Mit Florence Nightingale

Od wybuchu rewolucji francuskiej (1789) do roku 1900.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43401
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3972 times
Been thanked: 2529 times
Kontakt:

Mit Florence Nightingale

Post autor: Raleen »

Mit Florence Nightingale

Postać Florence Nightingale jest ogólnie znana i stała się w historii symbolem poświęcenia i nowoczesnego pielęgniarstwa. Tak przynajmniej jest, czy raczej była powszechnie postrzegana. Dziś, po latach, okazuje się, że prawda o niej jest nieco bardziej złożona. Skupię się na wojnie krymskiej i udziale w niej Florence oraz jeszcze jednej kobiety, o której do niedawna historia zdawała się była zapomnieć.

Florence Nightingale (1820-1910), córka bogatych przedstawicieli brytyjskiego establishmentu, otrzymała gruntowne, klasyczne wykształcenie, w tamtym czasie dostępne prawie wyłącznie dla mężczyzn. Stało się tak przede wszystkim za sprawą ambicji jej ojca, który sam był absolwentem Cambridge. Będąc w wieku 24 lat Florence oświadczyła, ku zdumieniu swoich rodziców, że chciałaby zostać pielęgniarką i tym się w życiu zajmować. Rodzina starała się ją początkowo od tego odwieść, z uwagi na to, że pielęgniarki i pielęgniarstwo było wówczas zawodem nizin społecznych, wykonywanym najczęściej przez prostytutki i kobiety z marginesu. Florence pozostała jednak nieugięta, co skłoniło jej rodzinę do wybrania drogi pośredniej. Postarali się dla niej o stanowisko o charakterze administracyjnym w służbie zdrowia, bliskie jej zainteresowaniom, sądząc, że zaspokoi to jej ambicje. Gdy w 1854 r. wybuchła wojna krymska, warunki szpitali wojskowych armii walczącej się na Krymie były fatalne, o czym obficie pisano w ówczesnej prasie brytyjskiej. Poruszona tym Florence postanowiła wykorzystać swoje znajomości, które posiadała dzięki pozycji swej rodziny, i zwerbowawszy grupę pielęgniarek udała się do szpitala armii w Scutari, gdzie zamierzała nieść pomoc rannym żołnierzom. Na miejsce przybyła 4 listopada 1854 r. Miejscowi lekarze początkowo nie chcieli korzystać z jej pomocy, z różnych względów nie mając do niej zaufania. Wkrótce jednak pacjentów przybywało w tak lawinowym tempie, że każda para rąk okazała się być potrzebna i Florence została przełożoną pielęgniarek w Scutari. Ponieważ w szpitalu warunki były fatalne, a śmiertelność wraz z upływem zimy znacznie wzrastała, Florence postanowiła temu przeciwdziałać. Zakupiwszy za środki otrzymane ze zbiórki przeprowadzonej przez magazyn „Times” mydło i środki czyszczące zaprowadziła porządek w szpitalu. Jej podwładne wyszorowały wszystkie pomieszczenia, zaczęto też myć regularnie pacjentów etc. Florence sądziła, że to rozwiąże problem, upatrując przyczyny wzrostu umieralności w braku czystości i higieny. Okazało się jednak, że to nie pomagało i w ciągu zimy z początkowych kilku procent śmiertelność wzrosła do ponad 40 procent i podnosiła się dalej. Florence, jak można wyczytać w jej pamiętnikach, próbowała to sobie tłumaczyć trudną zimą, niedożywieniem rannych żołnierzy i tym, że do szpitala dostarczano ich częstokroć mocno wykrwawionych. Ostatecznie, do czerwca 1855 r. śmiertelność spadła do 2 procent, za co zasługę przypisywano przez lata Florence. Nastąpiło to jednak dopiero po wizycie komisji rządowej przysłanej przez Ministerstwo Wojny, które było mocno zaniepokojone wzrastającą w zimie śmiertelnością. Jej przyczyną były płynące pod szpitalem ścieki, z których wyziewy wraz z zarazkami przedostawały się do sal szpitalnych. Florence nie posiadała niestety w tym zakresie żadnej wiedzy i sądziła, że przyczyną jest brak czystości i higieny. Nie zdawała sobie sprawy z faktu istnienia zarazków i ich wpływu na chorych. Tymczasem chorzy, jak wskazują jej dzienniki, które bardzo skrupulatnie wówczas prowadziła, umierali w przeważającej większości na choroby zakaźne, powodowane właśnie przez różnego rodzaju zarazki, a nie z samych ran. Komisja rządowa, przybywszy na miejsce po krótkich oględzinach nakazała przede wszystkim odizolować sale od wyziewów z płynących pod szpitalem ścieków. To spowodowało stopniowy spadek śmiertelności do 2 procent w czerwcu 1855. Florence nie chciała przyznać się do porażki i w swoich pamiętnikach napisała, że przyczyną wysokiej śmiertelności był brak higieny, przypisując tym samym sobie zasługę opanowania sytuacji. Jak ustalono po latach, w dużej mierze opierając się także na zawartych w jej pamiętnikach danych co do tego na co umierali znajdujący się w szpitalu żołnierze, przyczyną były wspomniane bakterie, o których istnieniu nieposiadająca w tym zakresie żadnej wiedzy Florence nie zdawała sobie sprawy. Po jej powrocie do Wielkiej Brytanii sprawę starano się tuszować. Co ciekawe, sama Florence mimo, że w opinii publicznej uchodziła za bohaterkę, ze Scutari wracała do Anglii pod przybranym nazwiskiem. Początkowo wszczęto dochodzenie w sprawie wysokiej śmiertelności w Scutarii, które zapewne doprowadziłoby do ujawnienia prawdy, gdyby rodzina i wyższe sfery nie postarały się o jego zakończenie zanim doszło w ogóle do przesłuchania panny Nightingale. Florence uchodziła już wtedy za bohaterkę i stała się symbolem. Postarano się by ten mit utrwalić. Jednak, gdy w 1857 r. starała się ona o to by wysłano ją do Indii, gdzie wybuchł wówczas bunt sipajów i rozpoczęła się wojna, Minsterstwo Wojny zdecydowanie odmówiło. W wiktoriańskiej Anglii wkrótce utrwalił się obraz smukłej „kobiety z lampą” troskliwie czuwającej nad swoimi chorymi, schludnej, czystej, porządnej... Do tej roli pochodząca z wyższych sfer Florence nadawała się znakomicie. Nie można negować niewątpliwych zasług Florence Nightingale dla powstania nowoczesnego pielęgniarstwa, jednak prawda o jej działaniach nie jest tak świetlana, jak to było dotychczas ukazywane. Będzie to widoczne tym lepiej, gdy zestawi się ją z inną bohaterką wojny krymskiej, można by rzec, z tej samej branży.

