V Pola chwały

Impreza historyczno-wargamingowa odbywająca się co roku w Niepołomicach pod Krakowem w drugiej połowie września.
Awatar użytkownika
Anomander Rake
Général de Division
Posty: 3095
Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
Lokalizacja: Wawa i okolice
Been thanked: 3 times

Post autor: Anomander Rake »

Bardzo udany konwent. Świetne warunki lokalowe, zaopatrzenia nawet więcej niż było potrzeba (szczególnie rano - śniadanie hotelowe i konwentowe), mnóstwo ludzi i sporo atrakcji.
Na wstępie pozdrawiam wszystkich, których spotkałem, ze szczególnym uwzględnieniem tych, których spotkałem po raz pierwszy. :)
Teraz w co grałem.
Piątek - Washington's War z Czarkiem i solidne lanie, które zgotowałem jego brytolom. Potem, już w pokoju, pierwsza część zmagań w bocages Normandii (Ja i Czarek vs Krzychu).
Sobota - Sukcesorzy, którą to grę wygrał zapewne Filip (wskutek kapitulanckich nastrojów w falangach przeciwników). Potem jeszcze dwie rozgrywki w Wilderness War, które zachwiały moją sympatią dla tej gry. Obie grałem z Filipem i jedną wygrał on z uwagi na permanentne wykrwawianie Francuzów (same szóstki na kościach), a drugą ja wobec zabrania Francuzom ostatniej kartki i pozostawienia tychże na zimę w głuszy. Wieczór to powrót do Normandii i zakończenie gry po pełnych 23 etapach zwycięstwem anglo-amerykanów.
Niedziela to jeszcze jedna rozgrywka w Sukcesorów (ja, Czarek, Krzychu i Anders). Tym razem zwyciężyła sprawiedliwość, czyli ja, wobec opanowania Tracji, Macedonii, Tesalii, Grecji, Rodos, Krety i Cyreny oraz posiadania niezwyciężonej, triremowej armady. Uwaga, miałem naprawdę dobre rzuty. ;) Resztę dnia spędziłem na rozmowach z uczestnikami konwentu, a jak dało radę to i na całusach. ^^
Generalnie było bardzo fajnie.
Awatar użytkownika
Marcon
Podporucznik
Posty: 375
Rejestracja: czwartek, 13 sierpnia 2009, 20:15
Lokalizacja: Wieliczka
Been thanked: 2 times

Post autor: Marcon »

To ja jeszcze może coś skrobnę. Na Polach miałem okazję zagrać w Budapeszt wraz z dodatkiem z Dragona (to rozstawianie będzie mi się po nocach śniło!), Napoleonic Wars, Hannibala Barkasa i First World War. Niestety praktycznie żadnej z tych rozgrywek nie dokończyliśmy do końca, a szkoda. Nie udało mi się niestety zagrać też w Rewolucje Niderlandzkie, a bardzo chciałem. W ogóle chciałbym pozdrowić wszystkich poznanych forumowiczów (i nie tylko) :) i za rok będę chyba pomimo bliskości zamieszkania zostawał na noc, bo aż żal mi było opuszczać rozgrywki :D
Awatar użytkownika
RyTo
Major
Posty: 1165
Rejestracja: poniedziałek, 24 kwietnia 2006, 22:14
Lokalizacja: Kraków

Post autor: RyTo »

Byłem tylko w sobotę, zagrałem w trzy gry - dwa razy w SPQR Deluxe i raz w Combat Commander Pacific. Brzmi być może znajomo, jako że najczęściej można mnie zobaczyć w publicznych miejscach przy stole z GBoH :p

Pierwsze podejście do SPQR - mój własny scenariusz o bitwie nad rzeką Arejos (209 r. p.n.e.) pomiędzy przekraczającymi rzekę oddziałami Antiocha III (późniejszego Wielkiego, to ten sam, co przegrał pod Magnezją) a kawalerią baktryjską. Moim nieskromnym marzeniem jest stworzenie serii scenariuszy do GBoH o bitwach Greków baktryjskich - to zaś jest pierwszy krok do spełnienia tego marzenia.

Wszystko, co jest potrzebne do gry, znajduje się w pudełku SPQR Deluxe - 20 żetonów dobrej kawalerii dla Baktryjczyków kontra kiepska lekka piechota, dobra ciężka i jakieś 8 żetonów kawalerii dla Antiocha.

