[Waterloo 1815] Ciekawe rozgrywki

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące XIX wieku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Tutaj nie było to tak mordercze jak w niepołomicach 3 w 1 :wink:
Współdziałanie trzech rodzajów broni to podstawa, zwłaszcza w Waterloo. Kto tego nie stosuje wiele traci :)
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Waterloo - rozgrywka Raleena&Kserksesa

Post autor: Raleen »

Tym razem trochę o zaszczytnym pojedynku jaki mielismy okazję stoczyc z Robertem S. znanym twórcą rozszerzeń do Waterloo.

Ja komenderowałem armią Wellingtona, Robert Francuzami.

Obrona ustawiona była na skrzydle Pictona dosc głęboko, Hougoumont zamierzałem z kolei bronic w miarę zawzięcie i podsunąłem tam nawet częsc sił. Robert manewrował bardzo dużo artylerią na lewym skrzydle co rusz usiłując złapac na długich dystansach jakieś kolumny, ale niestety one dosc szybko gdy pojawiały się w sektorze ostrzału, w którym mógł im zrobic krzywdę chowały się za wzgórza albo manewrowały tak, że nie miał ich jak ostrzelac. Pierwsze etapy po stronie sprzymierzonych to bowiem zwykle czas wielkich przegrupowań. Tak było i tym razem. Niewątpliwie dzielne oddziały Niderlandzkie, jakby zgodnie z najświeższymi wytycznymi UE potworzyły międzynarodowe stosy z bratnimi batalionami niemieckimi z Kings German Legion i czy też angielskimi. Po przegrupowaniach oddziały na skrzydle Pictona pochowały się wszystkie za linię wzgórz, a jedyny dostęp do sił sprzymierzonych możliwy był ze skrajnej lewej flanki. Tam też zajęła dogodne pozycje na wzgórzach królewska artylria angielska, oraz ściągnięto tam sporo kawalerii w tym ciężkie pułki Ponsoby'ego.
Tymczasem na skrzydle Hilla pod Hougoumont trwały zaciekłe podchody, bowiem zameczek bronił się nieźle. Ostatecznie fartem Francuzom udało się pokonac załoge a jej niska liczebnosc sprawiła że ta cenna pozycha wpadła w ich ręce. Manewry trwały dalej, wojska angielskie zasłoniły się wianuszkiem tyralier, wśród których tu i ówdzie wyróżniały się kompanie uzbrojone w sztucery Bakera. O dziwo Francuzi na tym odcinku stanęli i nie postępowali naprzód. W centrum Francuzi próbowali przedrzec się jednym z oddziałów kawalerii: dostał się on niestety w krzyżowy ogień czworoboków i artylerii i został rozbity w całości. Drugiej szarżującej jednostce udało się co prawda rozbic i tak słaby pułk holenderskich huzarów ale znowu pościg za nimi spowodował krzyżowy ogień artylerii i stojącej opodal piechoty co skończyło się tragicznie.
Francuzi byli zdesperowani nie wiedząc co zrobic, próbowali bowiem przede wszystkim doprowadzic do pojedynków artyleryjskich na długich dystansach, jednak na tych odległosciach efekty ostrzału były znikome. Głównie wskutek tego, że oddziały sprzymierzonych pochowały się za wzgórzami, pozasłaniały tyralierami, a artyleria stała raczej na osłoniętych pozycjach. Co ciekawe Francuzi unikali też tworzenia wielkich kolumn, chyba że było to całkowicie niezbędne. W centrum trzy kolumny rzuciły sie na bardzo silny czworobok