Bitwa pod Legnicą (1241)

Od upadku starożytnego Rzymu do upadku Konstantynopola.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Bitwa pod Legnicą (1241)

Post autor: Raleen »

Bitwa pod Legnicą (1241)

"Niełatwo odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Henryk II wyznaczył gród legnicki na miejsce zbiórki rycerstwa. Wskazywano już niejednokrotnie, że Legnica w przeciwieństwie do Wrocławia leżała pośrodku Dolnego Śląska. Położenie to nie tylko ułatwiało przybycie na zbiórkę miejscowemu rycerstwu, ale również zapewniało bezpieczny przemarsz oddziałom rycerstwa z południowo-zachodniej Wielkopolski, z dala od działających w Polsce centralnej oddziałów Bajdara. Przy wyznaczaniu Legnicy, jako miejsca koncentracji wojsk Henryka II, nie bez znaczenia był fakt, iż gród legnicki wraz ze wzniesionym przez Henryka Brodatego murowanym z kamienia zamkiem, otoczony murami i potężnymi basztami, mógł w przypadku niepowodzenia stanowić dogodne miejsce schronienia dla wojsk polskich. Nie ulega wątpliwości, że Legnica była wówczas najnowocześniejszą twierdzą polską.

Musiały jednak istnieć jakieś ważniejsze powody, dla których Henryk II zdecydował się wydać na łup Mongołom znaczne połacie kraju, i ze względu na które zwlekał ze stoczeniem ostatecznej bitwy. Wydaje się, że tym decydującym powodem było oczekiwanie na przybycie posiłków czeskich pod dowództwem Wacława I. Król czeski jak wynika z listu księcia bawarskiego Ottona II do biskupa augsburskiego – wyruszył 7 kwietnia ze znacznymi siłami w stronę granicy polskiej. Późniejszy bieg wypadków przedstawił w niedługim czasie po bitwie legnickiej sam król czeski:
W tym czasie, gdy [Tatarzy] byli w Polsce, znajdowaliśmy się z naszym wojskiem tak blisko księcia [Henryka], że moglibyśmy dotrzeć do niego z całą naszą siłą następnego dnia, potem jak poległ; ów zaś, o biada, nie zasięgnąwszy naszej rady i nie zapytawszy nas o zdanie, starł się z nimi, z którego to powodu został żałośnie zabity. Dowiedziawszy się o tym, posunęliśmy się do granic Polski, chcąc nazajutrz pomścić należycie owych z pomocą bożą. Lecz oni poznawszy zamiar i intencję uciekli.
Jeżeli odrzucimy czcze przechwałki Wacława o ucieczce przed nim Mongołów (w rzeczywistości cofnęli się oni w stronę Otmuchowa), to pozostała treść listu stanowi niezwykle ważne źródło dla zrozumienia okoliczności towarzyszących bitwie legnickiej. Szczególną uwagę zwracają zarzuty Wacława wobec nieżyjącego już Henryka, iż zdecydował się on na bitwę z Mongołami „nie zasięgnąwszy naszej rady i nie zapytawszy nas o zdanie”. Ponieważ Henryk II był władcą suwerennym, to zarzutów Wacława I nie można zrozumieć bez przyjęcia hipotezy, że Wacław I i Henryk II postanowili wcześniej, iż nie podejmą samodzielnie decydującej bitwy z Mongołami bez wzajemnego porozumienia. Układ taki byłby jak najbardziej zrozumiały, gdyż klęska jednego sojusznika stawiała w niezwykle ciężkim położeniu drugiego.

Stoczenie bitwy z Mongołami pod Legnicą przez Henryka II było więc w oczach Wacława I pogwałceniem wcześniejszego porozumienia. Z podobnymi zarzutami musieli się spotkać także uciekinierzy spod Legnicy, którzy nazajutrz po bitwie przynieśli wiadomość o klęsce do obozu wojsk czeskich. O tym, jaka była ich odpowiedź i co rzeczywiście się wydarzyło, że Henryk zdecydował się na bitwę pod Legnicą, możemy wyczytać z krótkiego urywka innego listu Wacława I: „Także księcia [Henryka] już wymienionego osaczyli [Tatarzy] w grodzie legnickim.” Z tego niewielkiego fragmentu wynika, że to nie Henryk wydał Mongołom bitwę pod Legnicą, lecz odwrotnie. To Mongołowie swoim nagłym pojawieniem się pod Legnicą (gdy Polacy spodziewali się zapewne, że wdadzą się oni we Wrocławiu w równie długotrwałe walki oblężnicze jak w Krakowie) nie pozostawili Henrykowi żadnego innego wyboru, jak w największym pośpiechu wyprowadzić swoje wojska z grodu legnickiego i rozstawić je w szyku bojowym na przedpolu Legnicy.