Sobota rano - rozgrywka testowa z kolegą Zygfrydem. Wziął Baktrię, ja Antiocha. Początkowa sytuacja przypomina, zdaniem mojego innego znajomego, most Arnhem - najlepsza kawaleria Antiocha razem z nim już przeprawiła się przez rzekę, ale sami nie dadzą sobie rady. Piechota musi dojść do rzeki i jakoś obronić się przeciwko falom atakującego wroga. Historycznie patrząc, Antioch chciał z zaskoczenia przeprawić własną armię przez rzekę - próbował więc zająć miejsce do przeprawy, zanim wróg się zorientuje, w jakim miejscu przeprawa zostanie dokonana.

Scenariusz ma niskie progi ucieczek, można więc go rozegrać względnie szybko (30/50 punktów daje jakieś ok. 2 godz. gry). Seleukidom w moim przypadku udało się eliminować przeciwnika z kontrataku... i Antioch wygrał. W rzeczywistości podobno zabito pod nim konia, na dodatek wybito mu parę zębów włócznią, ale u nas na stole wszystko potoczyło się sympatyczniej (choć może nie dla szeregowych żołnierzy).

Druga bitwa w SPQR była większa - Kartagińczycy Andersa i Zygfryda przeciwko Rzymianom RyTo. Scenariusz "Cremona" określiłbym jako średni pod względem wielkości. Nieco może bardziej interesujący niż słynniejsze bitwy Hannibala, daje możliwości na rozmaite manewry. Koledzy Punijczycy próbowali zdominować jedno ze skrzydeł szybkim przerzuceniem doborowej drugiej linii piechoty... ale legioniści, jak na złość, zaatakowali akurat na przeciwnym skrzydle... Aż głównodowodzący Hannibal musiał na słoniu wracać do centrum i zawracać uciekających. Potem więc zaczęli uciekać na tamtym odcinku Rzymianie :) Grę musieliśmy zakończyć ze względów czasowych, jako że nadchodził już wieczór i Zygfryd musiał powrócić już do domu. Bitwa nie była jeszcze rozstrzygnięta w zdecydowany sposób, ale Rzymianie przegrywali na punkty.

Z pewnością atuty Kartaginy to świetna ciężka piechota oraz lepsi dowódcy. Rzymianie nie mają jednak najgorzej i też posiadają szansę ;) Scenariusz więc jest "bardzo" w porządku. Zaczęliśmy grę 2:1, ale Anders odszedł do drugiego stolika - gdzie czar roztaczały "Wojny Napoleońskie" i nie tylko :D Kontynuowaliśmy więc grę z Zygfrydem. W roli obserwatorów - Yautay z piękną Anią oraz Silver (którego Europa napoleońska również jednak pochłonęła). Mam nadzieję, że w dającym się przewidzieć czasie zagram z obserwatorami.

Gry z serii GBoH potrzebują trochę czasu, aby do nich się przyzwyczaić. Najlepiej zaś robić to od razu na planszy :)

Ostatnią rozgrywką moich Pól Chwały był scenariusz z CC Pacific. Moi marines przeciwko Japończykom Waffla na Guadalcanal w 1942. Warunkiem zwycięstwa było dla mnie właściwie przetrwanie ataku Japonii na umocnienia za rzeką. Waffel musiał "tylko" wyciąć mnie w pień.

Rozgrywka obfitowała w losowe wydarzenia, które tak ubarwiają całą grę i powodują tyle dyskusji w jej temacie. Wyglądało na to, że marines mieli wsparcie lotnicze - myśliwiec ostrzelał całą linię Japończyków znajdujących się w rzece. Gdy nadleciały "Zero", Amerykanie szybko zeszli z linii ognia. Dodajmy jeszcze ciągłe posiłki dla Amerykanów (z losowych wydarzeń), zdobycie utraconej amerykańskiej haubicy przez poddanych cesarza, pojawienie się japońskiego bohatera za linią sił amerykańskich, pożar pola minowego, bohaterską obronę umocnień amerykańskich ("pillbox")...