angielskiej piechoty, którego obronę wspierały 3 baterie artylerii, a na dłuższym dystansie (czego Francuzi nie zauważyli - jeszcze dwie). Krzyżowy ogień przetrzebił szeregi nacierających kolumn. Jednak jeden, najsilniej ostrzeliwany batalion straciwszy połowę składu zdołał wytrzymac ogień dwóch baterii artylerii artylerii i czworoboku piechoty. Mimo to w wyniku poniesionych strat był na tyle słaby, że jego atak nie mógł się powiesc, wobec czego z niego zrezygnował. Szarża pułku ciężkiej kawalerii rozpędziła nacierające siły francuskie, które pozostały jeszcze na placu boju po ostrzale artylerii i piechoty. Na koniec akcji ofensywnych Francuzów kolumna i wielka kolumna próbowały przełamac jeden z kluczowych punktów obrony armii Wellingtona zabezpieczany przez silny czworobok wsparty 3 bateriami artylerii. Kawaleria nie imała się tej pozycji gdyż była ona dobrze osłonięta, a ogień tak gęsty, że szarże na tą pozycję mogły jedynie przypominac ataki kamikadze. Wskutek zmasowanego ognia wielka kolumna zachwiała się po czym poddała tyły i uciekła. Celny bywał też w początkowej fazie bitwy ogien rakietników, którzy na dystansie 13 pól rozbili jeden z szarżujących pułków kirasjerów znacznie obiżając morale i zapał do walki strony francuskiej.
Te niepowodzenia spowodowały brzemienną w skutki decyzję: Francuzi uznali, że nic nie zrobią armii Wellingtona po czym przeszli do obrony. Z 5 etapu przeskoczyliśmy umownie od razu do 10 i do wejścia Prusaków. Wojska sprzymierzone postąpiły do przodu i przeszły do działań ofensywnych. Kierunek pruski został przez Francuzów obstawiony dosc mocno, więc wchodzenie w tym rejonie jakichś większych sił na początku mijało się z celem, Prusacy koncentrowali się więc za planszą. Bardziej pozytywne efekty przyniosły jedynie walki w rejonie Hougoumont, gdzie lekka kawaleria angielska prawie wymanewrowała III korpus Kellermana, ponosząc przy tym jednak sama spore straty. Kolumny Bynga i Maintlanda bezskutecznie szturmowały niedawno co stracone Hougoumont, po czym wkrótce przeszły do walk w polu. Francuzi wykorzystując w pewnym momencie zamieszanie usiłowali otoczyc i zniszczyc jedną z kolumn, gdzie znajdował się dowódca - ks. Wilhelm. Rzucili tam swojego dowódcę, jednak ten poległ, poległ też niestety wkrótce i angażujący się na tym odcinku ks. Wilhelm. Walki w rejonie szły anemicznie, bo Francuzi dysponowali świeżymi siłami, nie byli prawie w ogóle wykrwawieni, jakościowo przewyższając pod wieloma względami sprzymierzonych. Rozciągnięcie ich linii przyniosło efekty, jednak nie na tyle duże by można było swobodnie operowac. Przygotowanie ataku i przejście od obrony do działań ofensywnych, zwłaszcza w stosunku do ustawionych do obrony Francuzów też nie szło zbyt sprawnie. Skończyliśmy więc grę na pozycjach remisowych. Francuzi kontrolowali Hougoumont i La Haye Sainte i zdecydowani byli gra jedynie na remis, przed sprzymierzonymi nadal była szansa na zwycięstwo, z której gotowi byli skorzystac. Brak czasu i inne zajęcia sprawiły, że na tym rozgrywka się zakończyła.

