I Przemyskie Manewry Strategów - komentarze, opinie, relacje

Większe, zorganizowane spotkania graczy i wszelkiego rodzaju imprezy.
Lukasz79
Sergent
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 4 lutego 2006, 16:48

I Przemyskie Manewry Strategów - komentarze, opinie, relacje

Post autor: Lukasz79 »

Zapraszam wszystkich do uzewnętrznienia swoich odczuć i opinii na temat I PMS. Mile widziane są opisy z placów bojów oraz wszystko co Wam przyjdzie do głowy a co jest związane z I PMS 8)
Lukasz79
Sergent
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 4 lutego 2006, 16:48

Post autor: Lukasz79 »

Imreza trwa.................
Póki co wszyscy zadowoleni, a o atrakcyjności niech świadczy fakt iż ostatni uczestnicy opóścili place boju tuz rzed 4 rano.

Osobiście mi juz oczy :shock:

Pod Tannenbergiem rozszalał się Gładki i "perswaduje" Rosjanom że chyba lepiej nie opuszczać granic własnego kraju. Boje takie zażarte że kostki rykoszetem się po ścianach odbijają :)

Pod Wiedniem Turcy dzielnie trzymają linię frontu na wzgórzach......zobaczymy jak długo.

W Normandii Cean niemal zdobyte, do Cherbourga daaaleko a po środku frontu Pucuś majaczy jednostkami nie do końca chyba wiedząc gdzie uzyć te 4 dywizje piechoty i 1 pancerną. W rezultacie chyba postanowił ich po prostu wogóle nie uzywać. W zamian zwiedza okolice, na czego pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać. Jego jednostka sapersko- dendrologiczna zameldowała z frontu że żywopłoty rosną tam juz od 2500 lat !! Miejmy nadzieję że to przełomowe odkrycie pozwoli nam przełamać linię frontu.

Pogoda raczej dopisuje więc i wypad na forty powinien się udać.
Frekwencja również dopisała stawiło się 18/19 uczestników. Pogratulować dyscyliny ;)
Oby tak dalej...............
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

A co tam na morzu? Czy Orzeł Morski szybuje nad fiordami?
Pozdrawiam wszystkich uczestników! :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10376
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2023 times
Been thanked: 2754 times

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Orzeł szybował.
Nawet nie przypuszczałem, że zdobędę 2 nowych graczy.

Umówiliśmysię na Manewry w Muszynie na kolejną rozgrywkę, tym razem na jednym stole w Bitwę na Morzu Jawajskim.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Lukasz79
Sergent
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 4 lutego 2006, 16:48

Post autor: Lukasz79 »

Cóż, impreza się skończyła. Myślę że można ją uznać za udaną, wszystkie punkty programu zostały zrealizowane, odbyły się pionierskie rozgrywki w ulepszoną Normadnię oraz Orła Morskiego (Sławek sędziował). Rozgrywka główna, tj. Tannenberg rozgrywany na 3 mapach a sędziowany przez Pędraka wyszła wzorowo (choć liczę tu bardziej na relacje samych uczestników). Odbyły się również prezentacje gier "Fryderyk" oraz "Fire in the Sky".

Z rozrywek plenerowych zrealizowaliśmy 120 % normy. Fort I w Siedliskach przywitał nas błotem śniegiem i oblodzonymi schodami co nie powstrzymało nas przed gruntownym jego zwiedzeniem a niektórym dało okazję wejścia w rolę p.Adama Małysza. Niestety słabe punkty za telemark ;) . Po forcie oprowadził wszystkich Panzerfan pełniąc rolę przewodnika i dzieloąc się z nami swoją niemałą w tym zakresie wiedzą.