Tym razem ja nie mogłem dokończyć rozgrywki - chciałem pojechać przedostatnim, niech Waffel mi wybaczy, busem do Krakowa. Zastąpił mnie kolega Renald. Z tego co wiem, Amerykanie wygrali :P

Bawiłem się świetnie, mam nadzieję, że kiedyś będę mógł to powtórzyć i to w większym wymiarze czasowym. W tym roku tak padło... tylko jedna porcja fasolki po bretońsku z bułeczką :) Byłem pod wrażeniem organizacji konwentu - za rok mogę nie poznać Niepołomic!
As-tu le cauchemar, Hoffmann?
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Post autor: clown »

I moich wspominek kilka.
Warunki lokalowe pierwsza klasa - kwatera u Radziwiłłowej Barbary będzie wspominana z rozrzewnieniem i raczej nie zapowiada się, bym w przyszłym roku zamieniał taki nocleg na cokolwiek innego.
Na rekonstrukcjach nie byłem, bo nie miałem czasu, więc tylko czasem sobie popatrywałem na rekonstruktorów. Warunki do grania raczej średnie - zeszłoroczne miejsce było dużo lepsze, z przyczyn oświetleniowych - ja wiem, że sztaby wojskowe pracują najczęściej w bunkrach, żeby pocisk ciężkiej artylerii nie spowodował przerwania ich pracy, ale bez przesady :)
Z rozgrywek - Washington's War z Anomanderem, którą ten ostatni wygrał szczęśliwie :P (ogólnie trzy rozgrywki w WWR w trakcie konwentu, wszystkie wygrane przez Amerykanów, ale co dziwne nie spowodowało to zmiany oceny gry przez niektórych jako gry niezbalansowanej :P). Warto także wspomnieć o Wilderness War, nad którą duża ilość osób pieje z zachwytu, a ta gra jest strasznie podatna na układ (nawet na jedno rozdanie) kart, czego w WWR raczej nie ma.
Dwie rozgrywki w Sukcesorów - w obu miałem (jak zwykle) szanse na wygraną, ale skuteczne manipulowanie przez pozostałych graczy poczynaniami na planszy pozbawiło mnie sukcesu. Gra jak zwykle pokazała swoje znakomite oblicze - jest szybka, intensywna i pełna emocji. I najczęściej wygrywa największy spryciarz, a nie największy szczęściarz (choć tego trochę trzeba jak zawsze)
Trzy rozgrywki w Dos de Mayo - trzy wygrane Francuzów - tutaj w sumie się zdziwiłem, że moi Hiszpanie nie ograli Francuzów Filipa, ale znalazł on jakieś kruczki prawne w instrukcji i mnie przechytrzył.
Maria w dwie osoby przeciwko Pędrakowi - tak jak przy trzech osobach opinie są podzielone, tak przy dwóch balans jest idealny. Wygrała Austria przed Francją. Prusy i Armia Pragmatyczna na szarym końcu. Kluczem do wygranej było wyeliminowanie Saksonii z wojny.
Normandia rozgrywana w pokoju hotelowym z Krzyśkiem i Pawłem - łącznie dwunastogodzinna kampania pełna wrażeń - gra znakomita i potwierdzająca swoje walory.
Pozdrowienia dla wszystkich uczestników, szczególnie płci pięknej, która zawyżyła znacznie średnią urody wargamerów, ponadto były też buziaki na zachętę :) czyli wszystko co można sobie wymarzyć :P
Organizacja konwentu pierwsza klasa - widać tendencję zwyżkową zarówno w ilości uczestników, jak i widzów. Pogratulować!
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
Filip Apostoł
Sergent
Posty: 148
Rejestracja: wtorek, 19 stycznia 2010, 17:02
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Filip Apostoł »

Trzy rozgrywki w Dos de Mayo - trzy wygrane Francuzów - tutaj w sumie się zdziwiłem, że moi Hiszpanie nie ograli Francuzów Filipa, ale znalazł on jakieś kruczki prawne w instrukcji i mnie przechytrzył.
Nie potrafi przegrywać ten Clown, eh... ;P
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43340
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3918 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Filip Apostoł pisze:
clown pisze:Trzy rozgrywki w Dos de Mayo - trzy wygrane Francuzów - tutaj w sumie się zdziwiłem, że moi Hiszpanie nie ograli Francuzów Filipa, ale znalazł on jakieś kruczki prawne w instrukcji i mnie przechytrzył.
Nie potrafi przegrywać ten Clown, eh... ;P
A cóż to za kruczek?

