The Fires of Midway (Clash of Arms)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Wydaje mi się, że liczylismy dobrze.

Pole startowe mojego lotniskowca - 0
pole puste, wyspa - 1
pole z chmurą - 2
pole z moim lotniskowcem niezlokalizowanym - 2
pole z moim lotniskowcem niezlokalizowanym i z chmurą - 3
pole z moim lotniskowcem zlokazliwanym, z chmurą - 2
pole z moim lotniskowcem zlokalizowanym, bez chmury - 1

Przy "memory" miałem tylko farta do ciągnięcia chmur - chyba wylosowałem wszystkie i udało mi się stwrzorzyć potężny blok chyba 4 zachmurzonych pól. To dlatego Janek dolatywał ciągle zadymiony, ja też zresztą raz słono za to zapłaciłem.

pozdrawiam
sowabud
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

HariMata pisze:
Andy pisze:Nic tak nie podtrzymuje zainteresowania grą jak pokonanie ojca! ;)
Sic! ;)
Uderz w stół, a dziecko się odezwie. ;)
sowabud pisze:Wydaje mi się, że liczylismy dobrze.
Bezbłędnie! :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Andy - mam jeszcze pytanie do gry solo. W fazie ropoznania pozycji (czyli memory) mam 10 rund, czyli losuję 20 kart i odkrywam 10. Tak to rozumiem. To chyba trochę niesprawiedliwe, bo kart jest 30. Ale to mi i tak nie pomogło w znalezieniu Amerykanów.

pozdrawiam

sowabud
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Ja dotąd grałem tak, że po prostu tasowałem talię, a potem ciągnąłem z niej i odkrywałem po kolei dziesięć kart. Wprowadzałem ich efekty i jeśli były wśród nich trzy Enemy Fleets, to byłem konfidentem.

Ale właściwie nie wiem skąd mi się wziął ten sposób. Może trzeba robić normalne rundy jak w grze dwuosobowej, czyli odkrywać dwie karty, wybierać jedną, drugą odkładać zakrytą itd., ale tylko do czasu odkrycia dziesięciu kart?

"Moja" metoda jest bardziej losowa, "memory'owa" daje więcej szans na znalezienie nieprzyjacielskiej floty. Jak teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że gra solo powinna być maksymalnie zbliżona do dwuosobowej. Czyli: że źle grałem.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Napisalem, że to trochę niesprawiedliwe, ale z drugiej strony gracz X nie musi kłopotać się z uzupełnianiem talii, która jednak się szybko wyczerpuje. Tak więc chyba trzeba ciągnąć 20 kart i odkryć 10.

Ale mam i inne pytanie.
Akcja SAVE THE SHIP jest akcja konkretnego lotniskowca. Czy punkty naprawy trzeba wydatkowac na naprawę tego właśnie lotniskowca, czy mogą one być użyte do napraw jakiegokolwiek innego własnego lotniskowca. Teoretycznie takiego zakazu nie znalazłem. Przez analogię - jest tylko zapis, że punkty napraw z fazy admirała można wykorzystać na różne lotniskowce a nie tylko jeden. Z kolei moje rozwiązanie trochę jakby przeczyło logice - akcja jest właśnie tego konkretnego lotniskowca. Jak z tego wybrnąć.

Miałem taki problem wczoraj wieczorem kiedy sam ze sobą pykałem. SARA była nieuszkodzona, ale nie miała już ani jednego samolotu, a YORK był trawiony pożarami i chciałem go trochę podrasować, aby nie musiał rzucać 20 kostkami.