Zła pogoda, śnieg i błoto nie powstrzymały nas przed rozpaleniem wspólnego ogniska. Były kiełbaski, piwo i kupa śmiechu. Kulminacyjnym punktem ogniska była wizyta panów ze Straży Granicznej (trzeba powiedzieć że fort znajduje się w bezpośredniej bliskości z granicą ukraińską). Panowie zachowali się bardzo fair i po sprawdzeniu czy aby na pewno wszyscy jesteśmy Polakami poprosili jedynie abyśmy posprzątali po sobie. Z ogniska wyjechaliśmy po zapadnięciu zmroku i skierowaliśmy się na parking u podnóża Kopca Tatarskiego skąd rozpościera się świetny widok na Przemyśl. Jeszcze lepsza panorama Przemyśla ( i to całego) jest z samego Kopca na który to udaliśmy się grupą ok. 8 osób.

Po powrocie do sali zapał do gry nie opadł czego najlepszym dowodem jest fakt iż ostatni gracze odeszli od stołów o godz. 5.30 nad ranem w niedzielę by ok. 10 znów pojawić nad mapami.

Impreza zakończyła się ok godz. 13.


Ze swojej strony chciałbym podziękować Tomkowi oraz Sławkowi za pomoc w przygotowaniach imprezy, Raleenowi za możliwość jej promocji na forum a nader wszystko uczestnikom za przybycie i dobrą zabawę. wszak to własnie Wy tworzycie imprezy takie jak ta i ich atmosferę.
Mam nadzieję że za rok spotkamy się takim samym bądź większym gronie i w identycznej atmosferze.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim i pozdrawiam.
preclo

Post autor: preclo »

Przemyśl zdobyty.

Liczba graczy może nie była tak oszałamiająca jak na Manewrach Lubelskich, ale porównywalna z Galicyjskimi.
Widać wszystko przez odległość, ale i tak nie popsuło to w niczym zabawy.
Organizacyjnie wszystko na medal. Do tego na plus tych manewrów trzeba zaliczyć bliską lokalizację sali manewrowej i kwater - wszystko w jednym budynku :)
Wypad na forty też świetny. Pogoda może trochę nie dopisała, ale kto by się tam błota bał :)

Jeśli chodzi o gry, to osobiście grałem Normandię 1944 (dzień 1/2) i Orła Morskiego (dzień 2/3).

NORMANDIA

W Normandii dowodziłem siłami które desantowały się na plaży Utah.
Desant powietrzny miałem tragiczny. Na 8 pułków w pełnym stanie wylądował tylko 1 (jeden), przez co natarcie w stronę
Cherbourga nie rozwijało się tak jak należy, a w efekcie w końcu stanęło, koło 10 czerwca, po kilku naprawdę źle wyrzuconych walkach.

Dowodzący na sąsiedniej plaży generał Pucman miał nawet spore postępy terenowe, jednak rozczłonkowane w pewnym momencie siły straciły na impecie i dopiero 14 (chyba) czerwca udało im się zdobyć Carentan, co też miało wpływ na zastopowanie marszu na Cherbourg. Jednak należy oddać Pucmanowi, że udało mu się zdobyć tego samego dnia St.Lo .

Na brytyjskim odcinku sir Łukaszowi udało się prawie zdobyć Caen (2 z 3 pól), jednak do pełnego sukcesu zabrakło około 2-3 etapów.

Rozgrywka bardzo ciekawa i emocjonująca, zabarwiona szczyptą humoru, a także rozważaniami na temat długowiecznych żywopłotów ;)
Z tego co się orientuję tesowaliśmy nowinkę w postaci "rejonów umocnionych" jak to je nazwał Panzerfan. Nie należy ich jednak mylić z RU znamymi ze Stalingradu.
Generalnie uważam, że jest to dosyć dobre rozwiązanie, bo uwzględnia niewielkie pododziały niemieckie, które nie miały w zasadzie żadnej wartości bojowej, ale skutecznie spowalniały sprzymierzonych i jednocześnie gra nadal pozostaje na szczeblu pułku.

Uważam, że gra potrzebuje już naprawdę niewielu kosmetycznych poprawek i jeśli wyjdzie w takiej formie jaką graliśmy na manewrach to będzie to naprawdę HIT (niemal jak uderzenie z 280-ki z Scharnhorsta, ale o tym dalej ;) ) Chylę czoła przed Tomkiem - perfekcyjna robota i już nie mogę się doczekać wydania.