Jeszcze do niedawna dokładna data dzienna oraz miejsce bitwy były przedmiotem sporu historyków. Niektóre przekazy źródłowe, jak Długosz czy Rocznik kompilowany śląski, podawały, każdy po dwie sprzeczne ze sobą daty bitwy: „poniedziałek po oktawie Wielkanocnej” (8 kwietnia) oraz „5 Idy Kwietniowe” (9 kwietnia). W trakcie przygotowywania krytycznego wydania Roczników Długosza okazało się, iż pierwotny tekst zawierał jedynie ostatnią datę – 5 Idy Kwietniowe. Datę tę, jako dzień stoczenia bitwy, potwierdzają liczne zapiski nekrologiczne dotyczące śmierci Henryka II. O wiele bardziej skomplikowanym zagadnieniem jest ustalenie dokładnego miejsca bitwy. Bliższe informacje – poza lokalną tradycją – przynosi jedynie przekaz Długosza. Według niego, Henryk II minąwszy przedmieścia Legnicy ustawił wojsko na równinach i polach, które opływa dookoła rzeka Nysa. Do starcia obu wojsk doszło – zdaniem Długosza – na polu: które [zwano] Dobrym Polem, czy to od żyznej ziemi, czy też dlatego, że rozciągało się szeroko na wszystkie strony. Gdyby przyjąć ten tekst dosłownie, to oznaczałoby, że bitwę stoczono kilkanaście kilometrów na południowy zachód od Legnicy, gdyż właśnie tam znajdują się pola, które opływa Nysa Szalona. Z samego Długosza, a także współczesnego zdarzeniom Rocznika kapituły gnieźnieńskiej („na polu grodu legnickiego”) oraz listu Wacława wynika jednak, że do bitwy doszło w bliskim sąsiedztwie grodu w Legnicy. Zachodzącą w tym wypadku sprzeczność między przekazem Długosza a relacją współczesnych źródeł można tłumaczyć w dwojaki sposób. W pierwszym wypadku źródło Długosza mogło informować, iż wojska Henryka Pobożnego zmierzały lub nawet wyruszyły w stronę Nysy Szalonej, a więc w stronę wojsk króla czeskiego i dopiero na wieść o zbliżającym się nieprzyjacielu zmuszone zostały do zmiany planów. Według drugiej hipotezy pomylił Długosz albo jego źródło Nysę Szaloną z Kaczawą, która płynie pod Legnicą. Jest to o tyle prawdopodobne, że Nysa Szalona wpływa do Kaczawy kilka kilometrów przed Legnicą. Nie możemy ponadto wykluczyć, iż w XIII stuleciu przyjmowano, że to Kaczawa uchodzi do Nysy, a nie odwrotnie (np. w średniowieczu uważano, że Warta wpływa do Noteci). Jeżeli przyjmiemy tę drugą, bardziej przekonywającą hipotezę, to terenu bitwy należy szukać na przedpolu grodu legnickiego, przy drodze z Wrocławia między Jeziorem Koskowickim a wsią Gniewomierz (dawny Ujazd). Jest to o tyle prawdopodobne, iż właśnie od strony Wrocławia nadciągnęły wojska mongolskie. Natomiast według późniejszej tradycji wojska mongolskie i polskie starły się w miejscowości Walstat, czyli na dzisiejszym Polu Legnickim, położonym w odległości 9 km na południowy wschód od Legnicy. Nazwa ta, oznaczająca w języku niemieckim dosłownie „ pole bitwy”, wywodzi się być może ze słowa Wolstat, będącego niemieckim odpowiednikiem polskiej nazwy Dobre Pole. Wydaje się jednak, że nazwa Walstat nie nawiązywała bezpośrednio do pola bitwy, a jedynie do wzniesionego tam na pamiątkę bitwy klasztoru Benedyktynów. Według tradycji klasztornej główny ołtarz kościoła znajdować się miał w miejscu, gdzie poległ Henryk Pobożny. Wiarygodność tej tradycji jest jednak mało prawdopodobna, gdyż w połowie XIII w. teren Pola Legnickiego był porośnięty lasem i nie mogła zostać tam stoczona wielka bitwa z użyciem wielotysięcznej jazdy. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że na Polu Legnickim rozegrały się niektóre epizody bitwy legnickiej, szczególnie w jej końcowej fazie, co potwierdzają znaleziska broni na tym obszarze.

Dokładny opis bitwy legnickiej zachował się jedynie w Rocznikach Długosza. Zanim jednak przystąpimy do analizy przebiegu bitwy, konieczne jest wyjaśnienie kilku sprzeczności w przekazie źródłowym. W najnowszych badaniach zwrócono uwagę, że chociaż według Roczników Długosza brało udział w bitwie po polskiej stronie pięć hufców, to pierwotna koncepcja opisu tego dziejopisa oparta jest na czterech oddziałach. Na podstawie krytycznej edycji Gerard Labuda wykazał, iż piąty oddział, który tworzyli, zdaniem Długosza, Krzyżacy pod dowództwem wielkiego mistrza Poppo von Osterna, dostał się na karty Roczników już po napisaniu całego dzieła. Według tych dopisków hufiec krzyżacki miał ponieść w bitwie pod Legnicą ogromne straty, a sam wielki mistrz poległ na placu boju, a następnie został pochowany w kościele franciszkańskim św. Jakuba we Wrocławiu obok Henryka II. Z współczesnych nam źródeł wiadomo jednak, że Poppo von Osterna nie zginął pod Legnicą, a dopiero w latach 1252-1256 pełnił urząd wielkiego mistrza, zmarła natomiast po 1263 r. Ze względu na jego zasługi dla franciszkanów (w 1239 r. ufundował dla nich klasztor w Toruniu, którego zakonnicy pochodzili właśnie z Wrocławia) został pochowany we wspomnianym już kościele św. Jakuba, w którym od 1241 r. spoczywało kilku poległych w bitwie pod Legnicą, a wśród nich Henryk II. Z tego sąsiedztwa pochówków zrodziła się z czasem legenda, że Poppo zginął także w bitwie z Mongołami. Tradycji tej dano wyraz przez wmurowanie epitafium z odpowiednim napisem. W XV w. Legenda ta przedostała się na karty dzieł historyków, a wśród nich także Roczników Długosza.