Ponadto, czy poza naprawą samolotów w akcji "admirała" istnije możliwość przekazywania samolotów innemu lotniskowcowi. Chyba nie.

pozdrawiam

sowabud
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

sowabud pisze:Napisalem, że to trochę niesprawiedliwe, ale z drugiej strony gracz X nie musi kłopotać się z uzupełnianiem talii, która jednak się szybko wyczerpuje. Tak więc chyba trzeba ciągnąć 20 kart i odkryć 10.
Ja z kolei sądzę (teraz!), że trzeba rozłożyć wszystkie trzydzieści kart i postępować jak w grze dwuosobowej. Ma się wtedy pewien wpływ na rozwój wydarzeń, można np. odwlec odkrycie trzeciej karty Enemy Fleet (o ile się tylko nie zapomniało gdzie ona leży :))
Akcja SAVE THE SHIP jest akcja konkretnego lotniskowca. Czy punkty naprawy trzeba wydatkowac na naprawę tego właśnie lotniskowca, czy mogą one być użyte do napraw jakiegokolwiek innego własnego lotniskowca.
Tu akurat nie ma żadnych wątpliwości i autor to potwierdził: Save the Ship jest akcją lotniskowca i może dotyczyć tylko tego okrętu. Akcje admiralskie są "wyższego rzędu" i oddają dodatkowe możliwości leżące w gestii głównodowodzącego. Mogą więc być dowolnie dzielone.
Ponadto, czy poza naprawą samolotów w akcji "admirała" istnije możliwość przekazywania samolotów innemu lotniskowcowi. Chyba nie.
W regułach podstawowych jedynym takim przypadkiem są przenosiny CAP-u tonącego lotniskowca na inny lotniskowiec, odległy maksymalnie o dwa pola. W Advanced Rules jest reguła Alternate Carrier Landings, która pozwala na powrót grupy uderzeniowej z uszkodzonego (crippled) lotniskowca na inny lotniskowiec i dołączenie do jego grupy lotniczej (przy zachowaniu ogólnej liczby samolotów na poziomie z początku bitwy).

Poza tym akcja admiralska nie może spowodować przeniesienia samolotów na inny lotniskowiec. Może ona przywrócić eskadrę z Watery Grave, ale tylko na macierzysty okręt.
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Z tym "Save the Ship" to trochę szkoda, ale jak napisałem, to logiczne. Mniej towaru by pewnie tonęło.

Andy, może wymyślę kiedyś scenariusz "ku pokrzepieniu japońskich serc" - atak na brytyjskiego Hermesa na oceanie indyjskim. To dopiero byłaby gra dla ojca z synem. Albo atak na "Force Z".

pozdrawiam, w łykend pewnie zaczniemy z Jankiem kampanię.
sowabud
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Cześć, grałem wczoraj solo, jak zwykle japsami. Miałem 3 lekkie lotniskowce (Shoho, Junyo, Ryujo) przeciw SARZE i YORKOWI. Moje miały tradycyjne grupy lotnicze (według opisu z kampanijnego), jankesi normalnie 2+4+2.
Gra ta dała mi dużo do myślenia. Amerykanie przegrali z kretesem, tracąc oba okręty, z moich tylko Junyo zakończył z jedna skazą na kadłubie. Mimo, iż jankesi wygrali fazę poszukiwania i zaczynali grę!
Fatalnie losowali (4i5), po zamianie karty mieli 1+4. Fatalnie rzucali – z pierwszej fali nikt nawet nie zaatakował – wszystko zostało zestrzelone. Potem było tylko gorzej mimo niezłych rzutów na przetrwanie okrętów.
Wydaje mi się że błąd systemu solo polega na tym, że każe graczowi X w fazie admiralskiej zawsze dobierać i wybierać CAP, nawet wówczas gdy kolejnym lotniskowcem, który będzie atakował będzie własny. Zgodnie z przepisami zawsze wymieniałem CAP, ale wówczas nie można za bardzo nic naprawić. W przypadku tej gry trafienia zdobywały głównie japońskie samoloty torpedowe, toteż nawet opcja startu 2 samoloty + 2 punkty napraw nie wchodziła w grę.
Teraz będę grał tak, iż kiedy następuje atak lotniskowca gracza X, nie musi on wymieniać CAP, a może wziąć 3 punkty napraw. Wczoraj też tak grałem od pewnego momentu, bo wszystkie 4 wildcaty poszły w morze i nie było można się bronić. A największe straty zadał dzielny Shoho, który wysłał swego jedynego KATE, który zdołał wsadzić w YORKA wszystkie 3 torpedy! :rotfl:
pozdrawiam
sowabud
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