ORZEŁ MORSKI - OPERACJA WESERUBUNG

Na drugi rzut poszedł Zulusowy Orzełek Morski - Operacja Weserubung. Tym bardziej smaczny, że sędziowany na dwóch mapach :)
Sławek rozpisał nam bardzo ciekawą minikampanię, składającą się z czterech rozdziałów.
W pierwszym rozdziale Kriegsmarine pod połączonym dowództwem Panzerfana, precla i Płaskiego miała za zadanie przepłynąć najlepiej niezauważenie w kierunku Narviku.
Niestety nie udało się to zadanie, bo niemiecka flotylla została bardzo szybko wykryta przez HMS Glowworm pod dowództwem kapitana sir Pablo, który dostrzegł majaczące w oddali zarysy Scharnhorsta.
Z radia na Scharnorscie padł rozkaz z Gneisenaua - zatapić dziada. ;)
Pierwsze salwy z niemieckich pancerników nie były celne, ale kiedy pociski dosięgły wreszcie Glowworma, to od tej chwili okręt ten można oglądać na dnie Morza Północnego niewykluczone, że w wielu kawałkach. (to uwaga dla kolekcjonerów ;) )

Niestety wykrycie okrętów Kriegsmarine ściągnęło na te wody komitet powitalny w postaci pancernika HMS Renown i 10 niszczycieli.
Rozpoczęła się zabawa w kotka i myszkę. Kotek uparcie dążył do złapania paru myszek, ale na jego drodze stanęły dwa "szczurki" ;)
Najpierw zaczęły się wstrzeliwać wzajemnie HMS Renown i Gneisenau. Pierwsze salwy nie przyniosły szybkich owoców, ale dały nielada emocji.
Po niedługim czasie do zabawy dołączył Scharnhorst i zrobiło się jeszcze ciekawiej. Oba niemieckie pancerniki dostały rozkaz wiązać brytyjski komitet powitalny płynący kursem północny-wschód, który niechybnie zmierzał w stronę niszczycieli Kriegsmarine.
Gneisenau i Scharnhorst wymieniając się salwami z HMS Renownem nieźle sobie krwi napsuły (i nie tylko krwi).
W pierwszej kolejności po kilku salwach dziobową wieżę stracił Gneisenau. Niemcy nie pozostali dłużni Brytyjczykom i również odstrzelili im parę "grubych rurek".
Renown przyjął na pokład kilka bardzo celnych salw, które nie dość że uszkodziły mu sporą cześć uzbrojenia, to jeszcze przetrzepały ładnie siłownie.
W zamian za to Renown zdmuchnął rufową wieżę artylerii głównej na Gneisenau i dziobową na Scharnhorście.
W międzyczasie do Renowna dołączyły niszczyciele jej królewskiej mości, co dało im okazję przyjąć kilka pięknych salw - m.in. silnie uszkodzony Havock i "pogięty" Hunter.
Nie przeszkodziło to im jednak posłać salw torped w stronę Scharnhorsta. Na szczeście po raz kolejny udowodnione zostało, że brytyjskie torpedy nie potrafią trafić w cel ;)

