Dbj wywołał temat, więc ja go pociągnę.
Po pierwsze testy. Ja nie lubię wypuszczać czegoś, czego nie jestem na jakimś tam poziomie (trudnym do określenia) pewien.
Mam już dość napraszania się o testy.
Oczywiście tym, którzy mi pomogli bardzo serdecznie dziękuję. Jak będę mógł, tak się odwdzięczę.
Drugi problem to zainteresowanie.
Naprawdę wg mnie jest niewielkie. Ja mam wrażenie, że nie mogę się przebić. Wprawdzie po oświadczeniu na FB, że rezygnuję pojawiły się głosy wsparcia, ale to dalej nie oznacza, że będę musiał się przebijać. Po prostu zwyczajnie nie ma zainteresowania.
Trzeci problem to brak możliwości wydawniczych.
Gdyby była pomoc i zainteresowanie jestem w stanie robić gry do druku i w formacie vassala. Tyle, że nawet w takim formacie trzeba dobrze pograć i przetestować. Patrz punkt 1.
Też o tym myślałem. Wszelką pomoc w sensie prawnym mamy z głowy, bo Sławek rejestruje nie tylko spółki. Fundacja z wpisem do Rejestru Przedsiębiorców, a potencjalne zyski obracane na wydawanie kolejnych gier. Bierzcie chłopy pod uwagę to, że ja robię większość rzeczy sam. Nawet, gdyby była potrzeba, ogarnąłbym skład tekstu (tekst do Żytomierza "złożyłem" w Corelu, co jest dość kłopotliwe, ale ładnie wychodzi). Odpadają koszty.I może trzeba założyć fundację, która wydawałaby gry polskich "młodych" i "zdolnych" autorów? Development wzięła by na siebie albo koordynowała. I mielibyśmy polskie gry, dla Polaków i po polsku, z ogarniętą grafiką, w miarę przetestowane.
Problemem są ewentualnie koszty tłumaczeń (myślę, że Brathac, tłumacz wszystkich - bez Wkry - moich gier - byłby chętny pomóc).
Warto uderzać na Zachód, zwłaszcza że przelicznik ceny jest bardzo korzystny.
Ja na współpracy z Adamem zarobiłem.
Dodam, że mamy już wsparcie medialne (ukłony dla Hex Magazynka), a to już jest sporo. Nawet Krzyśka Grisznaka (Wojna na planszy) można wykorzystać medialnie, bo Krzyś jest człowiekiem życzliwie nastawionym do wszystkiego.
Tylko trzeba wytrwałości, a nie polskiego słomianozapałizmu.
Dawne stowarzyszenie GIS miało temu służyć tyle, że większość osób podchodziła do tego po kliencku. Wpłaciła pieniądze i chciała mieć efekt. Poza tym mam żal do jednej osoby, która bredziła w sieci, że stowarzyszenie miało realizować interes wąskiej grupy. Oczywista bzdura, bo zawsze jestem chętny do pomocy, czego przykładem jest zrobienie dla Brathaca mapy do Bitwy pod łodzią, a dla Wojtka Szasta rzeczy do testów Bitwy na Morawskim polu w 1278, zresztą arcyciekawej bitwie, która zaważyła na historii Polski.
Jednak coś czuję, że dopiero byłby hejt.
W źopie to mam.