Jagiełło pod Grunwaldem

Od upadku starożytnego Rzymu do upadku Konstantynopola.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43397
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

bert04 pisze:No nie, zjawiam się "po latach" na forum i punktualnie odgrzewany jest temat o Grunwaldzie? Fajnie.
Temat został odgrzany parę dni zanim się pojawiłeś, nie jesteśmy niestety jasnowidzami i nie mogliśmy przypuszczać, że akurat teraz się zjawisz :) .

Co do naszych starych dyskusji - niestety z tego co pamiętam nie rozmawialiśmy o jakości dowodzenia Witolda, co akurat kolegów interesuje najbardziej.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
bert04
Sergent-Major
Posty: 182
Rejestracja: piątek, 4 maja 2007, 00:23

Post autor: bert04 »

Raleen pisze:Co do naszych starych dyskusji - niestety z tego co pamiętam nie rozmawialiśmy o jakości dowodzenia Witolda, co akurat kolegów interesuje najbardziej.
O jego dowodzeniu w bitwach niewiele mi wiadomo, ale ten obrazek:
Obrazek

pokazuje, że jakieś tereny zdobył. Worskla była raczej kresem ekspansji i Witolda (zwanego u "nich" Wielkim) i całej Litwy, jak przykładowo Poitiers swego czasu dla Arabów.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43397
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Dokładnie, Worskla miała przełomowe znaczenie, bo Wielkie Księstwo straciło terytoria nad Morzem Czarnym i w tamtym rejonie dostęp do tego morza. Po drugie, jeszcze ważniejsze, przerwała ekspansję Witolda na wschód i plany niejako wyzwolenia przez niego pod przewodem Litwy ziem ruskich. Gdyby mu się udało, odegrałby rolę jaka przypadła ostatecznie Moskwie, z którą zresztą Litwa od XIV wieku rywalizowała na wschodzie w "zbieraniu" ziem ruskich, i odbijaniu ich od słabnącej potęgi Złotej Ordy. Przegrana Witloda pod Worsklą zahamowała jego działania na kierunku wschodnim i skłoniła do ściślejszej współpracy z Jagiełłą. Gdyby mu się udało, być może losy unii i współpracy Polski z Litwą potoczyłyby się inaczej. Polska poza walką z Zakonem potrzebna im była jeszcze do wzmocnienia pozycji Litwy na wschodzie. Zabezpieczała ją politycznie od zachodu, dzięki czemu Litwa mogła więcej sił pchnąć do ekspansji ku wschodowi.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43397
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

AWu pisze:Panowie dostalem kontre od anglofona

Zwyiestwa WItolda:

battle in 1387 against the duke, Ivan Vasilievich. His defeat of Korybutas in
1392 (I think, can't find thh date reference at the mo). Kremenets in 1394. His
defeat of the Tatars at the battle of the Don river in 1398.

przyznam ze o zadnym nie slyszalem, a niektore budza moje watpliwosci, ale moze wy macie lepsze zrodla pod reak ?
Z Tatarami Krymskimi na pewno walczył - tzn. podjął dwie wyprawy w kierunku Morza Czarnego. Łowmiański podaje, że w 1397 r. Odniósł w obu sukcesy i rozeszło się to po Europie. Efektem pierwszej wyprawy było osadzenie synów Tochtamysza na chaństwie krymskim, dotarł wtedy ze swoimi oddziałami do Kaffy. Za drugim razem szedł wzdłuż Dniepru. Ten okres to są początki Tatarów krymskich tak że nie byli oni zbyt liczni i trudno ich uznać za poważnego przeciwnika. Dopiero zasiedlali Krym i są to początki chanatu.

Co do innych walk, ja znalazłem jego wiele wypraw i działań wojennych, ale głównie przeciwko lokalnym książętom litewskim, w celu ich podporządkowania, na wschodzie. Nie ma o nich żadnych dokładnych informacji, ale bitew polowych tam raczej nie staczano. Po prostu, jak to w średniowieczu, wyprawa pustoszyła ziemię, po czym podchodziła pod wrogi gród, miasto i jak miała dość sił prowadziła oblężenie.

Dopytaj się więc kolegi, czy ma na myśli bitwy lądowe czy są to po prostu wyprawy, zakończone oblężeniami, które przyniosły skutki w postaci połowicznego najczęściej uznania zwierzchności Witolda.

