Green Book
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43386
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3948 times
- Been thanked: 2515 times
- Kontakt:
Green Book
Niedawno miałem okazję obejrzeć film z punktu widzenia poprawności politycznej idealny. Rzecz dotyczy rasizmu, chociaż film jako taki ma bardziej uniwersalne przesłanie. Przez Amerykę czasów Kennedy’ego podróżuje dwóch ludzi. Jeden, czarnoskóry, jest wybitnym muzykiem, śmiało można go określić jako człowieka z wyższych sfer. Drugi to prosty białas z Bronxu, wywodzący się z rodziny włoskich emigrantów. Są to jeszcze czasy, gdy w Stanach Zjednoczonych obowiązywała segregacja rasowa, nawiasem mówiąc nie tak od naszych odległe. Więcej szczegółów dotyczących fabuły nie będę zdradzał, by nie psuć zabawy, tym, którzy zdecydują się wybrać na ten film.
Na ogół, mimo dbałości o to by w każdym amerykańskim filmie był co najmniej jeden czarnoskóry aktor, układ ról jest w nich zazwyczaj taki, że to ten mądrzejszy/z wyższą pozycją społeczną/pierwszoplanowy (niepotrzebne skreślić) jest biały, a czarni grają role drugoplanowe. Są oczywiście wyjątki i statystycznie rozkład w ostatnich latach się zmienia (kiedyś wspomniany przeze mnie model całkowicie dominował). „Green Book” już na starcie całkowicie odwraca ten schemat, co w rzeczywistości społecznej Ameryki czasów Kennedy’ego niesie ze sobą daleko idące konsekwencje. Ponoć cała historia oparta jest na faktach autentycznych, inaczej wyglądałoby to na sztuczny zabieg na potrzeby filmu i odbierało mu w jakiejś mierze wiarygodność. Niezależnie od powyższego, obie główne postacie nie są tylko stereotypowymi przedstawicielami dwóch społeczności zamieszkujących Stany Zjednoczone, ale ludźmi z krwi i kości, mającymi własne życiowe historie i własne charaktery.
Film otrzymał w 2018 roku wiele nagród i przez wielu oceniany jest wysoko. Zastanawiałem się nad przyczynami jego sukcesu, bo nie da się tego sprowadzić wyłącznie do tematyki filmu i tego, że wpisuje się on w określone zapotrzebowanie polityczne, społeczne itd. Zwłaszcza jak porównuję go z polskim kinem, które coraz częściej podejmuje ostatnimi czasy trudne tematy i stara się rozliczyć minioną rzeczywistość. Po dłuższym namyśle, jedna cecha odróżnia ten film od innych: unika piętnowania kogokolwiek. Przynajmniej wprost, bezpośrednio. Jakże inny obraz od tego z czym niekiedy ma się do czynienia u nas. Lekkiemu podejściu sprzyja sam gatunek filmu – jest to komedia, choć trochę nietypowa. Okazuje się, że można o niewątpliwie smutnych tematach opowiadać w sposób wręcz zabawny. Samo przesłanie filmu, choć fabuła wydaje się prosta jak drut, także nie sprowadza się do jednego, wiodącego wątku. Wszystko to sprawia, że zarówno biali, jak i czarni widzowie mogą oglądać film z przyjemnością i tak samo go odbierać. Zdecydowanie łatwiej trafia do nich jego przesłanie. W amerykańskiej rzeczywistości jest to rzecz bezcenna.
Życzliwa osoba poleciła mi ten film nie tak dawno temu. Po obejrzeniu i ja polecam, naprawdę warto.
Na ogół, mimo dbałości o to by w każdym amerykańskim filmie był co najmniej jeden czarnoskóry aktor, układ ról jest w nich zazwyczaj taki, że to ten mądrzejszy/z wyższą pozycją społeczną/pierwszoplanowy (niepotrzebne skreślić) jest biały, a czarni grają role drugoplanowe. Są oczywiście wyjątki i statystycznie rozkład w ostatnich latach się zmienia (kiedyś wspomniany przeze mnie model całkowicie dominował). „Green Book” już na starcie całkowicie odwraca ten schemat, co w rzeczywistości społecznej Ameryki czasów Kennedy’ego niesie ze sobą daleko idące konsekwencje. Ponoć cała historia oparta jest na faktach autentycznych, inaczej wyglądałoby to na sztuczny zabieg na potrzeby filmu i odbierało mu w jakiejś mierze wiarygodność. Niezależnie od powyższego, obie główne postacie nie są tylko stereotypowymi przedstawicielami dwóch społeczności zamieszkujących Stany Zjednoczone, ale ludźmi z krwi i kości, mającymi własne życiowe historie i własne charaktery.
