
Rodzynek
Posty: 93
Rejestracja: wtorek, 17 października 2006, 17:46
Lokalizacja: Piastów/Warszawa

Post autor: HariMata »

Andy pisze:Harri von Mata
:shock: :lol:

Przegrywam coraz mniejszą ilością punktów! Jak tak dalej pójdzie, to szacuję, że za jakieś 2-3 rozgrywki mogę nawet wyjść na swoje! :wink:
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

A mnie na razie gra sprawia tyle radochy, że kwestia zwycięstwa jest całkowicie drugoplanowa.

To co, HariMato? Nalocik dziś wieczorem? :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Cóż to była za noc! :D
Generał Hari "Bomber" Mata nakazał start bombowców z lotnisk w środkowej Anglii i obranie kursu na wschód. Alarmy kolejno wyrywały ze snu zapracowanych teutońskich robotników w Emden, Hamburgu i Kassel. W tym czasie Mosquity po prostu szalały: a to broniły bombowców, a to atakowały środki obrony przeciwlotniczej, a to zrzucały flary na lipne cele. Pułki nocnych myśliwców miotały się jak wściekłe we wszystkie strony, marnując paliwo i niewiele osiągając. Tylko dowódca 4 NJG wykazał się zimną krwią (i dużymi zbiornikami paliwa - oni latają na Dornierach, nie na Me 110) i nękał strumień bombowców przelatując w poprzek całe Niemcy. W tym czasie Mosquity rozrabiały już nad Norymbergą i Dreznem(!), co kompletnie zdezorientowało dowódcę nocnych myśliwców generała von und zu Andy. Celem mogło być wszytko od Lubeki po Drezno i Lipsk! Do grubego Hermanna co pięć minut dzwonił kapral Hitler, grożąc że jeśli choć jedna bomba spadnie na Berlin, to on zmniejszy o połowę liczbę zwycięstw Hermanna na oficjalnej liście asów Wielkiej Wojny. Hermann w koszuli nocnej i szlafmycy, po podwójnych dawkach morfiny, dzwonił więc co dziesięć minut do generała von und zu, pogłębiając chaos w sztabie.
Tymczasem strumień bombowców nigdzie nie skręcił i podstępnie znalazł się nad stolicą Tysiącletniej Rzeszy, zmieniając tym samym nazwisko Hermanna na Meyer. Szczęściem w nieszczęściu okazała się zmiana pogody i przesunięcie się nad miasto sporej warstwy mgły, co w połączeniu z zastosowaną przez obrońców zasłoną dymną i reflektorami utrudniło zadanie brytyjskim bombardierom.
Po ataku wyprawa udała się na północny zachód i nad Bałtykiem i Półwyspem Jutlandzkim skierowała się nad Morze Północne. Zatankowane na nowo pułki na Me-110 (4 NJG po rajdzie z lotniska w Danii aż nad Berlin nie miał już paliwa i szansy na ściganie przeciwnika) próbowały atakować strumień bombowców, w czym bardzo przeszkadzał silny wiatr, który znów zmienił kierunek i wiał wprost z zachodu. Na szczęście telefony od Hermanna stały się rzadsze - w trakcie ostatniej rozmowy tej nocy gen. Andy (von und zu) miał wrażenie, że słyszy w tle łagodny męski głos, wzywający dowódcę Luftwaffe do powrotu do łóżka :shock: ). Zmienna pogoda tej nocy miała jeszcze jeden pozytywny wpływ na końcowy sukces Niemców: na trasie bombowców, już nad Morzem Północnym pojawił się silny front burzowy, powodując dodatkowe straty RAF-u. Mgła nad Berlinem i burza na wschód od wybrzeża Anglii zdecydowały w sumie o nieznacznym zwycięstwie Niemców pięcioma punktami.

Kolejne starcia - dziś po 16 w klubie OKO. Jeśli nie prześpię fajrantu. :wink:
Ostatnio zmieniony piątek, 14 września 2007, 11:01 przez Andy, łącznie zmieniany 1 raz.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Andy pisze:co kompletnie zdezorientowało dowódcę nocnych myśliwców generała von und zu Andy.
Piekne :D

Ale w Trzeciej Rzeszy to nie wiem czy dowódca z tak arystokratycznym nazwiskiem mógłby piastować tak wysoki urząd :)
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Na codzień przedstawiam się: generał Andy. Po prostu Andy. :wink:
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Wczoraj w klubie OKO rozegraliśmy trzy partie DitD.

W pierwszej, raczej bez historii przegrałem Niemcami z RAJ-em 11 punktami (albo mniej niż 11, bo coś chyba źle liczyliśmy). Grałem kiepsko.

