[A] Bitwa pod Ostrołęką 1831

Od wybuchu rewolucji francuskiej (1789) do roku 1900.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Kozacy na zachodnim brzegu Narwi

W epoce napoleońskiej wojska kozackie niejednokrotnie udowadniały, że potrafią się przeprawiać przez duże rzeki i radzić sobie same z tego rodzaju przeszkodami terenowymi. Czy podczas bitwy pod Ostrołęką możliwe było, by jakieś oddziały kozackie przeprawiły się przez Narew powyżej czy też poniżej pola bitwy? Ciekawa z tego punktu widzenia wydaje się wzmianka w pamiętniku mjr. Kruszewskiego (późniejszego generała). Rzecz miała miejsce pod wieczór, gdy bitwa już się kończyła. Pozwoliłem sobie pogrubić istotny fragment, osadzając go w szerszym kontekście.

Ignacy Skarbek-Kruszewski, Pamiętniki z roku 1830-1831 ś.p. generała Ignacego Skarbka-Kruszewskiego (herbu Habdank), byłego dowódcy 5-go pułku ułanów polskich, podczas emigracji dowódcy dywizji lekkiej kawalerii w wojsku belgijskim, wydane przez córkę Karolinę z Kruszewskich Grabińską… w Krakowie 1890, wyd. drugie przez wnuka Kazimierza Kruszewskiego, Warszawa 1930, s. 126:

Ogień ustawać zaczął i do samej nocy z obydwóch stron słabo już był utrzymywanym. Gdy wieczór nadszedł, generał Skrzynecki odwróciwszy się do swego sztabu, rzekł: „Tu będziemy nocować i jutro tych samych pozycji bronić”. Kazał napisać rozkaz do gen. Giełguda, aby „coute que coute” przybywał ze swą dywizją przez Nowogród po prawym brzegu Narwi. Z tym rozkazem wyprawił zaraz oficera do Łomży. (Zdaje mi się, że Rozwadowskiego). Potem kazał mi objechać pułki piechoty, aby się przekonać, czy mają jeszcze ładunki. Zastałem nasze bataliony bardzo zmniejszone, ładunków mieli mało, ale te mogły być wydane z parku artylerii, który nocą można było sprowadzić. Objeżdżając pułki piechoty, gdym minął nasze prawe skrzydło i zbliżyłem się po chaussee do Narwi, widząc kilkunastu ludzi prawie obnażonych na koniach, – podjeżdżam ku nim i poznaję z zadziwieniem, że to kozacy, którzy wpław przeszli rzekę ze zdobyczą czy na zwiady. Zawróciłem konia i udałem się do naczelnego wodza zdać mu raport z mej misji.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Rosyjscy kirasjerzy

Podczas wyprawy na gwardię, której finałem była bitwa ostrołęcka, oddziałom polskim przyszło zmierzyć się z elitarnymi formacjami carskiej gwardii. Gdyby doszło do bitwy głównej armii polskiej z gwardią 18.V.1831 r. byłaby to bitwa z samą gwardią, jej najstarszymi i najlepszymi jednostkami. Wśród tych formacji byli kirasjerzy, z zasady uważani w armii rosyjskiej za elitarny rodzaj jazdy.

W owym czasie rosyjscy kirasjerzy, jak wiele formacji kawalerii rosyjskiej, otrzymali lance, stąd spotkać można określenia kirasjerzy-lansjerzy. Stanowiły one kolejny element ich obfitego uzbrojenia, mimo to, jak wszystko na to wskazuje, nie radzili sobie najlepiej we władaniu tą bronią.

Tak opisuje ich Stanisław Jabłonowski, który zetknął się z jednym z pułków kirasjerów gwardii 21 maja 1831 roku:

Jeszcze nie widziałem tak ciężkiej jazdy: oprócz zwyczajnego uzbrojenia kirasjerskiego w pałasz ciężki, karabin z bagnetem i parę pistoletów, jeszcze mieli dodane wielkie rycerskie piki bez chorągiewek. Niezawodnie przyborami każdego z nich można było doskonale uzbroić czterech kawalerzystów.

S. Jabłonowski, Wspomnienia o baterii pozycyjnej artylerii konnej gwardii królewsko-polskiej, Kraków 1916, s. 82.

Niżej ilustracja z epoki przedstawiająca rosyjskich kirasjerów z pułku Następcy Tronu.

Obrazek
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Fromhold
Général de Division
Posty: 3383
Rejestracja: poniedziałek, 1 marca 2010, 21:38
Lokalizacja: obóz warowny
Has thanked: 20 times
Been thanked: 5 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Fromhold »

Nie czytałem jeszcze całości wspomnień Jabłonowskiego, ale dziwne to trochę , że oficer tej rangi, doświadczony i rzeczy świadom w ten sposób określił lance. Co prawda lance rosyjskie były jak sobie przypominam dłuższe, to jednak do pik rycerskich im jeszcze sporo brakuje (przy czym rycerze raczej długimi pikami nie walczyli ;) ).
BTW Bardzo interesujący temat; jak wrócę z urlopu też może coś dorzucę ;)
Są doskonałe figurki i modele. Są też doskonałe plany i materiały źródłowe, ale nigdy nie idzie to w parze.
http://fromholdblog.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Mi się wydało za pierwszym razem, że chodzi o grubość tych pik/lanc.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Kirasjerzy rosyjscy jak malowani

