Nowa "Zimna Wojna" i "Neokolonializm"?

Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2426
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 55 times

Nowa "Zimna Wojna" i "Neokolonializm"?

Post autor: Teufel »

W ostatnim okresie zaczął się gwałtowny rozwój zagranicznych baz wojskowych. Pomijając USA, które ma je na całym Globie, to inne kraje zaczynają również wykazywać zainteresowanie stałą obecnością w pewnych obszarach:
Francja - trwają rozmowy o bazie w Abu Dhabi (ZEA), Francuzi nigdy dotąd nie mieli w tym rejonie bazy wojskowej. Dodatkowo 12-15 tyś. żołnierzy w Czadzie, Gabonie, Dżibuti, dotąd stacjonowali w Tadżykistanie, w związku z misją afgańską NATO.
Rosja - ma powstać baza w Wenezueli na wyspie La Orchila. Rosjanie mają ponownie utworzyć bazy na Kubie i Wietnamie, oraz co ciekawe w Syrii bądź Libii.
Niemcy- poza dużym kontyngentem w Afganistanie, Niemcy budują 4 fregaty o stosunkowo słabym uzbrojeniu, za to przystosowanych do działań w tropikalnych wodach.
Dania - zbudowała już dwa okręty logistyczne o wyporności 6 000 BRT, dla celów podobnych południowym sąsiadom.
Opóźnione w tym zakresie są Chiny, jednak ambitne plany budowy oceanicznej floty są realizowane cały czas, poza tym Chiny zdominowały gospodarczo już kilkanaście krajów afrykańskich.

Czy to czasowe zmiany w związku z napięciem wytworzonym z szeroko pojętym terroryzmem i wojną w Iraku, czy może próba zajęcia strategicznych pozycji, przy okazji ww. wydarzeń, przed przyszłą "zimną wojną" o ropę i tereny do sprzedaży własnych dóbr?
Czy powstanie nowa forma kolonializmu, o której pisano już w latach 90tych, przy okazji lokowania europejskich żołnierzy w krajach Afryki, dal ochrony misji humanitarnych.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

Wrzucam tekst z dzisiejszego "Forum" s. 8-10
Kilka ciekawych poglądów, trochę fantazjowania ;) ale chyba w temacie?
Barack w innym obozie

