Morgoth
Graveland
Destruction
Destroyer 666
Death Angel
Desaster
Gehenna
Vader
Demolition Hammer
Mortal Slaughter
Nuclear Assault
Kat
Sodom
Hehe, jakieś to wszystko destrukcyjne
Testament
A ta nazwa mnie zainteresowała . Z ciekawości, co to za zespół
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Ponieważ ja jestem z nieco innej epoki, więc i muzyka u mnie takaż:
Sobota: wczesne Budgie (trzy pierwsze płyty).
Niedziela: wczesny Black Sabbath (z Ozzy'm).
Wszystko rzecz jasna na full, aż szyby chodziły!
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r. ...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Morgoth
Graveland
Destruction
Destroyer 666
Death Angel
Desaster
Gehenna
Vader
Demolition Hammer
Mortal Slaughter
Nuclear Assault
Kat
Sodom
Hehe, jakieś to wszystko destrukcyjne
Testament
Z tych, których słuchałem:
Kat w przedbiegach odpada (za teksty), za to Nuclear Assault było rewelacyjne i bardzo mile wspominam jedną z płyt (niestety dawno to było i tytułu nie pamiętam) - zespół nie miał nic wspólnego z deathem, to chyba coś w rodzaju thrashu (ale to dawno było )
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Ano Nuclear Assault to najprawdziwszy Thrash. No faktem jest że niektóre teksty Kat'a nie zachwycają. Na dwóch koncertach byłem, na tych pożegnalnych jeszcze z Romanem. Po przesłuchaniu tej płytki z nowym wokalistą jestem zawiedziony. To już nie jest Kat. Teraz to jest żałosne co oni robią. Jednak Kat bez Romana to już nie to samo.
Tak, preclo się zawsze oblizuje i z osób mi znajomych on głównie to promował i to dosc aktywnie
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Chyba będę musiał posłuchać tego jakiegoś Lao Che jak każdy o tym gada. Przynajmniej będę w temacie, bo jak narazie Lao Che to mi się tylko z Che Gevarą (czy jak go tam zwą) kojarzy, a z tego co mi się wydaje to on raczej siedział w innej branży.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r. ...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Lao Che polecam bez dwóch zdań, zresztą wystarczy popatrzeć po innych forach, gdzie się udzielałem. PW jest świetna, a równie fajna jest EPka "Czerniaków" z nową wersją Astrologa, Czerniakowa i niepublikowanymi wczęśniej Groźbą i Siekierą [Ludzie wschodu].
Po PW udało mi się zdobyć wcześniejszy album Lao Che - "Gusła". Jeszcze przed PW słyszałem dwa kawałki z tego albumu, ale nie było jak go zdobyć. Płyta jest w całkiem innych klimatach, oscylujących że tak powiem wokół średniowiecznych kresów, ale też warta posłuchania. Fajny koncept albumik.
Lao Che nie ma na szczeście, jeśli wierzyć wyjaśnieniom zespołu, nic wspólnego z krwawym Guevarą. Nazwę wzięli od nazwiska postaci chińskiego przestępcy z którejś części przygód Indiany Jonesa.
A na codzień słucham różnie, od soft rocka, poprzez punk rock, hard rock, hardcore do metalu. Po drodze jest i jazz, i blues, poważna również. Czasem pieśni wojskowe, albo muza z międzywojnia.
Niedawno "leciał" Tantric, a w tym momencie Gorefest.
Lao Che, Lao Che i jeszcze raz Lao Che! Kupiłem jak pierwszy raz wybrałem się z kumplem do muzeum Powstania, a teraz średnio co miesiąc się wybieram,(między innymi oszywiście) żeby zobaczyć czy nie mają jakiejś nowej płyty. Pozatym słucham jeszcze Toma Waitsa, Johna Legenda, Alicie Keys, a ostatnio Wu-Tang Clan (to taka muzyka z dobrze zaznaczonym rytmem ) A i odkąd obejrzałem film "Walking the Line" (polecam) to jeszcze Johnny Cash często ląduje w moim odtwarzaczu.
Na barykady, Warszawo
Zwyciężaj w codziennych bojach.
Twe gruzy są Twą sławą,
W Twych zgliszczach jest wielkość twoja! Jan Brzechwa
ne0lenin pisze:Lao Che, Lao Che i jeszcze raz Lao Che! Kupiłem jak pierwszy raz wybrałem się z kumplem do muzeum Powstania, a teraz średnio co miesiąc się wybieram,(między innymi oszywiście) żeby zobaczyć czy nie mają jakiejś nowej płyty. Pozatym słucham jeszcze Toma Waitsa, Johna Legenda, Alicie Keys, a ostatnio Wu-Tang Clan (to taka muzyka z dobrze zaznaczonym rytmem ) A i odkąd obejrzałem film "Walking the Line" (polecam) to jeszcze Johnny Cash często ląduje w moim odtwarzaczu.
No prosze co za mieszanka stylów Niegdy jeszcze niewidziałem aby któs słuchał Tom'a Waits'a i Johnnego Cash'a i jednoczesnie zachwycał sie Alicią Keys czy jak jej tam i do tego Wu tan Clanem. Szacunek za sporo tolerancje w kwestii gust muzycznych.
U mnie ostatnio zakrólowało w 20 letniej wieży Sony z USA Crosby, Stills and Nash. Pewno niekt nie słyszał od tym zespole, ale takiej muzyki już sie ogólnie nie słyszy w radiu. Dla przyblizenia stylu jest to akustyczno gitarowy (choć nie zawsze) balladowy rock z górnej półki ocierający sie op typowe folkowe klimaty dla stanów(możnaby powiedziec Country- cos jak Johnny Cash) a przy tym mamy piekne motywy i solóweczki w stylu europejskim. Zespól grywał i nagrywał w latah sześćdziesiatych i siedemdziesiątych czyli złotym okresie muzyki NIe ma to jak Hendrix i kompania !!
Szacunek za sporo tolerancje w kwestii gust muzycznych.
To nie kwestia tolerancji, dla mnie rożne gatunki i style muzyczne są jak ubrania na różne pory roku. Jak jestem zły słucham Wu-Tang Clan, jeśli mam ochotę na coś melancholijnego słucham Toma Waitsa. Z kolejy na radosne momenty życia mam płyty Johna Legenda.
Zapomniałem jeszcze wspomnieć o niesamowitej płycie Jiriego Wehla- "Potulny bard" Kupiłem ją roku temu w Pradze i jestem nią zachwycony. Płyta jest tak niezwykła, że nie potrafie jej nawet sklasyfikować. Przypomina trochę muzykę graną w średniowieczu po wsiach przez wędrownych muzyków. Domyślam się, że to stąd ten bard w tytule.
Jakby ktoś kiedyś był w Pradze radzę pospacerować trochę po mieście i znaleść pana Wehla. Niestety nie pamiętam na którym placu go spotkałem, ale zapewniam, że kiedy go usłyszycie będziecie wiedzieli, że to on.
Na barykady, Warszawo
Zwyciężaj w codziennych bojach.
Twe gruzy są Twą sławą,
W Twych zgliszczach jest wielkość twoja! Jan Brzechwa