Sukcesorzy vs Ścieżki Chwały
jaszu,
jak się jest języczkiem u wagi też jest ciekawie; a niespodziewany cios w plecy ufnego sojusznika, gdy ten jest zajęty wielkimi bojami na innych frontach potrafi przynieść wymierne korzyści ; tak w ogóle dyplomacja i negocjacje są w tej grze niezwykle istotne - nawet jeśli uzgodnienia dotyczą tylko 1-2 ruchów naprzód
jak się jest języczkiem u wagi też jest ciekawie; a niespodziewany cios w plecy ufnego sojusznika, gdy ten jest zajęty wielkimi bojami na innych frontach potrafi przynieść wymierne korzyści ; tak w ogóle dyplomacja i negocjacje są w tej grze niezwykle istotne - nawet jeśli uzgodnienia dotyczą tylko 1-2 ruchów naprzód
Nie mówiąc o szczerej satysfakcji, jak sądzęjax pisze:jaszu,
jak się jest języczkiem u wagi też jest ciekawie; a niespodziewany cios w plecy ufnego sojusznika, gdy ten jest zajęty wielkimi bojami na innych frontach potrafi przynieść wymierne korzyści ; tak w ogóle dyplomacja i negocjacje są w tej grze niezwykle istotne - nawet jeśli uzgodnienia dotyczą tylko 1-2 ruchów naprzód
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
(...)
Jak zauważyłem silną stroną Sukcesorów jest prowadzenie rozgrywki w szerszym gronie.Z drugiej strony daje do myślenia, że zainteresowanie forumowiczów Sukcesorami w porównaniu do Ścieżek jest niewielkie i to może dużo znaczyć.Warto montować trójkę do gry,czy będzie niewypał?Tym razem opowiem o kolejnych czterech rozgrywkach (wczorajszej i przedwczorajszej) w Sukcesorów. Tym razem udało nam się zebrać nieco mniejszy skład, bo tylko cztero osobowy. Jednakże rozgrywka nie straciła na smaku, z racji doświadczonych zawodników (muszę napisać, że było to chyba około dwudzieste rozdanie, które rozgrywaliśmy na przestrzeni ostatniego 1,5 roku - wcześniej w anglojęzycznej wersji gry - stąd wiem dlaczego w polskiej wersji brakowało żetonu Kleopatry - po prostu zgubiliśmy ją ku "wściekłości" właściciela Grzegorza).
Nasz skład to weterani wiolinowej i smolnej - Oscypek Podchalański zwany Robertem, Terminator zwany Sławkiem, oraz Piotr bez przydomku, nasz pozyskiwacz ciekawych gier Grzegorz, no i ja.
Wszystkie rozdania stworzyły sporo emocji i obaw. Najciekawsze i dość śmieszne rzeczy miały miejsce podczas wczorajszego spotkania (tym razem Grzegorza zastąpił Terminator). Pierwsza gra zakończyła się w trzecim etapie, gdy Herkales dorósł i ogłosiłem się zwycięzcą. Maiłem sporo szczęścia, ponieważ zostałem nieco z boku głównych wydarzeń (podróży Perrdikasa z ciałem) i jako Egipcjanin mogłem przejąc wschód. A gdy gracze wykańczali się wzajemnie ja spokojnie zdobywałem. Aleksandra w końcu nie pochowano. Herakles pozostawał pod moją kuratelą w Egipcie.
Drugiej grze losy wyciągnięto w duetach: Antypater + Perrdikas, Antygon + Ptolemeusz, Krateros + Lizymach, Leonatus + Pejton. Antypater umacniał się w Macedonii, a Perrdikas stał bezczynnie w Babilonie pilnując trupa. Antygon i Ptolemeusz rozpoczęli błyskawiczną kampanię opanowywania basenu morza śródziemnego - głównie wyspy i Ateny. Po pierwszym etapie Antygonowi Oscypkowi brakowało tylko 2 pkt. zwycięstwa do zakończenia gry. Krateros + Lizymach postępowali podobnie jak poprzedni duet. Doszło do podziału wpyływów w Azji Mniejszej między Antygonem Oscypkiem a Kraterosem Terminatorem. Jednakże ten drugi nie posiadał tylu pkt. zwycięstwa. Ja postanowiłem opuścić Helespont i połączyć się Leonatusem z Pejtonem gdzieś na wschodzie. Niestety nie bylo mi to dane. W Suzie podczas małego rajdu na to miasto zgninął z rąk skrytobójcy Pejton, a jego armia uległa rozproszeniu. Leonatus dotarł do Mezopotamii nieco za póżno. Perrdikas nie reagował na jego zaczepki związane z bliskością obydwy wodzów. Wtedy to moja rozpacz zamieniła się w radość - wykradłem Aleksandra V byłem już bezpieczny od ataku z Babilonu. W kolejnym etapie ponownie otrzymałem tą samą kartę kartę i znowu szczęscie w kostce dopisao mi - wykradłem ciało Aleksandra. Biedny Perrdikas rzucił się na Medię. Pozostało mi tylko 2 pkt. zwycięsta za Medię. Ale ja swoje kroki skierowałem ku Armenii, aby szybkim marszem osiągnąć Macedonię. Po drodze musiałem jednak odebrać Antygonowi bawiącemy w Cyrenajce Frygię, aby nie wygrał na pkt. zwycięstwa. Lizymach zagrodził mi drogę przez bosfor. Musiałem wrócić do rozdzinnego Helespotnu i znacznie zwolnić swój pochód. Obecność silnych obcych flot skłaniła mnie do rezygnacji z pływania (miałem tylko piratów z cylicji). W tym stanie dopadł mnie powracający w ekspresowym tempie Antygon. Bitwa zakończyła się remisem. Następnie uderzyłem ja, ale na blokującego pochód Lizymacha. Pobniłem go i już widziałem na horyzoncie Macedonię. Ponownie uderzył Antygon. Tym razem słonie bojowe zdecydowały o mojej klęsce. Antygon zwany Oscypkiem wygrał na pkt. zwycięstwa. Ja skończyłem bez żadnej prowincji, ale byłem dumny z tej pięknej podróży jaką odbył mój Leonatus (szybki - 2 i średni w bitwach - 3). Tyle szczęście dawno nie miałem, aby wykraść z powodzeniem dwa razy. Rozgrywka pokazała, że Leonatus to zwykły wataszko i złodziej. Piękno tej gry po raz kolejny ukazało swoje oblicze.