Ameryka nie będzie dzielić się światem z Rosją. Nie dlatego, że jej nienawidzi, ale dlatego że Rosja do tego nie dorosła - pisze politolog Aleksandr Chramczichin.
Stany Zjednoczone potraktowały zwycięstwo Zachodu w zimnej wojnie jako dowód swojej absolutnej racji i nieomylności, a także jako przyznane raz na zawsze prawo do niepodzielnej hegemonii. Głosem Francisa Fukuyamy Waszyngton ogłosił koniec historii. Amerykański model poli-tyczno-ekonomiczny został uznany za jedyny prawidłowy i dopuszczalny, a przy narzucaniu go innym krajom można było stosować wszelkie metody. To właśnie okazało się fundamentalnym błędem USA. Nie można narzucać siłą wolności i demokracji, gdyż cel stoi w sprzeczności ze środkami i dlatego jest niemożliwy do osiągnięcia. Stany Zjednoczone, działając na arenie międzynarodowej jak totalitarny dyktator pod hasłami wolności, utraciły zaufanie znaczącej części ludzkości.
Ameryka próbowała narzucić wolność silą społeczeństwom, które nie były
do tego w najmniejszym stopniu przygotowane. Skonstatowała przy tym, że w sferze wojskowej też nie jest wszechpotężna. W latach 50. armia amerykańska była zorganizowana tak, by moc prowadzić jednocześnie „dwie i pół wojny" - ze Związkiem Radzieckim, Chinami i jakimś rozwijającym się krajem. W latach 70. dzięki poprawie stosunków z Pekinem koncepcja zmieniła się na „półtorej wojny".
BEZ WYBORU
Teraz nie ma ZSRR. USA osiągnęły pozycję światowego hegemona, po czym się okazało, że Ameryka nie może prowadzić nawet „pół wojny", gdyż nie jest w stanie efektywnie kontrolować stosunkowo niewielkiego pod względem terytorium i liczby ludności kraju (Irak). Chyba że zaangażuje w takiej kampanii wszystkie lądowe komponenty swych sił zbrojnych (wojska lądowe i piechotę morską), ale wówczas Pentagon nie będzie w stanie prowadzić żadnych innych operacji wojskowych na dużą skalę.
Ponadto się okazało, że istnieje sprzeczność w działaniu dwóch podstawowych komponentów amerykańskich sił zbrojnych. „Lekkie" jednostki o wysokiej mobilności strategicznej nie mogą prowadzić działań bojowych przeciwko naprawdę silnej armii, a tradycyjne „ciężkie" formacje, jak 50 czy 100 lat temu. są przerzucane na drugi koniec świata (a obecnie USA walczą prawie wyłącznie w Azji) w ciągu tygodni i miesięcy, co często trwa zbyt długo. Wreszcie - dzisiejszy sprzęt wojskowy stał się zbyt drogi. W warunkach kryzysu gospodarczego utrzymanie przez Amerykę wydatków na obronność na dotychczasowym poziomie, przewyższającym wydatki wszystkich pozostałych krajów świata razem wziętych, wydaje się niemożliwe. Do tego dochodzi jeszcze faktyczny brak sojuszników. Poza Wielką Brytanią i bodaj Australią nikt nie jest gotów tak naprawdę walczyć o interesy Waszyngtonu.
Wydarzenia w Osetii Południowej (wojna gruzińsko-rosyjska w sierpniu 2008 roku - przyp. FORUM) stały się wymownym potwierdzeniem, że realne możliwości Stanów Zjednoczonych są mocno ograniczone. Ameryka nie była w stanie okazać Gruzji - jednemu z najważniejszych „podopiecznych" - żadnej pomocy poza dyplomatyczną retoryką. A to bardzo wymowny message dla wszystkich potencjalnych przyjaciół i wrogów Ameryki. Na reakcję Phenianu nie trzeba byto długo czekać - Korea Północna wznowiła swój program jądrowy i oznajmiła, że nie zamierza z niego rezygnować nawet w razie normalizacji stosunków z USA.
A zatem 17 lat po zwycięstwie w zimnej wojnie USA ponoszą poważną porażkę. Na własne życzenie. Nie ulega wątpliwości, że teraz potrzebna jest nowa polityka wypracowana na podstawie nowych realiów. Te nowe realia polegają na tym, że Ameryka nie może działać na arenie międzynarodowej w pojedynkę. Waszyngton stoi przed ważnym wyborem: z kim zawrzeć sojusz?
Zdawać by się mogło, że odpowiedz na to pytanie jest jednoznaczna i prosta: z dotychczasowymi sojusznikami, w pierwszym rzędzie - z Unią Europejską. Jednak najwyraźniej USA rozumieją, że to sojusznik niezbyt odpowiedni. Pod względem wojskowo-politycznym prawie nic nie może dać Waszyngtonowi (w każdym razie nie może zaoferować tego, czego Waszyngton nie może dokonać sam). Wojskowy potencjał Europy stale się zmniejsza. Przy czym nawet te ograniczone możliwości UE stara się wykorzystać bez uzgadniania z Waszyngtonem.
Powoli, ale nieuchronnie posuwa się formowanie europejskiej armii. Przy czym armia ta będzie, jak można się spodziewać, nie armią w sensie klasycznym, ale światowym ministerstwem ds. zwalczania skutków klęsk żywiołowych, wyposażonym w funkcje policyjne". Głównym celem, jaki Unia stawia sobie w związku z formowaniem armii, to możliwość prowadzenia polityki zagranicznej niezależnej od USA. Tak więc Europa jest dziś dla Ameryki praktycznie bezużyteczna.
To samo można powiedzieć o Japonii. Ten kraj od 60 lat znajduje się w sferze wpływów USA i nie ma dla Ameryki żadnych nadzwyczajnych ofert. W ostatnich
latach następuje wyraźne zbliżenie Waszyngtonu i Delhi. Jednak na razie Indie mogą jedynie pretendować do roli globalnego mocarstwa, nadal są graczem regionalnym, choc nie potęgą. I jeszcze nieprędko dorosną do globalnych rozmiarów.
Ameryka, ma się rozumieć, nie upatruje w Rosji sojusznika. I chodzi wcale nie o retorykę w stylu zimnej wojny, którą uprawiają dziś Moskwa i Waszyngton - retorykę można zmienić w ciągu tygodnia. Przyczyny leżą gdzie indziej. Realne możliwości „wstającej z kolan" Rosji („Rosja wstaje z kolan" jest najgłośniejszym hasłem propagandowym dzisiejszych władz na Kremlu, mającym przekonać Rosjan o odzyskaniu pozycji światowego mocarstwa - przyp. FORUM) w rzeczywistości topnieją, żeby nie powiedzieć, że zbliżają się do zera. Odnosi się to zarówno do potencjału wojskowego, jak i do wpływów politycznych. Rosja zachowuje dziś wpływy jedynie na obszarze postradzieckim. ale nawet tam jej obecność wcale się nie zwiększa.
Dla dzisiejszej Rosji jedynym stylem dialogu z sąsiadami jest bezpardonowe wywieranie nacisku (za pomocą gazu i resztek potęgi wojskowej), dlatego kraje Wspólnoty Niepodległych Państw starają się jak mogą zachować dystans. WNP od dawna jest fikcją, a nowej formuły bliskiej współpracy nie ma i nie będzie. Nie przynosi Moskwie żadnych dywidend flirt z wrogami Waszyngtonu (Iran, Wenezuela. Hamas itp.). Ma się rozumieć - Ameryka nie będzie dzielić się światem z Rosją. I wcale nie dlatego, że Rosji nienawidzi, a dlatego że Rosja do tego nie dorosła i najwidoczniej nie jest w stanie dorosnąć.
OPTYMALNY PARTNER
