Unhappy King Charles (GMT)
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
A moim zdaniem walnych bitew było niewiele, zwłaszcza jak na tak długą rozgrywkę i obydwaj się ich raczej wystrzegaliśmy, bo wiedzieliśmy, czym mogą grozić. Pamiętam, że w mojej pierwszej partii ja i mój przeciwnik jakoś nie chcieliśmy za bardzo rozpraszać armii (uważając to chyba za porażkę i nie doceniając korzyści, swoją drogą ten patent jest ciekawy i chyba unikalny dla UKC) i przyjmowaliśmy niemal każdą bitwę, skutki były straszne dla obu stron.
- Raleen
- Colonel Général
- Posty: 43394
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 3967 times
- Been thanked: 2526 times
- Kontakt:
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Ja zdawałem sobie od początku sprawę z tej możliwości (rozpraszania sił przed bitwą, by jej uniknąć), więc również w poprzedniej partii zaskoczenia nie było. Swoją drogą zastanawiam się nad możliwością uzyskania decydującego zwycięstwa (decisive victory). Trzeba mieć 5 lub więcej punktów przewagi. Tyle, że gracz widząc znacznie silniejszego przeciwnika zawsze może się rozproszyć. Pewnie jak będą dwie duże armie, z większą ilością jednostek, to takie zwycięstwa są możliwe (przy zagraniu odpowiedniej karty). Znaczenie może mieć też maskowanie jakości brygad, na co akurat nie zwracaliśmy zbyt dużej uwagi. Jednak strach przed poniesieniem ciężkiej klęski, potęgowany jeszcze przez fakt, że reguły zwracają na to dość wyraźnie uwagę, na początku jest silnym bodźcem, żeby bez potrzeby nie ryzykować.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
No właśnie, te bitwy odgrywają rolę nawet jak jest ich mało. Z tego co pamiętam, to na zastopowanie moich działań na południu złożyło się to, że raz dostałem tam po łapach, a to nie była jakaś klęska, chyba remis ze wskazaniem, ale jednak jakoś upośledziło to moje możliwości na pewien czas, choć nie pamiętam dokładnie okoliczności.
- Anomander Rake
- Général de Division
- Posty: 3095
- Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Been thanked: 3 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Duże zwycięstwo można osiągnąć samym rzutem kością, a przy zagraniu karty to już nawet są spore szanse. W trakcie kilku rozgrywek widziałem sporo takich. Najczęściej 2-3 bitwy w rozgrywce kończyły się dużym zwycięstwami, z czego średnio jedno było decydujace. Z kolei rozproszeń armii było najczęściej więcej niż dużych zwycięstw.
Co do maskowania brygad (tzn. nieujawniania) to od początku i zawsze grałem z zasadą braku jawności.
p.s.
Jeszcze co do Newark - chyba jest to miejsce, a nie osoba.
Co do maskowania brygad (tzn. nieujawniania) to od początku i zawsze grałem z zasadą braku jawności.
p.s.
Jeszcze co do Newark - chyba jest to miejsce, a nie osoba.
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
W moich poprzednich partiach faktycznie trafiały się duże zwycięstwa, tak jak piszesz - jeden rzuci nisko, drugi wysoko + karta i gotowe.
Co do tego nieujawniania, to wiedzieliśmy, że ma być - jeden nie grzebał drugiemu w żetonach, ale jakoś się tym przesadnie nie przejmowaliśmy, często stosy sobie leżały rozgrzebane, poza tym ponieważ było mało bitew, raczej pamiętaliśmy czy armia jest silna czy mocna.
A Newark to istotnie rojalistyczny garnizon twierdzy.
Co do tego nieujawniania, to wiedzieliśmy, że ma być - jeden nie grzebał drugiemu w żetonach, ale jakoś się tym przesadnie nie przejmowaliśmy, często stosy sobie leżały rozgrzebane, poza tym ponieważ było mało bitew, raczej pamiętaliśmy czy armia jest silna czy mocna.
A Newark to istotnie rojalistyczny garnizon twierdzy.