Kilka kolejnych ilustracji rosyjskich kirasjerów (wszystkie na rok 1830). Zwłaszcza ten ostatni, ranny, pognębiony przez wrogów zawsze wzbudzał moją sympatię.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Nocne rozkazy dla gen. Łubieńskiego

Jedną z frapujących kwestii dotyczących początkowej fazy bitwy pod Ostrołęką jest rozkaz, jaki nocą z 25 na 26 maja otrzymał korpus gen. Łubieńskiego. Nakazywał on generałowi Łubieńskiemu pozostanie jako ariergarda na wschodnim brzegu Narwi, na wschód od Ostrołęki, podczas gdy reszta armii polskiej przeprawiona została za rzekę. W ciągu dnia, 26 maja, doprowadziło to do zawiązania się na wschodnim brzegu bitwy z wojskami rosyjskimi. Nie wiadomo czym kierował się twórca (twórcy?) rozkazu, ponieważ siła wojsk polskich pozostawionych na wschodnim brzegu Narwi była zbyt mała, by móc przeciwstawić się Rosjanom, z kolei pozycja ta narażała je na odcięcie – w razie gdyby przeciwnik energicznie nacierał. Za plecami miały bowiem rzekę, którą można było przekroczyć tylko po mostach w Ostrołęce. Poniżej fragment pamiętników gen. Jakuba Lewińskiego, wówczas pułkownika i szefa sztabu korpusu gen. Łubieńskiego.

J. Lewiński, Jenerała Jakuba Lewińskiego pamiętniki z 1831 roku, Poznań 1895, s. 57-60:

O godzinie pierwszej po północy [26 maja] przybyliśmy do Ław, wioski na 6 wiorst od Ostrołęki leżącej, gdzie zastaliśmy nasz korpus dla chwilowego spoczynku zatrzymany. Skorośmy tylko się z nim połączyli, generał Lubieński do dalszego pochodu ku Ostrołęce zaczął się sposobić i wydał nawet stosowne w tym celu rozporządzenia, gdy nadjechał ppłk. Rządkowski z karteczką ręką Prądzyńskiego napisaną, a zawierającą rozkaz naczelnego wodza, abyśmy na pozycji pod Ławami do dalszego rozkazu pozostali. Przyznaję, że celu tego rozkazu nie zrozumieliśmy, zwłaszcza iż od podpułkownika Rządkowskiego dowiedzieliśmy się, iż cała armia Skrzyneckiego przeszła przez Narew i rozłożyła obóz swój na, prawym brzegu tej rzeki, co jasno dowodziło, że Skrzynecki nie ma zamiaru wydania bitwy na brzegu lewym, tylko chce bronić nieprzyjacielowi przeprawy, albo ją przynajmniej utrudnić. Czemuż wiec nas zatrzymywał przed Ławami i na niepotrzebne narażał straty? Bądź co bądź, w rozkazie tym leży klucz do owej nieszczęsnej, zgubnej pod Ostrołęką bitwy.

Po skończonej wojnie, kiedy w 1832 roku, będąc za granicą, odwiedziłem generała Skrzyneckiego, jak to już powyżej wspomniałem, w Pradze Czeskiej, rzecz naturalna, że świeżo ubiegłe wypadki były przedmiotem rozmowy naszej. Pozwoliłem sobie wówczas przedstawić mu niektóre nad jego operacjami wojennymi uwagi; bardzo cierpliwie i z zimną krwią wszystkie mi objaśniał, a kiedy mu nadmieniłem o owym rozkazie, co się stał główną przyczyną tak niepotrzebnej ostrołęckiej batalii, w następujących tłumaczył się słowach: „Gdym od was z pod Gostery odjechał, zabrałem Prądzyńskiego do mego powozu. W drodze Prądzyński powiedział mi, że pod Ławami jest pozycja nadzwyczaj mocna, drugie Termopile, w których z małymi siłami wielkiej armii opór stawić można; kazałem mu, ażeby mi pozycją w przejeździe pokazał, poczym zdrzemnąłem się, i dopiero na moście ostrołęckim łoskot kopyt końskich mnie zbudził. – „Miałeś mi generał pokazać pozycję pod Ławami!” – odezwałem się do Prądzyńskiego. „Generał spał i nie chciałem go budzić.” – odrzekł Prądzyński, ale mogę zaręczyć, że tak jest, jak mówiłem.”

