Wasze ulubione formacje wojskowe na przestrzeni dziejów
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43395
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3970 times
- Been thanked: 2528 times
- Kontakt:
Zgodnie z sugestią Antka wydzielam dyskusję o wojsku przyszłości:
http://strategie.net.pl/viewtopic.php?t=966
Wyręczam znów trochę moderatora, ale tak chyba będzie szybciej.
http://strategie.net.pl/viewtopic.php?t=966
Wyręczam znów trochę moderatora, ale tak chyba będzie szybciej.
Ostatnio zmieniony sobota, 24 marca 2007, 14:04 przez Raleen, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Albinos
- Caporal
- Posty: 71
- Rejestracja: piątek, 29 września 2006, 15:13
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Ulubiona formacja wojskowa, hmm. Jeśli chodzi o Polskę to są to zdecydowanie Pancerni (czyli inaczej mówiąc petyhorcy) oraz 1 SBS generała S. Sosabowskiego. Z formacji międzynarodowych są to legiony rzymskie, hoplici spartańscy a z czasów nam bliższych mogę wymienić DAK, 2 Dywizję Strzelców Spadochronowych i 82 DPD. To, ze jednostki drugowojenne są u mnie w większości jest spowodowane tym, że akurat II WŚ stanowi przedmiot mojej największej fascynacji historycznej.
"Człowiek człowiekowi człowiekiem, co jest znacznie groźniejsze, niż gdyby był wilkiem, wilk bowiem nie bywa nigdy uzbrojony w bomby czy karabiny".
Stefan Kisielewski
Stefan Kisielewski
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43395
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3970 times
- Been thanked: 2528 times
- Kontakt:
Tutaj bym mocno polemizował z definicją wikipedii co do unikania przez Ordę walnych bitew. Mam wrażenie, że było wręcz przeciwnie - zobaczcie chociaż na najazd na Polskę i bitwę pod Legnicą, w wcześniej pod Chmielnikiem. Tak samo na Węgrzech Mongołowie wcale nie unikali walnej bitwy, tak samo z książętami ruskimi nad rzeką Kałką.Armia Wielkiej Ordy miała kilka podstawowych reguł działania:
Unikała walnych bitew, preferując wojnę "szarpaną" lub "zalewową".
Ta pierwsza polegała na ciągłych, niespodziewanych atakach oddziałów przeciwnika i równie niespodzianych ucieczkach. Typowy żołnierz Wielkiej Ordy potrafił strzelać z konia do tyłu, dzięki czemu zadawał często więcej strat przeciwnikowi w czasie pozorowanego odwrotu niż w czasie bezpośredniego ataku. Przeciwnik przyzwyczajony do staczania walnych bitew ulegał po prostu systematycznemu wyniszczeniu. Dopiero gdy był już bardzo osłabiony decydowano się czasami na walne bitwy.
Ta druga polegała na nagłym zalaniu obszaru przeciwnika gigantyczną masą wojska, która obchodząc ogniska oporu przeciwnika (zgrupowania wojsk, twierdze itd.) niszczyła jego infrastrukturę rolniczą i eksterminowała całą ludność cywilną całkowicie ogołacając teren i niszcząc ekonomiczne podstawy funkcjonowania atakowanego państwa.
To rycerstwo feudalne zwykle unikało walnej bitwy, która traktowana była jako ostatecznosc. Zwykle wojna sprowadzała się do tego, że jedna strona mobilizowała siły, opłacane/najemne bądź pospolite ruszenie i najeżdżała kraj wroga, wróg w tym czasie starał się przeprowadzic u siebie mobilizację, a do czasu jej przeprowadzenia zamykał się w zamkach, grodach i punktach umocnionych. Najeźdźcy mieli zwykle czas dokiedy przeciwnik nie zmobilizował sił. Dalszym problemem ograniczającym długosc kampanii były problemy zaopatrzeniowe i, w przypadku użycia wojsk najemnych, koszt ich utrzymania, pospolitego ruszenia też nie można było zbyt długo trzymac w polu. Jeśli więc podczas oblężeń nie zdobyto pogranicznych grodów/zamków, zwykle następował odwrót, w razie aktywnych działań obrońców mogący się przerodzic w klęskę. Do tego dochodzi jeszcze szereg elementów, takich jak pustoszenie atakowanych terytoriów, kwestia morale i jego zmian w trakcie upływu kampanii - gdy rycerstwo widziało, że wyprawa się przeciąga i nie przynosi łupów, zwykle potem mniej skore było do walki i mogło naciskac na władcę, by zakończył wyprawę.
Walna bitwa nie była zwykle dla obu stron dobrym rozwiązaniem bo w mniemaniu powszechnym jej wynik był zwykle wielką niewiadomą i wiązało się też z nią wielkie ryzyko, w razie przegranej. Tak że walnych bitew unikano. Dochodziło do nich gdy siły były w miarę równe.