Natomiast przedwczoraj ciało Alekasandra tak długo krążyło, iż znalazło miejsce ostatecznego spoczynku w Jerozolimie - w ten oto sposób powstało jeszcze bardziej święte miasto Oscypek wygrał tego dnia obydwie rozgrywki - skubaniec jest agresywny i ma sporo szczęście. Ale ponoć sprzyja ono lepszym.
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
Potwierdzam, "Sukcesorzy" to przednia gra, daleko mniej przewidywalna niż "Ściezki" i też w daleko mniejszym stopniu niz "Ścieżki" ulega schematom. To dobra gra, warto zmontowac 4- lub 5-osobową silną grupę pod wezwaniem i zagrać.
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
- Andreas von Breslau
- Kapitän zur See
- Posty: 1625
- Rejestracja: środa, 17 maja 2006, 12:10
- Lokalizacja: Warszawa
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43386
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3948 times
- Been thanked: 2515 times
- Kontakt:
Ciekawy temat, warto odświeżyc...
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
-
- Sous-lieutenant
- Posty: 382
- Rejestracja: piątek, 28 kwietnia 2006, 16:17
- Lokalizacja: Piotrków Trybunalski
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 6 times
Całkowicie się zgadzam. Gry są podobne tylko dlatego że obie są w ptp i obie uzywają kart.Raubritter pisze: Mimo to, Wysoki Trybunale, pragnąłbym uniżenie zaznaczyć, że nie śmiałbym napisać, że Ścieżynki to zła gra była. Przeciwnie, z czystym sumieniem piszę, że to gra znakomita. Ale ja nad gry w któych wszystko jest ustalone przedkładam gry, w których wszystko (a w każdym razie więcej) się może zdarzyć, bo to chroni lepiej przed popadnięciem w schemat. W "Sukcesorach" dzięki procedurze losowania wodzów, kolejne gry już na starcie są inne od poprzednich. Dalej - to gracze decydują o ewentualnych sojuszach czy starciach. W SC to wszystko jest ustalone, wiadomo, że Bułgaria może wystąpić tylko po stronie PC a Rumunia Ententy. Pytanie tylko kiedy? i czy zdąży? (to o Rumunii). Grając w SC i obserwując grę innych dostrzegam włąśnie niepokojące podobieństwo do szachów. Dużo jest sytuacji podobnych w każdej kolejnej grze, w której gracze stosują podobne rozwiązania. Jeszcze trochę rozgrywek i będziemy mówić o otwarciu Iksa, roszadzie Zeta czy gambicie Igreka. W "Sukcesorach" też to wystęouje, ale jakby z mniejszym natężeniem. Zresztą, tak na marginesie, włączenie dyplomacji do rozgrywki np. w "Kriegu" znalazłem wielce ciekawym pomysłem - to, po której stronie konfliktu opowie się dane państwo nie jest ustalone z góry, więc planowanie jest trudniejsze, a cała rozgrywka - bardziej emocjonująca i bliższa rzeczywistości.
Ja wolę Sukcesorów, są mniej przewidywalni i chyba bardziej grywalni niż POG.
Argument, ze jakaś gra jest "bardziej realna, czy też zblizona do rzeczywistości" chyba nie ma znaczenia. Moim zdaniem jest to sprawa wyłącznie subiektywnej oceny. Myslę że bardziej chodzi o epokę którą lubimy a której gra dotyka.
"Dajcie mi choć jednego tak wyszkolonego Brytyjczyka, a ja będę wiedział gdzie go posłać żeby najlepiej zginął"
F. Foch o BEF
F. Foch o BEF
- wujaw
- Général de Brigade
- Posty: 2075
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 11:15
- Lokalizacja: Bydgoszcz
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 2 times
Ja zagrałem tylko ten jeden raz na próbę.Kiedy dyskutowaliśmy na temat propozycji gier na konwent bydgoski to Sukcesorów nikt nie wymienił na liście swoich preferencji.Przejrzałem na forum w co grano przy okazji innych rozgrywek i też o Sukcesorach nie słychać.Czyli są cenieni, ale platonicznie .Wcześniej na forum Ścieżek początkowo pojawiły się entuzjastyczne posty, a potem cisza...
A Ścieżki wciąż budzą zainteresowanie.Czy tylko małe zainteresowanie Starożytnością, czy coś więcej?
A Ścieżki wciąż budzą zainteresowanie.Czy tylko małe zainteresowanie Starożytnością, czy coś więcej?