Chyba już wszystko wyjaśniliście, ale jeszcze się odezwę, bo muszę się poprawić - faktycznie wychodzi na to, że
enfilade i
raking fire w przypadku okrętów to byłoby to samo. Przy wikipediowej definicji
raking fire jest adnotacja, że jest to termin związany z walką morską, a
enfilade początkowo została sformułowana w związku z walkami lądowymi.
Nie zawracałbym jednak tym głowy, gdyby nie drobna hipoteza, którą mam, co do użycia tego pojęcia w naszym języku. Jak wiadomo w XIX wieku Polska nie miała floty i sprawy bitew morskich i ich taktyki nie były tym co zaprzątało naszych rodaków. Jeśli już, to interesowano się wojną lądową, w tym walkami nieregularnymi - z myślą o przyszłym powstaniu (np. z lat 40-tych i 50-tych XIX wieku są różne publikacje pisane na potrzeby spodziewanego przyszłego powstania). Działaniami na wodach morskich i śródlądowych jeśli ktoś się interesował to raczej w małej skali, ale i to nie sądzę by wchodził tutaj w jakieś szczegóły.
Co do początków XIX wieku potwierdzeniem byłyby wskazane tutaj rodzaje ognia (w części 4):
http://www.fortyfikacje.net/pisz/biblio/bies002.htm
żadnego ognia amfiladowego w polskiej terminologii wtedy nie wyróżniano. Jest za to ogień flankowy i flankujący.
Podejrzewam, że pojęcie
ognia amfiladowego powstało bliżej końca XIX wieku, być może dopiero w początkach XX wieku.
Teraz spójrzmy na okręty, jak one wyglądały na początku XIX wieku i pod koniec XIX wieku i później. Jak Strategos słusznie zauważył, na początku XIX wieku atak na okręt od strony dziobu czy rufy, to było coś odpowiadającego atakowi od boku na linię artylerii. Bo jak ta artyleria była rozmieszczona? Przytłaczająca liczba dział była rozmieszczona wzdłuż burt. Artyleria tworzyła dwie linie wzdłuż burt każdego okrętu i okręty strzelały do siebie burtami. Wtedy atak na taki okręt od dziobu/rufy to był atak z flanki.
Wraz z rozwojem okrętów działa zaczęto umieszczać na nich w ten sposób, że nie były zwrócone tylko ku burtom. Na okrętach pojawiły się wieże artylerii i działa można było obracać w różnych kierunkach. Można było sporą liczbą dział strzelać do przodu - przez dziób, albo do tyłu - przez rufę. W związku z tym atak od dziobu i od rufy okrętu przestał wyglądać jak atak z flanki. Pojęcie
ognia flankującego dla flot końca XIX i XX wieku stopniowo staje się coraz mniej adekwatne, wraz z tym jak artyleria na okrętach przestała stanowić linię dział rozmieszczoną wzdłuż burt.
Stąd, być może, u nas marynistyka, która rozwijała się raczej w okresie późniejszym (bliższym I wojnie św. i okresowi II RP), zrezygnowała z ognia flankowego/flankującego na rzecz określania tego zjawiska jako ognia amfiladowego (określenie mniej konkretne, oparte na nie do końca zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy obcym słowie, ale jednocześnie oddające ten element treściowy, który zachował znaczenie, czyli to, że cel ostrzeliwuje się wzdłuż dłuższej osi - bo to się nie zmieniło odkąd "wymyślono" ten rodzaj ostrzału).
Dla flot końca XIX wieku i XX wieku mówienie o ogniu flankowym traci sens, natomiast dla flot żaglowych z przełomu XVIII i XIX wieku, idąc za argumentacją Strategosa, jest uzasadnione i trafnie oddaje walory taktyczne takiej pozycji.
To tylko moja hipoteza, nikt nie musi się z nią zgadzać

.