Zaczynając od spraw przyziemnych
materialnych: było jedzenie i picie za darmo, najpierw kanapki, po południu jeszcze zupa, jakieś napoje sokopodobne do picia
, rozdawano koszulki (w sumie organizator rozdał ich 60 z tego co mi mówił), wiele osób organizujących jakiekolwiek rozgrywki dostało statuetki - planowane były rozgrywki w szereg gier i były one przeznaczone dla zwycięzców, ale tego też dużo rozdano (ja się załapałem), do tego Wargammer i chyba Mirage ufundowali nagrody do turniejów figurkowych, dla starszych książki, ale także były modele i gry planszowe (wieczorem widziałem, że był do rozdania znany nam Budapeszt i Burza zimowa.
I może nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie to, że uczestnictwo w konwencie było darmowe. Teoretycznie, nawet osoby postronne mogły wejśc i załapac się na koszulkę
Sponsorem z tego co mi wiadomo od głównego organizatora był dom kultury Środmieście, nagrody do turniejów figurkowych przynajmniej po części ufundowała firma Wargamer.
Cały konwent odbywał się w dwóch salach, jedna z nich dla porównania ze znanymi może części realiami była znacznie większa od znanej z Armagedonu, druga trochę mniejsza. Uczestników było na pewno powyżej setki, myślę że licząc wszystkich przechodzących i do 200... czyli pod tym względem była to duża impreza, różnica skali z tym co znamy była widoczna.
Bardzo ciekawym elementem była rekonstrukcja zamachu na Kutscherę. Organizatorzy zaprosili panią Marię Stypułkowską ps. "Kama" która brała wtedy udział w tej akcji będąc w szeregach AK i dawała kolejnym łączniczkom znaki do rozpoczęcia akcji po tym jak samochód Kutschery wyjechał spod jego domu, a z kolei one grupie, która dokonała zamachu. Modelarze zrobili piękną makietę, na której była ta częśc Warszawy, gdzie odbyła się akcja. Po wsytąpieniu organizatora głos zabrała sama główna bohaterka, następnie uczestnicy mogli zadawac pytania, co też czynili. Na widowni dużo było młodzików w wieku szkolnym (podstawówka, gimnazjum).
Ogólnie na konwencie dużo było młodzieży, co bardzo go też różni od tego co znamy z imprez ściśle planszówkowych. Pod koniec dnia naliczyłem co najmniej 20-30 uczniaków, rośnie młode pokolenie
Zdecydowana większosc dolnej sali zajęta była przez planszówki: poza mną i Kiedrynem był Pędrak, sporo osób z klubu na Smolnej, a także z ekipy Nataniela, do tego Sosna miał jakieś planszówki, sami figurkowcy również w coś pogrywali i ogólnie nie było wyraźnego podziału.
Nam z Kiedrynem udało się rozegrac stary dobry "Grunwald 1410" Dragona, gdzie siły Zakonu, pod moim skromnym dowództwem pokonały wojska sprzymierzone, które bodaj w 7 etapie w związku z niekorzystną sytuacją na planszy, skapitulowały, chciałem sprawdzic czy grając Krzyżakami można tą grę wygrac
Ponadto wciągnęlismy dwóch młodych adeptów, w wieku koniec podstawówki, którzy po krótkim przeszkoleniu grali obok nas drugi Grunwald (miałem dwie gry). Z początku jak tłumaczyłem zasdy wydawali się nieco znudzeni, ale jak doszło do walki złapali chyba bakcyla
i już potem sami prowadzili działania nie zwracając na nas uwagi.
Pod koniec dnia grałem też szkoleniowe Quatre Bras (rozszerzenie Waterloo), z jednym z kolegów figurkowców. Ponieważ był obeznany z epoką radził sobie mimo bardzo krótkiego wprowadzenia. Pewnie spróbujemy jeszcze na Smolnej, bo nnie udało nam się dokończyc z przyczyn niezależnych.
Wiele osób przechodziło i pytało, młodszym podobała się zawsze plansza od Wiednia. Starsi przypominali sobie trochę
Obok widziałem, że Pędrakowi też ludzie dopisali do Pomarańczowej rewolucji. Smolna za to zjawiła się bez Raubrittera i bez Leo, więc w osłabionym składzie, ale mimo to było sporo osób.