sowabud pisze:Andy, może wymyślę kiedyś scenariusz "ku pokrzepieniu japońskich serc" - atak na brytyjskiego Hermesa na oceanie indyjskim. To dopiero byłaby gra dla ojca z synem. Albo atak na "Force Z".
Ten ostatni ciężko byłoby ułożyć - Force "Z" miało cholernie mało lotniskowców. :P
pozdrawiam, w łykend pewnie zaczniemy z Jankiem kampanię.
...i wtedy poznacie prawdziwy smak tej gry!
Wydaje mi się że błąd systemu solo polega na tym, że każe graczowi X w fazie admiralskiej zawsze dobierać i wybierać CAP
Z wyjątkiem sytuacji, gdy wszystkie sloty są zajęte przez fueled CAP. Reguły solo nie opisują wszystkich możliwych sytuacji w grze, ale bez trudu uzupełniałem je w trakcie rozgrywki o rozwiązania wynikające logicznie z samego systemu.
Fatalnie losowali (4i5)
Biorąc pod uwagę późniejszą kradzież jedynki, to wcale nie musi być złe losowanie. Późne akcje pozwalają na wysłanie większych grup uderzeniowych i rąbanie przeciwnika bez obawy o jego ripostę. No, ale na późniejsze kiepskie rzuty nie ma rady. Nie będzie żadnej późnej akcji, jeśli nie będzie jej miał kto przeprowadzić. :)

A w ogóle, to nie podzielam Twego entuzjazmu dla Japończyków. Japończyków trzeba lać! :D
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Uff, jesteśmy po "Bitwie na Morzu Koralowym" jako pierwszej z kampanii. Ja tradycyjnie grałem japsami, Jankó - Yankesami. Niestety nie zapamiętałem, że japoński dowódca nie może użyć „save the ship”, a ja to raz zrobiłem, przedłużając agonię SHOHO. Daruję Jankowi za to jeden MP.

O dziwo wygrałem fazę rozpoznania, ale z minimalną ilością kart. Janek przegrał, ale kart nazbierał chyba dwa razy tyle co ja. Niebo było czyste, tylko jeden sektor był zachmurzony po stronie yankeskiej.

Niestety pierwsza fala (ZUIKAKU) napotkała straszliwy ogień zaporowy artylerii przeciwlotniczej. Nie dość, iż nic nie trafiłem, to jeszcze wszystkie nurkowce zostały strącone. Dzięki wcześniej wysłanemu CAP i udanemu rozpoznaniu miałem w zespole SHOHO i SHOKAKU aż dwa CAP. Ale zespół ten był bliżej Amerykanów, toteż Janek jego wybrał za cel. Janek swoimi atakami uwziął się na SHOHO, który zaliczył bardzo wiele trafień (1 CR + 2 pożary). SHOKAKU zaliczył jedną torpedę. Atak z YORKTOWN dołożył kolejne trafienia na SHOHO. Płonący lotniskowiec był lepszym celem, dla goniących na resztkach paliwa Yankesów. W swojej fazie (i tu był mój błąd) SHOHO rozpoczął akcję ratowniczą, zamiast wysłać swą symboliczną grupę lotniczą.

Ostatni w kolejce był SHOKAKU, który mimo trafienia torpedą mógł wysłać pełną grupę lotniczą. Wsadził w LADY LEX trzy torpedy :rotfl: , ale yankeska osłona rozgromiła eskortę ZERO. T_T

LEXINGTON z licznymi trafieniami od torped nie przetrwał swego testu i spokojnie pogrążył się w odmętach Morza Koralowego. SHOHO był ciężko rany, a jego stan i ilość pożarów nie rokowały nadziei na uratowanie okrętu.