Po przeprowadzeniu niemieckich niszczycieli przez niebezpieczny akwen rozpoczął się drugi rozdział operacji desantowej.
Wpływająca do fiordu eskadra niszczycieli pod dowództwem kapitana Płaskiego została zauważona przez sokoli wzrok kapitana
Pucmansena dowodzącego kontrtorpedowcem Trygg.
Kapitan Pucmansen po nadaniu meldunku do bazy odpłynął szybko do portu.
Jak się później okazało przesiadł się na jeden z dwóch pancerników i wypłynął na powitanie Niemcom.
Panująca w fiordzie śnieżyca niemal całkowicie ograniczała widoczność, więc niemieckie niszczyciele mogły się zakraść bardzo blisko wrogich pancerników.
Wystawiając się na ogień ciężkich norweskich luf skorzystały z okazji i strzeliły kilka salw torped do przeciwnika.
Wystarczyła jedna torpeda i pierwszy z pancerników poszedł na dno.
Płynąć dalej okręt pod dowództwem kapitana Płaskiego namierzył kolejny wrogi pancernik. Szybkie podejście do przeciwnika i oddanie kilku salw torped nie dało jednak spodziewanego rezultatu, co umożliwiło Norwegom "pogięcie" kilku okrętów Kriegsmarine.
Niemcy jednak nie rezygnowali i dalej słali torpedy Norwegom. Nie trzeba było jednak wiele czasu i taktyka ta okazała się skuteczna przez co szczątków kapitana Pucmansena należy szukać na dnie fiordu ;)
Dzięki temu Niemcy nieniepokojeni przez wrogie okręty wysadzili wszystkie desanty w zaplanowanych miejscach i udali się do Narviku aby ze stojącego na redzie portu Jana Wellema zatankować przed drogą powrotną.

Wystawione na czatach u wejścia do fiordu trzy niszczyciele kapitana Płaskiego wykryły zbliżające się brytyjskie okręty klasy H. Zapowiadały się kolejne ciężkie godziny pracy załóg okrętów obu stron.
Wzajemna długa wymiana salw artyleryjskich i torpedowych dała w efekcie Niemcom dwa zatopienia - na dno poszły HMS Havock i HMS Hunter (?), a trzy pozostałe okręty brytyjskie w tym HMS Hardy zostały w znacznym stopniu uszkodzone.
Na brytyjskim koncie zapisane zostało jedno zatopienie, ale do rachunku wypadałoby im także doliczyć drugi niemiecki niszczyciel na którym powstał pożar nie do opanowania i należało się spodziewać jego rychłego zatonięcia.
W ostatnim zapisie w dzienniku kapitańskim kapitana precla datowanym na 26 marca 2006 g.12:45 kap. precel donosi o zbliżaniu się jego eskadry i cześci eskadry komandora Panzerfana do miejsca gdzie ostani raz widziano Brytyjczyków.

Taki był stan końcowy naszej rozgrywki w Orła Morskiego, bo niestety czas manewrów minął.
Gra jest naprawdę świetna - przede wszystkim szybka i emocjonująca.
Na początku było trochę pomyłek w związku z niejawną rozgrywką, ale im dalej tym lepiej i sprawniej.
Mechanika gry sprawdziła się niemal w 100 procentach - moim zdaniem.
Pewnie potrzebne będzie kilka drobnych poprawek, ale generalnie jest duże OK.
Szkoda trochę, że nie udało nam się dograć gry do końca (skończyliśmy niewiele przed końcem drugiego rozdziału).
Przygotowana historia była długa, ale po tym co przeczytałem w opisie kolejnych rozdziałów jestem cholernie ciekaw jak potoczyłyby się dalsze losy obu flot.
Sławku duże brawa za grę, bo jest naprawdę świetna, co zresztą pewnie sam zauważyłeś po zainteresowaniu i wzbudzanych nad planszą emocjach, kiedy to nie raz musiałeś uciszać strasznie rozentuzjazmowanych graczy m.in. mnie i Tomka :)

Ale się cholerka rozpisałem :)
Na koniec powiem krótko - dzięki za manewry i już się nie mogę doczekać kolejnego zjazdu strategów.
Pozdrawiam

PS: Miło było ponownie spotkać wszystkich znajomych, a także poznać Leszka Kozłowskiego.

PPS: Zapomniałem dodać, że swoją nową grę przywiózł nasz Pędraczek. Tym razem będzie to trochę bardziej rozbudowana gra niż Pomarańczowa Rewolucja, ale o podobnej mechanice. Tematem gry jest Wojna Burska.
Niestety nie udało nam się zagrać z powodu zaangażowania w inne rozgrywki, ale na następnym spotkaniu mam nadzieję, że uda mi się zagrać.
Awatar użytkownika
motyl
Chorąży
Posty: 266
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:04
Lokalizacja: Muszyna / Lublin KUL

Post autor: motyl »

Super impreza!!!!!!