Tłumaczenie to podaję bez komentarza. Ową tak silną pozycją stanowił mały strumyczek, ciągnący się doliną, który wszędzie, gdzie się tylko podobało, w bród przejść można było!…

Gdyby nie rozkaz zatrzymania się pod Ławami, bylibyśmy o godz. 3 po północy przeszli most ostrołęcki, a że nieprzyjaciel nie mógł nadciągnąć jak o 10 rano, zostawałoby nam siedem godzin, aż nadto wystarczających do zniszczenia mostu i przedsięwzięcia środków utrudniających nieprzyjacielowi przeprawę przez Narew, a nieszczęśliwa bitwa ostrołęcka nie byłaby miała miejsce. Otrzymawszy jednak powyżej wzmiankowany rozkaz, zajęliśmy pozycję nad rzeczką, okrążającą wieś Ławy. O siódmej z rana 26 maja patrole nasze przyniosły nam wiadomość o zbliżającym się nieprzyjacielu; koło godziny 9 zaczął się atak. Szarża jednego plutonu 4 pułku strzelców konnych na łańcuch tyralierów rosyjskich sprzątnęła nieprzyjacielowi 4 oficerów i kilkunastu żołnierzy; wzięci w niewolę, potwierdzili doszła już nas wiadomość, że gwardia pod dowództwem w. ks. Michała połączyła się z armią marszałka Dybicza. Jeńców tych odesłaliśmy gen. Skrzyneckiemu, uprzedzając go zarazem, że się cofamy przed całą połączoną siłą wojsk nieprzyjacielskich. Tymczasem coraz gwałtowniej na nas nacierano; wielką tylko bacznością i trzymając się ile możności w kupie, zapobiegliśmy, iż nam nieprzyjaciel, pomimo tak przeważnej siły, nic nie urwał. Była chwila, kiedy 20 pułk piechoty na lewym skrzydle tak daleko się zaawanturował, że posłany przez gen. Łubieńskiego, zaledwie potrafiłem go z najkrytyczniejszego położenia bez szwanku wyprowadzić. Na koniec weszliśmy do Ostrołęki. Zastaliśmy tam brygadę generała Bogusławskiego, wysłaną dla zasłaniania naszej przeprawy przez Narew; była to godzina 11 przed południem.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

O dziwnym rozkazie i początkowej fazie bitwy na wschodnim brzegu Narwi (1)

Dziwny rozkaz od naczelnego wodza, wraz z kolejnym rozkazem gen. Prądzyńskiego, otrzymane w nocy z 25 na 26 maja i 26-tego rano, wspomina także Władysław Zamoyski.

W. Zamoyski, Jenerał Zamoyski 1803-1868, t. 2: 1830-1832, Poznań 1913, s. 219-226:

Dalszy nasz marsz odbywał się spokojnie wśród jasnej nocy przez Troszyn, traktem ku Ostrołęce. Mniemaliśmy, że dotrzemy do Ostrołęki, przeprawimy się przez most za Narew i tam znajdziemy odpoczynek. Ale około pierwszej w nocy, na gościńcu przy wsi Ławy o sześć wiorst od Ostrołęki, spotkaliśmy czekającego płk. Lewińskiego, który oznajmił gen. Łubieńskiemu ustnie, iż wolą jest wodza naczelnego, aby korpus nasz tu stanął obozem.

Rozkaz ten, jako sprzeczny z poprzednim, zdziwił nas. Płk. Lewiński nie mógł nam objaśnić powodu tej zmiany, ani też wskazać pozycji, w której by nam obozem stanąć wypadło, bo sam dopiero co tu przybywszy, pozycji nie znał. Noc teraz stała się ciemna, musieliśmy się orientować jakkolwiek z mapy przy latarni i rozstawić na resztę nocy. Następnie, zebrawszy się w przydrożnej karczmie, generałowie Łubieński, Turno, Henryk Kamieński i ja, poczęliśmy z mapy odgadywać, jaka by też mogła być myśl wodza naczelnego w wydaniu nam tak niespodzianego rozkazu. Była to dla nas rzecz oczywista, że teraz nocą, mogliśmy się bezpiecznie przez Narew przeprawić, ale że nazajutrz, za dnia, przy takiej asystencji, jaka nam dziś z wieczora towarzyszyła, będzie to o wiele trudniejsze, a nawet niepodobne do wykonania bez znacznej dla nas szkody. Trzymać się przeciwko armii Dybicza, połączonej z gwardią, nie mogłyby dwie nasze słabe dywizje, a przecież płk. Lewiński zapewniał, że wszystkie inne dywizje, stosownie do rannego rozkazu, przeszły na prawy brzeg Narwi i że już tylko brygada piechoty gen. Bogusławskiego zostaje na lewym brzegu, na trakcie ku Łomży.

W takim stanie rzeczy zdawało się jasnym, że powodem do tej zmiany rozkazu musiało być przekonanie gen. Prądzyńskiego, jako byśmy mieli przed sobą same tylko gwardie. Przeto gen. Łubieński, dając mi swą instrukcję do napisania raportu o naszym wieczornym marszu, polecił mi szczególnie i jak najspieszniej dać wiedzieć naczelnemu wodzowi, że nie gwardię, ale najniezawodniej pułki jazdy liniowej z awangardy Dybicza szły za nami przez cały wieczór, na co patrzeliśmy o kroków kilkadziesiąt.