W następnej fazie YORKTOWN zaliczył kilka trafień, ale nie na tyle groźnych, aby nie dawały szans na przerwanie. Jego grupa lotnicza zdemolowała natomiast SHOKAKU, którego karta w całości pokryła się pożarami. Doleciały dwa dywizjony nurkowców z 1000 funtowymi bombami. Amerykanie skutecznie skrócili dystans, a chmury były dość daleko. Grupa ZUIKAKU ponownie nie miała czym się pochwalić i wróciła bez trafień i ze stratami, natomiast dywizjon Kasiek ze SHOHO zemścił się na YORKTOWNIE, wsadzając w prawą burtę torpedę.

Druga faza podsumowująca była już mniej wesoła dla Japończyków i Janek teraz płakał z radości. SHOHO wyleciał w powietrze, po nim to samo zrobił SHOKAKU. Japończycy przegrywali na punkty 7 do 6. Cesarski dowódca przynaglany przez adm. Yamamoto na kolację, nękany wątpliwościami co robić, podjął decyzję o odwrocie. Było to też na rękę Amerykanom, których Nimitz wzywał na odprawę w sprawie lekcji na piątek.

YORKTOWN dopłynął szczęśliwie do bazy, ale na Hawajach wybuchł strajk i trzeba było aż 3 PM do jego naprawy.

Czyli 7:6 dla Amerykanów, którzy wykorzystali jednak 2 PM.

PS. Nimitz i Yamamoto to oczywiście ta sama urocza blondynka :*
PS II – najbardziej wnerwiający rzut, to kiedy dywizjon VAL przedziera się przez zaporę myśliwców, wściekły ogień z działek i na najlepszej karcie (2 CR i 2 pożary) rzuca cztery dwójki (to wyczyn z drugiej fali ZUIKAKU) :f
Ostatnio zmieniony piątek, 3 grudnia 2010, 09:06 przez sowabud, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

Brawo Janek! Naprzód Ameryko! Sink'em all! :)

Wygrać Amerykanami na Morzu Koralowym - bezcenne! Mnie się jeszcze nigdy nie udało.

Będzie się działo koło Midway! :)
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Midway

Piątek wieczór tak jak obiecałem zasiedliśmy z młodym Jankó „Spruancem” do bitwy pod Midway. Co mnie podkusiło, żeby go nauczyć w to grać. Pykał bym sobie sam i sam wygrywał, a tak dziecię mnie leje, że tylko wióry lecą.

Janek miał Enterprisa, Horneta i naprawionego mimo strajku Yorktowna. Ja, adm. Kasokawa miałem ustawienie historyczne (Kaga i Akagi w jednej grupie, Soryu i Hiryu w drugiej). Tradycyjnie wygrałem fazę rozpoznania tyle, że tradycyjnie więcej na tym straciłem niż zyskałem. Miałem 4 karty , Janek chyba 10. Miałem ponadto „1”, więc zabrałem mu „2” , udało mi się także wysłać CAP - zaczęło się więc niby po mojej myśli.

Kaga wysłała pierwszy atak na Midway, samoloty wróciły bez strat, ale zadałem też niewielkie straty garnizonowi – ledwie porysowałem pas startowy. Ale najważniejsze, że samolotów nie ubyło.

Akagi wybrała za cel zespół Enterprise-Hornet. I tu się zaczęły schody. Janek oba zespoły miał w chmurach, a odległość była spora. Cała druga fala doleciała na resztkach paliwa na amerykańskie okręty. Straciłem Zero i Val, a sam nie zadałem żadnych strat. Tragedia po prostu.

Teraz riposta Enteraprise. Atak niebyt udany dla Janka – traci wszystkie samoloty, ale przynajmniej trafia Kagę. Natomiast to co zrobił Hornet przejdzie chyba do historii naszych bitew. Stracił co prawda osłonę Wildcata, ale jego nurkowiec wsadził Kadze 5 Infernów i jeden pożar, następny dołożył kolejne 3 eksplozje. Dychawiczne Dewastatory natomiast zdołały wsadzić 2 torpedy w burtę Akagi.

Wiedziałem, że straciłem najprawdopodobniej dwa wielkie lotniskowce po pierwszej fazie. Trzeba było działać skutecznie. Soryu zrewanżował się Hornetowi wciskając mu torpedę i parę bomb, ale nie były to trafienia śmiertelne, znając wspaniały system ratowania jankeskich okrętów.