- Raubritter
- Padpałkownik
- Posty: 1467
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 19:14
- Lokalizacja: Miasto Stołeczne Warszawa
- Been thanked: 1 time
Re: Unhappy King Charles (GMT)
O ile dobrze pamiętam, zwycięstwo, które daje dodatkową kartę można osiągnąć wyłącznie pod warunkiem zagrania karty bitewnej. Tak czy inaczej, w moich rozgrywkach takie zwycięstwa zdarzały się stosunkowo rzadko.Anomander Rake pisze:Duże zwycięstwo można osiągnąć samym rzutem kością,
Potwierdzam też, że gra jest przechylona w kierunku rojalistów. Najczęściej wygrywa król, choć - to fakt - bardzo niewielką różnicą w punktach. W znacznym stopniu na większe szanse króla wpływają dwaj świetni i szybcy wodzowie - Rupert i Maurycy oraz czas trwania gry. Armia Nowego Wzoru pojawia się z reguły około przedostatniego etapu i nie ma czasu odegrać znaczącej roli. Może gdyby gra trwała jeden etap dłużej...
A gdybym był strategiem,
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
Nad planszą w klubie szalał,
To co byś powiedziała,
Czy coś byś przeciw miała?
- Anomander Rake
- Général de Division
- Posty: 3095
- Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Been thanked: 3 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Toteż oddzieliłem duże zwycięstwo (major na 5+ przewagi) od decydującego (na 5+ przewagi i kartkę, to około raz na grę).
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
A sprawdzałeś (Ty lub kto inny) te opcjonalne reguły Vaseya, które miały nieco dopakowywać Parlament?Raubritter pisze: Potwierdzam też, że gra jest przechylona w kierunku rojalistów. Najczęściej wygrywa król, choć - to fakt - bardzo niewielką różnicą w punktach. W znacznym stopniu na większe szanse króla wpływają dwaj świetni i szybcy wodzowie - Rupert i Maurycy oraz czas trwania gry. Armia Nowego Wzoru pojawia się z reguły około przedostatniego etapu i nie ma czasu odegrać znaczącej roli. Może gdyby gra trwała jeden etap dłużej...
- Neoberger
- Général de Brigade
- Posty: 2098
- Rejestracja: sobota, 7 listopada 2009, 19:19
- Lokalizacja: Wwa
- Has thanked: 5 times
- Been thanked: 125 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Dzisiaj partia w Karolka za mną. Dograliśmy co prawda do 1644 roku, ale wiele już było wiadomo o końcowym wyniku.
Karty podchodziły generalnie Królowi. Rupert i Maurycy szaleli i nawet zszedł w odmęty historii Massey, jeden z Lokalnych Prominentów Parlamentu w Środkowej Anglii.
Cornwalia cała była królewska. Fairfaxowie zamknięci w Hull byli obserwowani przez Króla.
Na morzach panował Parlament. Na lądzie też ponieważ większość brygad udało się ustawić, a bitwy były tylko dwie.
Decydujące manewry odbyły się pod koniec 1643. Rupert obległ Bristol a Essex Oxford.
I tu obie strony popełniły błąd. Bitwy by nie było Rupert nie mógł mieć tylu oddziałów bez wcześniejszego awansu, a Essex powinien utworzyć armię i ruszać się tylko na kartę 3.
Tym niemniej Bristol nie padł i plan Króla spalił na panewce. Po stronie rojalistów dawała się odczuć panika, a tu już wchodzili Szkoci do walki.
Świetna gra. Naprawdę znakomita jeżeli idzie o wykonanie, interakcję z graczem, nawiązanie z historią. Świetnie oddane zostało to, że najważniejsze jest zaopatrzenie, a przede wszystkim oblężenia. A same bitwy bywają rozstrzygające tylko w perspektywie czasowej, eliminując pojedyncze brygady przeciwnika i dając swobodę manewru w danej chwili.
Dziwne. GMT zawsze preferuje w grach maszynki do mięsa, a tu taka subtelność? Brawo autor!