Film otrzymał w 2018 roku wiele nagród i przez wielu oceniany jest wysoko. Zastanawiałem się nad przyczynami jego sukcesu, bo nie da się tego sprowadzić wyłącznie do tematyki filmu i tego, że wpisuje się on w określone zapotrzebowanie polityczne, społeczne itd. Zwłaszcza jak porównuję go z polskim kinem, które coraz częściej podejmuje ostatnimi czasy trudne tematy i stara się rozliczyć minioną rzeczywistość. Po dłuższym namyśle, jedna cecha odróżnia ten film od innych: unika piętnowania kogokolwiek. Przynajmniej wprost, bezpośrednio. Jakże inny obraz od tego z czym niekiedy ma się do czynienia u nas. Lekkiemu podejściu sprzyja sam gatunek filmu – jest to komedia, choć trochę nietypowa. Okazuje się, że można o niewątpliwie smutnych tematach opowiadać w sposób wręcz zabawny. Samo przesłanie filmu, choć fabuła wydaje się prosta jak drut, także nie sprowadza się do jednego, wiodącego wątku. Wszystko to sprawia, że zarówno biali, jak i czarni widzowie mogą oglądać film z przyjemnością i tak samo go odbierać. Zdecydowanie łatwiej trafia do nich jego przesłanie. W amerykańskiej rzeczywistości jest to rzecz bezcenna.
Życzliwa osoba poleciła mi ten film nie tak dawno temu. Po obejrzeniu i ja polecam, naprawdę warto.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Re: Green Book
"Ponoć cała historia oparta jest na faktach autentycznych...."
Jeszcze nie widziałem - niekoniecznie do kina lubię chodzić.
Ale - poza szczegółami historia jest jak najbardziej prawdziwa. To pianista Don Shirley oraz jego kierowca i ochroniarz - Tony Vallelong.
http://www.youtube.com/watch?v=H6XZ7XiNdi8
Jeszcze nie widziałem - niekoniecznie do kina lubię chodzić.
Ale - poza szczegółami historia jest jak najbardziej prawdziwa. To pianista Don Shirley oraz jego kierowca i ochroniarz - Tony Vallelong.
http://www.youtube.com/watch?v=H6XZ7XiNdi8
- cadrach
- Capitaine
- Posty: 877
- Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
- Lokalizacja: Puszcza Piska
- Has thanked: 84 times
- Been thanked: 141 times
- Kontakt:
Re: Green Book
W świecie fake newsów tzw. fakty okazują się często nieautentyczne, więc dziś można by bronić lapsusu Raleena
Widziałem ten film. Prosta opowieść drogi, humor, lekkość i przyjacielski stosunek do całego świata. Zgadzam się z opinią Raleena, miałem po filmie podobne odczucia. Ta lekkość filmu może być też jego wadą na zasadzie cechy szczególnej, która odróżnia utwór od innych, podejmujących ten temat w poważniejszy lub ostrzejszy sposób i sięgających po głębiej wyszukane argumenty. Ale ja również doszedłem do wniosku, że to złudzenie. W podobny sposób komedie Shakespeare`a odstają od tragedii pozorną błahością. Gdy jednak ktoś się wczyta (lub ma okazję zobaczyć dobrą inscenizację), może znaleźć w nich więcej tego, co istotne, niż w tragediach. W Green Book również świetnie wykorzystana jest gatunkowość filmu, komedia jako instrument do wygrania prostego jak drut przesłania. Jak dla mnie był jednak o 5 minut za długi
Widziałem ten film. Prosta opowieść drogi, humor, lekkość i przyjacielski stosunek do całego świata. Zgadzam się z opinią Raleena, miałem po filmie podobne odczucia. Ta lekkość filmu może być też jego wadą na zasadzie cechy szczególnej, która odróżnia utwór od innych, podejmujących ten temat w poważniejszy lub ostrzejszy sposób i sięgających po głębiej wyszukane argumenty. Ale ja również doszedłem do wniosku, że to złudzenie. W podobny sposób komedie Shakespeare`a odstają od tragedii pozorną błahością. Gdy jednak ktoś się wczyta (lub ma okazję zobaczyć dobrą inscenizację), może znaleźć w nich więcej tego, co istotne, niż w tragediach. W Green Book również świetnie wykorzystana jest gatunkowość filmu, komedia jako instrument do wygrania prostego jak drut przesłania. Jak dla mnie był jednak o 5 minut za długi
no school, no work, no problem
- gocho
- Adjudant-Major
- Posty: 344
- Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
- Lokalizacja: Szczecin
- Has thanked: 41 times
- Been thanked: 26 times
- Kontakt:
Re: Green Book
Kariera reżysera jak spełnienie amerykańskiego snu: od "Głupi i głupszy" poprzez "Głupi i głupszy bardziej" do Oscarów.