Lotnictwo z Midway ruszyło żeby dobić Akagi – nigdy nie zrozumiem na jakiej zasadzie Janek wybiera swe cele, dla mnie to nielogiczne co robi, ale jego dziecięca intuicja jak dotąd go nie zawodzi. Akagi dostał kolejne dwie torpedy i trzy bomby, z czego dwie wyrządziły poważne szkody.

Yorktown, który pozostawał do tej pory samotnie w ukryciu ruszył na Soryu. Miał dość daleko i pod wiatr, toteż jego grupa lotnicza dotarła na resztkach paliwa. Z dużymi stratami (2 nurkowce i myśliwiec strącone), nie wyrządzając szkód, została odparta.

Hiryu także się niezbyt popisał. Stracił dużo samolotów, a dodał Hornetowi tylko jedno trafienie bombą.

Na zakończenie tej rundy Kaga rzucała 18 kostkami, z czego 14 spowodowało wielką eksplozję, że nie było co zbierać ani kogo ratować. Akagi próbowała jeszcze walczyć. Z 15 kości trafiło 5 ale i to wystarczyło by okręt poszedł na dno. Hornet wybronił się, ale był bardzo poważnie uszkodzony – w zasadzie cudem utrzymał się na wodzie.

Po pierwszej rundzie było 8:4 dla Janka (jankesi stracili dużo samolotów)

Zdjęcia tuż przed testami pod koniec pierwszej rundy.
http://images39.fotosik.pl/432/d9f7973520d08458med.jpg
Akagi i Kaga - tu trudno rozpoznać co to za okręty - tyle znaczników

http://images41.fotosik.pl/432/6545dbd916ef4892med.jpg
Soryu i Hiryu

http://images38.fotosik.pl/431/543d0b9ea842f77dmed.jpg
Enterprise i Hornet

http://images46.fotosik.pl/418/655c8567b08fee4amed.jpg
Midway i Yorktown
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez sowabud, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Ciąg dalszy Midway - bo nie wiedziałem, czy się zmieści w jednym poście.

Druga runda trwała zdecydowanie krócej. Enterprise wsadził w Hiryu 3 bomby i torpedę. Yorktown miał dzisiaj zły dzień. Jego wyprawa znowu nie przyniosła ani jednego trafienia. Samoloty z Midway, trochę zostały przerzedzone przez Zera, ale dołożyły niewielkie trafienia w oba okręty japońskie. Soryu trafia zarówno Horneta i Enterprisa. Ten pierwszy jest już ledwo ciepły, ale ma na sobie tylko 1 inferno (kadłub na 5), ale jego będzie ostatnia akcja. Enterprise też nie został trafiony jakoś szczególnie poważnie. Hiryu mając już tylko dwa samoloty wysyła Zero i Kaśkę. Długo myślałem na kogo je posłać. Janek stosował taktykę – jak się okazało skuteczną – ciągłego naprawiania okrętów, kosztem ciągnięcia kart. Drugą rundę grał praktycznie bez kart. Ale doprowadził do tego, że ostatnia Kaśka musiała polecieć na Horneta, bo bałem się, że nie będzie miał on żadnego znaczka i okręt się wyratuje z beznadziejnej wydawałoby się sytuacji. A nie było pewności, że zatopię Enterprisa. Dzięki temu Enterprise przetrwał bitwę tylko z lekkimi ranami – bardzo dobrze rzucał na teście eksplozji. :f

W fazie końcowej uparty Hornet w końcu poszedł pod wodę. Tak samo jak Hiryu, który nie dał rady opanować pożarów i przecieków. W tym momencie było trzech na jednego i uciekłem. Ostateczny wynik to 11 do 8 dla Janka. Jedyną pociechą było, iż Yorktown został zatopiony przez I-15 tuż koło Midway, jeszcze tego samego dnia. Jak powiedziałem, nie był to jego dzień.

Andy – za zatopione lotniskowce przez okręty podwodne nie przyznaje się punktów zwycięstwa – prawda.