Mary Seacole (1805-1881) była córką brytyjskiego oficera i kobiety z Jamajki, prowadzącej pensjonat dla żołnierzy. Na Jamajce też się wychowała i wyszła za mąż za Edwina Horatio Seacole’a, chrześniaka samego admirała Nelsona. Po matce miała ciemniejszą cerę, co jak się przekonamy, w przyszłości miało nie ułatwiać jej życia. Żyjąc od dzieciństwa w klimacie tropikalnym, Mary przez lata poznała sposoby leczenia chorób tropikalnych, najczęściej będących jednocześnie chorobami zakaźnymi, zbierającymi obfite żniwo wśród brytyjskich żołnierzy służących w krajach o tym klimacie. Z czasem stała się w tej dziedzinie ekspertem. Gdy wybuchła wojna krymska Mary uznała, że jej wiedza może się przydać i z mocnymi rekomendacjami od miejscowych oficerów, opisującymi jej wiedzę w zakresie leczenia chorób tropikalnych, pojechała do Londynu, starając się zainteresować tym Ministerstwo Wojny. W metropolii nie okazano jednak zainteresowania na poły czarnoskórą kobietą, mimo że pukała do wielu drzwi. Starała się też dołączyć do panny Nightingale, jednak jej asystentki uznały, że się do tego nie nadaje. Mimo tych niepowodzeń, za własne środki (panna Nightingale działała wówczas za publiczne pieniądze, dzięki środkom otrzymywanym z Ministerstwa Wojny) przybyła na Krym. Tam ponownie starała się dołączyć do grupy Florence Nightingale. Gdy przybyła do Scutari ostatecznie, po pewnych perypetiach znaleziono dla niej nocleg w pomieszczeniu dla praczek, pokazując jej w ten sposób gdzie jej miejsce. Wkrótce opuściła więc Scutari, udając się na bezpośrednie zaplecze frontu, gdzie założyła pensjonat zwany British Hotel. Składał się on z kilku drewnianych baraków, zbudowanych z drewna rozbitych okrętów. W jednym znajdowała się kantyna, w drugim sklep, gdzie można było kupić potrzebne artykuły (zaopatrzenie armii w zimie bardzo kiepsko działało), w trzecim znajdowało się coś na kształt izby chorych, gdzie Mary niosła pomoc pielęgniarską zgłaszającym się do niej żołnierzom. Za pieniądze zarobione na prowadzeniu kantyny i sklepu Mary finansowała zakup medykamentów. Dzięki swojej wiedzy potrafiła skutecznie, najczęściej za pomocą różnego rodzaju ziołowych specyfików, leczyć choroby zakaźne, na które inni częstokroć nie znali żadnego lekarstwa. Mimo, że wykpiwali ją lekarze, żołnierze szybko docenili jej fachową opiekę. Za poświęcenie z jakim niosła pomoc potrzebującym wkrótce zaczęli nazywać ją „matką”. Mary niosła też pomoc bezpośrednio na polu walki, udzielając jej oblegającym Sewastopol, ucierpiałym od ognia artyleryjskiego. Gdy wojna się zakończyła, Mary pozostała z zakupionym towarem i znalazła się na Krymie niemal na skraju bankructwa. Dzięki pomocy życzliwych ludzi przeprowadzono zbiórkę pieniędzy na jej rzecz i udało się jej powrócić do kraju. Żyłaby biednie, gdyby nie napisana przez nią autobiografia pt. Niezwykłe przygody pani Seacole w różnych krajach , która przyniosła jej pewną, choć trwającą stosunkowo krótko popularność i pieniądze, które pozwoliły wydobyć się z kłopotów finansowych. Z czasem jednak została zapomniana. Wszyscy pamiętali jedynie o Florence Nightingale.