Natomiast najważniejszą bitwą, można powiedzieć bitwą jego życia, była Worskla (1399), gdzie miał duże siły, wspierały go posiłki polskie i krzyżackie, ogłoszono krucjatę, więc miał jeszcze ochotników, wspierali go też Tatarzy chana Tochtamysza. I tą bitwę przegrał ze szczętem, to była militarna katastrofa. Podają m.in. że zginęło 50 książąt litewskich, niektóre rody bojarskie już się nie podniosły. Sił jak się wydaje nie miał słabszych przynajmniej przez pierwsze 5 dni, kiedy Tatarzy zwodzili go układami, a w tym czasie czekali na posiłki. Jak posiłki przyszły, zerwali rokowania i zadali mu klęskę, więc ta sytuacja pokazuje także, że niestety nie zawsze był dobrym politykiem/dyplomatą.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43397
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Wodzostwo Witolda w bitwie pod Grunwaldem i jego zdolności militarne

Tym razem trochę więcej na temat wodzostwa Witolda w bitwie pod Grunwaldem, w związku z tym, że zapoznałem się niedawno z książką Stefana Marii Kuczyńskiego pt. Kto dowodził w bitwie pod Grunwaldem, wyd. w Jeleniej Górze w 1947 r. Nie sięgałem do jego książek wcześniej, jako że wydawały mi się mocno zdezaktualizowane po pojawieniu się pracy Andrzeja Nadolskiego. Okazuje się jednak, że jest tam sporo ciekawych rzeczy.

Niżej wykaz historyków opowiadających się za wodzostwem Witolda i Jagiełły. Jest to wykaz na rok wydania książki, czyli 1947. W dawnej polskiej historiografii da się zauważyć, że przeważał początkowo pogląd o wodzostwie pod Grunwaldem Witolda, w każdym razie nie jest to nowa koncepcja.

Wodzostwo Witolda:
Karol Szajnocha, Jadwiga i Jagiełło, Dzieła t. VIII, W-wa 1887, s. 83,
Stanisław Smolka, Szkice historyczne, Seria pierwsza, W-wa 1882, Szkic Bitwa pod Grunwaldem, s. 34,
Konstanty Górski, Bitwa pod Grunwaldem, W-wa 1888 (odb. z Bibl. Warsz. S. 35, 50, 57),
Józef Szujski, Dzieje Polski, Kraków 1895, Dzieła, Serie II, tom II, s. 15, 49,
Michał Bobrzyński, Dzieje Polski w zarysie, wyd. IV, W-wa 1927, t. I, s. 227.

Niezdecydowani:
T. Korzon
O. Halecki
M. Kukiel (chociaż raczej przyjmował, że Witold był jednak rzeczywistym wodzem)

Co do poglądów Mariana Kukiela, który w międzywojniu uchodził za autorytet, trochę szerzej – M. Kukiel, Zarys historii wojskowości w Polsce:
s. 20: Nie wiemy czy rozstrzygnięto sprawę dowództwa w kierunku jego jednolitości.
s. 22: Dowództwo było niewątpliwie w ręku króla Władysława, ale wodzem rzeczywistym mógł być Witold – tak wygląda według Długosza i nominacji Witolda na przewodniczącego rady wojennej.

Wodzostwo Jagiełły:
S. Kutrzeba
O. Laskowski
L. Kolankowski
A. Prochaska
Ks. Kujot
G. Koehler (niem.)
K. Heveker (niem.)
C. Krollmann (niem.)
M. Oehler (niem.)

Trzeba zaznaczyć, że wszyscy są jedynie zgodni co do tego, że wodzem nominalnym musiał być Jagiełło jako król polski, z racji piastowanego stanowiska. Dyskusja dotyczyła raczej rzeczywistego dowodzenia. Autor książki, z której pochodzi wykaz, Stefan Kuczyński, zdecydowanie argumentuje na rzecz wodzostwa Jagiełły, cała książka jest też napisana w tym nurcie (o czym jeszcze będzie dalej). Stąd m.in. wskazanie przedstawicieli nauki niemieckiej, którzy także opowiadali się za wodzostwem Jagiełły i reprezentowali ten sam pogląd co autor. Nie wiem w związku z tym, czy i jacy historycy innych narodowości, byli innego zdania. Można przypuszczać, że Kuczyński ich pominął.

