Obalmy parę mitów
: wtorek, 11 września 2007, 16:04
Topic ten zakładam w celu rozpoczęcia dyskusji na temat tego, jaki utarty w historii (zwłaszcza tej poznawanej w liceum czy wcześniej) pogląd jest nieprawdziwy, lub wyjaskrawiony w jedną tylko barwę. Niech każdy pisze to co drażni jego, jest nieprawdziwe, lub wręcz zakłamane.
Zacznę od postaci Alaryka. W jednym z tematów został on umieszczony w ankiecie jako jeden z wrogów Rzymu, dodatkowo w dyskusji określanym jako bezmózgi barbarzyńca. Czy jednak był taki w istocie? Odpowiedź brzmi nie! NIE! I jeszcze raz... każdy wie co Zacznijmy zatem od początku:
Goci nie byli ludem nieokrzesanych barbarzyńców, którzy wtargnęli w grancie cesarstwa na początku V wieku z zamiarem obłowienia się. Na wschodzie imperium byli częścią społeczeństwa rzymskiego od roku 382, kiedy to traktat pozwalający im na osiedlenie się podpisał z Terwingami i Greutungami cesarz Teodozjusz. Na jego mocy mieli oni osiedlić się na Bałkanach. Dodam, że wojna wybuchła z inicjatywy cesarstwa. W 395 na czele obu plemion staje Alaryk, ma przed sobą dość trudne zadanie bo oba ludy dotąd były raczej luźną konfederacją bez silnego władcy.
Sytuacja Gotów pod zwierzchnictwem Rzymian nie była dobra, nowo osiedleni często cierpieli głód w dodatku ich kontyngenty były wykorzystywane w wojnach domowych między cesarstwami, gdzie wykrwawiali się najbardziej walcząc w pierwszej linii. W roku 406 Alaryk został przywołany na zachód przez Stylichona, by pomóc mu w walce z cesarstwem wschodnim - jednak w tym samym roku Ren został przełamany przez innych barbarzyńców, a w Brytanii po władzę sięgnął uzurpator Konstantyn III. Goci więc czekali bezczynnie na pograniczu. W końcu (być może naciskany przez swoich ludzi) Alaryk ruszył do Italii by wymusić na cesarzu Honoriuszu traktat umożliwiający jego ludziom osiedlenie się gdzieś w granicach Imperium.
Rozpoczęła się dziwna wojna w czasie, której Alaryk 4 razy podchodził pod mury Rzymu, zyskał poparcie części zbuntowanej rzymskiej armii, a nawet senatu mianując Pryskusa Atallusa uzurpatorem. Goci nie dążyli przy tym do zniszczenia sił życiowych Italii, a ich żądania wydawały się bardzo małe: Alaryk nie domagał się żadnych godności, nie chciał też złota, a jedynie możliwości osiedlenia się w spokoju nawet na najdalszych rubieżach imperium nękanych ciągłymi najazdami, i rokrocznych dostaw zboża których wielkość określałby cesarz według własnej woli. Jednak ograniczony Honoriusz wolał dbać o swoje kurczaki niż dobro państwa. Wszelkie pertraktacje zerwano, a Alaryk po raz ostatni stanął u wrót Romy.
"Łupienie" miasta odbyło się w następujący sposób: Rzymianie sami otwarli bramę Porta Salaria, Goci zaś wkroczyli do miasta wyznaczając najpierw miejsca, w których każdy Rzymianin mógł znaleźć schronienie przed ich bandami łupieżczymi, notabene część spośród obywateli Goci do tych miejsc odeskortowali sami. Z kościołów co prawda zabrano kosztowności, jednak samych budowli nie naruszono (ci "barbarzyńcy" byli wszak chrześcijanami), w wyniku działań łupieżczych z dymem poszły jedynie bodaj domy najbliżej bramy Salaria, w tym niestety sławne domostwo Salustiusza. Po opędzlowaniu miasta z kosztowności Alaryk opuścił Rzym, jednak złupienie tego miejsca było w jego własnym odczuciu niewielkim sukcesem. Oblężenie miało na celu wymusić na cesarzu korzystny układ, a nie doprowadzić do upadku dawnej stolicy imperium, bo jak wiadomo w omawianym okresie Rzym był już raczej miastem drugorzędnej wagi (co udowodniły najdobitniej wydarzenia lat 408-410). Z miasta Alaryk zabrał też siostrę cesarza Gallę Placydię, która później wyszła za mąż za następcę wodza Gotów Ataulfa, urodziła mu syna Teodozjusza, i czuła do niego miłość nawet po tym jak zszedł z tego świata.
Przyjrzyjmy się teraz sylwetce "dzikusa" Alaryka, wiemy już że był chrześcijaninem, dorzucając do tego fakt iż zdobył wykształcenie w Konstantynopolu, a na wschodzie w myśl traktatu z Eutropiuszem (niestety później zerwanego) wodzem w randze magistra militum, czy więc osobie tego kalibru bliżej było do człowieka cywilizowanego czy też pół jaskiniowca? odpowiedź jest chyba jasna
CDN.