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
- nexus6
- Lieutenant
- Posty: 586
- Rejestracja: niedziela, 27 lipca 2014, 14:52
- Lokalizacja: Szczecin
- Been thanked: 1 time
Re: Green Book
Straciłem dla Vigo szacunek za to że przepraszał za użycie słowa nigger. Ciekawe jak oni nazywają mieszkańców Afryki.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43386
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3948 times
- Been thanked: 2515 times
- Kontakt:
Re: Green Book
W Polsce promowana jest obecnie wersja "Afrykanosi" (nie mam nawet pewności czy to pisać z małej czy z dużej litery). Ponoć określenie "murzyni" to już rasizm .nexus6 pisze:Straciłem dla Vigo szacunek za to że przepraszał za użycie słowa nigger. Ciekawe jak oni nazywają mieszkańców Afryki.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
-
- Général de Division
- Posty: 3945
- Rejestracja: czwartek, 14 maja 2015, 14:09
- Has thanked: 120 times
- Been thanked: 409 times
Re: Green Book
Akurat nigger to po polsku czarnuch. Przy czym sami murzyni nie mają problemu między sobą się tak nazywać. Ale niech ktoś inny inny tak ich nazwie... ooo to wtedy się dzieje.
"Jest to gra planszowa. Każdy gracz ma planszę i lutuje nią przeciwnika." - cytat za "7 krasnoludków - historia prawdziwa."
- Biały Vilk
- Sous-lieutenant
- Posty: 444
- Rejestracja: poniedziałek, 23 marca 2009, 22:28
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 36 times
- Been thanked: 59 times
Re: Green Book
Ja spotkałem się z przypadkiem, że "Negro" zostało potraktowane bardziej obraźliwie niż "Nigger".
"Zjeżdżaj z drogi, ty gnojku!" - adm. Andrew B. Cunningham z pokładu "Warspite" do dowódcy HMS "Griffin", będącego na linii strzału
- nexus6
- Lieutenant
- Posty: 586
- Rejestracja: niedziela, 27 lipca 2014, 14:52
- Lokalizacja: Szczecin
- Been thanked: 1 time
Re: Green Book
A to nie jest tak, że negro jest po hiszpańsku, a nigger po angielsku i znaczą to samo?
Re: Green Book
nexus6
Jedno i drugie i tak z łaciny się wywodzi.
Slangowe nigga, to między sobą mogą.
A dla tych, którzy uważają za nadmiar poprawności politycznej - a niemieckie* Polaczek nie boli?
* i nie tylko tam
PS Choć uważam, że Świat wystarczająco mocno stanął na głowie, żeby sobie jeszcze takimi "niuansami" życie utrudniać.
Jedno i drugie i tak z łaciny się wywodzi.
Slangowe nigga, to między sobą mogą.
A dla tych, którzy uważają za nadmiar poprawności politycznej - a niemieckie* Polaczek nie boli?
* i nie tylko tam
PS Choć uważam, że Świat wystarczająco mocno stanął na głowie, żeby sobie jeszcze takimi "niuansami" życie utrudniać.