Zamierzając zatem sięgnąć do opisu Długosza trzeba trzymać się jedynie pierwotnej relacji, według której wojska polskie były podzielone na cztery oddziały. Długosz informuje, że pierwszy oddział stanowili krzyżowcy oraz ochotnicy różnych narodowości, których szeregi uzupełniano kopaczami złota z pobliskiej Złotoryi. Dowództwo nad tym oddziałem powierzył Henryk II księciu czeskiemu Bolesławowi Dypoldowicowi, zwanemu Szepiołką. Przekaz Długosza o udziale w bitwie pod Legnicą krzyżowców, czyli rycerstwa krzyżem znaczonego, które miast udać się do Palestyny walczyło z poganami we wschodniej Europie, lub przedstawicieli zakonów rycerskich potwierdzają inne źródła. O krzyżowcach biorących udział w bitwie pod Legnicą wspomina także Rocznik kompilowany śląski. Napływ ich i innych ochotników do Polski w tym czasie jest zupełnie zrozumiały, gdyż w Niemczech jeszcze przed właściwym najazdem Mongołów na Polskę i Węgry dominikanie oraz franciszkanie wzywali tamtejsze rycerstwo do udziału w wyprawie przeciwko nowemu wrogowi. Zachowały się także informacje o udziale templariuszy w bitwie pod Legnicą. W liście z połowy 1241 r. mistrz templariuszy Ponces d’Aubon pisał do króla francuskiego Ludwika IX:
Uświadamiamy Waszą Wsokość, że Tatarzy zniszczyli już i złupili ziemię, która należała do Henryka, księcia polskiego, że zabili księcia tego wraz z mnóstwem panów; 6 braci naszych, 3 rycerzy, 2 zbrojnych i 500 naszych ludzi zginęło, 3 zaś braci dobrze nam znanych zdołało uniknąć zguby.
Udział templariuszy w bitwie legnickiej wynikał zapewne z faktu posiadania przez nich na Śląsku licznych dóbr, które otrzymali w nadaniu jeszcze od Henryka Brodatego. Ponieważ inne zakony rycerskie, jak joannici i krzyżacy również mieli posiadłości w tych stronach, nie można wykluczyć, że i ich posiłki weszły w skład hufca dowodzonego przez Bolesława Szepiołkę.
Drugi hufiec tworzyło rycerstwo krakowskie, które ocalało z bitew pod Turskiem i Chmielnikiem, oraz część rycerzy z południowo-zachodniej Wielkopolski. Przewodził im komes Sulisław, brat wojewody krakowskiego poległego pod Chmielnikiem. Trzeci hufiec stanowiły wojska księcia opolskiego Mieszka Kazimierzowica, czwarty zaś, którym dowodził Henryk II, rycerstwo śląskie i wielkopolskie oraz nieliczne oddziały zaciężne. Jak wynika z Długosza, także Mongołowie podzielili swoje wojska na 4 oddziały.

Dawniej przesadnie oceniano liczebność walczących stron. Obecnie, kiedy wiemy, że Ordu najechał na Polskę w sile jednego tumenu i podczas marszu w głąb kraju poniósł pewne straty, można przypuszczać, że siły Mongołów pod Legnicą liczyły około ośmiu tysięcy wojowników. Wyrównana walka w pierwszej fazie bitwy wskazuje, że wojska polskie dorównywały mongolskim pod względem liczebności.
Historycy od dawna starali się odtworzyć ustawienie wojsk polskich i mongolskich w momencie rozpoczęcia bitwy. Ostatnie badania Gerarda Labudy, oparte na krytycznym wydaniu Długosza, a także wcześniejsze uwagi Karola Olejnika, przyniosły na tym polu zasadniczy przełom. Słusznie wskazano na fakt, że skoro oddział Bolesława Szepiołki pierwszy starł się z Mongołami, to musiał on stanowić awangardę sił polskich. Ponieważ oddział ten prawie natychmiast został otoczony ze wszystkich stron przez łuczników mongolskich, musiał on zatem natknąć się na przeważające i szeroko rozstawione oddziały nieprzyjaciela. Przypuszczenie to potwierdza dalsza lektura Długosza, z której wynika, iż dwa następne hufce polskie – Sulisława i Mieszka Kazimierzowica, które wkroczyły do boju po wycofaniu się niedobitków krzyżowców, napotkały trzy oddziały Mongołów. Wreszcie jako ostatnie przystąpiły do walki: odwodowy hufiec Henryka II i pełniący identyczną rolę czwarty oddział mongolski pod dowództwem Ordu.

Z przedstawionej przez Długosza kolejności wchodzenia do boju poszczególnych oddziałów łatwo wyczytać ustawienie i strategię tak wojsk polskich, jak i mongolskich. Jak już zaznaczyliśmy, czoło sił polskich stanowił hufiec Bolesława Szepiołki. Za nim Henryk II ustawił oddziały Sulisława i Mieszka Kazimierzowica, których zadaniem było zapewne zabezpieczenie prawego i lewego skrzydła. Ugrupowanie wojsk polskich zamykał wreszcie od tyłu oddział odwodowy Henryka. Takie ustawienie oddziałów, nazwane przez historyków wojskowości szykiem marszowym, zabezpieczało armię polską przed nagłym atakiem ze wszystkich stron. Nie trzeba dodawać, że zastosowanie tego szyku było rezultatem dotychczasowych doświadczeń w walkach z Mongołami, a szczególnie klęski pod Chmielnikiem. Zadziwia przy tym fakt, jak układ hufców polskich przypomina szyk mongolski, opisany przez Marco Polo. Z ustawienia sił polskich wyłania się także przejrzysta koncepcja stoczenia bitwy z Mongołami. Wysłanie przodem awangardy miało nie tylko związać siły nieprzyjaciela, ale także uniknąć zasadzki i rozpoznać taktykę wroga. Z wkroczeniem do boju następnych oddziałów spodziewano się nie tyle ubezpieczenia hufca krzyżowców, co raczej zaskoczenia sił mongolskich, skoncentrowanych na walce z polską awangardą. Zadaniem oddziału odwodowego było wykonanie rozstrzygającego uderzenia, mającego ostatecznie przesądzić o losach bitwy.

Natomiast siły mongolskie ustawione były w dwóch rzutach, w pierwszej linii trzy oddziały, w drugiej – hufiec odwodowy pod dowództwem Ordu. Wydaje się jednak, że ta relacja Długosza wymaga – na podstawie znajomości sztuki wojennej Mongołów – drobnego uzupełnienia. Przede wszystkim zastanawia fakt, dlaczego Henryk II jako głównodowodzący, a także Bolesław Szepiołka jako dowódca pierwszego hufca zdecydowali się, aby ten oddział zaatakował sam jeden tak przeważające siły Mongołów, i to w oderwaniu od reszty wojsk polskich, które – jak pisze Długosz – nie mogły mu przyjść z pomocą. Powstaje również pytanie, na co liczyliby Mongołowie przy takim ustawieniu, które od razu narzucało walczącym stronom frontalny charakter starcia tak obcy mongolskiej strategii, lubującej się w zasadzkach i fortelach, realizowanych dzięki różnym manewrom oskrzydlającym. Aby zrozumieć przekaz Długosza, trzeba sięgnąć do relacji Carpiniego:
Naprzeciw czoła wojsk wroga wysyłają [Tatarzy] wpierw oddział złożony z jeńców lub innych ludów, które są pośród nich; być może idą z nimi jacyś Tatarzy. Inne doborowe oddziały posyłają daleko na prawo i lewo, aby nie mogły być dostrzeżone przez przeciwnika. I tak otaczają nieprzyjaciela zamykając go w środku. I wtedy rozpoczynają walkę ze wszystkich stron.