Co do tego, czy Witold mógł dowodzić pod Grunwaldem jednym z głównych argumentów Kuczyńskiego są jego zdolności militarne. Wskazuje on m.in. na wstępie, że kronikarz Jan Długosz, który w większości bardzo pozytywnie się o nim wypowiadał i który tuż po śmierci Witolda napisał mu laurkę, gdzie wychwalał jego różne przymioty, nigdy i nigdzie nie chwali go za jego zdolności militarne. Jednocześnie w wielu kwestiach bardzo mu pochlebia, przypisując Witoldowi zasługi nawet w dziedzinach, gdzie życiowo odniósł średnie sukcesy. Kuczyński wywodzi więc, że skoro sympatyzujący z Witoldem Długosz nic o tym nie wspomina, widocznie pochlebstwo na temat cnót wojennych Witolda musiało brzmieć tak sztucznie, że postanowił go nie używać. Długosz nie znajduje więc słowa uznania dla wodzowskich talentów Witolda.

Kuczyński wywodzi dalej tak: rozejrzenie się w wyprawach wojennych i bitwach kierowanych przez Witolda zmusza do powzięcia wręcz odmiennego poglądu na jego zdolności wojenne, od poglądów przyjętych przez Szajnochę i Szujskiego czy Bobrzyńskiego, a za nimi powtarzane bezkrytycznie jeszcze i w innych czasach.
Nie znamy bowiem ani jednej poważniejszej bitwy czy wyprawy, w której Witold dowodziłby pomyślnie, chyba że miał przy sobie innego, doświadczonego wodza
(s. 6).

Jedyne dwie udane wyprawy, w których Witold dowodził samodzielnie, to zdaniem Kuczyńskiego wspominane przez nas wyprawy na Tatarów krymskich w 1387 i 1388 r. Był to jednak raczej zagon jazdy na ziemie wroga, w dodatku znacznie słabszego. Do jakichś zasadniczych bitew nie doszło. Szerzej omawia te wyprawy w swojej monografii: S.M. Kuczyński, Sine wody, Warszawa 1935.

Poza tym działania militarne Witolda były albo nieudane albo ich sukces, także najczęściej połowiczny, wynikał raczej z tego, że miał przy sobie innego, bardziej znającego się na rzemiośle wojennym wodza oraz polskie bądź krzyżackie posiłki.

Sukcesy 1390-1391 – głównie za sprawą Krzyżaków, którzy wówczas z Witoldem współpracowali.
Sukcesy po 1392 w usuwaniu książąt dzielnicowych – współdowodził z Witoldem Skirgiełło, działania wsparte były posiłkami polskimi przez Jagiełłę. W grudniu 1392 r. ma miejsce zjazd w Bełzie, na którym Jagiełło, Witold i Skirgiełło ustalają plan „oczyszczania” księstw, przy czym pierwotny pomysł całej operacji wychodzi od Jagiełły.
Usunięto wówczas:
Z Witebska – Świdrygiełłę
Z Nowogródka i Siewierszczyzny – Korybuta
Z Wołynia – Fedora Lubartowicza
Z Podola – Fedora Kornatowicza
Z Kijowa – Włodzimierza Olgierdowicza
1399 – klęska pod Worsklą z Tatarami. Od strony militarnej katastrofa, mimo że Witold miał początkowo znaczną przewagę.

1404 – zdobycie Smoleńska – siłami oblężniczymi kierowali wspólnie czterej książęta, jednym z nich był Witold.
1417 – przed daleko idącą klęską w walkach z najazdem Tatarów na Podole ratują Witolda polskie posiłki.
1426 – mimo wsparcia pomocniczych oddziałów polskich i litewskich Witoldowi nie udaje się podporządkować Pskowa, osamotnionego wówczas politycznie i skazanego na walkę tylko własnymi siłami.
1428 – wyprawa na Nowogród. Jagiełło obok posiłkowych oddziałów polskich, przysyła Witoldowi w charakterze doradców wojskowych: Wincentego z Szamotuł, Kazimierza ks. Mazowieckiego oraz Jakuba z Kobylan (ten ostatni później dowodził w zwycięskiej bitwie ze Świdrygiełłą i Zakonem Inflanckim pod Wiłkomierzem – 1.IX.1435 r.). Wyprawa dała zdecydowanie lepsze efekty.

