A ja mam taki być może trochę kontrowersyjny pogląd? Czy aby na pewno było aż tyle tych manewrów na polu bitwy? Czy może raczej szyk wyjściowy, w którym wchodziło się w kontakt z nieprzyjacielem był szykiem głównym w całej bitwie. Prądzyński pisał, że nie odważy się robić manewrów jeżeli będzie bliżej niż 600 kroków od nieprzyjaciela, a wiec ok. 400 metrów.bartek_sanok pisze: ↑poniedziałek, 18 marca 2024, 13:41
Właśnie rzecz w tym, że nie trzeba było się zatrzymywać aby wyrównać szyk, spowalniało się tych co się wyrwali i poganiało tych co "zaspali" i tak jak pisałem sztandar był punktem odniesienia dla maszerujących.
Zastanawiam się co począć z tym wolniejszym maszerowaniem, może było odmienne w różnych armiach a ,może spowodowane "świeżym" rekrutem lub względami estetycznymi i "trepowskim" umiłowaniem porządku?
A może po prostu w Landwehrze rozwijano się tylko z kolumny w linię i z powrotem do przemarszu w kolumnę ze względu na świeżego rekruta i ze wzg na niebezpieczeństwo wrogiej kawalerii tak było bezpieczniej zamiast bawić się w "pełzanie" w linii, co robimy na ćwiczeniach przed każdym Lipskiem "do usra....", do znudzenia
Natomiast taki sztandarowym przykładem elastyczności w manewrach i zwrotach w bitwie jest działanie III korpusu pod marszałkiem Davout pod Auerstadt 1806. Tam bodaj bataliony nacierały w szyku liniowym, później odparły kontratak jazdy w czworogranach, zmieniły szyk na kolumny itd. W każdym razie muszę wrócić do książki Pana Patrycjusza Malickiego, w której wszystko to pięknie jest opisane...