Przyczyny krucjat

Od upadku starożytnego Rzymu do upadku Konstantynopola.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Temat rzeka, i rzeczywiście nie wiadomo od czego zacząć, więc może od początku.

Przyczyny krucjat były oczywiście wielorakie. Co kto chciał przez krucjaty uzyskać? Jaki korzyści mogły z nich wynieść poszczególne grupy społeczne.

Zaczynając od kwestii ściśle politycznych i od tych co najwyżej w hierarchii feudalnej Europy, czyli papieża i cesarza. Czasy krucjat pokrywają się z okresem sporu uniwersalistycznego. Dla obu potęg krucjaty, jak wszystko inne, były zatem środkiem, za pomocą którego starały się zdobyć przewagę. Zresztą pomysł wyszedł od papieża Urbana II, a pojawiał się już wcześniej i miał to być właśnie jeden ze środków podniesienia autorytetu papiestwa, wówczas jeszcze niezbyt silnego politycznie, bo co prawda Grzegorz VII zrobił swoje, ale jeszcze do czasów Innocentego III było daleko. Z kolei cesarstwo też mogło wygrać na krucjatach - w końcu jeśli w wyprawie wziąłby udział cesarz, to on w naturalny sposób stawałby się liderem. Nie było to z kolei łatwe do wyzyskania o tyle, że w przypadku zaangażowania cesarza, inni władcy jakby mniej chętnie palili się do udziału w takiej krucjacie. Właśnie ze wspomnianego powodu. Z kolei długa nieobecność cesarza w Europie, związana z krucjatą, była dla niego niebezpieczna, będąc na rękę papieżowi i miejscowym feudałom niemieckim, którzy tym oto sposobem ni mniej ni więcej tylko pozbywali się go z Europy. Tym co cesarz miał do zyskania było zwierzchnictwo nad Ziemią Świętą, oczywiście świeckie, jednak znowu miał tu współzawodnika w osobie papieża. Oczywiście sukcesy na tym polu ze względu na religijne znaczenie Ziemi Świętej były nie bez znaczenia dla sporu o inwestyturę.

To najwięksi feudałowie, a ci o szczebel niżej.. Sytuacja królów była trochę podobna do sytuacji cesarza - mogli zyskać na krucjatach jako przywódcy, jak to się później udało w gruncie rzeczy królowi Francji Ludwikowi IX. Pozostawiali jednak swój kraj z dala, co jak w przypadku Ryszarda Lwie Serce przyniosło na tym polu opłakane skutki i chyba zysków politycznych z udziału w krucjacie zrównoważyć nie było w stanie. Królowie mogli jednak ze względu na swoją pozycję zostać zwierzchnikami w Ziemi Świętej, znowu jak Ludwik IX, chociaż nie było to zwierzchnictwo z jakimiś pretensjami uniwersalistycznymi, można powiedzieć, że grali w trochę innej lidze.

Książęta, którzy byli dość liczni i zdolni każdy z nich poprowadzić odrębną część wyprawy, byli jednymi z tych, którzy mogli zyskać najwięcej, zwłaszcza jeśli nie mieli władztwa w ojczyźnie, bo np. dany książę miał zbyt wielu synów. To oni stanowili największą siłę I krucjaty. Wraz z głodnym ziemi rycerstwem stanowili jej główny motor, dzięki któremu osiągnęła swoje cele. Z tej grupy rekrutowali się na ogół najlepsi wodzowie. Nie mieli oni raczej szans odegrania roli takiej jak królowie, zwłaszcza w późniejszym okresie, co najwyżej jeden z nich, ten najwybitniejszy, którego pozostali z konieczności uznali za orędownika ich interesów, podporządkowując się mu jednak tylko o tyle o ile wymagały tego zadania jakie stały przed wyprawą czy też potem już na miejscu zadanie obronne.