Czy raport mój doszedł przed wydaniem nam dalszego rozkazu, nie wiem, a nawet przychodzi mi wątpić o tym. Jakkolwiek bądź, o szóstej rano nadszedł rozkaz od gen. Prądzyńskiego, nakazujący gen. Łubieńskiemu; aby na „mocnej” pozycji pod Ławami trzymał się, choćby go atakowały gwardie „przez dzień cały!”. Przy tym gen. Prądzyński uwiadamiał go, że stojący na lewym skrzydle naszym, a raczej w tyle od nas na trakcie łomżyńskim gen. Bogusławski z brygadą piechoty przechodzi pod jego rozkazy.

Gdy gen. Łubieński odczytał rozkaz ten gen. Kamieńskiemu i Turnie, których zdania z szczególną ufnością zasięgał, zdumienie ich było bez granic. Aż Turno przerwał i rzekł: „A więc będziemy dziś mieli Berezynę”. Już naówczas, przy świetle dziennym, lepiej jeszcze niż z mapy mogliśmy ocenić, co była warta owa „mocna pozycja”, o której nam ze sztabu głównego pisano. Była to pozycja żadna: rzeczka błotnista, krzakiem olszowym okryta, wszędzie piechocie przystęp i przejście dająca, brzeg zaś jej ze strony nieprzyjaciela górujący nad naszym. O nieprzyjacielu więc tyle tylko wiedzieć można było, o ile nam o nim donieść mogły nasze placówki, poza olszyną rozstawione.

Łatwo było przewidzieć, że za tak wielką masą kawalerii iść musi niedaleko odpowiednia ilość piechoty, która, gdy nadejdzie, wnet dorówna jednej słabej dywizji piechoty naszej, liczącej tylko dwa pułki stare i dwa młode, znużonej przy tym wyprawą i marszami. Jazda nasza do bronienia pozycji nie mogła się przydać, artyleria zaś, acz wzmocniona nadesłaną baterią z ośmiu granatników pruskich pod dowództwem kapitana Najmanowskiego, mogła działać tylko na te masy nieprzyjacielskie, które by już na naszej stronie błota się znajdowały, nie widziała bowiem poza krzaki olszowe. Wobec tego nieprzyjaciel w przemagającej sile mógł dojść do samej rzeki, której przeprawy bronić mu mogła tylko nasza piechota w olszynie.

Opierać się długo na takim stanowisku przeciw siłom dziesięć kroć przemagającym było niepodobieństwem; przecież, gdy taki był rozkaz, potrzeba było wytrzymać pierwsze przynajmniej uderzenie. W tym celu należało przygotować piechotę w olszynie, przypuścić nieprzyjaciela na najbliższą metę i uderzyć nań silnie, gdyby się udało odeprzeć ze stratami pierwsze jego bataliony, niezwłocznie z odparcia nieprzyjaciela skorzystać, by się od niego oderwać i cofnąć. Tę część zadania poleciwszy gen. Kamieńskiemu, sam gen. Łubieński stanął w drugiej linii z jazdą i większą częścią artylerii, która, jak mogła, korzystała z terenu, żeby sobie zapewnić działanie jak najskuteczniejsze, gdy nieprzyjaciel już się przez błotko dostanie i gen. Kamieńskiego do odwrotu zmusi.

Rozesławszy stosowne rozkazy, udałem się do gen. Kamieńskiego i z nim raz jeszcze objechałem linię, którą z dywizją swoją zajmował. Dwa pułki stare, 3 i 6, stanęły po obu stronach na trakcie do Troszyna, mając linię for pocztów poza rzeczką; pułki zaś nowe, 20 i 14, z dwoma działami, oparte prawem skrzydłem o Narew, zajęły dwie wsie i przeprawy na prawem skrzydle, z rozkazem nie ustępowania, dopóki przemagającą siłą nie będą do tego zmuszone.

Tak rozstawione wojsko objechawszy z gen. Kamieńskim, zsiedliśmy z koni pod drzewem na trakcie, czekając ataku i myśląc, jakby dopełnić obowiązku, a nie doczekać się zguby pewnej. Po krótkiej a dosyć smutnej rozmowie nad niepojętym dla nas rozkazem, znużeni bardzo bezsenną nocą usnęliśmy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

O dziwnym rozkazie i początkowej fazie bitwy na wschodnim brzegu Narwi (2)