Dzięki opisowi Carpiniego można teraz z łatwością zrekonstruować ustawienie i taktykę wojsk mongolskich pod Legnicą. W pierwszej linii rzeczywiście ustawione były trzy hufce Mongołów z tym jednak, że oddziały na prawym i lewym skrzydle wysunięte były daleko na boki, aby nie mogły być dostrzeżone przez wojska polskie. Mongołowie spodziewali się zapewne przy pomocy dwóch hufców skrzydłowych otoczyć znienacka atakujące wojska polskie, a następnie zadać im całkowitą klęskę uderzeniem oddziału odwodowego.
Przyjęcie powyższego układu wojsk polskich i mongolskich czyni niezwykle przejrzystym opis Długosza: pierwsze wszczęło walkę wojsko złożone z krzyżowców, ochotników i kopaczy złota, atakując środkowy hufiec pierwszej linii wojsk mongolskich.
Obie strony zwarły się w ostrym natarciu. Krzyżowcy i obcy rycerze rozbili kopiami pierwsze szeregi Tatarów i posuwali się naprzód. Ale kiedy zaczęto walczyć wręcz na miecze, łucznicy tatarscy tak otoczyli ze wszech stron oddział krzyżowców i cudzoziemskich rycerzy, że inne oddziały polskie nie mogły mu przyjść z pomocą bez narażania się na niebezpieczeństwo.

Wyjście z ukrycia i przystąpienie do boju dwóch oddziałów skrzydłowych Mongołów, które w znacznym stopniu zniszczyły hufiec Dypoldowica, musiało być dla Polaków dużym zaskoczeniem. Jednak w znacznie gorszym położeniu znalazły się trzy hufce mongolskie, gdy skupione na walce z oddziałem krzyżowców zostały zaatakowane przez hufce Sulisława i Mieszka Kazimierzowica. Oznaczało to bowiem całkowite przekreślenie dotychczasowej taktyki Mongołów, gdyż okazało się, że w przygotowaną zasadzkę wpadł tylko jeden hufiec, a pozostałe wojska polskie zajmowały dogodną pozycję poza okrążeniem. Nacierającym oddziałom rycerstwa krakowskiego i opolskiego, osłoniętym przez polskich kuszników, udało się nawet przełamać szyki Mongołów, którzy zaczynali już uciekać.
Tymczasem ktoś z oddziałów tatarskich, nie wiadomo, czy ruskiego czy tatarskiego pochodzenia, biegając bardzo szybko tu i tam, między jednym a drugim wojskiem krzyczał okropnie, zwracając do obu wojsk sprzeczne ze sobą słowa zachęty. Wołał bowiem po polsku: „Biegajcie, biegajcie”, to znaczy: „Uciekajcie, uciekajcie”, wprawiając Polaków w przerażenie, po tatarsku zaś zachęcał Tatarów do walki i wytrwania. Na to wołanie książę opolski Mieczysław, przekonany, że to nie krzyk wroga, ale swojego i przyjaciela, którym powoduje współczucie, a nie podstęp, zaniechawszy walki, uciekł i pociągnął do ucieczki wielką liczbę żołnierzy, zwłaszcza tych, którzy mu podlegali w trzecim oddziale. Kiedy książę Henryk zobaczył to na własne oczy i gdy mu o tym donieśli inni, zaczął wzdychać i lamentować, mówiąc „Gorze nam się stało”, to znaczy: spadło na nas wielkie nieszczęście.

Przekaz Długosza o krytycznym położeniu Mongołów w tej fazie bitwy i nagłym, nieoczekiwanym załamaniu się polskiego natarcia potwierdza Historia Tatarów, której autor powołuje się w tym miejscu na relacje uczestników bitwy po stronie mongolskiej:
Tatarzy zaś posuwając się dalej na Śląsk starli się w bitwie z Henrykiem nad wyraz chrześcijańskim wonczas księciem tej ziemi, i gdy już, jak sami to opowiadali bratu Benedyktowi, zamierzali uciekać, niespodziewanie oddziały chrześcijańskie nagle zawróciły do ucieczki.

Wymowny jest także niewielki fragment relacji Rocznika kompilowanego śląskiego, którego autor sięgał do tego samego źródła co Długosz: „gdy Polacy i krzyżowcy walczyli, wojsko księcia rzuciło się do ucieczki”. Chociaż autor Rocznika nie wymienia z imienia księcia, którego wojsko uciekło z placu boju, i chociaż z dalszej relacji mogłoby wynikać, że miał na myśli Henryka Pobożnego, to jednak cytowane zdanie należy uznać za potwierdzenie opisu Długosza, gdyż nieścisłość powstała przez silne streszczenie przekazu. Wydaje się także, że opisane przez Długosza udane współdziałanie kuszników polskich z oddziałami Sulisława i Mieszka Kazimierzowica na długo musiało pozostać w pamięci ówczesnych strategów, gdyż nie bez powodu autor Historii Tatarów w 1247 r. zalecał zastosowanie następującej taktyki w przypadku starcia z Mongołami:
Przed każdym z wojsk należy ustawić kuszników co najmniej w trzech szeregach, którzy zaczną strzelać, jeszcze zanim mogą dobrze dosięgnąć szyku tatarskiego, aby to było w porę, i aby szyk ich zaczął uciekać lub zmieszał się.