Najważniejszą kwestią amerykańskiej polityki zagranicznej jest odpowiedź na pytanie: co zrobić z Chinami? Czy potraktować ChRL jak nowe wcielenie ZSRR i rozpocząć nową zimną wojnę? Czy może zaprzyjaźnić się i podzielić sferami wpływów? Nie można zapominać, że
stosunki gospodarcze między Ameryką a Związkiem Radzieckim były zerowe - stąd konfrontacja wojskowo-politycz-na w czystej postaci. Wzajemna zależność ekonomiczna USA i ChRL jest natomiast ogromna, strony są w stanie sprowadzić na siebie nawzajem katastrofę. Chiny dlatego, że są największym wierzycielem USA. A Stany dlatego, że są największym konsumentem chińskich towarów. Naruszenie równowagi pociągnie za sobą nieobliczalne skutki.
Bliskie stosunki gospodarcze sprawiają, że możliwość konfrontacji tych dwóch państw spada, a możliwość współpracy - wzrasta. Możliwe jest nawet przystąpienie obu partnerów do podziału świata. Dziś tylko Pekin i chce, i może dzielić świat z Ameryką w globalnej skali. Co więcej, ekspansja zewnętrzna jest dla Chin życiową koniecznością. W Waszyngtonie z kolei decydenci mogą dojść do wniosku, że skoro „procesu nie da powstrzymać, to należy stanąć na jego czele".
Podstawą zbliżenia USA i ChRL, zgodnie z wykładnią Zbigniewa Brzezińskiego, powinna stać się deklarowana oficjalnie przez Pekin koncepcja „pokojowego wzrastania" Chin. Koncepcja ta nie jest zapewne niczym innym jak chwytem propagandowym. Od reklamy cudu gospodarczego Państwo Środka przechodzi do propagandy harmonijnego społeczeństwa i stałego rozwoju. Pekin chce stworzyć wrażenie, że Chiny są silnym, miłującym pokój krajem, gotowym dzielić się swym rozkwitem z innymi. Choć w rzeczywistości realizuje swoje interesy, a nie interesy całego świata. Czasami jednak w taką propagandę lepiej jest uwierzyć, a przynajmniej udać, że się wierzy.
Chiny już dość dawno ogłosiły, że ich stosunki z USA są „priorytetem wśród priorytetów". W istocie to właśnie Pekin zaproponował Waszyngtonowi przystąpienie do podziału świata, uznając, że USA i ChRL są równoprawnymi partnerami i najbardziej wpływowymi i potężnymi państwami globu. Z konfrontacji ideologicznej Pekin proponuje zrezygnować. Do tej pory Stany, łudząc się swoją wyjątkowością, ignorowały podobne propozycje. Teraz jednak czasy się zmieniły. Pekin może się okazać dla Waszyngtonu optymalnym partnerem w dziele podziału świata.
Dla Rosji taki rozwój sytuacji początkowo będzie szokiem, chociaż w gruncie rzeczy nie ma się czemu dziwić. Obec-
ne stosunki między Federacją Rosyjską a Chińską Republiką Ludową określa się jako „partnerstwo strategiczne", czyli jako swego rodzaju wyjątkowe relacje pomiędzy dwoma wielkimi mocarstwami. Jednak ta formuła ekskluzywności nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.
Przecież nawet na poziomie oficjalnym opis rosyjsko-chińskiego „partnerstwa" ogranicza się do kilku problemów politycznych, przy których współpraca jest oczywista i nie nosi wyjątkowego charakteru (walka z międzynarodowym terroryzmem czy biznesem narkotykowym). Oba kraje faktycznie rozgrywają między sobą amerykańską kartę, przy czym i dla Pekinu, i dla Moskwy stosunki
z USA są o wiele ważniejsze niż ich wzajemne relacje.
Tymczasem Pekin - aktywnie i z korzyścią dla siebie - rozgrywa konfrontacyjną retorykę Moskwy w stosunkach z Waszyngtonem, pozostając w cieniu. Chiny w większości wypadków popierają stanowisko Rosji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, gdy Rosja nakłada weto wobec rezolucji zgłaszanych przez USA. ale nigdy nie sprzeciwiają się Waszyngtonowi w pojedynkę. Można w tym miejscu przypomnieć wydarzenia wiosny 2003 roku, kiedy Rosja, Francja i Niemcy występowały przeciwko wkroczeniu USA do Iraku. Chiny natomiast dały Waszyngtonowi do zrozumienia, że - choć w deklaracjach również nie popierają interwencji - podczas głosowania się wstrzymają. W rezultacie w znanej formule sekretarz stanu Condoleezzy Rice „Rosji wybaczyć, Niemcy zignorować, Francję ukarać" Chiny w ogóle nie zostały wymienione.
Znamienny był stosunek Chin wobec Gruzji, którą Moskwa w ostatnich latach uważa za swego głównego przeciwnika. W kwietniu 2006 roku prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili odbył wizytę w ChRL. którą można uznać za udaną. Prezydent ChRL Hu Jintao oświadczył,
że „Chiny rozumieją i popierają Gruzję w ważnych kwestiach dotyczących niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej". A w sierpniu 2008 roku, gdy toczyła się wojna, Pekin zajął neutralne stanowisko, wydając oświadczenie o konieczności rozwiązania problemów pokojowymi metodami.
OFIARA, KTÓRĄ MOŻNA ZŁOŻYĆ
Jeśli Waszyngton i Pekin rzeczywiście zaczną dzielić świat, Rosja (a konkretnie jej azjatycka część) zostanie „oddana" w sferę wpływów Chin, które rozpoczną aktywne „zagospodarowywanie" wszystkimi dostępnymi środkami. Dla USA podobny wariant rozwoju sytuacji wydaje się absolutnie naturalny.
Azjatycka część Rosji jest najbardziej logicznym kierunkiem ekspansji Chin. Na gigantycznym, niemal pustym terytorium znajdują się złoża surowców, których ChRL bardzo potrzebuje. Waszyngton z przyjemnością odda Pekinowi to, czego Państwo Środka tak bardzo pragnie, a co do Ameryki faktycznie nie należy. „Przetrawienie" tak wielkiego kawałka, jakim są rosyjskie terytoria zauralskie. zajmie Chinom bardzo wiele czasu i sił. Rezultatem zaangażowania się Chin w rosyjskiej części Azji będzie zmniejszenie chińskiej aktywności w innych częściach świata. Przy okazji Rosja zostanie unieszkodliwiona i w ogóle przestanie być obecna w innych regionach świata. Pozwoli to Waszyngtonowi odetchnąć swobodniej.
Być może Ameryka da Chinom do zrozumienia, że nie będzie protestować, jeśli ChRL zaanektuje Koreę Północną. Pod chińskim patronatem pólnocnoko-reańskie ambicje atomowe nie zostaną urzeczywistnione. Do sfery wpływów Chin niemal na pewno zostanie zaliczona kontynentalna część Azji Poludnio-wo-Wschodniej. Na obecnym etapie Chiny mogą poczuć się usatysfakcjonowane tymi rozwiązaniami. A dla Ameryki będzie to ofiara, którą bezboleśnie można złożyć.
ALEKSANDR CHRAMCZICHIN Niezawisimaia Gazieta 30.01.2009
Autor jest politologiem, szefem działu analitycznego Instytutu Analiz Politycznych i Wojskowych w Moskwie, autorem licznych książek o kampaniach wyborczych, wojskowości i historii najnowszej.
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Awatar użytkownika
elahgabal
Maréchal d'Empire
Posty: 6108
Rejestracja: wtorek, 18 listopada 2008, 19:14
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 10 times
Been thanked: 84 times

