Dokładnie to piszę w ten sposób:Karel W.F.M. Doorman pisze: ↑czwartek, 4 stycznia 2024, 09:54 Rysiu jeśli piszesz o wzorcu w postaci rewolucji, to wchodzisz w temat ideologii. Nie da się zresztą jednego od drugiego oderwać.
Czyli piszę o zmianach, które się wtedy dokonały, a to że różnie można je oceniać to inna sprawa. Natomiast państwo francuskie do dziś oficjalnie uważa szereg przemian jakie się wtedy dokonały za swoje dziedzictwo narodowe i opiera na nich swoją ideologię państwową, i znowu można to różnie oceniać, ale takie są fakty.O tym, że rewolucja francuska, zwana przez niektórych „wielką”, w znaczący sposób wpłynęła na bieg dziejów, nikogo choć trochę znającego historię szczególnie przekonywać nie trzeba. Zmiany wtedy dokonane odcisnęły trwałe piętno na obliczu Francji i Europy, stając się podwalinami nowoczesnego państwa i narodu francuskiego oraz wzorem do naśladowania dla innych.
Owszem, wśród historyków, którzy w sposób obiektywny i rzetelny podchodzą do swojego zawodu i robią to co robią z powołania, temat jest zapewne znany. Ja miałem na myśli szersze kręgi społeczeństwa francuskiego, a poza Francją temat też nie jest tak znany jak powinien być (choć to zależy jeszcze od kraju i różnych okoliczności - można dyskutować). Sam reżyser wspomina, że chociaż w literaturze francuskiej, zwłaszcza dawniejszej (np. Victor Hugo) temat Wandei pojawiał się kilkakrotnie i został zagospodarowany, to w kinematografii dosłownie nic nie ma, co pokazuje, że było i chyba nadal jest wokół niego jakieś tabu.Karel W.F.M. Doorman pisze: ↑czwartek, 4 stycznia 2024, 09:54Konflikt, którego nie dało się uniknąć, gdyż oświeceni rewolucjoniści stali dokładnie na drugim krańcu ławki.Nieco inne jest też przesłanie filmu.O Wandei wiadomo od dawna, bo Reynald Secher pisał. Tyle, że we Francji dostawał bęcki.Przesłanie filmu jest więc takie, że obok wydobycia na światło dzienne mniej znanego, wstydliwego oblicza rewolucji, przedstawia wydarzenia w Wandei jako „wspólną tragedię” i jednocześnie jako nierozwiązywalny konflikt, którego prawdopodobnie nie dało się uniknąć.
Bo jeśli Kukliński jest patriota, to kim my jesteśmy? Jak powiedział Wojciech Jaruzelski.
Bo jeśli to było ludobójstwo, to co my czcimy 14 lipca?
Powiem jak szczeniak: to oni psze Pana, to oni zaczęli! Znaczy oświeceni rewolucjoniści.
Co do takiego stawiania sprawy jak stawiasz, wydaje mi się, że tutaj sytuacja nie będzie taka zero-jedynkowa.
Odstawiając całą ideologię z obu stron na bok, nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia władz rewolucyjnych powstańcy byli wrogiem wewnętrznym współpracującym z wrogami zewnętrznymi, czyli przysłowiową piątą kolumną. Republika prowadziła wojnę, która miała różne koleje. Były takie momenty, kiedy tę wojnę przegrywała i zanosiło się na to, że wrogowie zwyciężą i ją zlikwidują. W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że miała do swoich wrogów stosunek jaki miała. Przy okazji jako ciekawostkę polecam zapoznanie się ze słowami "Marsylianki", zwłaszcza tam, gdzie mowa o użyźnieniu krwią wrogów pól Francji. To pokazuje dobitnie jaka ogólnie panowała atmosfera.
Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że jednymi z głównych postulatów rewolucji były likwidacja szeroko rozumianego feudalizmu i monarchii absolutnej. Niestety Kościół jako instytucja był częścią systemu feudalnego, w ramach którego zajmował uprzywilejowaną pozycję, a także był silnie powiązany z monarchią absolutną, którą wspierał ideologicznie, z kolei monarchia (a także instytucje systemu feudalnego) wspierały Kościół i zapewniały mu ochronę. Występowało więc sprzężenie zwrotne. Stąd też atak na Kościół, odrzucanie go wraz z wiarą katolicką, którą głosił, było spowodowane jego daleko idącymi powiązaniami z systemem feudalnym i monarchią absolutną, tym, że był częścią pewnej większej całości, układu społecznego.
Natomiast jak dziś rozważa się te sprawy, osoby usposobione ideologicznie, w tym piszące na portalach takich jak linkowane na początku tego wątku, dokonują takiego zabiegu, że starają się przedstawić to co dzieje się dziś jako prostą kontynuację tego co działo się w czasach rewolucji i siebie jako bezpośrednich spadkobierców tamtych ludzi, co oczywiście nie jest prawdą, bo choć pewne punkty wspólne istnieją, to jednocześnie występują bardzo istotne różnice. Przede wszystkim nieporozumieniem jest utożsamianie dzisiejszych tradycyjnych wartości z ówczesnymi tradycyjnymi wartościami. Bardzo chętnie wysuwa się też na pierwszy plan kwestie wiary i ogólnie religijne, podczas gdy w tamtych czasach tak naprawdę nie o to w pierwszej kolejności chodziło, to znaczy religia także była atakowana, ale główne przyczyny były bardziej systemowe niż czysto ideologiczne (to o czym wyżej pisałem). Widać to choćby po tym, że z czasem władze rewolucyjne były w stanie zawrzeć z Kościołem kompromis, natomiast z rojalistami jako takimi kompromisu nie było, podobnie z arystokracją i szlachtą oczekującą prostego powrotu do stanu sprzed rewolucji (co nie stało na przeszkodzie by szlachetnie urodzeni odnaleźli się w nowej roli za czasów Napoleona, ale u podstaw tej nowej roli nie leżało ich pochodzenie społeczne i przywileje feudalne). Jak się pisze o rewolucji warto także brać pod uwagę, że miała ona różne fazy. Nie przez cały czas wyglądało to tak, jak za dyktatury jakobinów.
I co do okrucieństw, w tym przypadku eksterminacji czy ludobójstwa, jakie miało miejsce Wandei, którego przecież nikt nie broni, to jednocześnie warto zadać sobie pytanie co by było, gdyby rewolucja przegrała niedługo po tym jak się rozpoczęła. Jaki los spotkałby jej zdeklarowanych zwolenników? Jak się spojrzy na dzieje różnych rewolt społeczno-religijnych począwszy od średniowiecza i w jaki sposób były tłumione, podejrzewam, że niewiele lepszy.
PS. Co do kwestii ideologicznych, o których pisałem poprzednio, chodziło mi głównie o to by uniknąć typowej ideologicznej młócki, jaka często pojawia się w takich tematach.