Smutna prawda jest taka, że Janek „Spruance” będzie miał u Wschodnich Salomonów dalej trzy wielkie lotniskowce, a ja tylko dwa i do tego jeden mały. :/ Na szczęście Yamamoto już śpi :* , toteż adm. Kasokawa nie musi od razu popełniać hara-kiri.

pozdrawiam
sowabud
Awatar użytkownika
sowabud
Lieutenant
Posty: 574
Rejestracja: wtorek, 10 listopada 2009, 18:50
Lokalizacja: Budapeszt-Warszawa na zmianę
Been thanked: 1 time

Post autor: sowabud »

Część

Najpierw dwie linijki sprostowania. Źle liczyłem punkty zwycięstwa. Byłem przekonany, że za zatopiony lotniskowiec jest 1+1, a dopiero wczoraj zobaczyłem, że punktacja może być różna.

Czyli na Morzu Koralowym było jednak 7:7 (+2 dla mnie za Jankowe naprawianie lotniskowca). Korekta przy Midway była już zdecydowanie na moją niekorzyść, zamiast 11:8, ostatecznie 14:9 dla Janka. Po dwóch bitwach 21:16 (+2) dla Janka.

Wschodnie Salomony – rewanż adm. Kasokawy
W naszej pierwszej kampanii to Wschodnie Salomony okazały się „być albo nie być” floty japońskiej i jej dalszych aspiracji w zmaganiach o hegemonię na Pacyfiku.

Janek wystawił przepisowo trzy lotniskowce – Enterprisa i nowe Waspa i Saratogę, które po raz pierwszy się pojawiły. Yorktown został w doku na powolnej naprawie. Ja mogłem wygospodarować tylko pozostałości dumnej niegdyś floty – flagowy Zuikaku, Soryu oraz wspomagający okręt flagowy Ryujo. Czyli generalnie nie za dobrze (dla Japończyków, ku ucieszę Janka i zapewne Andyego). Pogoda tym razem sprzyjała lepszemu :lol: – czyli Japończykom, dwie chmury i szkwał dawały nadzieję na taktyczną przewagę.

Zaczęło się tradycyjnie już w tej kampanii dobrze dla Japończyków, którzy wygrali fazę rozpoznania, o dziwo tym razem znowu miałem CAP w gotowości oraz trochę więcej kart niż zwykle. Pierwszy atak miał jednak Janek. Weteran Enterprise w pierwszym ataku niemalże zatopił Soryu. Wsadził w niego dwa interna i „zwykły” pożar. W ataku grupa lotnicza straciła Wildcata. Ponieważ nie chciałem tracić okrętu już w pierwszej kolejce, ruszający się jako drugi Soryu musiał podjąć akcję „Save the ship”. Chciałem dożyć nim drugiej rundy, bo obok był szkwał, który pomógłby gasić pożary i wówczas Soryu byłby odwodem. Byłby, gdyby nie upór Janka, który jak coś bombarduje, to na całego. Kolejna Saratoga wsadziła w Soryu dalsze trzy pożary, tracąc jednak sporo samolotów. Avenger został zestrzelony, a Wildcat rozbił się na pokładzie własnego okrętu.

Teraz do dzieła przystąpił Ziukaku, który specjalnie dostał akcję „4”, aby to jego grupa lotnicza wykonała decydujący atak. Los chciał, że bitwa ta miała innego bohatera. Grupa lotnicza Zuikaku pomyliła drogę i wszystkie maszyny goniły na resztkach paliwa jak znalazły wroga. Wasp – bo on był celem, zainkasował jeden wybuch i jeden pożar – niewiele jak na moje plany. Ponadto straciłem jednego Vala, a tych miałem najmniej. Wasp odegrał się oczywiście na Soryu – trzy wybuchy i pożar, za to stracił aż dwie karty samolotów. Janek nie dał się przekonać, iż dobrze byłoby wybrać inny cel dla jego samolotów. Ostatnia akcja należała do Ryujo. Szara myszka japońskiej floty pokazała tym razem pazury. Wsadziła trzy torpedy w Saratogę :rotfl: . Koniec pierwszej rundy zupełnie więc nieoczekiwany. Soryu rzucał 13 kośćmi i zatonął przy jedenastu trafieniach robiąc wielkie bul, bul, bul. Saratoga rzucała tylko 7 kośćmi, przy przerzucie trzema, ale nie pomogło jej to i majestatycznie schowała się pod wodę.