Przyznam, że te wywody co do zdolności militarnych Witolda w większości mnie przekonują. Również np. Łowmiański pisze, że Witold był przede wszystkim zdolnym politykiem i administratorem i tutaj wszyscy są na ogół zgodni – na tych płaszczyznach można powiedzieć, że okazał się wybitnym władcą, natomiast na płaszczyźnie militarnej na pewno nie był wybitnym wodzem, co najwyżej przeciętnym. Czy dowodził pod Grunwaldem, i to całością armii – choćby na podstawie powyższego z pewnością można to uznać za wątpliwe. Można tu przytoczyć szereg innych argumentów.

Można jeszcze wspomnieć, że Kuczyński rozważa w swojej książce także inne możliwości:
- dowództwo Zyndrama z Maszkowic,
- dowództwo kogoś innego.
Ostatecznie obie odrzuca, zwłaszcza pierwszą z dwu powyższych. Ale o tym może innym razem.

Na koniec ciekawostka: sugestia co do zdolności militarnych Witolda, dość powszechna w Polsce, bierze się z oddziaływania na powszechną świadomość obrazów Jana Matejki, namalowanych w myśl założeń krakowskiej szkoły historycznej z końca XIX wieku. Znany jest m.in. wyraźny wpływ na Matejkę jednego z czołowych przedstawicieli tej szkoły – prof. Szujskiego. Podkreślała ona rolę Witolda pod Grunwaldem, wynosząc go na pierwszy plan i przyjmując, że to właśnie on dowodził wojskami polsko-litewskimi. Tak był też książę Witold malowany, tzn. jako centralna postać, na obrazie „Bitwa pod Grunwaldem”, z kolei na obrazie go przedstawiającym występował z mieczem, co w powszechnej świadomości podkreślać miało jego zdolności militarne.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 27 lipca 2009, 09:38 przez Raleen, łącznie zmieniany 1 raz.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43397
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Genialny Jagiełło

Będzie jeszcze trochę o pracy prof. Kuczyńskiego, tym razem krytycznie. Otóż jest on jednym z największych apologetów Jagiełły i jego zdolności militarnych, politycznych i innych.

Niżej trochę cytatów, wszystkie pochodzą ze wspomnianej poprzednio pozycji – S.M. Kuczyński, Kto dowodził w bitwie pod Grunwaldem, Jelenia Góra 1947.

s.34-35: O ile wyjdziemy poza Długosza, to łatwo dostrzeżemy, iż Jagiełło świadomie i celowo stosował; jako pierwszy z władców i wodzów Europy o kulturze łacińskiej, strategię i taktykę wschodnią, mongolską, dostosowaną jedynie do polskich warunków. Dlatego mimo słabszego potencjału gospodarczego i fatalnego położenia geopolitycznego, mimo gorszego uzbrojenia części litewskiej wojsk, Polacy odnieśli zwycięstwo. Zaś w tej taktyce „wzgórze wodzów” było używane już od czasów Dżyngis-chana, gdyż taktyka mongolska wzbraniała wodzowi oddziału od 1000 ludzi brać bezpośredni udział w bitwie. Musiał stać na uboczu i stamtąd kierować walką, dostosowując ruchy swych wojsk do zmiennych sytuacji bitewnych.