Ucieczka Mieszka Kazimierzowica wraz z większością rycerstwa opolskiego zdecydowała o klęsce Polaków w bitwie pod Legnicą. Odsłonięcie przez uciekających jednego ze skrzydeł wojsk polskich zmusiło Henryka do natychmiastowego przystąpienia do boju wraz z hufcem odwodowym. Mimo chwilowej przewagi Polaków, zamieszanie i rozluźnienie w ich szeregach było wówczas już tak duże, że nie mogły one sprostać uderzeniu czwartego hufca pod dowództwem Ordu. Wprawdzie, jak pisze Długosz, przez jakiś czas trwała zażarta walka między obydwoma wojskami, ale zastosowanie w tym momencie przez Mongołów gazów bojowych spowodowało wybuch paniki wśród oddziałów polskich. Według Długosza na szczycie drzewca jednej z mongolskich chorągwi umocowana była czarna głowa, z której buchnęła para o tak cuchnącym zapachu, iż Polacy na wpół omdleni nie byli w stanie podjąć dalszej walki. Jednak już w 1836 r. Scholtz zwrócił uwagę, iż w opisie Długosza nastąpiło pomylenie chorągwi mongolskiej z machinami miotającymi ogień grecki lub inne łatwopalne i dymiące substancje.

Ucieczka rycerstwa polskiego, w czasie której wielu zginęło, umożliwiła Mongołom otoczenie księcia Henryka wraz z najbliższymi towarzyszami broni, wśród których znajdowali się: Sulisław oraz nie znani z innych źródeł – Klemens z Głogowa, Konrad Konradowic i Jan Iwanowic. Książę próbował przebić się przez szyki Mongołów, lecz jego koń, wielokrotnie raniony, przystawał. Wprawdzie Jan Iwanowic Przedarł się przez szyki Mongołów i sprowadził dla Henryka drugiego konia, którego otrzymał od pokojowca Rościsława, to jednak ucieczka nie powiodła się. Do niedawna przyjmowano, iż Henryk poległ w bezpośrednim starciu z Mongołami, gdyż Długosz tak opisał ostatnie chwile jego życia:
(...)kiedy podniósłszy prawą rękę chciał ugodzić Tatara, który mu zagrodził drogę, drugi Tatar przebił go dzidą pod pachą. [Książę] zwiesiwszy ramię, zsunął się z konia ugodzony śmiertelnie. Tatarzy wśród głośnych okrzyków i chaotycznej, nieprawdopodobnej wrzawy ujmują go i wyciągnąwszy go poza teren walki na odległość dwóch miotów z kuszy, mieczem obcinają głowę, zerwawszy wszystkie odznaki, pozostawiają nagie ciało.
Dopiero po odnalezieniu Historii Tatarów okazało się, że Długoszowi – co jest zupełnie zrozumiałe – nie były znane ostatnie szczegóły z życia Henryka, już po pojmaniu go przez Mongołów:
Tatarzy schwytawszy księcia Henryka i całkowicie go złupiwszy rozkazali mu klęknąć przed zmarłym księciem, który został zabity w Sandomierzu. I tak głowę jego jak owcy zanieśli przez Morawy na Węgry do Batu, a następnie rzucili między inne głowy trupów.
Jak można zauważyć, powyższy przekaz nie kłóci się z relacją Długosza, a jedynie ją uzupełnia. Podobnego przebiegu wydarzeń można domyślać się na podstawie innych polskich źródeł, jak na przykład Rocznika kompilowanego śląskiego, według którego Mongołowie: „Schwytali owego księcia na polu bitwy i zablili”, czy też nekrologu klasztoru kamienieckiego, w którym zachowała się wzmianka, iż Henryk zginął „pośród Tatarów”.

Jak donoszą liczne źródła, w bitwie poległo wielu rycerzy polskich. Krótką listę imienną zabitych podaje tylko Długosz: Bolesław Szepiołka, Sulisław, Klemens z Głogowa, Konrad Konradowic, Stefan z Wierzbnej wraz z synem Adnrzejem, Tomasz Piotrkowic, Piotr Kusza oraz Klemens, syn Andrzeja z Pełcznicy. Nazwiska te, jak i opis całej bitwy, a w tym ostatnie dramatyczne chwile Henryka zachowały się do naszych czasów zapewne dzięki relacji Jana Iwanowica, który chociaż wielokrotnie raniony zdołał ostatecznie umknąć przed ścigającymi go Mongołami. W czasie ucieczki udało mi się połączyć wraz z dwoma jego giermkami, a także z nie znanym nam z innych źródeł rycerzem Lucmanem, któremu również towarzyszyło dwóch zbrojnych. Gdy zatrzymali się dla odpoczynku w pewnej wsi odległej o kilka kilometrów od miejsca bitwy, dopędziło ich dziewięciu Mongołów. Z utarczki tej wyszli zwycięsko Polacy, zabijając ośmiu wojowników mongolskich, dziewiątego natomiast wziął Jan Iwanowic do niewoli. Później wstąpił Jan Iwanowic do klasztoru dominikańskiego (w Raciborzu?), gdzie zetknął się zapewne z autorem kroniki dominikańskiej, który spisał jego relację.

Mongołowie, po odniesionym zwycięstwie i zabraniu łupów, obcięli każdemu zabitemu jedno ucho, aby zorientować się, ilu poległo. Następnie wraz z zatkniętą na włóczni głową Henryka zjawili się pod grodem w Legnicy, wzywając jego załogę do poddania się. Gdy spotkali się z odmową, spalili i spustoszyli okoliczne wsie, a następnie podążyli w kierunku Otmuchowa, gdzie grasowali przez dwa tygodnie. Wycofanie się Mongołów w kierunku południowo-wschodnim było całkowitym zaskoczeniem dla mieszkańców Czech, Łużyc i Turyngii, którzy byli przekonani, że Mongołowie podejmą dalszy marsz na zachód. Dowództwo mongolskie starało się podtrzymać te obawy i w tym celu wysłało niewielki oddział w stronę Łużyc, który spustoszył nadgraniczne miejscowości. W tym czasie główne siły Ordu ruszyły w stronę Raciborza, skąd przez Bramę Morawską przedostały się na Morawy. Mongołowie zatrzymali się jeszcze na osiem dni w jednym z grodów w Opawskim, zapewne w Grodźcu Gołeszyńskim, z którego na krótko przed 9 maja rozpoczęli marsz w kierunku Węgier, aby połączyć się z głównymi siłami.

