Którzy ameryaknie? Wszyscy? Znaczy łącznie latynosi, murzyni, arabowie, biali itd...Amerykanie są zreszta głęboko podzieleni w tej sprawie
Może w tej sprawie należałoby jednak inaczej i komu innemu zadąc pytanie? Np. pytanie dla białych - "czy zgadzasz się być dyskryminowany ze względu na rasę, dla zbożnego celu wyrównania nierówności rasowych?".
Takie pytanie byłoby uczciwe, a nie pytanie murzyna czy jest za akcją afirmatywną.
Do tego, zapewne ty tu posiadasz głąbszą wiedzę, ale z tego co ja się mogłem dowiedzieć Clinton (demokraci) popierają akcję, a republikanie są jej przeciwni (na tyle na ile mogą być przeciwni, by demokraci nie wykorzystali tego przeciwko nim). Dla mnie akcja to kompromitacja Clintona.
Te spory ekspertów (system emerytalny) zdarzają się w każdej sprawie. Zawsze znajdzie się jakiś Cezary Mech, który ma inne zdanie niż ogół ekonomistów. Prawda jest taka, że system emerytalny na świecie jest mocno zagrożony. Nawet w USA. Tak więc, też bazując na swojej ograniczonej wiedzy, wydaje sie, że można stwierdzić, że Clinton administrował gospodarką (nawet jeśli znakomicie), ale jej nie reformował.
Różnica w ocenie polityki zagranicznej opiera się poniekąd na nieco innej interpretacji akcentów. Moim zdaniem takie "mówienie tego co chcieli usłyszeć" przez Clintona skończyło się efektem palca i ręki. Tzn. Clinton dawał swoim partnerom politycznym palec, od Busha domagali się już ręki. Przecież nie jest tak, że Bush nie próbował się porozumieć ze światem np. w sprawie ataku na Irak. Włąsnie te próby porozumienia przyczyniły się w znacznej mierze to pewnej kompromitacji amerykańskich polityków (tzn. w kwestii broni masowego rażenia). Zamiast uderzyć na Irak w miarę szybko Bush bardzo długo negocjował w tej sprawie. Przegapił dobry moment do ataku i musiał potem ten atak jakoś uzasadnić - stąd wzięły się "mataczenia" w kwestii broni masowego rażenia (oraz z chęci porozumienia się z partnerami zagranicznymi).