Z tym "połykaniem" to z jednej strony piszecie o tym, że Edward tak naprawdę traktował swoje królestwo jako przyczółek do walki o Francję, z czym się zgadzam, chociaż z drugiej strony była chyba pewna różnica między jego podejściem a np. podejściem Henryka II. Więc skoro od początku Anglia była drugorzędna, to trudno mówić o "połykaniu" przez nią Francji, w sensie, jak rozumiem, wchłanianiu.Strategos pisze:Czy Anglia ze swoim potencjałem była w stanie " połknąć " Francję ?
Taka odwaga skończyła się , mimo talentów wojskowych kontynuatora tej polityki Henryka V, definitywnym wypędzeniem Anglików i konsolidacją silnego królestwa francuskiego .Wiem ,że dziś jesteśmy madrzejsi ale co przyniosła właściwie Anglii ta agresywna polityka na kontynencie ?
Wymieranie rodów arystokratycznych w wyniku Wojny Białej i Czerwonej Róży prowadzące do centralizacji władzy nie było chyba zamierzonym celem Edwarda III ?
A idąc dalej, czy uważasz Strategosie, że wojna Dwóch Róż wybuchła z powodu zakończenia wojny stuletniej, w związku z nią. Oczywiście, skończył się napływ łupów, zmieniła się sytuacja, ale można sobie zadać pytanie czy coś na kształt wojny Dwóch Róż nie wybuchłoby niezależnie od wojny stuletniej. Jakby powiedzieli marksiści, to przejaw naturalnych procesów rozwoju formacji feudalnej prowadzących do jej rozkładu. We Francji wystarczyła wojna stulenia, w Anglii po wojnie stuletniej arystokracja i stara szlachta była jeszcze na tyle silna, że potrzebna była jeszcze jedna wojna, żeby ją "przetrzebić" i doprowadzić tą warstwę społeczną do odpowiedniej liczebności (tak jak zwierzynę w ekosystemie, jak jest za dużo drapieżników, to następuje naturalna redukcja ).
Inna sprawa, że ówcześni władcy raczej nie myśleli tak bardzo w kategoriach przyszłościowych. Byli bardziej krótkowzroczni. Oczywiście dbali bardzo o zapewnienie swojemu potomstwu sukcesji, i dla tej jednej rzeczy gotowi byli poświęcić bardzo wiele (np. u nas Ludwik Węgierski). Oczywiście zgadzam się, że w ówczesnych warunkach ta unia dwóch państw nie miała większych szans. Ale ten okres, i to też jest szersze zjawisko, to czas, kiedy w Europie podejmowano bardzo wiele prób utworzenia takich wielonarodowych tworów. I unia kalmarska, i unia polsko-litewska, wcześniej królowie czescy, potem Jagiellonowie, Andegawenowie też przecież próbowali, ostatecznie trwały sukces udało się w końcówce średniowiecza osiągnąć Habsburgom i wcześniej naszej Rzeczypospolitej.
Dzięki za cytaty z Travelyana, tą książkę bardziej kojarzę niż poprzednie...
Co do Twojego ostatniego pytania Strategosie, myślę, że trudno było Edwardowi przewidywać aż tak daleko. W końcu mógł rozegrać po swojemu tylko pierwszą fazę wojny stuletniej. Trudno więc obwiniać go za to co było później. Jeśli wojna przybierała zły obrót, kolejni królowie angielscy mieli przecież możliwość wycofania się z niej, i to z korzyściami. Jeśli kogoś obwiniać, to raczej ich, za to, że nie zrobili tego w odpowiednim momencie. Albo, że np. nie postarali się o związanie z Anglią jednego, wybranego terytorium na kontynencie, które byliby w stanie zasymilować. Za cenę pozostawienia reszty Francuzom.
Bardzo dobrze, że zacytowałeś fragment o tym, że Francja nie była wtedy jednym państwem. Przecież liczne ziemie francuskie np. Bretania, miały silniejsze więzy handlowe z Anglią niż z Francją, to samo Niderlandy, gdzie sami kupcy woleli w większości Anglików (przepraszam za trochę ogólne sformułowania, ale piszę z pamięci).
Ale zachęciłeś mnie do poszperania w dziele Travelyana.