Być może to, co napiszę poniżej, nie będzie miało racji bytu wobec sytuacji ogólnej, pandemii i obostrzeń. Może trzeba będzie się przenieść z fizycznych stołów na Total Wary czy produkty Matrix Games, ale może jednak uda się coś zrobić w temacie.
Ostatnich kilka lat mojego życia to trudny do opanowania chaos. Na dziś — co mogłem, to wyprostowałem, a czego się nie dało — przyklepałem i przyjąłem do wiadomości.
W związku z tym nie pamiętam już kiedy ostatnio malowałem jakieś figurki albo przestawiałem je na stole. Chcę do tego wrócić.
Na zasadzie twardego resetu przyjmijmy, że jestem początkującym hobbystą. Muszę od nowa zorganizować warsztat, gruntownie wymienić i odświeżyć zasoby narzędzi, modelarskiej chemii, terenów. Od nowa nauczyć się malować. Zastanowić się, w co chciałbym pograć oraz do jakich systemów znajdę współgraczy, jacy to ludzie, ilu i gdzie?
Jestem nieco schorowanym pierdzielem po czterdziestce. Introwertycznym, dość już leniwym i wygodnym. Preferuję granie domowe (u mnie w Nowej Hucie się da), ewentualnie jakieś klubowe, gdzie nie przeszkadzałyby mi przypadkowe osoby "z ulicy". Sklepy a tym bardziej otwarte konwenty odpadają, choć nic ostatecznie nie wykluczam (lubię wrocławskiego "Boltera"). Na razie byłby to Kraków. W jakiejś przewidywalnej przyszłości zainwestuję w furę i stanę się bardziej mobilny. Wtedy mogę się czasem przejechać dokądś w promieniu: Tarnów, Rzeszow, Kielce, Częstochowa, Łódź, Górny Śląsk. Mam jeszcze trochę rodziny w Warszawie i we Wrocławiu — rzadko, ale tam też jeżdżę.
Preferuję granie narracyjne, dla zabawy, z klimatem, może jakąś muzyczką w tle, jakkolwiek pomalowanymi modelami. Nie chcę brać udziału w turniejach, nawet czysto towarzyskich. Obce mi jest kompulsywne optymalizowanie rozpisek i wykłócanie się o pół cala. Zwycięstwo nie jest najważniejsze, choć oczywiście staram się wygrać. Przede wszystkim chodzi o dobrą rozrywkę dla wszystkich graczy. Tak, aby chcieli spotkać się i zagrać ponownie.
Co posiadam w zasobach?
Battlegroup — prawie wszystkie (poza Pacyfikiem) podręczniki i sporo modeli w skali 1/72 (USA, Niemcy, ZSRR). Zdecydowanie większa jest "kupka wstydu" niż ta z modeli sklejonych i pomalowanych, ale dałoby się to zmienić.
Saga — komplet podręczników PL. Rozgrzebana w różnych stadiach tworzenia armia Wikingów i zapudełkowana Sasów. Planowałem kupić jeszcze Normanów i Joannitów (Milites Christi). Do tego trochę zapudełkowanych modeli "na otoczkę" (wieśniacy, zwierzęta gospodarskie itp.).
Około 20 – 30 modeli w klimacie Dzikiego Zachodu (firm: Reaper, Black Scorpion, Artizan Designs).
W jakie systemy raczej nie zagram?
Age of Sigmar (pograłem w VI edycję WFB i wystarczy; dzisiejszy następca starego battla jest dla mnie jakiś zbyt abstrakcyjny).
Flames of War (niechęć do czołgowych parkingów i rządków strzelających do siebie pojazdów jest dla mnie nie do przezwyciężenia).
Bolt Action (trochę zbyt uproszczony i ze zbyt dużą skalą modeli a przez to zbyt małą skalą starcia; w systemach drugowojennych wolę mieć ok. kompanii piechoty i z 5 - 10 pojazdów/dział).
Systemy z masą wojsk w szykach (Fields of Glory, jakieś napoleonki itp.), w których przygotowanie armii zajmie mi dwa lata, a partie przeciągną się do 5 - 6 i więcej godzin.
BW: Napoleon, BW: Lee (niezbyt odpowiadająca mi w wargamingu skala, powiedzmy strategiczna i nacisk raczej na system dowodzenia).
Czego bym spróbował?
Systemów, ogólnie mówiąc skirmishowych, nie przeładowanych nadmiernie modelami, o partiach trwających do 3 godzin.
Saga — podoba mi się mechanika zabawy kostkami na Zwojach.
Jakieś dziko-zachodowe strzelaniny po skałach i miasteczkach.
Może Malifaux. Wydaje mi się trochę zryte, ale takie nieco "gorsetowo-parowe" klimaty może nawet zachęciłyby moją żonę

Co jakiś czas nachodzi mnie chęć spróbowania Wh40k. Obecnie większa niż zwykle, odkąd więcej poczytałem o historii uniwersum. Mimo złego GW, bałaganu, stosów przeszacowanych pieniężnie podręczników i modeli, ogólnych bolączek systemu, wiader kości i narzekań na nową, 9 edycję. Myślę, że i tak byłbym w stanie się dobrze bawić, przestawiając ładne figurki. Oczywiście wyłącznie towarzysko i z klimatem.
Nazwisko i ksywa zobowiązują, więc Space Wolves. Do tego coś spośród: Cadia, Tallarn, "Dziewczyny Celestyny", Eldarzy, Nekroni...
Battlegroup. Przypadł mi do gustu ten miks umiarkowanej złożoności zasad oddających jakiś tam umowny, akceptowalny poziom realizmu przy zachowaniu odpowiadającej mi skali starcia. Pograłbym jeszcze.
Coś, czego jeszcze nie znam?

Chcę pograć na luzie i nacieszyć się małymi zabaweczkami. Bez spiny, ideologii, wewnątrzśrodowiskowych podziałów i udowadniania czegokolwiek. Puszczę tę wiadomość jeszcze w kilku miejscach. Jeżeli moja chęć pogrania i nastawienie wydadzą się komuś przydatne, zapraszam do kontaktu. Nie obiecuję, że odpowiem na wszystkie wiadomości, ale na pewno żadnej ot tak nie zignoruję na wejściu.
Paweł "Vilk" Wilczyński