Ja na dwie gry z Filipem przegrałem jedną (obie grałem Francuzami). Drugą co prawda, gdyby ściśle trzymać się zasady o błędzie w zapisach powodującym anulowanie wszystkich rozkazów, też pewnie bym przegrał, ale w sobotę o 12-tej w nocy wymaganie ode mnie pełnej precyzji zapisu uważałem za niehumanitarne ;) .
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Post autor: clown »

o błędzie w zapisach powodującym anulowanie wszystkich rozkazów
Właśnie o ten kruczek chodzi - tonący brzytwy się chwyta :P a skoro w Waszej rozgrywce również Filip ten trick zastosował, to ja już nie mam wątpliwości, że doszło do malwersacji :P
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
hubertok
Capitaine
Posty: 881
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Kielce

Post autor: hubertok »

Raleen pisze: Wszystkiego było więcej i parę spraw udało się na pewno w tym roku zrobić dużo lepiej - przede wszystkim wydawanie darmowych posiłków (i niedarmowych również) - wydzielono specjalne miejsce z domkami i pod daszkiem, co przydało się w niedzielę, gdy zaczął padać deszcz.
Fajnie, że pomysleli o dzieciach (szkoła rycerska, animatorzy itp) Dzieciaki to przyszłość konwentów ;) Znaczy się, jak nie bedą jeździć to tatusiowie będą też musieli zostawać w domciu :). Ten aspekt mi i moim maluchom się podobał.
Co do grania - cóż nie mogłem pograć tak dużo jakbym chciał ale dziękuje wszystkim za miłą rozgrywkę w Napoleonic Wars - bardzo fajna gra. Ogólnie lubię grać na konwentach w wieloosobówki choć dłużej schodzi.
Pozdrawiam wszystkich uczestników.
"O Boże, jeśli w ogóle istniejesz, zbaw mą duszę, jeśli w ogóle mam jakąś duszę!"

Brytyjski żołnierz w bitwie pod Blenheim
Awatar użytkownika
Filip Apostoł
Sergent
Posty: 148
Rejestracja: wtorek, 19 stycznia 2010, 17:02
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Filip Apostoł »

clown pisze:
o błędzie w zapisach powodującym anulowanie wszystkich rozkazów
Właśnie o ten kruczek chodzi - tonący brzytwy się chwyta :P a skoro w Waszej rozgrywce również Filip ten trick zastosował, to ja już nie mam wątpliwości, że doszło do malwersacji :P
To nie moja wina, że zasad nie znacie;P Poza tym, nie wiem czy pamiętasz Czarku, ja też się raz nadziałem więc wychodzi na zero;)
Awatar użytkownika
Filip Apostoł
Sergent
Posty: 148
Rejestracja: wtorek, 19 stycznia 2010, 17:02
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Filip Apostoł »