Ogólnie atmosfera była miła, organizatorzy życzliwie nastawieni do planszówek, wbrew obawom niektórych. Nie było widac żadnych podziałów, które może czasem niezbyt szczęśliwie uwidaczniają się w internecie. Jednocześnie był to konwent bardziej pluralistyczny niż znane nam planszówkowe, po części wydaje mi się, że także dzięki naszemu udziałowi. Chodzi mi o to, że były różne grupy wargamingowe i różne środowiska, tak samo po stronie planszówek można powiedziec, że były osoby z różnych stron, przez co nie było wrażenia dominacji, firma Wargamer, która potencjalnie miałaby tu największe możliwości i jako współorganizator miała więcej do powiedzenia, również utrzymała się w tym nurcie, za co jej chwała.
Pod wieczór miałem jeszcze okazję uczestniczyc w pokazie systemu figurkowego do epoki napoleońskiej przygotowanego przez grupę z Krakowa. Było na czym oko zawiesic, a dodatkowo jako miłośnik epoki napoleońskiej nie muszę dużo tłumaczyc dlaczego zostałem do końca pokazu
W starciu, które było rozgrywane siły były wielkości dywizja na dywizję, z tym, że skład ich był mieszany. Ciekawym elementem było z pewnością to, że przed bitwą obaj gracze zapisywali rozkazy dla poszczególnych swoich oddziałów, które potem w trakcie bitwy były realizowane (albo i nie), czasem wariantywnie. Każdy z graczy starał się jak najszybciej opanowac artylerią pobliskie wzgórze, po drugie obaj manewrowali w ten sposób, że każdy z nich jedno ze swoich skrzydeł uczynił nieruchomym a większosc sił skoncentrował na drugim - rozgrywka zmierzała do tego kto pierwszy kogo "zwinie". W kluczowym momencie dowodzący Francuzami wykonał szarżę dragonami w centrum na wzgórze na którym obok stała artyleria (szarżował w ten sposób, żeby nie byc ostrzelanym), w tym samym czasie na wzgórze wchodził batalion pruskiej piechoty, który jednakże zdołał uformowac pełny czworobok (batalion en masse, masę batalionową) i wytrzymac szarżę, ale potem załamał się w walce i zaczął uciekac, przez co dowodzący Francuzami zdobył wzgórze i wyszedł na bok pruskiej artylerii. Niestety zmylony radą przeciwnika wdał się dragonami w pościg za uchodzącą masą batalionową i co uwikłało go w dalszą walkę i nie zdążył już zaatakowac artylerii. Dowodzący Prusakami lepiej rozłożył siły, zostawiając niewielkie oddziały na nieruchomym skrzydle, przez co miał dużo więcej szeregów na skrzydle, którym wykonywał ofensywę. Wobec masy pruskiej piechoty 3 bataliony francuskie na tym skrzydle szybko uległy. O ich porażce zdecydowała nawet nie sama ich wartośc bojowa ale czynniki psychologiczne, a konkretnie gra przewiduje wpływ stojących w pobliżu walczących wojsk innych sojuszniczych oddziałów. Jeśli walczą dwa oddziały i jeden z nich stoi samotnie, a za drugim idą dalsze 3 oddziały, to bardzo negatywnie wpływa to na morale oddziału samotnie stojącego. W razie porażki bardzo łatwo dochodzi to tego, że tak oddział ucieka. Tak też stało się u Francuzów, których jeden z batalionów uciekł a drugi znalazł się pod ostrzałem stojącej dosc blisko artylerii. A kolei na nieruchomym skrzydle Prusaków dosc szybko pojawili się francuscy huzarzy, ale niewiele mogli zdziałac przeciw uformowanemu w czworobok batalionowi. Jedyne co się udało to otoczenie stojącego w obronie okrężnej w zabudowaniach oddziału.
Podsumowując, bardzo ciekawa rozgrywka, stopień szczegółowości reguł skróconych większy niż wszystko to co znamy z Waterloo i podobnych gier. Trzeba miec trochę figurek i miejsca do takich rozgrywek, tak że bez zorganizaowanej grupy graczy ani rusz - to jedyny maknament.