Dopiero najnowsze biografie Florence Nightingale z końca XX wieku spowodowały zmianę nastawienia do niej. Gdy okazało się, że nie była tak kryształowa, jak przez lata sądzono, związek zawodowy pielęgniarek w Wielkiej Brytanii i światowy związek pielęgniarek zaczęły szukać innej patronki, która zastąpiłaby Florence Nightingale. Najodpowiedniejszą do tej roli kandydatką okazała się Mary Seacole.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Gustavus
Warrant Officer
Posty: 830
Rejestracja: piątek, 2 marca 2007, 18:36
Lokalizacja: Włochy ;)

Post autor: Gustavus »

:cry: Chciałem offtopicznie wrzucić coś o Genevieve de Galard ale niestety w języku polskim nic nie znalazłem ( za to ze francuskim, angielskim i chyba wietnamskim ). Nic to "jeszcze tu wrócę" jak z Rzeszowa wrócę i potłumaczę.

Gwoli żartu po przełączeniu google na język polski znalazło tylko:
"Wieczna Genevieve, 669 letnia wampirzyca o wyglądzie 16 letniej dziewczyny..."
Chociaż trochę smutne że w Polsce o G. de Galard wiedzą głównie miłośnicy wampirzej fantastyki.
Zeppelin, flieg,
Hilf uns im krieg,
Flieg nach England,
England wird abgebrannt,
Zeppelin, flieg.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43401
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3972 times
Been thanked: 2529 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

O Mary Seacole też dowiedzieli się dopiero niedawno. Tak to już w historii bywa, że prawda przychodzi po latach, a czasami dopiero po wiekach.

O Czerwonym Krzyżu jak by poczytać o jego początkach to też różne rzeczy dziwne się trafią.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia XIX wieku”