Niestety z przyczyn ode mnie niezależnych nie udało mi się dotrzeć do Niepołomic w piątek. Z przykrością muszę stwierdzić, że w sobotę też działo się niewiele, za to niedziela to już zupełne nieporozumienie. Nie zagrałem właściwie w nic, na czym by mi bardzo zależało(może poza Wilderness War, które jednak nie pokazało pazurków). Zacząłem od Sukcesorów z trzema anonimowymi graczami z małej miejscowości pod Parczewem. Z partii wynikało, że byli bardzo początkujący bo niestety nie stawiali większych oporów i bez większych problemów zdobyłem tytuł spadkobiercy kultury aleksandryjskiej. Panowie będą musieli jeszcze poćwiczyć zanim znowu zasiądą ze mną do stołu. Po pożywnym posiłku rozegrałem dwie partie z jednym z wyżej wymienionych panów we wspomniane już Wilderness War. Oczywiście w tą grę również bezapelacyjnie byłem stroną bardziej doświadczoną co zaowocowało szybkim zwycięstwem i... moją całkowicie opartą na szczęściu przeciwnika porażką. Cóż, zdarza się nawet najlepszym... Następnie opisane już w tym wątku wspaniałe w moim wykonaniu dwie batalie o Madryt w ślicznej grze: 2 de Mayo. Przeciwnik(choć niedoświadczony i nieco wystraszony moją rewelacyjną strategią) jednak potrafił wydrzeć mi jedno zwycięstwo po moim poważnym błędzie(choć dopuszczam opcję, że poprzestawiał moje oddziały kiedy jego kolega odwrócił moją uwagę). Kolejne dwie partie w 2 de Mayo również odbyły się w cieniu moich niebywałych zdolności strategicznych. Tym razem przeciwnikiem był doświadczony(co prawda głównie w domino) gracz. Podobnie jak poprzednikowi i jemu udało się szczęśliwie odebrać mi jedno zwycięstwo(oczywiście zadecydowały o tym błędnie przez współgracza stosowane reguły, ale przecież nie pojechałem na konwent tylko dla siebie... przymrużyłem więc na to oko). Ten sam ekspert(domino) następnego dnia zaprezentował mi niebrzydko wyglądającą grę w rzucanie kostkami. Pamiętam, że poza naszymi rzutami kolega przestawiał tez jakieś klocki po kolorowej planszy, ale ja niezbyt się w tym rozeznawałem. Po dwóch czy trzech godzinach wspólnej zabawy kostkami przeciwnik oznajmił mi, że przegrałem. Uwierzyłem mu na słowo i postanowiłem pozwiedzać okolicę. Po dłuższym czasie kiedy czas powrotu się poważnie zbliżał ponownie los zetknął mnie z kolegami spod Parczewa. Tym razem okazało się, że jeden z nich dostał ostatnio od babci ciekawą grę o II wojnie światowej i postanowili spróbować zagrać w nią pierwszy raz. Niestety nie przygotowali się do partii zbyt dobrze i mimo szczerych chęci, z powodu braku czasu nie udało mi się pomóc kolegom w rozpracowaniu zasad(bądźcie dzielni chłopaki, na pewno Wam się w końcu uda!). Tym ciekawym akcentem mój pobyt w Niepołomiczym zamku dobiegł końca i przyszło mi wrócić do domu, naszej dumy wschodu - Lublina. Do zobaczenia wszystkim następnym razem!
Awatar użytkownika
clown
Général de Division Commandant de place
Posty: 4423
Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
Lokalizacja: Festung Stettin
Has thanked: 1 time
Been thanked: 8 times

Post autor: clown »

Ja zawsze myślałem, że Warszawa jest koło Grójca, a nie Parczewa, ale spoko - ja z Warszawy nie jestem, więc się nie przejmuję :)
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43340
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3918 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Filip Apostoł pisze:Zacząłem od Sukcesorów z trzema anonimowymi graczami z małej miejscowości pod Parczewem. Z partii wynikało, że byli bardzo początkujący bo niestety nie stawiali większych oporów i bez większych problemów zdobyłem tytuł spadkobiercy kultury aleksandryjskiej. Panowie będą musieli jeszcze poćwiczyć zanim znowu zasiądą ze mną do stołu.
Strasznie się coś znęcasz nad tymi anonimowymi kolegami z Parczewa, nawet ich za bardzo nie kojarzę kto to był. Wiesz, prawdę powiedziawszy sam nadal też nie jesteś zbyt doświadczonym graczem, a jak cofnąć się parę miesięcy wstecz już zupełnie nie byłeś. Pewnie gdyby w niektóre gry ktoś bardziej doświadczony Cię nie wprowadził, też być może poruszałbyś się w nich niewiele lepiej. Stąd trochę nie podoba mi się Twój stosunek do tych nowych osób w powyższej wypowiedzi. Skoro byli to świeży gracze, trzeba było spróbować im wytłumaczyć zasady.

Co do piątku - ja ani nikt inny niestety nie organizuję dojazdów. Raczej Lublin z tego co się orientuję ogólnie ma słabe połączenia z Krakowem. Natomiast gdybyśmy ciut wcześniej wiedzieli, Kristo jechał samochodem i wziąłby Cię po drodze, tylko z pół godziny wcześniej trzeba było dać znać. Tutaj wyłącznie sam jesteś sobie winien. Planowanie to podstawa, również w grach strategicznych.