Partia miała miejsce na przełomie 2006 i 2007 roku w klubie na Smolnej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Jacek II Nowy
Caporal
Posty: 65
Rejestracja: poniedziałek, 22 maja 2006, 14:07
Lokalizacja: Szczucin

Re: [Waterloo 1815] Ciekawe rozgrywki

Post autor: Jacek II Nowy »

Witam.
Wiem, ze temat stary i ładne lata już nieaktywny :)
W piątek wpadli do mnie znajomi z którymi kiedyś grywaliśmy. Nie będę tu opowiadał historii ale zaczynaliśmy od Gwiezdnego Kupca i Wojen Napoleońskich w 1989/90. Koledzy to Wally i Xionc.

Wcześniej rozłożyłem Watreloo - ja sprzymierzonymi a oni Francuzami. Wally skrzydlem Neya a Xionc lewym.
Rozstawiłem się klasycznie, armaty za wzgórzami, czworoboki, sztucery Bakera po lasach :) kawaleria w pogotowiu.
Wally bardziej nerwowy jak najszybciej chciał dopaść wroga i ruszył z animuszem. Z armat rozstrzelał obrońców La Haye (to na wschodzie, nie w centrum) i poszedł dalej. Szturmował mnie przez wzgórza ale został rozbity i odparty (mimo, ze miałem serie 3x1 na kości z rzędu! dobrze, ze miał kto wspomóc obronę :) ). Niestety popełniłem błąd, nie przestawiłem dwóch baterii armat (stały razem na jednym polu), wykorzystał to, zaszarżował, zmusił je do ucieczki i rozbił dwa oddziały kawalerii. Na szczęście miałem pod ręka Somerseta :twisted: Poszli chłopcy do szarzy (dwa oddziały) i pogonili, stłamsili, odrzucili 6-7 kawalerii wroga i baterie artylerii. Wally głośno oznajmił, ze on przechodzi do obrony i jakby co to zmieni front i uderzy na Xienca ;) Dość powiedzieć, ze na tym odcinku nie został mu ŻADEN oddział piechoty! Owszem sporo jeszcze kawalerii i bat. art. konnej ale wobec mojej obrony raczej marne szanse. Tymczasem na moim prawym a ich lewym skrzydle Xionc spokojnie z lekka strata zdobył Houg. (broniłem się tylko w zamku, farmę odpuściłem i się wycofałem). Xionc mial zamiar gleboko mnie obejść pod osłoną art i kawalerii oraz długiego wzgórza. Realizowal swoj plan spokojne lecz naciski Neya (Wallego) żeby się ruszył i mnie zaczął atakować, oskarżenia o defetyzm itp zrobiły swoje ;) Xionc uderzył wcześniej niż planował i nie tam gdzie chciał. Obrona tutaj tez raczej klasyczna, armaty skoncentrowane po dwie na hexie, kawaleria, czworoboki (siła 12-11) a dla odmiany wsadziłem do lasku (te cztery hexy przed wzgórzami) cztery oddziały tyralierów ze sztucerami Bakera. Ruszyly jego kolumny i wielkie kolumny. I... złotą kartę zapisali właśnie ci strzelcy. Co strzał to 5 lub 6 (czyli 6-7 jako wynik bo +1za lekka piechotę), dodatkowo armaty (gorsze rzuty ale zawsze coś tam trafily). Xionc próbował armatami ich wygonić i nic. Modyfikator za las robił swoje. Wiec co zrobił? Znowu uderzył i znowu 5-6! Co mnie bardzo cieszyło a jego frustrowało (działo się to mniej więcej wtedy kiedy rozbiłem skrajne ich prawe skrzydło). Wiec podciągnął 6-7 baterii armat żeby z najbliższej odległości rozstrzelać tyralierów i... Merde/shit :) :) Anglicy stracili 1 punkt siły a Francuzi 4 baterie armat! Wobec tego Wally namówił Xienca, żeby uderzyć w samo centrum (gdzie zdobyli La Haye Sainte). Uszykowali 6!!! wielkich kolumn i dwie kolumny zwykle i uderzyli. Ostrzał armat, czworoboki, strzelcy Bakera dali ognia. Potem walka wręcz, ataki i kontrataki. Przebiły się dwie zdezorganizowane wielkie kolumny. Jedna gwardii druga piechoty zwykłej. Był etap 9 i przestaliśmy grac. Wally stwierdził ze przegrali, bo perspektywa moich kontrataków wyglądała bardzo dobrze. Tym bardziej ze w 10 wchodzili Prusacy (graliśmy wraz z mapa do Grouchego z opcja, ze przyjdzie pod Waterloo). W niedziele przyszedł Xionc i postanowiliśmy rozegrać jeszcze dwa etapy. I co? ŻADEN mój atak się nie powiódł! Uporządkował skrzydło Wallego i faktycznie przeszedł tam do obrony. W centrum w wyłom dorzucił sil. Poszerzył przełamanie. A dodatkowo w wyniku ostrzału zdezorganizował czworobok gwardii i zaszarżował go Gre. Konn. Gw z Droutem na czele i rozbił go, potem pogonił moja artylerie (4 baterie) i moje prawe skrzydło dostało taka dziurę, ze ser szwajcarski wziąłby ja w ciemno :)
Napisałem to dlatego, ze wydaje mi się ze to był dobry przykład na to aby nie odpuszczać. zawsze jest wyjście i zawsze może się sytuacja zmienić :)
Na wiosnę, jak Xionc znowu przyjedzie na kilka miesięcy do kraju zagramy dużą bitwę :) Od razu całość sprzymierzonych na całość francuzów z Grouchym :) każda ze stron wylosuje gdzie zaczyna, na PN czy na PD oraz wylosuje punkty zwycięstwa :) Zmusi to OBIE strony do manewru. Zagramy na całej mapie z doklejka oraz z moimi doklejkami które zwiększają plansze o 16 hexow w "głąb".
"Naprzód psy! Chcecie żyć wiecznie?!"
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Re: [Waterloo 1815] Ciekawe rozgrywki