Na początek podstawowa teza: Jagiełło przejął elementy czy wręcz całą sztukę wojenną Mongołów i na ile było to możliwe w polskich realiach ją stosował. Pogląd ten opiera się na przeciwstawieniu zachodnioeuropejskiej sztuki wojennej wschodniej sztuce wojennej. Jednym z najbardziej wyrazistych elementów rozróżniających miało być to, że na zachodzie Europy wódz naczelny i wyżsi dowódcy zaraz po rozpoczęciu bitwy włączać się mieli w walkę i osobiście brać w niej udział, podczas kiedy sztuka wojenna Mongołów zakazywała wyższym dowódcom włączać się w walkę. Ten nieomal aksjomat obowiązywał aż do czasu wydania książki Ph. Contamine Wojna w średniowieczu. Znalazł on m.in. traktat o sztuce wojennej z XIII czy I połowy XIV wieku, wydany na zachodzie Europy, który wyraźnie zakładał, że głównodowodzący nie bierze bezpośredniego udziału w bitwie, dalsze badania wykazały, że w wielu bitwach głównodowodzący, wbrew dawniejszym ideałom rycerskim, raczej nie brali bezpośredniego udziału w bitwie. Reasumując, bywało różnie, ale na pewno ścisłe rozróżnienie tego rodzaju, że w myśl zachodniej sztuki wojennej wódz zawsze miał obowiązek wziąć osobisty udział w walce, a we wschodniej przeciwnie, upadło. To z kolei był punkt wyjścia, czy jeden z głównych punktów wyjścia, koncepcji Kuczyńskiego i grupy historyków podzielających jego poglądy. Również nieadekwatne okazały się poglądy na temat gorszego uzbrojenia Litwinów, gdy odkryto, że krzyżacka jazda, w której w dużej części służyli Prusowie, uzbrojona była w lekkie, litewskie włócznie – sulice. Po drugie, zbadanie potencjału gospodarczego państwa polskiego i krzyżackiego obaliło po części mity o doskonałej organizacji państwa zakonnego i zacofaniu w stosunku do niego Polski. Prof. Łowmiański, który się tym zajmował, uważa, że jeśli brać pod uwagę potencjał ludnościowy, gospodarczy i militarny obu państw, Zakon nie miał szans w bitwie pod Grunwaldem, choćby ze względów ilościowych. Wywodził wręcz, że Jagiełło lekceważył przeciwnika.

s. 39-40: „Wielka wojna r. 1410 i bitwa grunwaldzka stanowią... jaskrawy objaw wyłamania się polskiej sztuki wojennej z uświęconych kanonów wojskowości rycerskiej i zdecydowanego wkroczenia na nowe drogi, zdradzające znajomość daleko zdrowszej i głębszej sztuki wojennej Tatarów – pisze specjalista [...] [cytat za O. Laskowski, Odrębność staropolskiej sztuki wojennej, s. 7].
W samej bitwie genialny wódz, Władysław Jagiełło, stary sojusznik Mamaja i Tochtamysza, zrywa całkowicie z dawną tradycją rycerską, nakazującą wodzowi, po wszczęciu bitwy, szukać chwały w osobistym starciu wręcz z nieprzyjacielem, lecz czuwać raczej woli nad jej przebiegiem i nią kierować, jak to czynili wodzowie tatarscy od Czyngis-chana i Subetaja.

Tutaj widać rozwinięcie tych wywodów. Kuczyński opiera się przy tym na pracach mjr. Otto Laskowskiego, z okresu międzywojennego. Opublikował m.in. monografię bitwy pod Grunwaldem w Bellonie (była tam wtedy seria w rodzaju dzisiejszych Historycznych Bitew, tyle że autorzy byli zazwyczaj oficerami albo zawodowymi historykami wojskowości, więc oczywiście poziom zupełnie inny niż dziś – mówię o średniej). To jest jakby przeniesienie wstecz tez dotyczących XVI wieku, o „uczeniu się” przez Polaków sztuki wojennej od Tatarów krymskich, w czasie niezliczonych walk na Kresach, dzięki czemu później polska husaria, mimo że była ciężkozbrojna, zachowała tą lekkość charakterystyczną dla kawalerii wschodniej, w przeciwieństwie do jazdy na zachodzie, która uległa wówczas degeneracji m.in. zatracając umiejętność szybkiej, gwałtownej szarży. Miłośnicy zdolności Jagiełły widzieli początki tego procesu pod Grunwaldem, co jak wszystko na to wskazuje, jest jednak przedwczesne. Zwłaszcza jeśli przyjrzeć się późniejszym konfliktom, jak np. wojna trzynastoletnia, trudno znaleźć objawy nabycia przez wojska polskie cech mongolskiej sztuki wojennej. Raczej walczą one jak typowa armia średniowieczna. Tatarscy łucznicy są tylko dodatkiem, może i użytecznym, ale jednak dodatkiem.

