Wybuch Powstania dawał im cień szansy na to, ze Zachód się za nimi ujmie. Radiowe audycje zaś dawały im cień nadziei, że Stalin zachowa się choćby tak, jak we Lwowie, czy Wilnie.ToKu pisze:Ciekawym, czy na każdą ewentualność byli przygotowani nasi dowódcy w Warszawie. Ciekawym czy rozważali dokładnie każdą opcję. Zagrali bowiem va banque sztonami o dużej (najwyższej pewnie jakie mieli) wartości.
Spróbuj zagrać ze mną w kółko i krzyżyk. Widzisz jakieś rozwiązanie tej planszy, którą Ci przedstawiłem?
Nie pamiętam, żeby ktokolwiek na tym forum sugerował, że Monter, Bór, czy Niedźwiadek przewidywali rok 56. czy 81. Nie przypominam sobie takiego wpisu.Z drugiej strony ciężko im przypisywać jakąkolwiek zasługę, że dzięki tej decyzji Sowieci nie weszli na ostro w 1956, czy 1981, bądź też, że możliwa była pokojowa transformacja. Tak daleko to nikt w 1944 nie patrzył - no chyba, że babinka spotkana przez Montera na Pradze miała szklaną kulę i tam Monter wszystko wypatrzył, a czołgi na Pradze sam sobie wymyślił aby racjonalnie przekonać resztę decydentów.
To, że Powstanie mogło mieć jakiś wpływ na nieinterwencję w 56 nie znaczy wcale, że przewidzieli to jego przywódcy. Tak, jak Mieszko nie przewidywał Karola Wojtyły.
Osobiście uważam, że pamięć o Powstaniu mogła być jednym z czynników branych pod uwagę przez Sowietów w 56. JEDNYM z kilku. Ale to chyba temat na dyskusję w innym dziale.
Możliwe, że wszelkie możliwe w danych warunkach. Oczywiście straty byłyby mniejsze, gdyby nie wybuchło Powstanie. Przynajmniej zabitych przez Niemców byłoby prawdopodobnie mniej.Podkreślam raz jeszcze, na szali położono najdroższe co tylko Polska miała. Czy w tej sytuacji przygotowano się adekwatnie do wagi nadchodzącej próby? Czy podjęto wszelkie środki aby zmaksymalizować szanse i zminimalizować straty?
To właśnie ten punkt, w którym się poważnie różnimy - o ile pod pojęciem "surowo" rozumiesz "negatywnie".Dowództwo powinno być ocenione tak surowo jak to tylko możliwe.
Tu też się różnimy. Bor, Monter, czy Niedźwiadek to nie Ike, Monty, czy Patton, siedzący na głębokim zapleczu i przesuwający pionki po szachownicy. Ryzykowali także własne życie. No i podejmowali decyzje taktyczne, a te dawały pewne sukcesy wbrew wszelkim szacunkom i przewidywaniom militarnym.Symbol ten nie jest jednak jakąkolwiek zasługą Bora, Montera czy Niedźwiadka. Jest to zasługa ponadprzeciętnego bohaterstwa żołnierzy walczących w stolicy i usiłującej w niej przetrwać ludności cywilnej.
NICZEGO NIE ODEJMUJĄC BOHATERSTWU WALCZĄCYCH, rzecz jasna.
Czy tylko Ci trzej zasługują na Twoją surową ocenę? A Ci szeregowi Powstańcy, którzy chcieli Powstania - to bohaterowie, czy już nie?
Moim zdaniem - nie było tak, że żołnierze AK i ludność cywilna nie chcieli Powstania, ale dowódcy i przedstawiciel rządu na kraj uznali, że Powstanie jest potrzebne. No to gdzie wyznaczysz granicę?
Zaproponowałem Ci rozwinięcie drugiego scenariusza. Uważasz, że są w nim luki logiczne, albo błędne przesłanki? Chętnie wysłucham Twojej opinii.Co do decydującego według Ciebie wymiaru politycznego decyzji zaś, to ocena musi być miażdżąca. Zaśpiewali jak im Moskwa zagrała i później jeszcze mają do całego świata pretensje, że jak dzieci we mgle dali się wpuścić w maliny. Że na własnej (czytaj Warszawiaków) skórze przekonali się, że jest coś takiego jak realpolitik, że honor i moralność w czasie wojny rzadko komu wychodzą na zdrowie i że Moskale nie są przyjaciółmi Lechitów.
Jakby historia od przynajmniej 200 lat przed Powstaniem dawała nam jakiekolwiek inne lekcje.
Jaką to niby realpolitik może uprawiać rząd na uchodźctwie, którego posunięcia są blokowane i sabotowane przez najbliższego (i właściwie jedynego) sojusznika? Jakie pole manewru miał Mikołajczyk, gdzie popełnił błąd? Jakimi kartami - jestem autentycznie ciekaw - powinniśmy Twoim zdaniem grać po 1939 roku, a jakimi w 1944, skoro wtedy wszystkie figury miał już Stalin?
W 1944 roku NIE prowadziliśmy wojny z Sowietami, pamiętasz? Byli sojusznikiem naszego sojusznika. Poza tym, kiedy wszystko już straciłeś i wszyscy Cię zdradzili, pozostaje Ci jeszcze ten właśnie honor i ta właśnie moralność. I odnoszę wrażenie, że nie tylko Bór, Monter i Niedźwiadek tak wówczas myśleli. Zresztą - jak już napisałem - oni mieli prawo mieć cień nadziei - ten właśnie cień, który podsuwał im Stalin. Ten właśnie, który dawały im podpisane dokumenty o wykorzystaniu Brygady Spadochronowej. Pacta sunt servanda - uważasz, że łamanie danego słowa kłamstwa i wbijanie noża w plecy to realpolitik? Ja nazywam to nieco inaczej.
Poza tym wszystkim - zaproponuj niemoralne lub niehonorowe posunięcie, jakie mogliby podjąć Mikołajczyk, Bór, czy ktokolwiek inny z władz polskich, a które poprawiłoby naszą sytuację.
Dobrze. Może - czego wszystkim Powstańcom serdecznie życzę - zaczną się tam pojawiać także ulice nazywane nazwiskami szeregowych członków Powstania.Jak więc powinna być ocena dowództwa i jego decyzji? Bo póki co jest taka, że do niedawna mieszkałem przy Okulickiego niemalże na skrzyżowaniu z Komorowskiego. Chruściela na osiedlu jeszcze nie ma. Osiedle jednak dynamicznie się rozbudowuje.
Przypomnę Ci, że były w wielu miastach Polski ulice i place poświęcone pamięci Dzierżyńskiego, Marchlewskiego, Nowotki; były też i poświęcone Leninowi, Stalinowi... I ludzie musieli przy nich także mieszkać. Co więcej - nie mogli wówczas na to narzekać. I kto wie, przy jakich nam jeszcze wypadnie mieszkać ulicach...