Biorąc pod uwagę, że mieli przygniatającą przewagę i jakie straty ponieśli trudno to nazywać zwycięstwem.
Jeżeli będziemy kierować się takimi kryteriami to wówczas całej drugiej wojny światowej nie moglibyśmy nazwać zwycięstwem RKKA.
Taka była stalinowska doktryna wojenna. Mieć o wiele więcej niż wróg i tym zrekompensować swe słabe wyszkolenie oraz organizację. Duże straty były wliczone w cenę zwycięstwa, łatwe do zastąpienia, a ostatecznie liczyło się osiągnięcie celów taktycznych i strategicznych.
Nad Chałchin-goł nie udało się wybić wszystkich Japończyków ale powstrzymano zarówno ich atak jak też przeprowadzono w sposób dość skuteczny własne kontrataki i szturmy.
Myślę, że w tym przypadku nie ma sensu porównywać z czołgami francuskimi tylko z czołgami przeciwnika Sowietów w tym konflikcie czyli japońskimi, a tutaj dysproporcja jakościowa była wyraźna na korzyść Sowietów. Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę jaki sprzęt miała japońska grupa pancerna walcząca z nimi pod Chałchyn-Goł.
Te porównanie nie ma większego sensu ponieważ to nie była wielka bitwa pancerna. Strona japońska miała na to za mało czołgów, a przy tym straciła ok. 70-80-ciu wozów pancernych (
Japońska Broń Pancerna, vol. 2, str. 47). Strona sowiecka swe wozy pancerne traciła przede wszystkim w uderzeniach na okopaną piechotę japońską i tutaj porównanie z wozami francuskimi ma sens.
Czołgi H35, R35, FCM 36 czy "improwizowany" Char B1 były wozami specjalnie zaprojektowanymi do takich bitew - nacierania na linie okopów i bunkrów. Nie miały się potykać z wozami przeciwnika i dlatego nacisk położono na pancerz oraz uzbrojenie adekwatne do niszczenia np. gniazd karabinów maszynowych. To szczytowe osiągnięcia wśród czołgów wsparcia, któremu dorównała dopiero Matilda II, a przebiły T-34 i KV-1. Przy czym H35 i R35 miały być tanimi i masowymi czołgami wsparcia.
T-26 to lekki czołg, który miał teoretycznie wspierać piechotę... ale opracowano go (Vickers Mark E) pod koniec lat 20-stych. Pancerz miał dostosowany do ówczesnej broni pancernej oraz możliwości technicznych w budowie wozów pancernych. W 1939 niespecjalnie nadawał się do tego aby powoli podążać przed piechotą i ją "niańczyć". W tej roli wszystkie czołgi o tym opancerzeniu ponosiły zbędne straty (jak 7-TP pod Tomaszowem Lubelskim).
BT-7 był czołgiem szybkim, do działań manewrowych. Większy niż T-26 (potężniejszy silnik), opancerzenie podobne. Do szturmowania okopów nie nadawał się bardziej od swego brata. Co więcej pod Chałchin-Goł walczyły także nieudane BT-5 ze swym 13mm pancerzem.
Walory taktyczno-techniczne nie pozostały bez wpływu na straty pod Chałchin-Goł.
BA-10 i inne samochody pancerne pominę. W ogóle nie powinny być stosowane do takich akcji.
Porównywanie stopy pokojowej i wojennej w przypadku ZSRR jest chyba trochę zawodne, bo oni generalnie zachowywali się jak by cały czas byli na stopie wojennej
W latach 1941-1942 (tzn. w ciągu roku) samego T-60 wyprodukowano 6300, a produkcja wojenna dopiero się rozkręcała po szoku roku 1941. Czołg technicznie na poziomie T-26.
Dyskusja dotyczyła potencjalnego starcia WP z Armią Czerwoną w 1939, przy założeniu, że bylibyśmy sojusznikiem Niemiec. Mam tutaj zdanie podobne do Torgilla, że biorąc pod uwagę poziom Armii Czerwonej, mimo masy nowoczesnego sprzętu, wcale WP nie było na straconej pozycji. Wystarczy popatrzeć jak przebiegały walki po 17 września na Kresach z KOP. Przy czym, jak się to analizuje, to trzeba wziąć pod uwagę, że większość jednostek KOP, w tym te najwartościowsze, przerzucano w trakcie kampanii wrześniowej na zachód do walki z Niemcami. Na Kresach z Sowietami walczyły więc oddziały świeżo zmobilizowane, których mobilizacja najczęściej nie została ukończona i improwizowane, gdzie brakowało wszystkiego, takich rzeczy jak broń przeciwpancerna w szczególności. To były resztki KOP. Mimo tego Sowieci napotkali opór i ponieśli straty nieproporcjonalne do zaangażowanych sił i przewagi, jaką mieli. To co by było, gdyby walczył z nimi cały KOP i jednostki regularne.
Możemy popatrzeć np. na Bitwę pod Szackiem w której KOP poniósł porównywalne straty jak jego przeciwnik ze 52 Dywizji Strzeleckiej. Jeżeli kilkudziesięciu zabitych bądź rannych Polaków wymienimy za każdy zniszczony T-26. Potyczki, które stoczyły resztki WP i KOPu nie obfitowały w jakieś zadawanie miażdżących strat stronie sowieckiej.
Dlatego wolałem sięgnąć po przykłady kampanii przeciwko przygotowanemu przeciwnikowi (choć porównanie IJA do WP jest trochę na wyrost bo armia japońska miała większe umiejętności, doświadczenie i morale niż strona polska... I kretynów na wysokich stanowiskach dowódczych było mniej, a japoński Dąb-Biernacki popełniłby harakiri po pierwszej porażce... zamiast dwukrotnej dezercji, ucieczki na zachód i skomlenia o kolejne stanowisko dowódcze).
Gdyby ze sowietami walczył KOP i WP to prawdopodobnie mielibyśmy scenariusz rumuński z '41 (armia rumuńska była porównywalna do naszej). Sowieci wykorzystaliby swą dużą przewagę w ludziach, sporą przewagę technologiczną i gigantyczną w materiałach wojennych aby WP powoli rozmontować i przepędzić na zachód. Straciliby dużo ludzi i sprzętu ALE to nie stanowiło dla nich problemu. Gdyby stronę polską intensywnie wspierał Wehrmacht ze swymi związkami szybkimi i Luftwaffe to pewnie takie starcie przebiegałoby inaczej... Tylko, że Niemcy byliby wówczas zaangażowani na froncie zachodnim, starciem z Francuzami i Brytyjczykami. III Rzesza byłaby w jeszcze bardziej beznadziejnej sytuacji niż II Rzesza z Cesarstwem Austro-Węgierskim i Imperium Osmańskim.
Wiem, że post dość mało podbudowany cytatami i przypisami ale nawet w tej postaci zajął mi ok. 50-ciu minut. Dlatego nie rozwijałem tej dyskusji i unikam forumowych rozważań historycznych.