Niewydaje mi się aby w takim czasie ile trwa runda gry , było to możliwe ... ale - co powiesz np. na sytuacje gdy piechota w linni zostaje zaszarżowana przez kawalerie, albo w trakcie formowania czworoboku? Co wtedy dzieje się z piechotą. Ginie pewnie niewielki procent ludzi, reszta jest rozpedzana. Musi minąć sporo czasu zanim sie ponownie zbiorą.Raleen pisze:Pytanie czy tak duże straty jak piszesz miały miejsce. Można przyjmować, że w takich sytuacjach na ogół żołnierze uciekali. Stąd i problem wielkich strat tzn. takiej sytuacji gdy na raz zabijanych jest bardzo wielu żołnierzy nie powinien zaistnieć.
Ale to oczywiście wyjątek i nie jest moim cele rozpatrywanie takich wyjątków.
Podstawowym moim zamiarem było coś innego. Na początku bitwy do akcji wchodzi batalion. Walczy pare rund, ponosi straty.. ok. Ale do jakiego poziomu strat możemy mówić o pełnosprawnej jednostce. Zastanawiam się cały czas czy utrata połowy ludzi (zabitych, rannych, dezerterów i tych, którzy odprowadzali rannych kolegów na tyły - bywało ze jednego rannego odprowadzało 4 ) miała jakiś wpływ na spójność takiej jednostki i możliwość wykonywania wszystkich możliwych zadań.
Z drugiej strony odbieranie możliwości heroicznej walki jest chyba nie na miejscu.
Tak więc mioim zdaniem trzeba by to oprzeć o marale - duże straty duży minus do rzutu, ale gdyby był udany niech sobie dalej walczą. Może nawet skrajnie dobry rzut dawał dodatkowe bonusy ... dobra ponosi mnie
To co pisze wizun do mnie przemawia. No i też myśle o czymś jak test morale całej armii w kluczowych momentach. Pamiętamy Waterloo i "La Garde recule!"