Karty podchodziły generalnie Królowi. Rupert i Maurycy szaleli i nawet zszedł w odmęty historii Massey, jeden z Lokalnych Prominentów Parlamentu w Środkowej Anglii.
Cornwalia cała była królewska. Fairfaxowie zamknięci w Hull byli obserwowani przez Króla.
Na morzach panował Parlament. Na lądzie też ponieważ większość brygad udało się ustawić, a bitwy były tylko dwie.
Decydujące manewry odbyły się pod koniec 1643. Rupert obległ Bristol a Essex Oxford.
I tu obie strony popełniły błąd. Bitwy by nie było Rupert nie mógł mieć tylu oddziałów bez wcześniejszego awansu, a Essex powinien utworzyć armię i ruszać się tylko na kartę 3.
Tym niemniej Bristol nie padł i plan Króla spalił na panewce. Po stronie rojalistów dawała się odczuć panika, a tu już wchodzili Szkoci do walki.
Świetna gra. Naprawdę znakomita jeżeli idzie o wykonanie, interakcję z graczem, nawiązanie z historią. Świetnie oddane zostało to, że najważniejsze jest zaopatrzenie, a przede wszystkim oblężenia. A same bitwy bywają rozstrzygające tylko w perspektywie czasowej, eliminując pojedyncze brygady przeciwnika i dając swobodę manewru w danej chwili.
Dziwne. GMT zawsze preferuje w grach maszynki do mięsa, a tu taka subtelność? Brawo autor!
Berger
- clown
- Général de Division Commandant de place
- Posty: 4423
- Rejestracja: poniedziałek, 9 stycznia 2006, 17:07
- Lokalizacja: Festung Stettin
- Has thanked: 1 time
- Been thanked: 8 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Tak dobre gry po prostu ukazują się raz na jakiś czas. I w sumie dobrze, bo nie byłoby czasu we wszystko zagrać
"Cała kraina gier jest oczywiście krainą maniactwa, a jednak rejon gier naśladowczo-wojennych jest w tej krainie bardziej maniacki niż inne rejony. Jak na mój gust, jest to już 'konik' posunięty zbyt daleko, hermetyczny, bez przyszłości."
- Leliwa
- Hetman polny koronny
- Posty: 5300
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
- Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
- Has thanked: 39 times
- Been thanked: 256 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Karolek to tylko przystosowana do użycia kart dawna gra Vaseya King's War. Może stąd jest tak niepodobna do innych gier GMTNeoberger pisze:Dzisiaj partia w Karolka za mną. Dograliśmy co prawda do 1644 roku, ale wiele już było wiadomo o końcowym wyniku.
Karty podchodziły generalnie Królowi. Rupert i Maurycy szaleli i nawet zszedł w odmęty historii Massey, jeden z Lokalnych Prominentów Parlamentu w Środkowej Anglii.
Cornwalia cała była królewska. Fairfaxowie zamknięci w Hull byli obserwowani przez Króla.
Na morzach panował Parlament. Na lądzie też ponieważ większość brygad udało się ustawić, a bitwy były tylko dwie.
Decydujące manewry odbyły się pod koniec 1643. Rupert obległ Bristol a Essex Oxford.
I tu obie strony popełniły błąd. Bitwy by nie było Rupert nie mógł mieć tylu oddziałów bez wcześniejszego awansu, a Essex powinien utworzyć armię i ruszać się tylko na kartę 3.
Tym niemniej Bristol nie padł i plan Króla spalił na panewce. Po stronie rojalistów dawała się odczuć panika, a tu już wchodzili Szkoci do walki.
Świetna gra. Naprawdę znakomita jeżeli idzie o wykonanie, interakcję z graczem, nawiązanie z historią. Świetnie oddane zostało to, że najważniejsze jest zaopatrzenie, a przede wszystkim oblężenia. A same bitwy bywają rozstrzygające tylko w perspektywie czasowej, eliminując pojedyncze brygady przeciwnika i dając swobodę manewru w danej chwili.