Dalej będzie o zdolnościach strategicznych Jagiełły.

s. 36-37: Na siedem miesięcy przed wyprawą na Prusy zjeżdżają się w Brześciu nad Bugiem: Jagiełło, Witold i Mikołaj Trąba, podkanclerzy (a więc jakby minister spraw zagranicznych) i układają plan wyprawy. [...] Kto był twórcą tego planu? Mikołaj Trąba był duchownym i dyplomatą; do niego niewątpliwie należała ocena sytuacji politycznej, zwłaszcza w stosunku do sąsiadów, którzy za pieniądze Zakonu gotowi byli wystąpić przeciw Polsce. Źródła nie mówią o talentach strategicznych ks. podkanclerzego. Witold, jak pamiętamy, był raczej politykiem i administratorem niż wodzem. Pozostawał Jagiełło, który z taką konsekwencją następnie plan ten urzeczywistniał, że nie ulega wątpliwości, iż był jego twórcą.

Poruszenia wojsk polsko-litewskich przed bitwą pod Tannenbergiem wzbudzają wręcz podziw swą planowością. Już dawno dająca się spostrzec w nich myśl przewodnia: uderzyć zwartymi siłami w serce Zakonu, na Malborg, ma cechę wielkiego pomysłu i różni się najzupełniej od używanej zwykle w owych czasach taktyki napadów rabunkowych, które nawet wcale na nazwę wojny nie zasługują... Daremnie szukalibyśmy w całym średniowieczu równie genialnego pomysłu strategicznego [przypis odsyłający do pracy M. Kukiela].

Genialna prostota i oryginalność tego planu zaskoczyła Krzyżaków i dla jego zalet i dlatego, że zetknęli się po raz pierwszy z odmienną sztuką wojenną, będącą umiejętnym połączeniem elementów wschodnich z zachodnimi. Nie chcemy sugerować, że udział w rozmowach dotyczących szykowanej wojny mógł mieć jeszcze ktoś szczególnie bliski strategii mongolskiej, ale nie możemy zapominać, że czwartą osobą w Brześciu, o której pisze Długosz, a którą zazwyczaj pomija się w wyliczeniach, był usunięty w tym czasie ze Złotej Ordy, chan Dżelal-Eddin, znany nam ze swego późniejszego udziału w bitwie pod Grunwaldem.

Na początek wykluczenie Witolda i podkanclerzego Mikołaja Trąby jako inicjatorów procesu decyzyjnego, co może być słuszne, chociaż w świetle wielkich planów Witolda na wschodzie, które pogrzebała klęska nad Worsklą, możnaby dyskutować. W dalszej części autor przypisuje Jagielle szereg cech nowoczesnej sztuki wojennej, nietypowych jego zdaniem dla średniowiecza. Znów, z czasem zauważono, że wcale średniowieczna sztuka wojenna nie była taka „zacofana” jak sądzono. Sytuacja analogiczna jak z osobistym udziałem wodza w bitwie. Z kolei „taktyka napadów rabunkowych”, która zdaniem prof. Kuczyńskiego „w ogóle nie zasługuje na miano wojny” też pokazuje pewien rys ówczesnego myślenia o średniowieczu. Tymczasem starcia tego rodzaju jak bitwa pod Grunwaldem były wtedy raczej czymś wyjątkowym. Dominująca była „taktyka napadów rabunkowych”, pustoszenie terytorium przeciwnika. Wielka bitwa oznaczała na ogół wielkie ryzyko, którego, jeśli nie zachodziła taka konieczność, nikt nie chciał brać na siebie. Stawka takiego starcia była bardzo wysoka, a konsekwencje klęski mogły się okazać katastrofalne. Autor po raz kolejny dopatruje się wszelkich „inteligentnych” sposobów prowadzenia wojny w sztuce wojennej wschodu, przeciwstawiając ją tępej, rycerskiej sztuce wojennej rodem z zachodniej Europy. Polakom przypisana zostaje przy tym znamienita rola dziejowa: połączyli sztukę wojenną zachodnią i wschodnią i to bodaj jako pierwsi w Europie.

s. 37: Idźmy wszakże dalej. „Zdumiewa głęboka trafność wszystkich punktów tego planu: poświęcenie dla działań głównych drugorzędnego teatru działań wojennych, żmudzkiego; poprzestanie od strony Węgier na skąpo wymierzonej osłonie, jednolitość akcji pod jednolitym dowództwem, wybór celu taki, że wyprawa musiała doprowadzić do bitwy walnej z główną siłą przeciwnika; obszar koncentracji wojsk obu narodów, wybrany tak daleko od wroga by uniknąć walki siłami rozdzielonymi” [przypis odsyłający do pracy M. Kukiela]. Zdumieć też może rozmach maskowania planów głównych i trzymanie w. mistrza w nieświadomości głównego celu uderzenia niemal do ostatnich dni.