Druga była pasjonująca: Raleen (Niemcy) z Dezerterem stoczyli pasjonującą walkę. Wskaźnik Victory Points latał jak szalony wokół zera - aż do samego końca gry. Zwyciężyli ostatecznie Niemcy z nieznaczną przewagą.

W trzeciej partii RAJ dowodził Niemcami przeciw Koledze, którego imienia niestety nie zapamiętałem. Ta gra była pokazem niekonwencjonalnych taktyk i dużych umiejętności młodego debiutanta.

Mnie te partie nauczyły, jak wiele można stosować rozwiązań, które wcześniej nie przyszły mi do głowy. Najważniejsza to możliwość przerzucania niemieckich myśliwców między lotniskami i w ogóle częste lądowanie w celu tankowania. Pewnie nie zawsze taka taktyka jest możliwa do zastosowania, ale warto pamiętać, że mozna i tak.
Ostatnia rozgrywka pokazała, że istnieją metody na zwalczanie zmasowanej obrony przeciwlotniczej przez Mosquity.
Jedno jest pewne: Duel in the Dark, jak każda dobra gra, nie toleruje schematycznego sposobu postępowania. Jeśli dwie osoby rozgrywałyby kilka rajdów następujących bezpośrednio po sobie, byłoby absolutnie niezbędne stosowanie ciągle zmieniających się metod planowania rozgrywki.

Jedna uwaga dotycząca stosowania przepisów. Pominęliśmy jeden, dość istotny w trzeciej partii. Otóż Mosquity nie blokują niemieckich lotnisk, które są chronione zaporami balonowymi! Żeby móc blokować, Mosquity muszą najpierw zniszczyć balony.
I tu zacząłem mieć wątpliwości. Ustaliliśmy (bo w instrukcji nie było o tym mowy), że Mosquity blokują lotnisko bez względu na pułap, na którym się znajdują. Ale skoro balony zaporowe utrudniają Mosquitom ataki na cele naziemne (czyli z niskiego pułapu) to per analogiam także blokowanie lotnisk powinno się odbywać w czasie lotu na niskim pułapie, skoro balony zaporowe są w stanie mu zapobiec. Jest to zresztą logiczne: cóż to za blokowanie na wysokim pułapie? Chodzi przecież o przyłapanie startujących czy lądujących samolotów w najbardziej niebezpiecznej dla nich fazie lotu, przy zmniejszonej manewrowości.

Przy okazji cytat z odpowiedzi autora na zbliżone problemy, zgłoszone przez gracza:
Problem: A fighter takes off under the Mosquito and circles, staying in the same hex.
Rozwiązanie: One VP for blocking + combat VP

Problem: A fighter takes off and immediately moves to a different hex.
Rozwiązanie: Only one VP for blocking
Jeśli mam rację, to Mosquito mają w pierwszym z tych wypadków modyfikator -1 za toczenie walki w czasie lotu na niskim pułapie.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Mam odpowiedź od Friedemanna. Zwyczajowo:
You are right.
Zatem: Mosquito na wysokim pułapie nie blokują niemieckich lotnisk, nie przechwytują też startujących samolotów, jeśli odlatują one na sąsiedni heks. Jeśli zaś myśliwce pozostają na heksie startowym, to dochodzi do walki.
Jeżeli zaś Mosquity są nisko i blokują lotnisko, to zdobywają punkt za startujący pułk i dodatkowo za walkę, jeśli pułk pozostaje na heksie, a jeśli odlatuje na sąsiedni, to Anglicy zdobywaja tylko punkt za blokadę.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Odnośnie osiągniętych wyników, okazuje się, że najprawdopodobniej w pierwszej partii błędem mojego przeciwnika było pozostawienie bez obrony plot. skrajnie południowego heksu (czyli Francji), jako jedynego heksu wzdłuż wybrzeża. Jego pech polegał na tym, że poleciałem AKURAT tamtędy! Gdybym musiał dwa razy przelecieć przez ufortyfikowane heksy, to wynik byłby znacząco lepszy dla niego. I nawet rozsądne wykorzystanie Mosquitów niewiele by pomogło. Potem grając Niemcami ja środki obrony przeciwlotniczej bardziej rozproszyłem.
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Andy, łącznie zmieniany 1 raz.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Moje pierwsze wnioski co do taktyki w tej grze:

- flary zrzucane przez Mosquito są cienkie w porównaniu do wykorzystania tych samych żetonów jako bomb
- bardzo duże znaczenie mają międzylądowania niemieckimi myśliwcami
- grając aliantami warto się poważnie zastanowić czy nie wybrać tej samej drogi powrotu - narażamy się w ten sposób na mniejsze straty
- nie warto chyba latać wyprawą bombową po prostej, warto skręcać na ile to możliwe najczęściej
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”