W kilka dni po odejściu Mongołów spod Legnicy przystąpiono do grzebania poległych. Na szczególne trudności natrafiły poszukiwania ciała Henryka, gdyż bez głowy i ubrania trudno było je rozpoznać wśród ogółu poległych. Dopiero, jak pisze Długosz:
(...)dzięki wskazówce udzielonej przez pozostałą po nim wdowę, księżnę Annę, że u lewej stopy [książę] miał 6 palców, wreszcie je znaleziono.
Księcia Henryka, jak też i niektórych jego poległych towarzyszy broni pochowano w kościele franciszkańskim św. Jakuba. Relacja Długosza została potwierdzona w 1832 r., kiedy to podczas otwarcia jego grobowca stwierdzono zarówno brak głowy, jak i istnienie 6 palców u lewej nogi szkieletu."

T. Jasiński, Przerwany hejnał, Warszawa-Kraków 1988, s. 55-61
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Ciekawy opis, głównie samej bitwy, ponieważ analiza działań przed bitwą nie jest najwyższych lotów. Przeczytałem z zainteresowaniem, ale początek mi się nie podobał.

"Niełatwo odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Henryk II wyznaczył gród legnicki na miejsce zbiórki rycerstwa" - pisz autor, po czym podaje kilka powodów tak jasnych i oczywistych, że twierdzenie, iż "niełatwo odpowiedzieć" powinno chyba zostać zamienione na "oczywistym jest...". A więc błąd logiczny w pierwszym zdaniu i wprowadzenie niezbyt klarowne.

Kwestia opisu autorstwa króla czeskiego - toż to oczywiste uzasadnienie faktu, że nie był na polu bitwy, kiedy do niej doszło. Czy mamy pewność, że chciał zdążyć? Skoro spodziewano się, że najazd tatarski skieruje się dalej na zachód, to na miejscu czeskiego króla nie byłbym do końca przekonany, czy należy obowiązkowo do tej bitwy stawać. Sądzę, że i w otoczeniu króla były takie wątpliwości. To jest nie do sprawdzenia, ale wypadałoby o tym wspomnieć.

Pisze autor na podstawie relacji Wacława:

"zarzutów Wacława I nie można zrozumieć bez przyjęcia hipotezy, że Wacław I i Henryk II postanowili wcześniej", oraz

"Stoczenie bitwy z Mongołami pod Legnicą przez Henryka II było więc w oczach Wacława I pogwałceniem wcześniejszego porozumienia".

Zauważmy, jak sprytnie autor unika jednoznacznego osądu, własnej hipotezy i oceny. Cały opis zdaje się sugerować, że rzeczywiście było jakieś porozumienie, ale dokładna lektura wskazuje, że nie od p. Jasińskiego ona pochodzi. Ale mętlik w głowach sieje - a przy tym ani śladu jasnego wywodu z jego strony na ten temat. Wobec powyższego to ja spróbuję cosik tutaj naświetlić.

Król czeski spisał sobie panegiryk - że to Henryka wina (bo nieusłuchany był) itd. Ale czytajmy dokładnie, co dzielny Wacław ułożył: "nie zasięgnąwszy naszej rady i nie zapytawszy nas o zdanie, starł się z nimi...". I tu stawiam pytanie: czy to wskazuje na to, że zawarto wcześniej porozumienie? Wręcz przeciwnie, wg mnie fragment ten wskazuje na to, że żadnego takiego układu nie było. Bo gdyby był, to po co miałby Henryk się pytać (skoro wszystko ustalone). Pytanie kiedy nic nie jest ustalone wydaje się bardziej na miejscu, a brak takiego zapytania w obliczu nadchodzącego wroga i opóźnienia Czechów rzeczywiście wygląda na przewinę. Tego autor nie zauważył.

Zapewne było tak: Mongołowie rzeczywiście maszerowali tak szybko, że Wacław nie zdążył, a Jędrzych nie miał dużego wyboru. Mógł albo zamknąć się w Legnicy i trwać pod oblężeniem, czekając na pomoc Czechów (ale to nie honor), albo też wydać walną bitwę tu i teraz, skoro wróg zaszedł aż tak daleko. Miał inne wyjście? Uciekać z armią w stronę Wacława, oddając całą ojcowiznę tak pięknie rozplanowaną przez Brodatego na pastwę Tatara? Skoro sądzono, że skośnoocy pojadą na zachód, to ucieczka na południe oznaczałaby w zasadzie oddanie im całej dzielnicy. Odwrót na zachód? Też bez sensu. Co pozostaje? To co Jędrzych zrobił - przecież to oczywiste. A latopiski Wacława niczego tu nie wnoszą. Nawet gdyby było takie porozumienie między nimi - decyzja mogła być tylko jedna!

Z innej beczki: Jędrzych zebrał sporą armię i z opisów bitwy wynika, że wiele "naszym" nie brakło do zwycięstwa. A już taki detal, że gości z zachodu nasz książę wystawił przemyślnie na przedzie - nad tym autor też się nie zająknął.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
wujaw
Général de Brigade
Posty: 2075
Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
Lokalizacja: Bydgoszcz
Has thanked: 1 time
Been thanked: 2 times

Post autor: wujaw »

Nie byłbym sobą, gdybym w tym miejscu nie przypomniał hipotezy, że bitwy pod Legnicą nie było wcale.
Chodzi rzecz jasna o dużą bitwę, o jakiej pisze Długosz.
Faktem niezaprzeczalnym jest śmierc księcia, więc jakieś starcie musiało miec miejsce, natomiast o ile mi wiadomo są dwa poważne argumenty przeciwko dużej bitwie pod Legnicą:
-brak informacji o bitwie w Tajnej Kronice Mongołów,
-brak zgonu poza księciem znaczniejszych osób w tym czasie, podczas gdy ich śmierc w krwawej, walnej bitwie była bardzo prawdopodobna.
Zastrzegam, że te dwie ważne okoliczności przytaczam "ze słyszenie".
Zdaniem tych osób książę mógł polec w jakiejś utarczce z podjazdem, może będąc zaskoczonym.
Awatar użytkownika
bert04
Sergent-Major
Posty: 182
Rejestracja: piątek, 4 maja 2007, 00:23

Post autor: bert04 »

-> wujaw

Nie powinno się przedawkowywać teorii spiskowych, szczególnie tych z kategorii "tego nie było". W Hameryce są ludziska, którzy nie tylko wątpią w Holocaust, ale w ogóle w to, że była jakaś tam Druga Wojna Światowa.