Rycerze - ich interesowała ziemia, lenna, poddani, bogactwa. Podobnie jak książęta, jeśli nie mieli ziemi u siebie w kraju, byli jak głodne wilki. A że pewne przeludnienie z czasem dało znać o sobie, wskutek rozwoju feudalizmu i polepszenia warunków życia, rozwoju rolnictwa i co za tym idzie całej gospodarki, która się na rolnictwie opierała, to i ten stan rozrósł się liczebnie ponad miarę. Jego nadmierny rozrost w XIII wieku, gdy w pewnym momencie we Francji nie toczono zbyt wielu wojen stał się dla tego królestwa nawet niebezpieczny. Wiadomo, że istniał ścisły związek pomiędzy liczbą grabieży a czymś co dziś można określić jako rycerskie bezrobocie. Gdy nie toczono żadnych wojen, nie było do zdobycia żadnych łupów i brak było innych możliwości wzbogacenia się rycerze, zarówno w tamtych, jak i późniejszych czasach zamieniali się nieraz w tzw. rycerzy-zbójów, rabujących okolicę. Oczywiście nie sprzyjało to rozwojowi handlu i gospodarki w ogólności, stąd też dodatkowy motyw dla władców, by co pewien czas organizować krucjaty. Zwykle po takich przedsięwzięciach gościńce na jakiś czas stawały się bezpieczniejsze, zaś nadmiar młodych rycerzy szukał szczęścia (tzn. lenna i łupów, za które jak wrócili też starali się nabyć jakieś lenno) w innych krajach, bez szkody dla poddanych danego władcy.

Mieszczanie, zwłaszcza miast włoskich, zainteresowani byli rozwojem handlu z Lewantem. Możliwością otwarcia swoich kantorów bezpośrednio na bliskim wschodzie. Bardziej odpowiadającym ich interesom zabezpieczeniu szlaków handlowych. Ożywiony ruch militarny w tym rejonie zapewniać mógł im też bezpieczeństwo - zawsze żeglując ku Palestynie można się było zabrać wspólnie z jakimiś statkami zakonów, czy władców, posiadającymi uzbrojoną załogę, dającą w razie ataku piratów możliwość skutecznej obrony. Generalnie rozwój handlu, ułatwienia dla żeglugi, możliwość powołania własnych placówek koło miejsc docelowych, rozwój kontaktów, czasami wręcz możliwość dotarcia tam, gdzie wcześniej nijak nie można było się dostać. Inna istotna korzyść, zwiększenie ruchu na kierunku Lewantu, napływ mas ludności, i idące za tym zwiększenie obrotów, bo przecież każdy z wyruszających na krucjatę musiał się zaopatrzyć w różne potrzebne na drogę rzeczy i w większości przypadków dokonywał tego w domu i po drodze, w portach włoskich, przez które szła większość ruchu.

Chłopi i inni szaraczkowie feudalnego społeczeństwa. Oni również mogli zyskać, bo w Ziemi Świętej potrzeba było chrześcijan, zatem dla nich wyprawa wiązała się przede wszystkim z możliwością awansu społecznego, w ich przypadku najistotniejszą. Wyjścia z kategorii poddanych, do swego rodzaju pośredniej kategorii, bo poddanymi w Ziemi Świętej byli na ogół miejscowi. Państwa krzyżowców określane bywają jako pierwsze państwa kolonialne i to też jest jedna z ciekawszych ich cech. Góra drabiny społecznej to na ogół byli chrześcijanie, doły reprezentowali miejscowi.

Tyle na dobry początek o przyczynach społeczno-politycznych. Przyczynom religijnym myślę, że można spokojnie poświęcić cały następny post (jeśli ktoś zechce o nich napisać).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