Post autor: elahgabal »

kot pisze:Wrzucam tekst z dzisiejszego "Forum" s. 8-10
Kilka ciekawych poglądów, trochę fantazjowania ;) ale chyba w temacie?
Punkt widzenia chyba zależy od punktu siedzenie ;)
Bardziej wiarygodną wydaje mi się być teza, że USA raczej (w ten czy inny sposób) będą próbowały napuścić na siebie Chiny i Rosję. Kreml, mimo prężonych muskułów nuklearnych i mocarstwowej retoryki nie wydaje się być zagrożeniem i realną konkurencją dla USA. A Chiny jak najbardziej.
Wielki potencjał demograficzny, rozwijająca się gospodarka (w przeciwieństwie do Rosji) i coraz większe ambicje - to jest realne niebezpieczeństwo dla hegemonii USA.
ChRL i Stany są od siebie uzależnione gospodarczo, a z racji tego, że żaden lider geopolityczny nie oddaje władzy i dominacji bez walki, sądzę, że USA raczej dogadają się za kulisami z rosyjskim niedźwiedziem, niż będą spokojnie patrzyć na to, jak Chińczycy (dajmy na to) kolonizują Syberię. Sami Jankesi bezpośrednio działać przeciw Chinom raczej nie będą - musieliby ogłosić bankructwo. Ale trzymanie w szachu Smoka, przy użyciu Niedźwiedzia - to byłoby bardziej racjonalne, niż pozwolić, żeby Smok zaczął latać po całym globie...
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43395
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