Post autor: Raleen »

Cóż mogę powiedzieć - fajnie to wygląda i zawsze miło czytać takie relacje i komentarze :).
Dla mnie morał z tej relacji jest jeszcze taki, że jedność dowództwa po każdej ze stron także procentuje. Jeśli gra dwóch graczy, to powinni być ze sobą zgrani. Stąd często miałem dylemat, bo niby we dwóch jak się kieruje daną stroną to szybciej idzie i jakoś tak zespołowo raźniej, ale brak koordynacji i chęć atakowania przez każdego, często przedwcześnie, prowadzi do klęski. Chyba kolega, który u Was dowodził lewym skrzydłem francuskim, miał podobny problem.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Jacek II Nowy
Caporal
Posty: 65
Rejestracja: poniedziałek, 22 maja 2006, 14:07
Lokalizacja: Szczucin

Re: [Waterloo 1815] Ciekawe rozgrywki

Post autor: Jacek II Nowy »

Racja! :)
Wally jest też gorszym graczem niż Xionc ;) Nie ma co kryć tego faktu. No i jest bardziej nerwowy.
Z drugiej strony wymiany zdań pomiędzy nimi dały mi wiele radości.
Wally stwierdził pod koniec że gra historycznie i jako Ney musiał wytracić kawalerię :)
"Naprzód psy! Chcecie żyć wiecznie?!"
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43394
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3968 times
Been thanked: 2527 times
Kontakt:

Re: [Waterloo 1815] Ciekawe rozgrywki

Post autor: Raleen »

Ja jak grałem na dwóch, to zdarzało się, że mój kolega na drugim skrzydle był słabiej obeznany albo miał krótszą praktykę i przeciwnik przyjmował strategię atakowania tylko jego skrzydła, albo na odwrót: przerzucał na moje skrzydło znacznie przeważające siły, a jego olewał, bo uznawał, że sobie z nim jakoś poradzi. Po takich doświadczeniach dochodziłem często do wniosku, że jednak wolę dowodzić całością. Duży problem po stronie przeciwnej zaczynał się też zwykle, gdy np. nagle czasowo przejmowałem dowodzenie nad przeciwnym skrzydłem ;).

W powyższej rozgrywce widać też dobrze tzw. morale gracza: tam, gdzie jedni nie widzą żadnych możliwości i oceniają sytuację pesymistycznie, inni widzą to zupełnie inaczej. Przykład historyczny: przed bitwą pod Tannenbergiem głównodowodzący sił niemieckich w Prusach, gen. Prittwitz uważał, że nie ma szans by obronić Prusy Wschodnie przed Rosjanami i uznał, że jedynym wyjściem jest ewakuacja całości sił za Wisłę. Gdy zakomunikował to naczelnemu dowództwu, wkrótce potem został zwolniony ze stanowiska i zastąpiony przez gen. Hindenburga.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „XIX wiek”