Tutaj także wypadało by poruszyć nieco kwestię zalezności, miedzy donośnością tych dział, a skuteczną odległością rażenia, bo okres lat 40-50 był początkiem, bardzo dynamicznych zmian w rozwoju aparatury celowniczej, dalmierzy, radarów i innych mało mi znanych rzeczy.
Tak więc, chyba największe bydle które toczyło się po wodzie, czyli "Musashi" ze swoimi mini armatkami o kalibrze zbliżającym się do pół metra
(46cm), posiadała donośność swoich, prawie półtora tonowych kuleczek, na dystans ponad 40km. Pozostałe Japońskie okręty, były także potężne bo te główne armaty, miały bodajże po 406mm, chyba tak jak wiekszość armat "Uesańskich", o zasięgu ok 38km (ale znowu, to teź nie zależy od kalibru, bo włoska 381 mm "Model 1934" strzelała jeszcze dalej niż "Musashi". (Chyba najdalej z ówczesnych armat), zbliżała sie do 45km
Pisze o tych kalibrach i donośności, bo skuteczność ognai, czyli dystanse o którym ty piszesz @Profes79, były zależne od zaawansowania układów celowniczych, w których Japończycy chyba stali gorzej niż USA, co za tym idzie i zapewne Brytole. Chciaż co do "Hooda" to nie mam zielonego pojęcia, bo to był chyba już dość leciwy.
Najszybciej w tej technologii rozwijali sie amerykanie i także najszybciej je stosowali, zapewne trzeba by było poczytać nieco, jak bardzo ta odległość "skuteczna" rosła.
Ale w konsekwencji wychodziło by na to, że okręty USA pomimo słabszych dział, były w stanie skutecznie razić okręty Japońskie z większej odległości.
Ciekawy też jestem jak ta kwestia wyglądała w przypadku niemieckich dział.
Jakby np wyglądała taka bitwa z okrętami Royal Navy w bardziej wyrównanych warunkach i stosunku sił...