Teufel pisze:Czy powstanie nowa forma kolonializmu, o której pisano już w latach 90tych, przy okazji lokowania europejskich żołnierzy w krajach Afryki, dal ochrony misji humanitarnych.
Właśnie, najbardziej mi to przypomina powrót do czasów kolonialnych, jeszcze tych sprzed I wojny św. Poszczególne wielkie mocarstwa starają się zapewnić sobie kontrolę nad wybranymi rejonami świata. To wiąże się z tym o czym pisałeś, czyli z dążeniem do kontrolowania złóż. Powstają wyraźne powiązania między Rosją i Wenezuelą - z tych informacji, które podałeś, ta wydaje mi się najciekawsza. Jeszcze ciekawsze by było, co by się dziś stało i jak zareagowałyby Stany Zjednoczone, gdyby Rosjanie chcieli lokować się na Kubie z jakimiś poważniejszymi rodzajami uzbrojenia.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

Z dzisiejszej prasy, chyba z Gaz. Wyborczej: Rosjanie prawdopodobnie umieszczą na Kubie i w Wenezueli swoje bombowce <nie wiem czy strategiczne>. :rotfl: Och tak, jak to wspaniale się Rosja i USA dogadują ;)
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Re: Nowa "Zimna Wojna" i "Neokolonializm"

Post autor: Dżenesh »