Na wstępie sam Przemyśl zrobił na mnie duże wrażenie - bardzo piękne, choć troszkę podniszczone miasto.

Graliśmy w bursie i na miejscu mieliśmy noclegi, co było dużym udogodnieniem.

Grałem 2 razy w szachy, raz w Poarańczową rewolucję i oczywiście w Wiedeń. W drodze powrotnej rozregraliśmy z Preclem, Płaskim i Pucusiem walki na morzu, z uzyciem planszy od Parkan!!! Wzgórza były fiordami, które otaczały mielizny (to tak na poczekaniu, fajny przepis, który Zulus mógłby uwzględnić).

Prawie całe manewry przeznaczyłem na rozgrywkę w Wiedeń, a towarzyszyli mi Leo, PGSzalast i Grzesiek Dulian. Grali przeciwko mnie, ja oczywiście Turkami. Rozgrywka przebiegała w miłej atmosferze, a po zakończeniu walk każdy miał pozytywne odczucia. Armia osmańska powstrzymała nadciągającą odsiecz.
Nie obyło się bez strat:
Turcy utracili 4-5 oddziałów kawalerii, 1 janczarów, 2 artylerii, dowódcę Deli Bekira i Hadży Gereja.
Sprzymierzeni nie utracili żadnych oddziałów z wyjątkiem 2 polskich dowódców, a mianowicie hetmana Jabłonowskiego i marszałka Lubomirskiego, no i 2 kopie ;)
Brak strat sprzymierzeni zawdzięczają dobrej grze pod okiem doświadczonego w bojach Leszka. Jednak zbyt duża ostrożność nie pozwoliła im przebić się do cesarskiej stolicy.
Z pola walki zwiali Mołdawianie, a także Tatarzy, jednak 4 oddziały opamiętały się i powróciły do walki.

Dziękuję wszystkim uczestnikom manewrów za emocje i za grę, a organizatorom za możliwość gry w takim fajnym miejscu.

Fort i ognisko rewelacja, a co do słabych not za zjazd po oblodzonych schodach to w przyszłym roku postaram się oddać lepsze skoki ;)
"Dulce et decorum est pro patria mori"
preclo

Post autor: preclo »

Właśnie, niech o klasie Twojej gry Sławku świadczy przywołany przez motyla fakt, że graliśmy w Orzełka w pociągu :)
A wszystko przez to, że Gładky zwinął nam Pomarańczową, ale w gruncie rzeczy wyszło na dobre :)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43336
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3917 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ciekaw jestem tego Wiednia, bo coś skąpe relacje póki co. Orzełka preclo ładnie opisał :)
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10376
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2023 times
Been thanked: 2754 times

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

preclo pisze:Właśnie, niech o klasie Twojej gry Sławku świadczy przywołany przez motyla fakt, że graliśmy w Orzełka w pociągu :)
A wszystko przez to, że Gładky zwinął nam Pomarańczową, ale w gruncie rzeczy wyszło na dobre :)
To dobrze, że Wam żetony dałem.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Lukasz79
Sergent
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 4 lutego 2006, 16:48

Post autor: Lukasz79 »

motyl pisze:

Fort i ognisko rewelacja, a co do słabych not za zjazd po oblodzonych schodach to w przyszłym roku postaram się oddać lepsze skoki ;)
Motylu, do samej techniki najazdu nie śmiem mieć pretensji, notę za styl obniża jedynie samo lądowanie ;).
Całe szczęście że wycofałeś się z konkursu na mamuciej skoczni :)
Misza
Pocztowy
Posty: 83
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:18
Lokalizacja: tajne

Post autor: Misza »

Łukasz - Najstarszę żywopłoty w Normandii mają jakieś 1800 lat. Jednostka sapersko- dendrologiczna właśnie przysłała raport w tej sprawie. Wykryły też pare anomalii 8)