Drugą rundę zaczął Zuikaku, który trafił torpedą Enterprisa. Straciłem kolejnego Vala i Kate, moje myśliwce poradziły sobie jednak z osłoną Wildcatów. Odpowiedź Enterprisa była tragiczna w skutkach dla zespołu amerykańskiego. Poległa cała grupa lotnicza bez zadania strat. Zuikaku był dalej nie draśnięty. Bohaterski Ryujo, który teraz pokazał kły, wsadził torpedę w Enterprisa, pieczętując jego los. Kolejna fala tym razem z Waspa została zniszczona przez opl Ryujo. ;D

Po drugiej rundzie oba amerykańskie okręty były uszkodzone, bez myśliwców i z mocno okrojonymi grupami bombowo-torpedowymi. Oba japońskie okręty całe i zdrowe, z nielicznymi zadrapaniami. W trzeciej rundzie nastąpił pogrom Amerykanów. Samoloty z Zuikaku zatopiły Enterprisa (3 wybuchy i pożar) za cenę jednej torpedy, która trafiła Zuikaku. Ryujo ponownie zestrzelił dwie grupy samolotów z Waspa. Enterprise rzucał 8 kostkami i nie przeżył. Wasp zdołał dopłynąć do Hawajów, mimo ataków okrętów podwodnych. Adm. Kasokawa dokonał rzeczy prawie niemożliwej. Wyrównał szanse na pozytywny wynik całej kampanii. W bitwie było 11:6 dla Japończyków, po trzech starciach zaś jest 27:27 (+2 dla Japończyków). Janek będzie musiał jeszcze naprawić Waspa i Yorktowna, co da mi najmarniej jeszcze dwa punkty zwycięstwa. Z drugiej strony szanse Amerykanów nie są małe. Będą mieli trzy duże lotniskowce, ja tylko jeden i trzy małe. Zobaczymy.

Pozdrawiam
sowabud
Awatar użytkownika
Andy
Grossadmiral
Posty: 9508
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:49
Lokalizacja: Piastów

Post autor: Andy »

sowabud pisze:Andy – za zatopione lotniskowce przez okręty podwodne nie przyznaje się punktów zwycięstwa – prawda.
Jeśli to było pytanie ;), to po pierwsze przepraszam za spóźnioną odpowiedź, jakoś je przeoczyłem. A po drugie potwierdzam: żadnych punktów zwycięstwa za samozatopione japońskie lotniskowce i za zatopienia japońskich okrętów podwodnych.

My też omal nie przeoczyliśmy, że za uszkodzenie lekkich lotniskowców japońskich jest 0 punktów zwycięstwa!

Jankuuuuuu! Dlaczego nie przerwałeś bitwy koło Wschodnich Salomonów, kiedy sprawy przybrały zły obrót? :cry: Prowadziłbyś teraz na punkty i ze spokojem czekał na Santa Cruz. Ale my, Amerykanie, nigdy się nie poddajemy! W ostatniej bitwie będziesz miał już wyraźną przewagę w grupach lotniczych, a lekkie lotniskowce japońskie to śmiech na sali - skracaj dystans, uderzaj szybko i mocno i wycofaj się z bitwy w odpowiednim momencie. Licz uważnie punkty i uważaj na okręty podwodne! Będę mocno za Ciebie ściskał kciuki!

Jak to brzmiało w rosyjskim tłumaczeniu? "Topi ich wsiech!" :D
Never in the field of human conflict has so much been owed by so many to so few...
Premier Winston Churchill, 20 sierpnia 1940 r.
...and for so little.
Porucznik pilot Michael Appleby, dzienny żołd 14 szylingów i 6 pensów
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”