W. Zamoyski, Jenerał Zamoyski 1803-1868, t. 2: 1830-1832, Poznań 1913, s. 219-226:

Około dziewiątej rano strzały karabinowe zapowiedziały zbliżenie się kolumn nieprzyjacielskich, co potwierdził przybyły z poza rzeczki adiutant gen. Kamieńskiego. Nieprzyjaciel nacierał wolno; widząc przed sobą nie bronione rzekę i błoto, nie spodziewał się widocznie nas tu zastać w sile, ale przyjęty ogniem gęstym przez tyralierów naszych broniących lasku olszowego, wysłał kolumnę piechoty na lewo, by nas obejść przez wieś Rzekuń po grobli tam będącej. Ta kolumna natrafiła na nasze prawe skrzydło, wysunięte naprzód, które ogniem armatnim i ręcznym zatrzymało ją, a zmieszało nieco tę, która na głównym trakcie nas atakowała i teraz mniemała zapewne, iż ją nasze siły oskrzydlają. Kamieński w tejże chwili rzucił naprzód dwa bataliony swoje; te, dopadłszy z bagnetem nieprzyjaciela, zmusiły go do odwrotu i potrafiły odciąć i wziąć w niewolę około stu tyralierów z czterema oficerami. Nieprzyjaciel, nie ścigany, ustąpił nieco poza falistość gruntu i zawiesił bitwę. Ja zaś, widząc w niewolnikach samych tylko wojskowych z linii, uprowadziłem natychmiast owych wziętych czterech oficerów, a rozkazawszy, aby im dano cztery konie z frontu i eskortę, wyprawiłem ich z adiutantem do sztabu głównego za pokazanie, że stosownie do tego, jak w nocy już donosiłem, nie z gwardiami mamy do czynienia, ale z armią Dybicza. Czyniąc to, myślą moją było usprawiedliwić nasz marsz wsteczny, do którego gen. Łubieński w tej chwili wydawał rozkaz, a razem obudzić całą uwagę wodza naczelnego na ruchy wojska nieprzyjacielskiego, których ważność widocznie dotąd nie była w sztabie ocenianą. Ruch nasz wsteczny rozpoczął się na przestrzeni milowej ku Ostrołęce.

Od pozycji pod Ławami aż pod miasto Ostrołęka kraj jest płaski, gdzieniegdzie rzadkimi zaroślami okryty, sama zaś Ostrołęka otoczona jest łańcuchem pagórków piaszczystych, dość wysokich. Jazda nasza, zostając w drugiej linii, ustępowała zwolna, gotowa poprzeć piechotę, gdyby nieprzyjaciel jazdą chciał nacierać, gdy zaś przyszła pod wzgórza odłamała się kłusem w tył i przeszła most. Gen. Łubieński, spuszczając się na umiejętność i odwagę gen. Kamieńskiego w kierowaniu dywizją piechoty, która jedna tylko miała właściwe pole do działania, udał się naprzód z jazdą do mostu dla dopilnowania porządnej przeprawy.

Tymczasem gen. Kamieński, opuściwszy pierwszą pozycję nad błotem, cofnął się najprzód poza linię zajętą przez nasze baterie, te zaś, dawszy ognia po kilka razy, pospieszyły w tył, aby zająć korzystną dla siebie pozycję na wzgórzach, pod zasłoną której piechota nasza bezpiecznie dalej cofać by się mogła becz wzgórza te zajęła przed niemi bateria konna płk. Bema, przysłana zza rzeki. Wobec tego gen. Łubieński rozkazał swojej artylerii przejść most za jazdą, poczym piechota, ustępując w porządku, słabo napierana przez nieprzyjaciela, którego działa nasze trzymały w odległości, przeszła most podobnież w największym porządku. Prawe jej skrzydło, pułk 14, mniej jeszcze party, tak się nawet w odwrocie ociągał, że pułk 20, pod dowództwem płk. Podczaskiego musiał aż wracać dla eszelonowania go, gdy jazda nieprzyjacielska zaczęła się zbliżać i zagrażać mu odcięciem.

Co do mnie, jak szefowi sztabu przystało, zostawałem przy ariergardzie i patrzałem z przyjemnością na porządek zachowany przez wojsko nasze w tym odwrocie, na postawę jego i działanie artylerii. Cieszyłem się już szczęśliwym nadspodziewanie ocaleniem korpusu naszego, cieszyłem się także przytomnością umysłu i znajomością rzeczy, jaką okazywał gen. Henryk Kamieński. Nie przewidywałem niestety, że i klęski ciężkiej dnia tego nie ujdziemy i wielką jeszcze poniesiemy stratę w osobie samegoż Henryka Kamieńskiego, wojskowego największych nadziei.

Widząc, że postanowieniem Łubieńskiego było ustąpić z całą powierzoną sobie komendą na prawy brzeg Narwi, zdziwiłem się i nową niespokojnością przejęty zostałem, gdy wjechawszy na wzgórza, skąd raz jeszcze ruch nieprzyjaciela i siłę jego ocenić chciałem, dowiedziałem się od dowodzącego baterią Bema porucznika x. Stanisława Jabłonowskiego, że bateria ta jest pod rozkazami Paca i Małachowskiego, którzy wraz z brygadą Bogusławskiego, zajmują Ostrołękę i mają rozkaz tam pozostać. Ponieważ brygada Bogusławskiego poprzedniego dnia oddana była pod rozkazy Łubieńskiego, dosyłałem jej przeto w ciągu rana rozkazy ruchu odwrotnego, jaki wykonywaliśmy. Zaniepokoiłem się, widząc, że znowu ruch ten wstrzymano.