Jeśli chodzi o kwestie społeczne, to podejrzewam, że w ruchu krucjatowym miało miejsce to samo zjawisko, co w przypadku angielskich wypraw odkrywczych i osadniczych, jak w przypadku kolonizacji Ameryki Północnej.
Tzn.: po pierwsze, do Ziemi Świętej pociągnęli ci, którzy mieli niewielkie perspektywy w Europie, a na Bliskim Wschodzie mogli ugrać sporo. Czyli np. "drudzy synowie" szlacheccy, lub ogólnie ubożsi rycerze - ten system w Anglii zmusił młodszych potomków arystokratów do ruszenia za morza i stanowił podwalinę pod imperium brytyjskie - podobnie mogło być z krucjatami.
Z kolei zapewne ruszyły się również jednostki w jakiś sposób niedostosowane społecznie, ale w tym sensie pozytywnym, to znaczy bardziej aktywne i skłonne do ryzyka (tutaj doszukiwałbym się analogii do kolonizacji zachodu USA).
Należy zwrócić uwagę, że ludzie wyruszali na krucjatę często z rodziną - i to nie tylko arystokracja (choćby przykład Eleonory Akwitańskiej, towarzyszącej mężowi), ale również (a może przede wszystkim) drobna szlachta i chłopi.
W efekcie była to w jakimś sensie wyprawa osiedleńcza. Państwa krzyżowców zyskiwały w ten sposób ważny element ludzki, który z pewnością sprawił, że ich byt nie był całkiem efemeryczny.
Moim ulubionym przykładem pod tym względem jest ród panów z Ibelinu.
Runciman podaje, że protoplasta to jakiś mało znaczący szlachetka, natomiast już jego trzech synów to paniska pełną gębą w Królestwie Jerozolimskim. To pokazuje, jakie perspektywy awansu czekały na tych, którzy mieli dużo śmiałości i łut szczęścia.
W efekcie nie było chyba tak, że chrześcijanie w Ziemi Świętej stanowili tylko wąską warstewkę władz okupacyjnych, ale najwyraźniej udalo im się stworzyć pewne "mikrospołeczeństwo".
Konsekwencją tego było uwikłanie w lokalne sieci sojuszy między państwami łacińskimi oraz z poszczególnymi przywódcami muzułmańskimi. W pewnym momencie zasiedziali łacinnicy zaczęli patrzeć niechętnym wzrokiem na kolejne grupy "zelotów", które przybywały na Bliski Wschód po to, żeby zwalczać wszystkich niewiernych jak leci. I to mimo faktu, że ciągły dopływ świeżej krwi był warunkiem przetrwania państw łacinników. Bliskowschodnia polityka była zdecydowanie bardziej skomplikowana, niż to się mogło wydawać z perspektywy Europy.
Dlatego od jakiegoś czasu staram się patrzeć na ten proces w niejakim oderwaniu od problemów stricte europejskich, takich jak chociażby wspomniany spór papieży z cesarzami.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Napływ młodszych synów i całych grup ludności wiązał się też, jak wspominałem, z rozwojem gospodarczym i demograficznym, jaki miał miejsce później, zwłaszcza w XIII wieku. Wojna stuletnia, epidemia "Czarnej Śmierci" zahamowały ten napływ, bo zaczęło brakować nadwyżek ludności, to też poza aspektami militarnymi ostatecznie powaliło państwa krzyżowców i to, że próby kolejnych krucjat nic nie dały. Także takie czynniki jak własne problemy europejskich monarchii, słabość władzy centralnej, która z czasem była głównym czynnikiem mogącym wesprzeć ruch krucjatowy. Konkurencyjne kierunki. Dla Francuzów - Hiszpania i reconquista, dla Niemców - państwa położone na wschód od nich i obszar Bałtyku.

W Ziemi Świętej owszem łacinnicy doszli z czasem do tego, że trzeba, przynajmniej z niektórymi ościennymi władcami muzułmańskimi starać się współpracować, jednak co z tego, jeśli wadzili się między sobą. Szansa obronienia się przed muzułmanami istniała zaś tylko w przypadku zorganizowanego przeciwdziałania. Z kolei - tak jak piszesz - władcy z Europy Zachodniej, zwłaszcza Ludwik Święty, który mógł tu najwięcej zdziałać, rozumowali po europejsku. Inny władca, który dużo mógł pomóc ruchowi krucjatowemu to cesarz Fryderyk II, któremu udało się odzyskać Jerozolimę w drodze negocjacji z władcą Egiptu Al-Kamilem (mam nadzieję, że dobrze pamiętam...). Być może normalnie okazałoby się to wielkim sukcesem, co z tego - sprawa jak wiele innych stała się zakładnikiem uniwersalistycznego konfliktu z papieżem.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

Raleen pisze:Wojna stuletnia, epidemia "Czarnej Śmierci" zahamowały ten napływ, bo zaczęło brakować nadwyżek ludności, to też poza aspektami militarnymi ostatecznie powaliło państwa krzyżowców i to, że próby kolejnych krucjat nic nie dały.
Wybacz, ale nie rozumiem. Co "Czarna śmierć" i wojna stuletnia mają wspólnego z państwami krzyżowców ? Oba te wydarzenia miały miejsce 40-50 lat (licząc początek wojny stuletniej) po upadku Akki, które to wydarzenie kończy ich istnienie...
Czy też coś źle odczytałem ?

