Dalsze doniesienia z pola bitwy pod Ostrołęką. Kontynuujemy z Silverem drugi scenariusz, przedstawiający bitwę na zachodnim brzegu. Po tym jak rosyjscy grenadierzy śmiałym atakiem wdarli się na wzgórze koło drogi wiodącej do Antonii Szlacheckich, do ataku na nich ruszyła znajdująca się opodal polska piechota, równie szybko ich stamtąd wyrzucając. Dwa bataliony zostały rozbite i musiały rejterować w stronę mostów, dezorganizując po drodze kolejne oddziały. Atak na wzgórza sprawił jednak, że polska artyleria ostrzeliwująca mosty na jakiś czas zamilkła i Rosjanie mogli spokojnie przeprawić kilka kolejnych batalionów. Wkrótce na przyczółku za rzeką było ich już naprawdę dużo. Polacy po odrzuceniu rosyjskiego ataku uruchomili 1 Dywizję Piechoty, która wzięła na siebie ciężar natarcia na przyczółek. Rosjanie cofnęli się bliżej mostów widząc potężniejącego przeciwnika, tym bardziej, że do akcji weszła wkrótce polska 1 kompania lekkiej artylerii. Polacy pod wpływem silnego ognia artylerii nie kwapili się jednak do nacierania kolumnami i rzucili do przodu tyralierów. Ostrzał rosyjskich kolumn przynosił póki co umiarkowane efekty. Rosjanie starali się tymczasem skrzętnie uporządkować swoich kilka rozbitych jednostek na przyczółku. Artyleria nadal prowadziła ostrzał, z czasem wobec podchodzenia polskiej piechoty coraz intensywniej. Pole bitwy zaczęły zasnuwać dymy, przesłaniając rosyjskim artylerzystom widoczność. W tym momencie po stronie polskiej dowodzenie chwilowo przejął gen. Prądzyński, który rzucił do ataku wszystkie jednostki, jakimi dysponuje strona polska. Do miejsca walk zbliżyły się w międzyczasie oba korpusy kawalerii. Zaczęło się od ognia artylerii polskiej ze wzgórz oraz prowadzonego w pobliżu rosyjskich pozycji. Potem do akcji ruszyła kawaleria, ale w kluczowym miejscu na drodze Rosjanie sformowali czworobok i udało im się odeprzeć atak, choć Polacy byli o włos od sukcesu. Wkrótce w pobliżu rosyjskich pozycji pojawił się gen. Prądzyński, który osobiście kierował 2 baterią lekkokonną i z najbliższej odległości rozstrzelał kartaczami jeden z rosyjskich batalionów. Za kawalerią ruszyła polska piechota, która sprawnie spychała rosyjskie oddziały w stronę przyczółka. Miejsca było coraz mniej, rosyjskie kolumny zaczęły się tłoczyć opodal mostów. Dwa spanikowane bataliony uciekły przez mosty, potem jeszcze jeden. Rosjanie, by opanować sytuację, musieli rzucić na szalę wszystkie swoje atuty jakie posiadali. W kolejnym etapie dymy zaczęły się rozwiewać nad linią rosyjskiej artylerii, która efektywniej wsparła walczące oddziały. Polacy nie odpuszczali. Dzięki pomocy piechoty przez smugi bagniste udało się przejść polskim ułanom, którzy ruszyli do szarży, jak na złość formowanie czworoboków przez rosyjską piechotę nie poszło sprawnie i dwie jednostki byłyby niechybnie rozbite, gdyby nie... artyleria. Potem ruszyła jednak piechota, którą ciężko było zatrzymać. Rosjanie zbili się w kupę koło mostów, coraz bardziej bezładną. Polski atak do tego czasu zdążył osłabnąć, wiele jednostek było zmieszanych. W tym momencie rosyjska artyleria, po tym jak całkowicie rozwiały się dymy utrudniające obserwację pola walki, wykonała ogień huraganowy, który znowu zadał Polakom straty, dezorganizując kolejne jednostki.
_________________ Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
|