Brak śmierci możnych osób można wytłumaczyć tym, że owa ucieczka części oddziałów polskich była liczniejsza, niż podają korniki. A sama Bitwa jest wymieniona we wspomnianej Historii Tatarów, w listach Templariuszy itd.

-> Raleen

Czy wiadome sa dalsze losy owego księcia opolskiego Mieczysława? Czy spotkały go jakieś konsekwencje haniebnej ucieczki, czy też żył szczęśliwie do końca swoich dni? (Pewnie to drugie)
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Sądzę, że przytoczenie tutaj oryginalnej teorii nt. bitwy pod Legnicą przez imć wujawa jest jak najbardziej na miejscu. W końcu to forum służące wymianie opinii, a nie przeklepywaniu tego, co powszechnie wiadomo. Jeżeli podchodzi się do tego z pewnym dystansem, to to poszerza widzenie problemu, a nie zawęża je.
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
bert04
Sergent-Major
Posty: 182
Rejestracja: piątek, 4 maja 2007, 00:23

Post autor: bert04 »

Primo: Ależ ja nie mam nic przeciwko wolnej dyskusji! Tylko jeśli już podważamy historię, to argumenty muszą mieć pewną wagę. U wujawa najpoważniejszym jest ten brak wpisu w Tajnej Księdze Mongołów (co to takiego?). Ponieważ nie mam w domu żadnej Księgi Mongołów, ani tajnej ani jawnej, więc nie wiem

Secundo: Sam lubię teorie spiskowe, burzenie mitów, nicowanie historii. Ale wszystko z dystansem. Wiem jak łatwo jest uwierzyć w argumentację takich odkrywców różnej maści. I różnej motywacji...

Tertio: Jak najbardziej jestem za poszerzaniem tematu. Moja replika chyba jest w granicach dozwolonego komentarza. Jeśli wujawa trochę sprowokuję do jakiejś dalszej argumentacji, to tym lepiej dla topicu
Awatar użytkownika
Mariusz
Adjoint
Posty: 732
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:53
Lokalizacja: Warszawa/Bruksela
Has thanked: 65 times
Been thanked: 27 times

Post autor: Mariusz »

Ponieważ źródła mongolskie nie rozwodzą się specjalnie o tej bitwie, więc mogła to być drobna potyczka, wyolbrzymiona przez Długosza.
Alea iacta est.
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

A wspominają o zabiciu księcia na terenie Dolnego Śląska?
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Mariusz
Adjoint
Posty: 732
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:53
Lokalizacja: Warszawa/Bruksela
Has thanked: 65 times
Been thanked: 27 times

Post autor: Mariusz »

Na ile się zapoznawałem to nie, ale nie jestem omnibusem jeśli chodzi o te tematy i źródła mongolskie.
Alea iacta est.
Awatar użytkownika
bert04
Sergent-Major
Posty: 182
Rejestracja: piątek, 4 maja 2007, 00:23

Post autor: bert04 »

Może bitwa w skali całej kampanii była trzeciorzędna? Polska była przecież celem pozorowanym! Dla nas to utrata księcia, princepsa i potencjalnego króla. Dla nich któreś tam z kolei zwycięstwo na ziemiach polskich. Dla Polski 8 tysięcy to maksimum mobilizacyjne z nawiązką. Dla Ordu to zaledwie niepełny tumen

Żeby to rozstrzygnąć, trzeba by źródła mongolskie porównać do reszty kampanii i porównać z innymi źródłami. Jeśli rzeczywiście Legnica jest w tej skali jedynym pominiętym zdarzeniem, to może istotnie była dużo mniejsza, albo całkowicie malusieńka...

Raleen wspominał w swoim tekście o jakiejś Historii Tatarów. Skąd to się wzięło i kto to spisał? Jeśli tak dalej pójdzie, to okaże się, że tylko książę i wspomniani templariusze zginęli za Legnicę :?
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

bert04 pisze:-> Raleen

Czy wiadome sa dalsze losy owego księcia opolskiego Mieczysława? Czy spotkały go jakieś konsekwencje haniebnej ucieczki, czy też żył szczęśliwie do końca swoich dni? (Pewnie to drugie)
W tej pozycji niestety nic nie znalazłem. Ponieważ Mongołowie ruszyli po bitwie dość szybko w kierunku Czech, zapewne gdzieś tam się uchował w swoim księstwie. Poza tym są informacje, że uciekinierzy dotarli wkrótce do obozu wojsk czeskich, więc i on pewnie cofał się w tamtym kierunku.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Komentarz do fragmentu książki o bitwie pod Legnicą

Post autor: Raleen »

Miałem od razu dodać komentarz, ale ciekaw byłem Waszych spostrzeżeń.

Jak wiadomo są dwie sprzeczne teorie dot. bitwy pod Legnicą, jedna prof. Labudy, na której opiera się cytowany autor, i druga prof. Matuszewicza. Ta druga zmierza właściwie do tego, że bitwy nie było, a przynajmniej nie da się jej potwierdzić w świetle dostępnych źródeł.

W pierwszej kolejności widać wahania autora dot. czasu i miejsca bitwy. Długosz podaje dwie daty, podobnie "Rocznik kompilowany śląski". Mimo to autor nie uzasadniają zbyt szczegółowo wybiera inną możliwość. Z tego jednak udaje mu się wybrnąć. Poważniejsze wątpliwości są co do miejsca bitwy. Rodzi tu przede wszystkim wątpliwość, że skoro wojska czeskie były tak jak by się wydawało blisko, to dlaczego Henrykowi nie udało się nawiązać z nimi łączności. Ponadto pada argument, że Henryk musiał bardzo szybko uszykować swoje wojska do boju. Jak szybko przygotować się do wielkiej bitwy? Jak w sposób przemyślany zaplanować manewry, o których dalej pisze autor, z podziałem wojska na 4 czy 5 hufców. Trudno powiedzieć na ile ustalenia dot. domniemanej nazwy miejscowości są zgodne z dzisiejszymi ustaleniami dokonanymi na podstawie prac archeologicznych.

