Kolejny dzień pracy.
Jako, ze ten wóz ma być maskotką armii, chciałem dodać do niego coś "francuskiego", z lekkim przymrużeniem oka. Długo myślałem co to ma być, żeby było faktycznie "francuskie", żebym dał radę to zrobić sam (nie jestem niestety biegły w rzeźbieniu w modelinach) i żeby miało tez choć cień realizmu, bo nie chcę też robić pośmiewiska z pola bitwy komuś, kto bardziej na poważnie traktuje swoją armię i klimat krwawego konfliktu. W końcu padło na akordeon. W naszym położeniu geograficznym co prawda kojarzy się bardziej z Cyganami i Rosjanami, ale na zachodzie trudno wyobrazić sobie bardziej francuski instrument. Wyszlifowałem go pilniczkiem do paznokci z kawałka żywicy. Pasy zrobiłem z kawałków papieru. Jestem bardzo zadowolony z efektu i będę się starał przy kolejnych wozach też dodawać jakiś element ożywiający wóz (to chyba wpływ krzesła, które dodałem na Stugu

).
Dodałem też załogę. Co prawda mundury nie zgadzają się dokładnie, bo to brytyjskie, ale doszedłem do wniosku, że chłopaków i tak ledwo widać, a jednak lepiej wygląda, jak wystają jakieś hełmy z wieżyczki, niż pusta skorupa. Ekipa jest dość przypadkowa, mam model M10, w którym były dwie załogi amerykańska i brytyjska Amerykańska wyląduje w oryginalnym, swoim wozie, a tych dwóch zostało wypożyczonych na rzecz wozu wsparcia.
Tak pojazd prezentuje się obecnie:
