clown pisze: garść przemyśleń po moich pięciu rozgrywkach i trwających kolejnych:
Ogólnie rzez biorąc, jest to kolejny "typowy Simonitch", czyli ZOC Bondy, żmudne ciułanie punkcików, żeby dostać upragnione 3:1 w tabelce, dużo chromu i ciekawostek w przepisach. Jak to w grach o Market Garden bywa, problemem jest powiązanie tego co historyczne z tym, co ma być przyjemne dla graczy.
Co mi się w grze podoba:
- oddanie ogólnego klimatu operacji powietrznodesantowej,
- obaj gracze mają co robić w obronie oraz w ataku, (cztery różne ogniska zmagań, które się ze sobą zazębiają),
co się nie podoba:
1.- zbyt duże możliwości Aliantów:
a) dodanie im prawoskrzydłowego korpusu z 11 dywizją pancerną ...
b) praktycznie niezniszczalne oddziały powietrznodesantowe: ...
c) idiotyczny przepis o overstacking - ...
2.- zbyt małe możliwości Niemców:
a) oprócz tego, że Simonitch uznał, że Aliantów pod Arnhem pokonali harcerze i dziadolki z batalionów usznych i żołądkowych, to zrobił tak szeroką mapę (szczególnie w kluczowej, środkowej części), że przecięcie drogi zaopatrzenia jest praktycznie niemożliwe przez Niemców, którzy nie mogą sobie pozwolić na ataki w lepszej kolumnie niż 2:1 od zachodu (59 i 179 dywizje) plus jeden atak na 3:1, gdzie użyta artyleria. Na wschodzie 107 BPanc walczy z 11 pancerną na krawędzi planszy albo w Helmond i w ogóle nie ma szans na atak. Na dodatek przy takiej liczbie kolejnych oddziałów XXX Korpusu (8 brygada pancerna, 43 dywizja Wessex) te ataki są stopowane szybko, bez wstrzymywania marszu na Arnhem,
b) duża zależność od rzutów - pogoda, to wiadomo, ale jeszcze do wytłumaczenia, wysadzanie mostów też, ale tych mostów jest tak dużo, że Alianci zawsze coś tam zdobędą i pociągną zaopatrzenie.
c) ukryte jednostki -
3. No i na koniec warunki zwycięstwa - okazuje się, że w grze nie chodzi o mosty, tylko o punkty za miasta. Jak Anglicy i Polacy wytrzymają do końca gry (w moich rozgrywkach zawsze wcześniej automatem wygrywali Alianci a spadochroniarze mieli się dobrze), to liczymy pzty za miasta (Eindhoven za 3, Nijmegen za dwa, Arnhem za trzy, Helmond i jakieś wiochy na obrzeżach mapy za jeden). Niemcy dostają pzty tylko za zniszczone jednostki. Prowadzi to do absurdów, bo Niemcy muszą pilnować tych wiosek na obrzeżach oraz próbować niszczyć spadochroniarzy ...
Ogólnie rzecz biorąc warto zagrać, szczególnie jak się lubi Simonitchowe dłubaninki, ale ja czuję niedosyt i zawód.