Odnośnie udziału w bitwie Krzyżaków warto wspomnieć jeszcze, że autor odwołuje się tutaj do współczesnych źródeł wg których wielki mistrz Krzyżaków Poppo von Osterna nie zginął pod Legnicą, chociaż mógł brać udział w bitwie, a jedynie został pochowany w pobliskim kościele franciszkańskim Św. Jakuba. Późniejsze zasługi pochowanego na rzecz miejscowego kościoła sprawiły - zdaniem autora - że z czasem zrodziła się legenda, że poległ on pod Legnicą w walce z Mongołami. Długosz powołując ten fakt w swoich rocznikach oparł się więc na miejscowej tradycji, która już wówczas obrośnięta była legendą.

W kwestii udziału templariuszy w bitwie pod Legnicą zastanawia mnie czy było to spowodowane bardziej ich misją walki z niewiernymi czy też jakimiś węzłami prawa lennego, wiążącymi ich z księciem śląskim. Fragment ten może być też dobrym argumentem na rzecz stoczenia wielkiej bitwy i wsparciem dla teorii G. Labudy. Skąd bowiem tak duże straty, jak to wspomina mistrz. Z drugiej strony, nie ma tam nic o bitwie.

Zastanawia również wszystkim kwestia szyku przyjętego przez wojska polskie. Po pierwsze wynikałoby z całej analizy, że książę i jego stratedzy szybko się uczyli i byli wyjątkowo pojętnymi uczniami. Można się zastanawiać jaka była wówczas szansa na to, że dokładna informacja o bitwie pod Chmielnikiem dotrze do księcia. Oczywiście dokładna od strony analizy taktycznej metod stosowanych w walce przez Mongołów. Bitwa stoczona przez nimi przez Henryka Pobożnego odbiegała też od standardowych bitew staczanych na ziemiach polskich na ogół według szyku "w płot". Wynikałoby z tego, że zarówno Polacy szybko się uczyli, jak i szybko potrafili wprowadzić te nauki w życie, w obliczy zbliżającego się nieprzyjaciela. Ewidentnie też widać, że w zasadzie plan ten zakładał poświęcenie hufca Dypoldowica, bo był on od początku narażony na atak przeważających sił.

Zastanawia ucieczka księcia opolskiego i jak zwróciła uwagę jedna z osób - jego późniejsze losy. Być może to pozwoliłoby ocenić czy tak naprawdę książę w takim momencie mógł uciec. Trudno też uwierzyć w historię z człowiekiem biegającym między wojskami i krzyczącym do jednych żeby uciekali, a do drugich żeby walczyli wytrwale.

W końcowym fragmencie autor bardzo przekonywująco stara się uzasadnić źródło w postaci kroniki dominikańskiej, choć i tutaj się waha co do tego do którego z klasztorów dominikańskich wstąpił Jan Iwanowic. Nie będę.

Zastanawia jeszcze dlaczego Mongołowie w jakiś bardziej istotny sposób nie wykorzystali sukcesu pod Legnicą i jak udało im się tak łatwo wyprowadzić w pole Czechów i Niemców. Dlaczego Czesi nie próbowali w jakiś sposób zniszczyć ich sił gdy zatrzymali się jak pisze autor w jednym z grodów po przejściu Bramy Morawskiej i stali tam 8 dni?

Tyle moich refleksji nad przytoczoną teorią. Być może warto by było jeszcze poczytać co pisał G. Labuda, bo to on jest jej pierwotnym autorem, ale to przy następnej okazji. Być może też ktoś z Was się zainteresuje i skusi :)
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Andreas von Breslau
Kapitän zur See
Posty: 1625
Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Andreas von Breslau »

Ów bohater (niemalże) spod Odry, a później niesławny wódz-uciekinier spod Legnicy, to po prostu Mieszko II zwany Otyłym. Zmarł 5 lat po bitwie.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Mieszko_II_Oty%C5%82y

A o bitwie pod Legnicą poczytać tez można tutaj, na Wikipedii (dobra strona, tylko wkurzające są nieprzetłumaczone cytaty po łacinie).

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Legnic%C4%85
Muss ich sterben, will ich fallen
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Tak, tyle, że chyba bertowi chodziło o to jak go przyjęli zaraz po bitwie, ale tego pewnie nigdy się nie dowiemy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Leo
Colonel
Posty: 1594
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:08
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 14 times

Post autor: Leo »

Całą dotychczasową (skromną, niestety) wiedzę nt. tej bitwy zebrał Jerzy Maroń w monografii wydanej kilkka lat temu przez Bellonę w ramach HB. Ja najbardziej zapamiętałem z niej to, że relacja Długosza budzi bardzo dużo wątpliowści - powstała na podstawie źródła, kótre być może nigdy nie istniało (czyli relacji rycerza, który ocalał z bitwy i później został zakonnikiem).

Nie zmienia to faktu, że 1241r. jest jedną z najważniejszych dat w naszej średniowiecznej historii. Dywersyjny de facto wypad Mongołów na nasze ziemie i nieszczęsna bitwa zaprzepaściły szanse na zjednoczenie Polski prawie 100 lat wcześniej. Po tej klęsce Śląsk zaczyna się coraz bardziej wiązać z Czechami a nie Polską i w efekcie odpada od nas. Jakie to miało znaczenie w przyszłości? - wystarczy sobie wyobrazić jak by wyglądała Polska jednoczona przez Śląsk - jeden z najbogatszych, najlepiej rozwiniętych i zurbanizowanych regionów ówczesnej Europy.
Upraszczając można powiedzieć, że Legnica zepchnęła nas na peryferia Europy. :(
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia średniowieczna”