Większość powyższego to cytat z Kukiela. Fragment możnaby zatytułować „Napoleoński manewr Władysława Jagiełły”. Król Władysław jawi się tutaj jako swego rodzaju średniowieczny Napoleon, bo i koncentracja sił, i znakomite zaskoczenie przeciwnika, i konsekwentne dążenie do walnej bitwy, i wydajna ekonomia sił, i szybkość manewru itd.

Na koniec dwa kawałki w ramach puenty.

s. 38: Plan marszu powzięty w Brześciu, został wykonany ze ścisłością zasługującą na większy podziw, niż słynna mobilizacja pruska przed wojną francuską 1870 r. przy braku telegrafu i sieci dróg żelaznych, a większych przestrzeniach do przebycia [przypis odsyłający do pracy T. Korzona].

Tutaj, jak widać, prof. Kuczyński poszedł już na całość. Okazuje się, że bez telegrafu i sieci dróg żelaznych oraz przy większych przestrzeniach do przebycia Władysław Jagiełło sprawniej operował swoją armią niż XIX-wieczny autorytet w tym zakresie, pruski feldmarszałek Helmuth von Moltke w wojnie francusko-pruskiej. Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, możnaby rzec. Ale praca wydana została dwa lata po zakończeniu II wojny światowej, wiec trzeba chyba wziąć to pod uwagę. Znakomity kawałek „ku pokrzepieniu serc” (poprzedni w oparciu o Kukiela chyba równie dobry), Sienkiewicz może się przy tym schować.

s. 40: Zarówno strategia wojny 1410 r., jak i taktyka bitwy grunwaldzkiej noszą znamiona tego samego planu, tej samej metody i tej samej ręki kierującej. Jest to jednym więcej dowodem, że od pierwszej do ostatniej chwili decydował o planach i metodach walki jeden i ten sam człowiek.

Podsumowanie. Krótko mówiąc, zdaniem autora, spiritus movens wszystkich sukcesów był król Władysław.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43397
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Wodzostwo Zyndrama lub kogoś trzeciego w bitwie pod Grunwaldem

Zwolennikami poglądu, że głównodowodzącym wojsk polsko-litewskich był pod Grunwaldem Zyndram z Maszkowic byli profesorowie W. Semkowicz i J. Dąbrowski. Opierali się na poniższym fragmencie kroniki Długosza:

Ponieważ zaś wszyscy Czesi i Morawcy uważani za najbieglejszych w wojowania sztuce, wymawiali się od steru i zwierzchnictwa nad wojskami królewskimi i książęcymi i żaden urzędu wodza przyjąć nie chciał... zlecono zatem rząd i dowództwo Zyndramowi z Maszkowic... mężowi wprawdzie małej postawy, ale wielkiego serca i znacznej w tych sprawach obrotności.

Za Długoszem przyjęli pogląd, że Zyndram był wodzem późniejsi kronikarze: Marcin Kromer i Marcin Bielski. Piszą oni, że wodzem całego wojska polsko-litewskiego miał być Zyndram, a innych, w tym Witolda, dano mu do pomocy.

Prof. S.M. Kuczyński podważa tę tezę, przede wszystkim analizując postać Zyndrama z Maszkowic. Wskazuje on, że po pierwsze był to człowiek niskiego rodu, co już samo w sobie uniemożliwiało, by zostali mu podporządkowani książę Witold i znakomici możnowładcy polscy, jak Krystyn z Ostrowa czy Zbigniew z Brzezia. Druga sprawa to brak jakichkolwiek wiadomości o zdolnościach bojowych i wodzowskich Zyndrama. Nie miał on doświadczenia jako dowódca wielkiej jednostki, a co dopiero całej armii. Po trzecie, Kuczyński wskazuje, że po bitwie pod Grunwaldem, nie dość że Zyndram nie został jakoś szczególnie wynagrodzony, co byłoby naturalne, gdyby miał być głównodowodzącym, to jeszcze w niedługim czasie popadł w długi i nikt nie raczył mu w tej sytuacji pomóc. Po czwarte, po Grunwaldzie nigdy nie wystąpił w roli dowódcy, przynajmniej na porównywalną skalę. Po piąte, poza Długoszem żadne współczesne źródło nie wspomina o wodzostwie Zyndrama.