Zacznę od postaci Alaryka. W jednym z tematów został on umieszczony w ankiecie jako jeden z wrogów Rzymu, dodatkowo w dyskusji określanym jako bezmózgi barbarzyńca. Czy jednak był taki w istocie? Odpowiedź brzmi nie! NIE! I jeszcze raz... każdy wie co Zacznijmy zatem od początku:
Goci nie byli ludem nieokrzesanych barbarzyńców, którzy wtargnęli w grancie cesarstwa na początku V wieku z zamiarem obłowienia się. Na wschodzie imperium byli częścią społeczeństwa rzymskiego od roku 382, kiedy to traktat pozwalający im na osiedlenie się podpisał z Terwingami i Greutungami cesarz Teodozjusz. Na jego mocy mieli oni osiedlić się na Bałkanach. Dodam, że wojna wybuchła z inicjatywy cesarstwa. W 395 na czele obu plemion staje Alaryk, ma przed sobą dość trudne zadanie bo oba ludy dotąd były raczej luźną konfederacją bez silnego władcy.
Sytuacja Gotów pod zwierzchnictwem Rzymian nie była dobra, nowo osiedleni często cierpieli głód w dodatku ich kontyngenty były wykorzystywane w wojnach domowych między cesarstwami, gdzie wykrwawiali się najbardziej walcząc w pierwszej linii. W roku 406 Alaryk został przywołany na zachód przez Stylichona, by pomóc mu w walce z cesarstwem wschodnim - jednak w tym samym roku Ren został przełamany przez innych barbarzyńców, a w Brytanii po władzę sięgnął uzurpator Konstantyn III. Goci więc czekali bezczynnie na pograniczu. W końcu (być może naciskany przez swoich ludzi) Alaryk ruszył do Italii by wymusić na cesarzu Honoriuszu traktat umożliwiający jego ludziom osiedlenie się gdzieś w granicach Imperium.
Rozpoczęła się dziwna wojna w czasie, której Alaryk 4 razy podchodził pod mury Rzymu, zyskał poparcie części zbuntowanej rzymskiej armii, a nawet senatu mianując Pryskusa Atallusa uzurpatorem. Goci nie dążyli przy tym do zniszczenia sił życiowych Italii, a ich żądania wydawały się bardzo małe: Alaryk nie domagał się żadnych godności, nie chciał też złota, a jedynie możliwości osiedlenia się w spokoju nawet na najdalszych rubieżach imperium nękanych ciągłymi najazdami, i rokrocznych dostaw zboża których wielkość określałby cesarz według własnej woli. Jednak ograniczony Honoriusz wolał dbać o swoje kurczaki niż dobro państwa. Wszelkie pertraktacje zerwano, a Alaryk po raz ostatni stanął u wrót Romy.
"Łupienie" miasta odbyło się w następujący sposób: Rzymianie sami otwarli bramę Porta Salaria, Goci zaś wkroczyli do miasta wyznaczając najpierw miejsca, w których każdy Rzymianin mógł znaleźć schronienie przed ich bandami łupieżczymi, notabene część spośród obywateli Goci do tych miejsc odeskortowali sami. Z kościołów co prawda zabrano kosztowności, jednak samych budowli nie naruszono (ci "barbarzyńcy" byli wszak chrześcijanami), w wyniku działań łupieżczych z dymem poszły jedynie bodaj domy najbliżej bramy Salaria, w tym niestety sławne domostwo Salustiusza. Po opędzlowaniu miasta z kosztowności Alaryk opuścił Rzym, jednak złupienie tego miejsca było w jego własnym odczuciu niewielkim sukcesem. Oblężenie miało na celu wymusić na cesarzu korzystny układ, a nie doprowadzić do upadku dawnej stolicy imperium, bo jak wiadomo w omawianym okresie Rzym był już raczej miastem drugorzędnej wagi (co udowodniły najdobitniej wydarzenia lat 408-410). Z miasta Alaryk zabrał też siostrę cesarza Gallę Placydię, która później wyszła za mąż za następcę wodza Gotów Ataulfa, urodziła mu syna Teodozjusza, i czuła do niego miłość nawet po tym jak zszedł z tego świata.
Przyjrzyjmy się teraz sylwetce "dzikusa" Alaryka, wiemy już że był chrześcijaninem, dorzucając do tego fakt iż zdobył wykształcenie w Konstantynopolu, a na wschodzie w myśl traktatu z Eutropiuszem (niestety później zerwanego) wodzem w randze magistra militum, czy więc osobie tego kalibru bliżej było do człowieka cywilizowanego czy też pół jaskiniowca? odpowiedź jest chyba jasna
CDN.