I właśnie Mongołowie z ich taktyką byli od tych reguł wyjątkiem. Atakowali szybko, nie dawali zwykle czasu na zmobilizowanie sił zaatakowanemu i jeśli tylko mieli odpowiednie siły dążyli jednak do walnych bitew.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43395
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3970 times
- Been thanked: 2528 times
- Kontakt:
Racja, krytykanctwo bierze górę Po prawdzie, bo poza tym opis jest dobry.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Comandante
- General de División
- Posty: 3012
- Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:51
- Lokalizacja: Verulamium
- Been thanked: 3 times
Polscy szwolezerowie szarzowali kilkukrotnie w kampanii 1812 r. by odzyskac utraconą CZAPKĘ. I dluzszym zastanowieniu stwierdzam, ze jest to moja ulubiona formacja. Jakos ze wszystkich rodzajow broni najbardziej lubie kawalerie (chociaz nie jezdze konno a na siersc mam alergie). Ale jesli dziadek sluzyl w 10 pulku ulanow litewskich a odznake pokazywal malenkiemu wnukowi to pewnie tak juz musi bycAntek pisze: Wojak jednak padl na kolana i zaczal blagac wodza o przebaczenie... a blagal bo pozostawil scutum na drugim brzegu.. a swiete przykazanie legionistow nakazywalo aby nigdy broni nie pozostawiac, nawet gdy wydaje sie to koneiczne. I co powiecie? Nie sadze zeby kawalerzysta z husarii porwal sie na cos takiego
Ze szwolezerami konkurowali w mojej glowie kirasjerzy. Ale ich byla cala masa a naszych tylko pułk (litewscy zostali rozproszeni zanim sie na dobre sformowali, wiec sie nie licza).
Gurkhowie. 13 Victoria Crosses. Kiepscy tylko w braniu jeńców.
http://www.army.mod.uk/brigade_of_gurkhas/
http://www.army.mod.uk/brigade_of_gurkhas/
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
- Albinos
- Caporal
- Posty: 71
- Rejestracja: piątek, 29 września 2006, 15:13
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Podobno podczas wojny o Falklandy zaatakowali Argentyńczyków, uzbrojonych jak nakazuje regulamin, sami mając tylko noże (sam mam taki , nawet ciekawa konstrukcja). Tamci na ich widok dali w długą. To prawda?Andy pisze:Gurkhowie. 13 Victoria Crosses. Kiepscy tylko w braniu jeńców.
http://www.army.mod.uk/brigade_of_gurkhas/
"Człowiek człowiekowi człowiekiem, co jest znacznie groźniejsze, niż gdyby był wilkiem, wilk bowiem nie bywa nigdy uzbrojony w bomby czy karabiny".
Stefan Kisielewski
Stefan Kisielewski
- Comandante
- General de División
- Posty: 3012
- Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:51
- Lokalizacja: Verulamium
- Been thanked: 3 times
Pozwól, że się nie zgodzę. Argentyńczycy ponieśli porażkę, bo mieli gorzej wyszkolone oddziały (rekruci z poboru vs. zawodowcy), ale starali się walczyć i wcale nie uciekali. Podjęli walkę i przegrali - tak to na wojnie bywa. Na przykład w dwudniowej bitwie pod Goose Green napędzili stracha 2 batalionowi Pułku Spadochronoweego. Oczywiście jaka wojna taka i skala, ale Brytyjczycy byli blisko porażki w tej potyczce. Na morzu zaś Argentyńczycy zatopili np. dwa niszczyciele - Sheffield i Coventry oraz dwie fregaty - Ardent i Antelop. Zatopili rownież kontenerowiec Atlantic Conveyor, który przewoził śmigłowce potrzebne do desantu.comandante pisze:mozliwe, bo Argentynczycy tam na ladzie glownie dawali w dluga. Walczyli chyba tylko w powietrzu, na wodzie tez byl dramat...
- slowik
- Generaloberst
- Posty: 4838
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:00
- Lokalizacja: Wien
- Been thanked: 5 times
Za pomoca marynarki czy lotnictwa? Z arg. marynarki wiem ze jakis duzy okret poszedla na dno storpedowany przez okret podwodny...Na morzu zaś Argentyńczycy zatopili np. dwa niszczyciele - Sheffield i Coventry oraz dwie fregaty - Ardent i Antelop. Zatopili rownież kontenerowiec Atlantic Conveyor, który przewoził śmigłowce potrzebne do desantu.
urodzony 13. grudnia 1981....
slowik pisze:Za pomoca marynarki czy lotnictwa? Z arg. marynarki wiem ze jakis duzy okret poszedla na dno storpedowany przez okret podwodny...Na morzu zaś Argentyńczycy zatopili np. dwa niszczyciele - Sheffield i Coventry oraz dwie fregaty - Ardent i Antelop. Zatopili rownież kontenerowiec Atlantic Conveyor, który przewoził śmigłowce potrzebne do desantu.
2 maja brytyjski atomowy okręt podwodny Conqueror zatopił krążownik General Belgrano. Był to amerykański lekki krążownik z 1938 roku, który pod nazwą USS Phoenix był np. w Pearl Harbour podczas nalotu japońskiego. W 1951 roku sprzedany Argentynie.
Brytyjskie okręty były zatopione przez lotnictwo.