Ostrzegłem Jabłonowskiego, że nasz korpus ma rozkaz przejść za Narew, że przeto jego bateria za chwilę zostanie odkrytą. Poczciwy Jabłonowski, Staś, jakeśmy go nazywali, ze zwykłą sobie porywczością rzekł do mnie: „To ja tu sam pozostanę. Pierwszy raz dowodzę baterią, nie ustąpię bez rozkazu.” Zbiegłem w dół do gen. Łubieńskiego, a przekonawszy się, że nasz korpus w znacznej części przeszedł mosty i niebawem cały będzie na drugiej stronie Narwi, otrzymałem pozwolenie wrócenia do Jabłonowskiego, ażeby go skłonić do ustąpienia, Jabłonowski się, upierał, i gdzie mógł, raził nadchodzącego nieprzyjaciela. Niebawem jednak tyralierzy moskiewscy poczęli obchodzić wzgórze z jednej i z drugiej strony. Nie było rady, trzeba było działa zaprzodkować i niezwłocznie z niemi do mostu pospieszyć.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Ułani gwardii pod Ostrołęką

Rosyjski pułk ułanów gwardii był jedną z elitarnych formacji gwardyjskich, wchodzących w 1831 roku w skład dywizji lekkiej kawalerii gwardii. Podczas wyprawy na gwardię i bitwy pod Ostrołęką dowodził nią gen. mjr. hr. Nostitz. Cała dywizja, tworząca straż przednią gwardii, maszerowała od północy. Wydaje się, że pułk ułanów gwardii był najaktywniejszą jednostką kawaleryjską po stronie rosyjskiej w tej bitwie i bodaj jako jedyny przeprawił się na prawy brzeg (2 albo 3 szwadrony) i to w dość wczesnej jej fazie bitwy. Niżej dwa fragmenty z książki A. Puzyrewski, Wojna polsko-ruska 1831 r., Warszawa 1899, ukazujące jego działania w środkowej fazie bitwy. Co ciekawe, Puzyrewski wspomina także, że po przeprawieniu się na prawy brzeg Narwi szarżował czy usiłował szarżować na Polaków.

Walki o Ostrołękę
Słynny pułk 4-ty, należący do jego brygady [Bogusławskiego], nigdzie ostać się nie mógł i ucierpiał wielce. Pułk ten wraz z batalionem weteranów pilnował drogi Łomżyńskiej i bronił wyjścia z miasta w tym kierunku; część jego była rozbita, rozproszona i dostała się do niewoli w mieście, część schroniła się za Narew; lecz jeden batalion, znajdujący się za miastem, napierany z rozkazu hr. Nostitza przez pułk ułanów i strzelców konnych gwardyi, był tak przyparty do Narwi, że dosyć było ataku jednego (6-go) szwadronu ułanów, ażeby nikt z niego nie ocalał prawie: jedna połowa broń złożyła, druga zginęła pod szablami ułanów lub w nurtach Narwi. (s. 273)

Po przeprawie na zachodni brzeg Narwi
Pac z resztą straży tylnej rzucił się gwałtownie na walecznych grenadyerów, ale nadbiegały już i dla nich posiłki: generał Martynow, widząc zacięty bój za rzeką, zagrzał grenadyerów pułku Suworowa, jeden ich batalion poprowadził przez rzekę po pływającym moście (50 sążni poniżej mostu stałego), nie zauważonym z początku, drugi zaś skierował po moście stałym; za Martynowem poszło naprzód półszwadronu, a następnie 1 1/2 szwadronu jeszcze (inni podają 2 1/2) ułanów gwardyi z jednem działem konnem; 6-ty zaś batalion saperów zabrał się do naprawy pokładu na moście stałym. Batalion pułku Suworowa odpędził nieprzyjacielskie oddziały od pływającego mostu, usiłujące obciąć liny (przyp. Ułani wykonali kilka szarż, z powodu jednakże przeszkód gruntowych nie zdołali wpaść w czworoboki nieprzyjacielskie i przyczynić szkody przeciwnikowi; wobec tego, oraz skutkiem strat, przez nich poniesionych, Bistrom odwołał ich niebawem). (s. 274)

Obrazek
Oficer i trębacz ułanów gwardii. Ilustracja dotyczy okresu od 1833 r. kiedy to nastąpiła niewielka zmiana w umundurowaniu dot. belek na kołnierzu (poza tym w 1831 r. wyglądali dokładnie tak samo)

Nie zawsze jednak ułani gwardii dobrze sprawiali się w boju. Ostatnio znalazłem ciekawą wzmiankę, że w bitwie pod Frydlandem (1807) dwa szwadrony ułanów gwardii wraz z jedną sotnią kozaków gwardii szarżowały na francuski pułk dragonów. Żeby było ciekawiej, pułk dragonów przyjął ich stojąc w miejscu (nie kontrszarżował). Pierwszy szereg dragonów dobył pałaszy, a drugi prowadził ogień z karabinków. Żeby było jeszcze ciekawiej, szarża została powstrzymana, a rosyjscy ułani musieli się wynosić jak niepyszni. Podobno, gdy dojeżdżali do przeciwnika, nagle zatrzymali się, co wykorzystali Francuzi, przechodząc do kontrataku. Relacja wydaje się wiarygodna, bo pochodzi od korneta pułku ułanów Wlk. Ks. Konstantego.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Fromhold
Général de Division
Posty: 3383
Rejestracja: poniedziałek, 1 marca 2010, 21:38
Lokalizacja: obóz warowny
Has thanked: 20 times
Been thanked: 5 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Fromhold »