Zyndram nie mógł więc być rzeczywistym wodzem armii polsko-litewskiej. Gdyby nim był, żyłby zapewne w glorii i chwale do końca swych dni, a tymczasem umarł właściwie w zapomnieniu, z niespłaconymi pożyczkami i długami. Kuczyński wywodzi, że funkcja Zyndrama zbliżona była do funkcji oboźnego. Zajmował się ustawieniem wojska do bitwy. W zachodniej Europie funkcja ta zwana była marechal de bataille albo sergent de bataille. Była to funkcja tymczasowa, czysto porządkowa i mało honorowa, stąd też co znamienitsi rycerze mało się do niej palili. Zyndram objął ją najprawdopodobniej dlatego, że był jednym z dowódców chorągwi krakowskiej, idącej na czele wojska, a więc pod wieloma względami wyznaczającej jego posunięcia.

Jeszcze jedna możliwość rozważana w książce Kto dowodził w bitwie pod Grunwaldem to opcja, że głównodowodzącym był ktoś inny, poza trzema głównymi postaciami: królem Jagiełłą, wielkim księciem Witoldem i Zyndramem z Maszkowic. Krótkiej analizie poddane zostało całe grono tworzące radę wojenną. Spośród nich, po wykluczeniu ludzi, którzy byli głównie duchownymi, politykami i dyplomatami, pozostali autorowi następujący kandydaci, odznaczający się pewnym doświadczeniem dowódczym:
- Sędziwój z Ostroroga,
- Mikołaj z Michałowa,
- Zbigniew z Brzezia,
- Piotr Szafraniec.
Spośród nich, gdyby już obstawiać, zdaniem Kuczyńskiego największe zalety miał w omawianej kwestii Zbigniew z Brzezia. Jednak, jak zauważa, żaden z tych możnowładców nie odznaczał się na tyle wybitnymi zdolnościami wojskowymi, by powierzać mu dowództwo całej armii. Ponadto zaś i przede wszystkim, dla przyjęcia, że dowodził ktoś inny, brak jakichkolwiek przekazów źródłowych. To, jak już wspomniałem w poprzednich postach, prowadzi ostatecznie Kuczyńskiego do wniosku, że głównodowodzącym w bitwie pod Grunwaldem był Władysław Jagiełło.

Sine Wody
W uzupełnieniu do tego, o czym pisałem wcześniej, zajrzałem jeszcze do wspomnianej przedwojennej książki S.M. Kuczyńskiego Sine wody, z 1935 r. o wyprawie Witolda na Tatarów w 1397 i 1398, a więc tuż przed bitwą nad Worsklą (1399). Książka ma około 60 stron i jest to głównie analiza latopisów dotyczących tych wydarzeń. Zawierają one tutaj bardzo wiele sprzeczności i nieścisłości. Przede wszystkim ówcześni kronikarze pomieszali dwa okresy aktywności Litwinów na kierunku w stronę Morza Czarnego – wyprawę ks. Olgierda z 1362 r. i wspomniane dwie wyprawy Witolda, a po części także wcześniejsze i późniejsze działania (m.in. wyprawy z 1351 i 1371 r.). Analizując te teksty Kuczyński dochodzi ostatecznie do wniosku, że większość wydarzeń, która przez twórców latopisów została przypisana ks. Olgierdowi, miała miejsce tak naprawdę dopiero za wypraw Witolda. Co do samej bitwy nad czy raczej pod Sinymi Wodami, nie wiadomo dokładnie gdzie miała ona miejsce, o przebiegu i innych szczegółach nie mówiąc. Kuczyński wywodzi też m.in. że Sine Wody to nie rzeka, jak możnaby sądzić, ale najprawdopodobniej jakieś terytorium bądź gród. Wyprawy Witolda były więc dwie:
1) W 1397 – w okolice dolnego Donu,
2) W 1398 – w okolice dolnego Dniepru i Bohu.
Przeciwnikiem Witolda byli Tatarzy pod wodzą Kułtubugi i Chadży-beja oraz Dymitra (zwierzchnika Mangupy, czyli Sudaku na Krymie). Witold interweniował na rzecz obalonego chana Złotej Ordy Tochtamysza.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia średniowieczna”