Teufel pisze:Opóźnione w tym zakresie są Chiny, jednak ambitne plany budowy oceanicznej floty są realizowane cały czas, poza tym Chiny zdominowały gospodarczo już kilkanaście krajów afrykańskich.
Czytałem niedawno, że Chiny planują rozbudowę baz marynaki wojennej na Oceanie Indyjskim. Większość z tych baz ma być założona na Czarnym Lądzie. Wzbudza to ogromny niepokój tradycyjnego przeciwnika Chin jakim są Indie. Hindusi traktują Ocean Indyjski jak własną sadzawkę i każda próba wprowadzenia floty przez Chiny może spowodować "odgrzanie" starego konfliktu. Słyszałem też, że Hindusi na wieść o planach Chin rozpoczęli przygotowania do rozbudowy i modernizacji swojej floty. Być może to początek nowej odsłony konfliktu chińsko-indyjskiego. Nie należy zapominać o jeszcze innym elemencie tej układanki jakim są USA (wydaje się, że niejako naturalny sojusznik Indii)
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43395
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Post autor: Raleen »

A ja właśnie czytałem sobie niedawno wynurzenia prof. Kołodki w jego niedawno wydanej książce m.in o Afryce i tamtejszej biedzie. Z wątkami podróżniczymi ;) . Jeśli doszłoby do jakiejś rywalizacji obu tych mocarstw w Afryce, może byłaby to przy okazji jakaś szansa na poprawę warunków życia tamtejszej ludności. Tyle, że zarówno Chiny, jak i Indie mają u siebie szerokie obszary biedy.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2426
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 55 times

Post autor: Teufel »

Hindusi opróćz eks adm. Gorszkowa, planują docelowo własny lotniskowiec, 24 bardzo nowoczesne fregaty z nuklearnymi rakietami woda-ziema, 24 SS, kilka być może poradzieckich SSN. Pozwoli to na kontrolę nad Oceanem Indyjskim, a nawet rejonem zatoki Perskiej, co oznaczać będzie, że staną się ważnym rozgrywjącym w regionie.
Chinczycy jak zwykle są wyjątkowo opóźnieni w kwestii morskich zbrojeń, więc raczej będą walczyć ekonomią ;)

A co do rewelacji wybiórczej, to niedawno latały nad Karaibami dwa Tu-160, ale nikt tam na stałe baz bombowców nie przewiduje raczej.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

Teufel, latały a nawet zdjęcia widziałem, a co do baz, to była to cytowana wypowiedź kogo ze sztabu, także rozważają propozycję którą dostali. Chavez ma różne ciekawe pomysły ;)

Espeszali for ju wyszperałem
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... znych.html
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2426
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 55 times

Post autor: Teufel »

Ciekawe jak wyobrażają sobie zaplecze techniczne dla Tu-160 na Karaibach :D
Poza tym Rosjanie wcale nie rozważają takiej strategicznej bazy a'la Diego Garcia, oni z reguły kłamią albo straszą w takich wypowiedziach. O ile powstanie, to baza lotnicza, pewnie ze szkoleniowcami dla pilotów wenezuelskich Su-27.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
kot
Stabsfeldwebel
Posty: 301
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 15:13
Lokalizacja: Chojnice/Wawa

Post autor: kot »

Teufel, ale chyba w tym temacie chodzi także o stosunek USA do Rosji? A takie wypowiedzi chyba nie pomagają w nawiązywaniu miłych i przyjmnych kontaktów ;)

A co do stworzenia baz, to w sumie nie byłoby takie trudne, Tu-160 tylko tam latały, pewnie coś znów pokręcili, ale mogliby swoje stare Tu-16 Badger albo Tu-22 wysłać i zawsze stwarzać jakieś tam zagrożenie nie narażając swoich głównych sił na pierwsze uderzenie. Z tego co kojarzę to podczas kryzysu kubańskiego kilka Tutek tam siedziało... a w razie ewentualnego konfliktu nawet Tu-95/142 byłyby miłym urozmaiceniem n.p. w wersji walki radiotechnicznej lub nadzoru przestrzeni. W tym momencie większość baz na wschodnim wybrzeżu byłaby nadzorowana.
Poszperam, zobaczę co było na Kubie, jak wyglądają bazy morskiego lotnictwa strategicznego i drogi rozbiegów samolotów, ale zawsze w 2 lata przy odpowiednim finansowaniu można bazę wszędzie postawić, nawet w Andach :D :devil:
Polska od morza do Watykanu :>