Dziwne. GMT zawsze preferuje w grach maszynki do mięsa, a tu taka subtelność? Brawo autor!
http://www.boardgamegeek.com/boardgame/1189/kings-war
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
- Neoberger
- Général de Brigade
- Posty: 2098
- Rejestracja: sobota, 7 listopada 2009, 19:19
- Lokalizacja: Wwa
- Has thanked: 5 times
- Been thanked: 125 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
leliwa - tak pisałem o tym w poście z 5 września 2010 r. Masz refleks, albo... nie czytasz pasjonujących dyskusji.
Berger
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Ha, doczekałem się - od wczoraj trwają preordery na sztywną mapę do UKC. Od razu się zapisałem (wielokrotnie na BGG pisałem, że jak się pojawi, to kupuję) - dla mnie to jedna z najładniejszych map jakie znam, więc jestem bardzo kontent.
- Neoberger
- Général de Brigade
- Posty: 2098
- Rejestracja: sobota, 7 listopada 2009, 19:19
- Lokalizacja: Wwa
- Has thanked: 5 times
- Been thanked: 125 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Szkoda, że nie ma Solidarności w obozie graczy.
Może wtedy dawałoby się zamawiać kilka plansz na raz i koszt przesyłki byłby mniejszy.
Ale pewnie tylko bogaci zwracają uwagę na każdego centa.
Może wtedy dawałoby się zamawiać kilka plansz na raz i koszt przesyłki byłby mniejszy.
Ale pewnie tylko bogaci zwracają uwagę na każdego centa.
Berger
- Wilk
- Alférez de Navío
- Posty: 541
- Rejestracja: niedziela, 7 października 2007, 23:28
- Lokalizacja: Warszawa
- Been thanked: 2 times
Re: Unhappy King Charles (GMT)
Odświeżałem sobie dzisiaj tę znakomitą grę, wprowadzając jednocześnie debiutanta. Od początku było dość prawdopodobne, że nie skończymy z uwagi na plan dnia i ograniczenia czasowe, ale z przyczyn losowych gra skończyła się jeszcze szybciej. Szkoda, bo było ciekawie. Oksford od początku przechodził z rąk do rąk, Essex go zdobył, ale w końcu go tam zamknąłem, po czym wylazł z twierdzy i przegrał bitwę (ale tylko dzięki karcie) i ogólnie trwała straszna kotłowanina na południu i w Midlands. Na północy, w Walii i na wschodzie większy spokój, choć na północy było już obu braci Fairfaxów, w silnie bronionym Newcastle wylądowała królowa Henrietta Maria, a lada chwila mieli nadejść straszliwi szkoccy prezbiterianie z armii Uroczystej Ligi i Przymierza. W kartach nie miałem zbyt dużo szczęścia, może poza pierwszym etapem, gdzie miałem trochę fajnych wydarzeń, ale była tura z jakąś chorą ręką parlamentu, sam nie wiem, co by było, gdybym wydarzeniem nie usunął przeciwnikowi z ręki dwóch trójkowych kart, a i tak mu jedna została, zaś w ostatnim rozegranym etapie nie miałem praktycznie żadnych operacji, poza Core Cards, tak to same wydarzenia przeciwnika, królową i jakiś mój event, który mi w tamtej sytuacji nic nie dawał (z tego wszystkiego Rupertowi nie udało się zakończyć oblężenia Bristolu, które rozpocząłem korzystając ze sprzyjającej chwilowo sytuacji na morzu).
Przeciwnik wolał nie robić zdjęcia, tylko potraktować te kilka etapów szkoleniowo (dla mnie odświeżenie mechaniki, bo dawno nie grałem). W czwartek zaczynamy od nowa wcześnie rano i mamy nadzieję tym razem rozegrać do końca.
Przeciwnik wolał nie robić zdjęcia, tylko potraktować te kilka etapów szkoleniowo (dla mnie odświeżenie mechaniki, bo dawno nie grałem). W czwartek zaczynamy od nowa wcześnie rano i mamy nadzieję tym razem rozegrać do końca.