Natomiast ogólniejszy problem jest w pewnym niedopasowaniu (niektórych) w to co się grało. Ja np. liczyłem bardzo, że zagram z Tobą w coś z M&P, bo o niej wspominałeś. To był dla mnie główny punkt programu. A tu na konwencie okazuje się, że nie za bardzo itd. War Galley też poza RyTo (i Silverem - z którym i tak grywam w Warszawie) nikt nie zna, ani Men of Iron podobnie - poza Yautay'em. Orzeł i gwiazda też okazuje się nie wszystkim pasował, chociaż udało się jednak skompletować ekipę. Nie jestem jako organizator odpowiedzialny za organizowanie czasu konkretnym osobom i umawianie konkretnych rozgrywek, stąd koledzy, jak się poumawiacie przed konwentem i na miejscu, tak potem to wychodzi. Na pewno zawsze warto też wykazać trochę elastyczności.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Filip Apostoł
Sergent
Posty: 148
Rejestracja: wtorek, 19 stycznia 2010, 17:02
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Filip Apostoł »

o, kurczę... ;P
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43340
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3918 times
Been thanked: 2488 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Filip Apostoł pisze:
clown pisze:
o błędzie w zapisach powodującym anulowanie wszystkich rozkazów
Właśnie o ten kruczek chodzi - tonący brzytwy się chwyta :P a skoro w Waszej rozgrywce również Filip ten trick zastosował, to ja już nie mam wątpliwości, że doszło do malwersacji :P
To nie moja wina, że zasad nie znacie;P Poza tym, nie wiem czy pamiętasz Czarku, ja też się raz nadziałem więc wychodzi na zero;)
Grałem już kiedyś z takim kolegą, który też miał taki formalistyczny przepis, który uwielbiał stosować - w dawnych grach Dragona była taka zasada o oderwanym palcu: jak oderwiesz palec od poruszanego żetonu to oznacza koniec ruchu. I on ją tak ściśle stosował jak Ty :) . Raz grał ze mną w turnieju B-35 na Armagedonie, a obiektywnie muszę przyznać, że był dobry. W turnieju jak to w turnieju - rywalizacja większa niż w zwykłych rozgrywkach. I kolega też parę razy wyskakiwał mi z tą zasadą. Potem już pilnowałem się znając jego formalistyczne zapędy. Efekt był taki, że gra trwała dłużej, bo zanim cokolwiek poruszyłem sprawdzałem po kilka razy, co wydłużało rozgrywkę. Mój formalista, niestety dla niego, pod koniec rozwiązywania jednego zadania tak skupiony był na pilnowaniu mnie czy też gdzieś nie oderwę palca i na innych pierdołach, że w ostatnim kluczowym posunięciu źle wykonał jeden pościg, na czym stracił tyle punktów, że zajął dalekie miejsce. Oczywiście, ponieważ był dobry w te klocki, dość szybko zauważył w czym rzecz, i ckliwie spoglądając na mnie usiłował zmienić ruch, ale jego ulubiona broń - zasada o oderwanym palcu go dopadła. I ruchu nie zmienił. Gdyby nie to, bardzo prawdopodobne, że zająłby pierwsze miejsce. A morał z tej bajki jest taki, że nie warto łapać ludzi za ręce, zwłaszcza jak widać ewidentnie, że pewien zły ruch czy zły zapis wynika z przeoczenia. Efekt stosowania tego i innych formalistycznych przepisów jest jedynie taki, że gra ulega wydłużeniu, bo każdy zaczyna po kilka razy sprawdzać czy wszystkie czynności wykonał dobrze. Stąd przy ścisłym stosowaniu tego rodzaju formalistyczne przepisy są bezsensowne.

Wydzielone posty nt. tego, kto powinien rzucać kostką w grze:
http://www.strategie.net.pl/viewtopic.p ... 985#174985
Ostatnio zmieniony wtorek, 28 września 2010, 19:16 przez Raleen, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Filip Apostoł
Sergent
Posty: 148
Rejestracja: wtorek, 19 stycznia 2010, 17:02
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Filip Apostoł »

Raleen, Clown - Obiecuję, że więcej nie będę próbował egzekwować upierdliwych zasad, godzących w Wasz brak skupienia na grze;)
Silver - Kutuzova chętnie kiedyś wypróbuję, ale tym razem, przyznam szczerze, nie było tak źle jakby się mogło wydawać;D
ODPOWIEDZ

Wróć do „Konwent POLA CHWAŁY”