Grało się super. Nawet można powiedzieć że WIELKA SZKODA że PMS się już skończyło. Świetna atmosfera tej imprezy była jej wielkim atutem, tak samo jak i bliskość noclegu(ten sam budynek ). Co do wycieczki po fortach i ogniska to niestety nie mogę się wypowiadać. Po prostu mnie na nich nie było. Wszystka przez małe niedopatrzenie logistyczne - brak butów i spodni na zmiane. Wiem że zaraz pojawią się głosy że oni też, tylko że ja byłem w pantoflach i spodniach "kościołowych". Powetowałem sobie to jednak wycieczką po kościołach Przmyśla (Sherman-dzięki za przewonictwo). Swoją drogą bardzo piękne, zresztą jak całe miasto.

Rozgrywki w których miałem zaszczyt brać udział to Noramndia 1944, Fridrich i Orzeł Morski.

Normandia potoczyła się mi o wiele lepiej niżeli w Lublinie. W rzutach kostką nie zeszłem poniżej 9, która tym razem wypadła mi tyko raz(przeklenta Dezorganizacja).Popełniłem zasadniczo jeden błąd- nie zniszczyłem jednego oddziału kiedy powinienem.Wtedy mogłem sobie tłumaczyć że nie mam dowódctwa na odbudowanie mostu.Tylko że Tomek się umocnił i dopiero dwie dywizję wywaliły go z tamtąd. W tym wypadku Pancerniacy udali się do St. Lo, które zdobyli szturmem.Nistety za póżno dostałem się do gen. Precla. Jednak zawsze mogło być gorzej. Tak naprawdę to poniekąd zawarzyły o tym też pechowę rzuty Precla.
Ogólnie tą rozgywkę muszę zaliczyć do "w miarę" udanych z mej strony.


Fridrich to moję nieszczęści- po prostu zagrałem moim zdaniem nieudolnie Hanoverem. Niewiele by brakło a byłbym przegrał - na "szczęście" przegrał mój sojusznik( co było równoznaczne z moim poddaniem się. :oops: ). Jednak przyznam że to gra ciekawa i szypka. Co prawda skończliśmy o 5'40 co przy fakcie że na 7 miałem na msze dało mi 0'00 godzin snu ale warto było.

Orła opisałem w odpowiednim temacię więc tu mogę powiedzieć że wszystko mi się podobało. Ta gra jest WIELKA. A będzie jeszcze większa.

Warto tu wspomnieć o zbiorowym ocenianu bitew w "Patriocie", który leciał w sobotę wieczorem w telewidzi.Jak była bitwa zwoływałem chłopaków a oni oceniali i kometowali. Tego nie sposób oddać , to trzeba było zobaczyć i usłyszeć. Powiem tylko tyle że śmiechu było co niemiara.
:wink:
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10376
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2023 times
Been thanked: 2754 times

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Tak, zwłaszcza Motyla tłumaczenia z angielskiego :wink:
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Gladky
Sous-lieutenant
Posty: 372
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:59
Lokalizacja: Tuchów/Lublin
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Gladky »

Ja również dziękuję Łukszaowi za zaproszenie i wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę. Jeśli chodzi o zwiedzanie to forty jak zwykle zrobiły ogromne wrażenie. Podczas kiedy Motyl bawił się w przedskoczka ja zdobywałem najwyższe szczyty i nie było zakamarka, którego bym nie zwiedził, a pobrudziłem tylko buty...
Miłym akcentem była wizyta panów ze Straży Granicznej którzy ewidentnie zbaranieli gdy usłyszeli że ludzie z całej Polski palą ognisko w fortach podczas Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Wojskowości...i odjechali, z nakazem dla nas, żeby posprzątać...

Co do gier.