Ale jeszcze co do kontaktów z muzułmanami.
Krzyżowcy podobno (piszę z pamięci) wchodzili w konszachty nawet ze Starcem z Gór i jego asasynami. Z kolei, biorąc pod uwagę, że sekta dokonała kilku (najmniej) udanych zamachów na przywódców łacinników, wydaje się to być w sumie dosyć niezwykłe.
Ale pewnie skądinąd jest to dowód na rozłamy i konflikty wśród samych krzyżowców. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że takie zamachy były inspirowane przez konkurujących przywódców krzyżowców...
Jeśli ktoś posiada bardziej szczegółowe dane, prosiłbym o podzielenie się ;)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

elahgabal pisze:Wybacz, ale nie rozumiem. Co "Czarna śmierć" i wojna stuletnia mają wspólnego z państwami krzyżowców ? Oba te wydarzenia miały miejsce 40-50 lat (licząc początek wojny stuletniej) po upadku Akki, które to wydarzenie kończy ich istnienie...
Czy też coś źle odczytałem ?
Ale temat wyprawy krzyżowe nie kończy się na upadku Akki. Przecież w XIV wieku też podejmowano próby - choćby cesarz Zygmunt Luksemburski i jego klęska pod Nikopolis, wyprawa naszego króla Władysława Warneńczyka też była w założeniu krucjatom. Idea krucjat i walki o kontrolę nad Ziemią Świętą była żywa jeszcze długo po upadku Akki.

A mi chodziło o to, że sytuacja w Europie w okresie po upadku Akki spowodowała, że siły, które wcześniej zaangażowano w działaniach na kierunku Lewant, skierowano gdzie indziej. I to pogrzebało ostatecznie szanse odbudowy panowania łacinników w Palestynie.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Mariusz
Adjoint
Posty: 733
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:53
Lokalizacja: Warszawa/Bruksela
Has thanked: 65 times
Been thanked: 28 times

Post autor: Mariusz »

Ja myślę, że nawet gdyby nie nastąpiło to o czym piszesz Raleenie czyli z czasem osłabienie napływu z Europy do Palestyny, z czasem Chrześcijanie coraz bardziej oddawali by pole ze względu na konsolidację muzułmanów. W chwili gdy pierwsza wyprawa krzyżowa wkroczyła do Ziemi Świętej miejscowi władcy byli podzieleni i to umożliwiło wyprawie osiągnięcie celu i wyparcie przeciwnika z Jerozolimy i szeregu ziem. Państwa krzyżowe uratować mogła tylko słabość ich głównego przeciwnika czyli Turków i państwa egipskiego.
elahgabal pisze:Krzyżowcy podobno (piszę z pamięci) wchodzili w konszachty nawet ze Starcem z Gór i jego asasynami. Z kolei, biorąc pod uwagę, że sekta dokonała kilku (najmniej) udanych zamachów na przywódców łacinników, wydaje się to być w sumie dosyć niezwykłe.
Ale pewnie skądinąd jest to dowód na rozłamy i konflikty wśród samych krzyżowców. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że takie zamachy były inspirowane przez konkurujących przywódców krzyżowców...
Jeśli ktoś posiada bardziej szczegółowe dane, prosiłbym o podzielenie się ;)
Przywódcy łacinników poradzili sobie z asasynami w ten sposób, że umieścili koło nich templariuszy a ci wskutek bardziej kolegialnego kierownictwa byli mniej podatni na ich zamachy, bo w miejsce jednego zabitego mistrza mogli zaraz powołać innego. Dlatego też asasyni najbardziej bali się właśnie templariuszy.
Alea iacta est.
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

Raleen pisze:Ale temat wyprawy krzyżowe nie kończy się na upadku Akki. Przecież w XIV wieku też podejmowano próby - choćby cesarz Zygmunt Luksemburski i jego klęska pod Nikopolis, wyprawa naszego króla Władysława Warneńczyka też była w założeniu krucjatom. Idea krucjat i walki o kontrolę nad Ziemią Świętą była żywa jeszcze długo po upadku Akki.
Tu oczywiście nie ma żadnych wątpliwości, ale odebrałem tę wypowiedź w ten sposób, że osłabł strumień "osiedleńców" płynący do Ziemi Świętej. Dopóki istniały państwa łacińskie, byli chętni (w większej, czy mniejszej liczbie, ale jednak) do osiedlenia się na ich terenie.
Natomiast po zdobyciu Akki nie prowadzono już raczej tego typu akcji, bo zwyczajnie nie bardzo było gdzie się osiedlać. Przeważały operacje militarne. O to mi chodziło.
Na samym początku zaznaczyłem, że wyprawę Warneńczyka uznaję za schyłek czegoś, co można nazwać ruchem krucjatowym, choć jak dla mnie to już była inna jakość - nie była to zbrojna pielgrzymka; raczej wschodni odpowiednik rekonkwisty.
Samej rekonkwisty nie wliczam do ruchu krucjatowego. Mimo wszystkich podobieństw, za krucjaty sensu stricto uznawałbym tylko wyprawy do Ziemi Świętej.
Dlatego tematu Hiszpanii nie poruszam (przynajmniej w tym wątku), bo to byłaby już zdecydowanie zbyt szeroka rzeka ;)
Ale tak, oczywiście zgadzam się, że sama idea absolutnie nie wygasła po 1291 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Ja też rekonkwisty zasadniczo do krucjat nie mieszam. Wskazałem tylko na nią jako kierunek, w którym następował odpływ nadmiaru demograficznego, co z czasem osłabiało przepływ w kierunku Lewantu. W ogóle, z czasem w Europie poszczególni władcy, czy kraje znalazły sobie bliżej położone obszary do nawracania i de facto kolonizacji, co też osłabiało napływ nowych ludzi do odległej Palestyny.