Raleen pisze:Kirasjerzy rosyjscy jak malowani

Kilka kolejnych ilustracji rosyjskich kirasjerów (wszystkie na rok 1830). Zwłaszcza ten ostatni, ranny, pognębiony przez wrogów zawsze wzbudzał moją sympatię.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Po urlopie odzyskałem dostęp do materiałów o mundurach rosyjskich, mogę więc zweryfikować. Zakradł się błąd. Tak jak już kiedyś pisałem kirasjerzy gwardii na rysunkach na pewno nie mogą być datowani na 1830 r.Orły na przedniej połowie kirysów wprowadzono w 1833 (u szeregowych miedziane a u oficerów pozłacane - sic!), zaś w Leibkirasjerskim pułku duże gwiazdy, także w tym roku.
Są doskonałe figurki i modele. Są też doskonałe plany i materiały źródłowe, ale nigdy nie idzie to w parze.
http://fromholdblog.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Ale poza tymi zmianami co podałeś, wydaje się, że reszta się zgadza. Bo w sumie te zmiany nie są jakieś wielkie (choć dla munduroznawców może i są).
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Fromhold
Général de Division
Posty: 3383
Rejestracja: poniedziałek, 1 marca 2010, 21:38
Lokalizacja: obóz warowny
Has thanked: 20 times
Been thanked: 5 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Fromhold »

Relacja z bitwy pod Ostrołęką płk. Marcina Klemensowskiego okresowo kwatermistrza generalnego wojsk polskich. Relacja zaczerpnięta z pracy Wybór tekstów źródłowych z historii Polski w latach 1795 - 1864. oprac. S.Kieniewicz, T. Mencel, W.Rostocki ; Warszawa 1956, s.453.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Są doskonałe figurki i modele. Są też doskonałe plany i materiały źródłowe, ale nigdy nie idzie to w parze.
http://fromholdblog.blogspot.com/
czarek0402
Sous-lieutenant
Posty: 487
Rejestracja: poniedziałek, 7 sierpnia 2006, 17:38
Lokalizacja: Dolnośląskie
Has thanked: 148 times
Been thanked: 20 times

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: czarek0402 »

Ciekawe! :roll:

Najlepsze to...jeden kosynier z 12 pułku ubił kosą 13 nieprzyjaciół. :idea:
Awatar użytkownika
Fromhold
Général de Division
Posty: 3383
Rejestracja: poniedziałek, 1 marca 2010, 21:38
Lokalizacja: obóz warowny
Has thanked: 20 times
Been thanked: 5 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Fromhold »

Jakby nie patrzeć, kosa ma w walce wręcz większy zasięg niż karabin z bagnetem. Daje to zapewne pewną przewagę, jeżeli nie ma szansy na prowadzenie ognia.
Są doskonałe figurki i modele. Są też doskonałe plany i materiały źródłowe, ale nigdy nie idzie to w parze.
http://fromholdblog.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43346
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3919 times
Been thanked: 2489 times
Kontakt:

Re: [A] Ostrołęka 1831

Post autor: Raleen »

Krótka charakterystyka dowódców rosyjskich w wojnie 1830-1831

A. Puzyrewski, Wojna polsko-ruska 1831 r., Warszawa 1899, s. 40-42:

„Głównodowodzącym armią czynną mianowany był hrabia Dybicz Zabałkański. Pochodził on z Szlązka Pruskiego, z okolic Głogowy, gdzie urodził się w 1785 r.; w epoce więc kampanii polskiej miał lat 45, będąc już feldmarszałkiem i kawalerem św. Jerzego klasy I. Same te zewnętrzne oznaki świadczyć mogą o niepospolitych zdolnościach Dybicza, nie posiadającego potężnych stosunków. Wychowany w berlińskim korpusie kadetów, przyjął on następnie poddaństwo ruskie i wstąpił do Siemionowskiego pułku lejbgwardii, w którym odznaczył się w bitwie pod Austerlitz (1805 r.). Wkrótce potem (1810 r.) został przeniesiony do świty Jego Cesarskiej Mości w wydziale kwatermistrzowskim, gdzie niebawem ujawnił swe zdolności. Wojna 1812 r. otworzyła mu dosyć obszerne pole działalności (ober-kwatermistrza) w korpusie gen. Wittgensteina, którego zaufaniem cieszył się w zupełności. Podczas wojen 1813 i 1814 r. pełnił obowiązki generał-kwatermistrza, a zdanie jego ceniono narówni ze zdaniami doświadczonych wodzów. Po wojnach napoleońskich był naczelnikiem sztabu 1-szej armii, a następnie w 1824 r. naczelnikiem sztabu cesarskiego i szefem sztabu głównego; posiadał zaś całe zaufanie monarchy. W 1827 r. po powrocie z Gruzyi, gdzie posłany był dla lustracyi, podniesiony został do godności hrabiowskiej. W drugim roku (1829 r.) wojny tureckiej postawiony na czele armii, pobił Turków pod Kulewczą, przeszedł śmiało przez Bałkany i zmusił nieprzyjaciela do zawarcia pokoju. Według zdania księcia Wellingtona (zwycięzcy Napoleona) czyny kampanii 1829 r. dają prawo Dybiczowi do miana wielkiego wodza. W 1831 wszakże roku nie ziścił on położonych w nim nadziei. Jeżeli sprawiedliwą jest uwaga Napoleona, że w dowódcy niezbędna jest równowaga rozumu i charakteru, to równowaga ta zachwiana była u Dybicza. Długa sztabowa służba i oddzielenie od wojska wpłynęły na niego niekorzystnie; potrafił on od razu oryentować się w strategicznem położeniu, ocenić ważne punkty i słabe strony nieprzyjaciela, ale samo prowadzenie, wykonanie rzeczy, nasuwało mu już trudności i wymagało owej stanowczości, na jaką nie zawsze go stać było. Dało się to dostrzedz w polskiej mianowicie kampanii. Dla podtrzymania nadto nabytej świetnej reputacyi, często obmyśliwał zbyt skomplikowane kombinacye, które bardzo rzadko udają się w rzeczywistości. Do upadku w nim ducha przyczyniło się jeszcze i rodzinne nieszczęście (śmierć żony). Był ostatecznie skrępowany i pod względem pieniężnym, skutkiem wydawania mu sum niewielkich na potrzeby armii, przez co sprawa żywnościowa i przewozowa wielce szwankowały, co się zgubnie odbiło na strategicznych jego pomysłach i działaniach. Na domiar nieszczęścia, kiedy armia ruska przetrwała już wszystkie kłopoty, kiedy najważniejsze operacye zostały dokonane, a nieprzyjaciel tak osłabiony, że pozostawało jedynie zadać mu cios ostateczny, stanowczy, jej głównodowodzący nagle umiera na cholerę, a plony zasiewu dostają się komu innemu – Paskiewiczowi.