TANNENBERG
Grało mi się świetnie. Początkowo chciałem wciągną 1 Atrmię Rennekampfa wgłąb Prus i zniszczyć ją, atakują manewrem kanneńskim, ale nie wytrzymałem. Czekałem trzy etapy, ale skoro rosjanie nie nadchodzili, to ja wyszełdem im naprzeciw. Przemiszczałem się ławą, co uniemozliwiło mi zgromadzenie przeważających sił na jednym z kierunków, ale i tak dzięki dobremu zwiadowi mojej kawalerii, szybko sprawiłem krwawą łaźnię przeciwnikowi. Podczas gdy piechota atakowała od frontu, a landwehra ze skrzydeł dywizja jazdy niemieckiej siała popłoch i panikę na tyłach wroga. Rennekampf został wepchnięty z powrotem w granice Grodzieńszczyzny i rozbity.

W tym też momencie miała się poprawić sytuacja na odcinku południowych, gdzie powoli i mozolnie Samsonow wdzierał się w granice Prus. Powstrzymywałem go siłami XX KA i Korpusu Kombinowanego Landwehry, ale w połowie gry, czyli w zasadzie na jej zakończenie miały wjechać posiłki z zachodu, które pozwoliłyby mi przejść i na tym odcinku do kontrataku.

Generalnie jestem zadowolony z gry i mam nadzieję, że zemszczę się na sędzim który nie chciał mi dać posiłków do 15 etapu...

Ale to przy następnej okazji.

POMARAŃCZOWA REWOLUCJA
Graliśmy krótko, więc nie udało sie dokończyć. Sytuacja rysowała się korzystnie dla nas, rewolucjonistów - czyli Motyla i mnie. Rządem grał Pablo i Precel.

FRIEDRICH
Kapitalna gra. Udało mi się zaliczyć dwie rozgrywki. W pierwszej grając Rosją i Szwecją grałem trochę nieporadnie, ale udało mi się osłbić karty Pruskie, w związku z czym Austria (Zygfryd) miała ułatwione zadanie.
Niestety kiedy już się rozkręcałem, nagle okazało się, że Elżbieta umarła, a Rosja odpadła z gry. Została mi jeszcze Szwecja, którą trochę poszalałem, rozbijając nawet 1 armię pruską, oraz Rzesza, którą dostałem od Zygfryda, żeby mniej się nudzić.

Kolejna rozgrywka w postaci Marii Teresy na tronie austriackim wypadła mi znacznie lepiej. Od początku wziąłem się za potężną ofensywę przeciw Prusom, którą zakończyłem zwycięzko zdobywając wszystkie wyznczone cele, bez ponoszenia strat. Oczywiście po mojej stronie stały karty i dobra gra moich sojuszników, którzy też mocno nadweręzali siły pruskie. Kisielu, czekam na rewanż.

SUKCESORZY ALEKSANDRA WIELKIEGO

Tutaj za bardzo sie nie popisałem. Grałem Egiptem i Frygią. Frygowie raczej na początku się nie udzielali, z kolei Egipt przeszedł do natarcia na Kisiela, który grał Cylicją. Wymyśliłem szatański plan zniszczenia wroga, który niemalże na pewno by się udał, gdyby nie fakt, że Kisiel równie szatańsko rzucił kostką [12] i musiałem iść na pole pokonanych. Potem w zemście chciałem wkroczyć do Cylicji i ją zająć, ale znowu Kisiel zachachmęcił i zginął mój kolejny dowódca, po czym grę zakonczyłem


Bawiłem się świetnie i dziękuję jeszcze raz organizatorom za ich zaangażowanie oraz zaproszenie. Cieszę się też że mogłem pomóc w sprawach organizacyjnych. Polecam się na przyszłość, bo że będę to nie ulega wątpliwości.
Lukasz79
Sergent
Posty: 104
Rejestracja: sobota, 4 lutego 2006, 16:48

Post autor: Lukasz79 »

Gladky pisze: Cieszę się też że mogłem pomóc w sprawach organizacyjnych. Polecam się na przyszłość, bo że będę to nie ulega wątpliwości.
Jeżeli sytuacja będzie analogiczne do tej z AD 2006 to zapewne skorzystam, dziękuję :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Konwenty”