Skoro wstępnie przeanalizowaliśmy wątek ekonomiczno-społeczny i demografię, może pora zająć się bardziej przyczynami religijnymi... Swoją drogą muszę zajrzeć do Runcimana, może też ktoś jeszcze się o to pokusi, wtedy zrobi nam się dyskusja pełną gębą.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Co do problemu zamierania krucjat wskutek tego, że aktywność z czasem kierowała się gdzie indziej, dwa ciekawe, przykładowe fakty.

1240 - papież Innocenty IV zabronił nawoływania na terenie Niemiec do krucjaty na Jerozolimę, aby nie brakło mu sił we Włoszech, w walce z Hohenstaufami.

1265 - będący z wizytą we Włoszech biskup Tyru podaje, że papież kierował krzyżowców, którzy zamierzali się udać do Ziemi Świętej, i nawet złożyli ku temu śluby, na Sycylię. Z kolei pieniądze zbierane na potrzeby Ziemi Świętej bez wiedzy i zgody darczyńców papież przekazywał walczącym z Hohenstaufami Andegawenom.

Tak więc, widać dobrze, że z czasem Ziemia Święta przestała być priorytetem i widać z jakich m.in. powodów nastąpiło osłabienie sił krzyżowców.

Przechodząc do wątku religijnego, ale dalej w nawiązaniu do problemów społecznych, o których pisałeś elahgabalu, w okresie poprzedzającym pierwszą wyprawę krzyżową miał miejsce silny ruch, dziś możnaby go nazwać pacyfistyczny. Mam na myśli idee rozejmu bożego (Treuga Dei) i pokoju bożego (Pax Dei). Prowadził on do zahamowania, przynajmniej po części dążności agresywnych wśród stanu rycerskiego. Co za tym idzie, trzeba było rycerzom poszukać jakiegoś innego zajęcia. Jak też samo skierowanie ich energii do walki w zbożnym celu wspomagać mogło działanie tych instytucji. A więc krucjata była czymś powiązanym.

W sferze społecznej, oddziaływanie krucjat było więc, przynajmniej na początku, korzystne, bo właśnie wspomagało działanie takich instytucji jak pokój boży i rozejm boży, rycerze walczyli też na rzecz zbożnego celu. Ponieważ pierwsza krucjata przemieszczać się miała przez ziemie bizantyjskie, papieże musieli trochę złagodzić swój stosunek do Bizancjum i okazać więcej tolerancji wobec Kościoła wschodniego. Również w tej sferze można się więc dopatrywać, rozluźnienia stosunków, zmniejszenia stopnia agresji we wzajemnych relacjach. Oczywiście nadmiary agresji nie rozpłynęły się nagle i nie zniknęły. Zostały skierowane przeciwko innemu wrogowi - muzułmanom.