Naczelnikiem sztabu armii mianowany był hrabia Toll, jeden z najwykształceńszych oficerów i najsłynniejszych bohaterów wojny ojczystej, ulubieniec Kutuzowa, przy którym pełnił obowiązki generał-kwatermistrza, pozostając w nich i w ciągu kampanii 1813 i 1814 r. Tol posiadał umysł niepospolity, zdolność oryentowania się w chwilach najtrudniejszych i energiczną stanowczość. Obdarzony od natury okiem nieomylnem, umiał korzystać z miejscowości, jak niewielu z współczesnych mu generałów. Jeżeli w talentach strategicznych i nie dorównywał Dybiczowi, to lepiej znał żołnierzy, umiał do nich przemawiać i dodać im ducha; jego zimna krew, stanowczość i znajomość rzeczy wzbudzały ku niemu zaufanie podwładnych, i wojsko w krytycznych chwilach lubiło widzieć go na czele swojem, bo wtedy nie znał już on ani wahania ani zmiany rozkazu. Będąc surowym, jakkolwiek uprzejmym z podwładnymi, nie zawsze umiał hamować się ze starszymi i uchodził za postrach armii. Niemiec z pochodzenia, hr. Tol był jednak sercem szczerym Rosyaninem. W 1829 r. pełnił obowiązki naczelnika sztabu przy Dybiczu, który go cenił wysoko i nawzajem cieszył się jego poważaniem; takież stosunki istniały między nimi i podczas kampanii polskiej. Ale kiedy po śmierci Dybicza na czele armii stanął Paskiewicz, to hr. Tol, nie uznając wyższości jego nad sobą pod żadnym względem, nie mógł pozostawać z nim w należytej zgodzie. Generał-kwatermistrz mianowany był generał Neidhardt, człowiek z wysokim wykształceniem, wielce biegły w swym fachu i umiejący również wieść żołnierzy do boju. Naczelnikiem artylerii z początku był Suchozanet, a następnie ks. Gorczakow, który wówczas, kiedy nie odbił się jeszcze na nim wpływ przykrego charakteru Paskiewicza, przy którym był później naczelnikiem sztabu, był waleczny, przedsiębiorczy i znakomicie wykształcony. Generał-intendent armii, senator Abakunow, doszedł do tego wysokiego stanowiska z prostego pisarza wojskowego, dzięki zdolnościom swoim; wszelako w wojnie tej ważne popełnił omyłki, a nadto nie znalazł poparcia w Dybiczu, który z początku zamierzał jednym zakończyć ją ciosem. Zastąpił go następnie Pogodin. Z dowódców korpusu najwybitniejszy był, dzięki swej zimnej krwi, stanowczości i uzdolnieniu do czynów samodzielnych, dowódca korpusu 1-szego hr. Pahlen 1-szy; baron Rosen, człowiek wykształcony, ale słaby, co było nader ważną wadą w tak chwiejnym pod względem politycznym korpusie, jakim był podówczas Litewski; ks. Szachowski, bohater spod Borodina, ulubieniec żołnierzy, o których ojcowskie miał staranie, waleczny, ale bez szczególnych zdolności, ulegający wpływowi swego naczelnika sztabu, W. Hurki. Podobnemu wpływowi zdolnego swego naczelnika sztabu, barona Delingshausena, nie oparł się również i dowódca 3-go korpusu rezerwowego jazdy, bar. Kreutz, generał wielce zdolny.”
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia XIX wieku”