Działam też tu: http://www.fajka.net.pl/
Obecna przyjemność: G&H Ennerdale Flake i "Pół wieku w mundurze" Mierieckowa
Dżenesh
Colonel en second
Posty: 1272
Rejestracja: poniedziałek, 26 stycznia 2009, 23:07
Lokalizacja: Płock
Has thanked: 3 times
Been thanked: 18 times

Post autor: Dżenesh »

Teufel pisze: Chinczycy jak zwykle są wyjątkowo opóźnieni w kwestii morskich zbrojeń, więc raczej będą walczyć ekonomią ;)
Z tego co czytałem także Hindusi na tym polu już niedługo będą ustępować Chińczykom. Indie to jeden z potencjalnych gigantów ekonomicznych (pomimo biedy). Zwróć uwagę na błyskawicznie rozwiające sie hinduskie koncerny stalowe/hutnicze inwestujące na całym świecie, w tym i u nas
Oddam życie polskiego rządu za Polskę
Awatar użytkownika
Teufel
Legatus Legionis
Posty: 2426
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 15:55
Lokalizacja: Stadt Thorn/Festung Posen
Has thanked: 17 times
Been thanked: 55 times

Post autor: Teufel »

kot pisze:Teufel, ale chyba w tym temacie chodzi także o stosunek USA do Rosji? A takie wypowiedzi chyba nie pomagają w nawiązywaniu miłych i przyjemnych kontaktów
Obawiam się, że osobiste zdanie niejakiego Teufela w żadnym stopniu nie zmieni stosunku obu krajów do siebie ;) Te kontakty nigdy nie będą miłe i przyjemne, gdy USA nie będzie zauważać problemów rosyjskich poza granicami Federacji, a Rosjanie będą mieć nadal tak tępe w swej retoryce przywództwo kraju.

Co do Kuby to jest kilka lotnisk o pasach długości ponad 4 km. A jakiś pobyt Tu-160, oprócz motywów propagandowych, na zachodniej półkuli to totalna abstrakcja, tym bardziej na wypadek jakiegokolwiek konfliktu. Przetrwałyby w sprzyjających okolicznościach nie dłużej jak 15 minut wojny...

Chiny jednak nadal głęboko odstają od innych, nawet azjatyckich marynarek. Ostatnio zbudowali parę niszczycieli podobnych do typu Arleigh Burke, ale poza zewnętrznym podobieństwem niewiele mają z nim wspólnego. Indie nie muszą się obawiać floty chińskiej, a tym bardziej Korea, czy Japonia.
Legiony i ja mamy się dobrze.
Awatar użytkownika
AWu
Słońce Austerlitz
Posty: 18134
Rejestracja: poniedziałek, 16 października 2006, 13:40
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: AWu »

Panowie lotnictwo Rosji jest w tak oplakanym stanie ze Gruzje bombardowano Tu 160 (strategicznym bombowcemdalekiego zasiegu !!) bo nie bylo nic innego ...

Szczerze watpie czy maja potencjal na wyslanie swego ostatniego sprawnego komponentu lotniczego.

Bo w Gruzji procz tego 1u 160 to atakowaly tylko pojedyncze starozytne Su 25 (co prawda w miare im szlo ale to niezniszczalny kukuruznik jest)

Ponadto Budzet Rosji na 2009 byl bilansowany zdaje sie przy 80 dolcach za barylke...
Teraz Roma jets po 30 za barylke
to znaczy ze 60 % najwiekszych wplywow budzetowych paszlo...
Awatar użytkownika
ToKu
Sergent-Major
Posty: 170
Rejestracja: wtorek, 25 września 2007, 09:35
Lokalizacja: Hiperborea

Post autor: ToKu »

Indie mają lotniskowiec w służbie. Zwykły harrier carrier ale lepszy rydz niż nic. W 2015 powinni mieć 2 lotniskowce - unowocześnionego Groszkowa i jeden nówkę rodzimej produkcji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Geopolityka i współczesne konflikty zbrojne”