Odświeżyłem sobie też trochę za sprawę Runcimana postać Grzegorza VII, który był jednym z pomysłodawców krucjaty. Niestety nie udało mu się wprowadzić jej idei w życie. Natomiast, niewątpliwie, gdyby Grzegorzowi udało się zrealizować to co sobie zaplanował, byłyby efekty takie, jak po czwartej krucjacie już około roku 1100. Grzegorz zamierzał m.in. sam stanąć na czele wyprawy krzyżowej, bynajmniej nie jedynie jako jej przywódca duchowy. Zamierzał też zahaczyć o Konstantynopol i zrobić tam "porządek" jeśli chodzi o jedność wiary. Gdy plany krucjaty się odwlekały, podpuszczał na Bizancjum Normanów sycylijskich, żeby zaatakowali od strony morza Konstantynopol. Z kolei prowadzący z Grzegorzem spór o inwestyturę cesarz Henryk IV był wspierany przez cesarza bizantyjskiego, m.in. hojnymi subsydiami. Współpracę zakończyła śmierć Grzegorza VII w 1085. Urban II nie był tak wojowniczy, z drugiej strony okazał się bardziej dalekowzroczny, podejmując współpracę z cesarzem bizantyjskim Aleksym I Komnenem.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43386
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3948 times
Been thanked: 2514 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Jeśli mówimy o przyczynach krucjat, pora na kolejny wątek - religijny.

Jako uzasadnienie pierwszej krucjaty podawano zwykle fakt prześladowania chrześcijan. Na pamiętnym synodzie w Clermont, w listopadzie 1095 roku, Urban II wzniósł się na wyżyny retorycznego kunsztu, odmalowując nieszczęścia i niedolę chrześcijan w Ziemi Świętej. Turcy mieli nie dopuszczać wyznawców Chrystusa do jego grobu i bezcześcić święte miejsca, niszczyć kościoły etc. Rzeczywistość nie do końca odpowiadała słowom papieża. Rzeczywiście w przededniu I wyprawy krzyżowej zaszły w Ziemi Świętej pod tym względem niekorzystne zmiany, jednak sytuacja była dynamiczna. O ile Arabowie dopuszczali chrześcijan do miejsc świętych bez większych ograniczeń, podobnie dynastia egipska, okresowo zdobywająca panowanie nad Palestyną, nowa siła w regionie - Turcy Seldżuccy, starali się im ten dostęp ograniczać. Z kolei Bizancjum, samo potrzebujące pomocy, raczej nie stwarzało przeszkód. Nie był to też okres tak daleko idącego rozdziału. Mimo wzajemnego wyklęcia się przez oba Kościoły w połowie wieku, co uważa się za główną datę jeśli chodzi o moment, w którym nastąpił rozłam między kościołem wschodnim i zachodnim, ówcześni nie przywiązywali do tego aż tak ogromnej wagi. Cesarz Aleksy I Komnen, panujący w chwili gdy krzyżowcy wiedzeni apelem Urbana II wyruszali na swoją wiekopomną ekspedycję, poczynił wiele, aby załagodzić te podziały. W tym samym kierunku działał Urban II, człowiek o dużo większych talentach dyplomatycznych niż jego wielki poprzednik na tronie piotrowym Grzegorz VII. Pojawienie się wojsk krzyżowych w Ziemi Świętej, "wejście" w miejsce tolerancyjnych do tej pory Arabów Turków, doprowadziło do zaognienia sytuacji i stopniowego zaniku tolerancji religijnej, która jednakowoż na miejscu była dużo dalej idąca niż w Europie (przybysze z Europy, przybywający do Lewantu, byli niejednokrotnie porażenie swoistym "liberalizmem" w tym zakresie miejscowych). Ciągnące się walki, wojenna koegzystencja przedstawicieli obu cywilizacji, mieszkających w bliskim sąsiedztwie, przynosiły więc różne skutki. Wydaje się jednak, że z czasem wyprawy krzyżowe przyniosły pogorszenie sytuacji pielgrzymów, którzy coraz bardziej traktowani byli jako element wrogi.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

Ostatnio absolutnie nie mam jak poszperać w źródłach, to i merytorycznie nie mogę się odnieść, ale odnoszę takie wrażenie, że w tej kwestii chyba nie bardzo (albo i wcale) da się oddzielić przyczyny religijne od politycznych. W sumie w tym okresie i szczególnie w tym wypadku przyczyny "religijne są politycznymi", a "polityczne religijnymi".
Papież był wtedy również władcą świeckim i przywódcą politycznym, a w islamie do tej pory władza religijna i polityczna są ze sobą sprzęgnięte.
Gdyby zechcieć się odnieść do kwestii kultowych sensu stricto, po prostu wypadałoby stwierdzić, że to dwie religie monoteistyczne, czyli z założenia przypisujące sobie prymat. Resztę załatwił fakt, że obie cywilizacji w danym okresie były ekspansywne i obie rościły sobie prawdo do tego samego świętego dla nich miejsca.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia średniowieczna”