The Fires of Midway (Clash of Arms)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
mp_stilgar
Appointé
Posty: 42
Rejestracja: czwartek, 25 czerwca 2015, 20:36
Lokalizacja: Kraków

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: mp_stilgar »

Magnum-KR pisze:Ja też dziękuję za grę.
Pod Midway, gdyby nie przerwa "techniczna" pewnie byś się nie wycofał - myślę, że skończyło by się wtedy pogromem Amerykanów. Ugaszony Soryu wyszedł by ze szkwału i nie tylko bym miał przewagę w ilości lotnisk&lotniskowców zdolnych do wypuszczenia ataków ale jak już pisałeś na Twoich lotniskowcach pozostały po 2-3 samoloty i to głównie beznadziejne torpedowce Devastator. Ale przez tą przerwę miałeś czas ochłonąć, pomyśleć i uciekłeś spod topora... :-(
Hehe, co do szczęścia to się zgodzę, w zasadzie większość ataków weszła mi bez problemu, poza pierwszym. Na pewno miałeś sporo pecha - te Zera przegrywające pojedynki z Wildcaatmi :lol:

Ale co do Midway to już w czasie gry na 90% byłem zdecydowany się wycofać - zdawałem sobie sprawę, że prawie nic mi nie zostało a Ty odbudowałeś sporo samolotów. Problem był taki, że chciałem zatopić Ci 2 lotniskowce, a tymczasem uszkodziłem tylko jeden. Dlatego się potem wahałem. Mogłem teoretycznie ryzykować nawet utratę swoich (ostatecznie miałbym jeszcz 3 kolejne w rezerwie), ale prawdopodobne było, że poniósłbym duże straty a Tobie nie wyrządził żadnych (pogoda...). Więc wycofałem się, godząc się na walkę 4:3 w następnej bitwie.

A przy okazji pytanie do kolegów forumowiczów - mieliśmy problem z interpretacją zasady o akcji admiralskiej wystawiania CAP. Czy jeżeli jest ogień na pokładzie można wystawić CAP za pomocą tej akcji, czy trzeba wcześniej ugasić pożary? Rzut kostką rozstrzygnął że nie, ale w zasadach nie było to wprost sformułowane. To samo pytanie do Battle Stations - czy trzeba usunąć wszystkie pożary przed startem czy tylko część i można startować dwoma samolotami?
mp_stilgar
Appointé
Posty: 42
Rejestracja: czwartek, 25 czerwca 2015, 20:36
Lokalizacja: Kraków

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: mp_stilgar »

W zeszłym tygodniu rozegraliśmy ostatnią bitwę naszej kampanii: starcie w okolicy wyspy Santa Cruz.
Magnum miał jedynie dwa ciężkie lotniskowce do dyspozycji: Shokaku i Soryu, uzupełnił je średnim Ryujo i lekkim Junyo. Natomiast ja miałem trzy ciężkie zachowane do tej bitwy: Enterprise, Waspa i Saratogę. Tak więc przewaga wydawała się być po stronie Amerykanów.
Warunki pogodowe były idealne: zaledwie jedna chmurka. Inicjatywę zdobyli amerykanie, jednak obie strony zgromadziły sporo kart na początkowe zmagania.
Admirał Halsey zgodnie ze swoją doktryną parł w stronę floty japońskiej. Pierwszy atak był jednak kompletnie nieudany, prawie wszystkie samoloty zostały strącone z zerowymi stratami japońskimi. Japończycy z kolei uszkodzili samotnego Waspa. Flota Cesarska przystąpiła do serii ataków, które wyglądały groźnie: w zasadzie każdy przebijał się przez obronę USA (mimo moich niezłych kart) po czym... bomby nie czyniły żadnych uszkodzeń lub jedynie symboliczne. Ech te kostki... :roll:
Po serii ataków japońskich ostatecznie mocno oberwała Saratoga i trochę Wasp, jednak dzięki amerykańskiej odporności żaden nie poszedł na dno. Gdyby ataki były skuteczniejsze myślę, że że okręty USA nie wybroniłyby się. US Navy ostatecznie udało się nadgryźć Shokaku i Ryujo.
W kolejnej turze Halsey pozostał confident. Nie miał wiec wyboru i musiał przeć w stronę floty cesarskiej. Doprowadziło to do serii widowiskowych ataków z obu stron: Japończycy mimo braku dobrych rzutów na uszkodzenia zdołali w końcu zatopić Saratogę, Amerykanie natomiast domęczyli Ryujo, który nie był wiele wart w punktach. Bitwa zakończyła się japońskim zwycięstwem 7:6.
Natomiast w całej kampanii zwyciężyli Amerykanie z przewagą 26:21 :D .

Podsumowując: uważam FoM za dobrą grę, z mnóstwem emocji i umiarkowaną dozą istotnych decyzji do podjęcia. Kostki rzeczywiście dają o sobie znać, lecz jest to poniekąd odzwierciedlenie tych wielu czynników które wpływały na losy początkowej fazy wojny na Pacyfiku. Widoczna jest asymetria stron, twardzi i odporni Amerykanie i wrażliwsi ale agresywni Japończycy, co mile urozmaica grę.
Następnym razem przetestujemy jednak karciankę bez kostek: Battle for Stalingrad od DVG.

Magnum dzięki za grę!
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: Magnum-KR »

Ja tez dziękuję za grę. Zgadzam się z ocena gry przedstawioną przez mp_stilgara. Jak by mnie jeszcze te kostki bardziej kochały...
Awatar użytkownika
ghostdog
Sous-lieutenant
Posty: 488
Rejestracja: wtorek, 28 lutego 2006, 18:47
Lokalizacja: Warszawa

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: ghostdog »

Mam pytanie do właścicieli. Okazuje się, że brakuje mi jednej karty z decku Search and Destroy, Czy ktoś mógłby mi zeskanować ją i przesłać na maila? Poproszę o wiadomość na priv.
"Obydwaj pochodzimy ze starożytnych plemion Obydwaj jesteśmy już na wymarciu Wszystko wokół nas zmienia się....."
mp_stilgar
Appointé
Posty: 42
Rejestracja: czwartek, 25 czerwca 2015, 20:36
Lokalizacja: Kraków

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: mp_stilgar »

Parę dni emu rozegraliśmy partyjkę z Samuelem. Zaczęliśmy od bitwy na morzy koralowym. Samuel poprowadził Japończyków, ja Amerykanów.
Lotniskowce US Navy zostały pierwsze zlokalizowane przez przeciwnika, natomiast rozpoczynaliśmy z tą samą liczbą kart w ręce. Flota japońska miała przygotowany CAP w obu zespołach (Zuikaku + Shoho i osobno Shokaku). Pogoda średnia, obydwaj zasłoniliśmy się chmurami, bliżej Japończyka jeden szkwał.

Bitwa była niezwykle zacięta - trwała 3 tury. US Navy wściekle atakowało bez oglądania się na ciosy ze strony Cesarskiej Floty. Liczyłem tutaj na dużą wytrzymałość amerykańskich lotniskowców. I rzeczywiście, taka taktyka zdawała się przynosić efekt. Skracając dystans miałem większe szanse na dotarcie do przeciwnika z zapasami paliwa. Problemem okazywał się CAP - Samuel zawsze miał przygotowane świeże samoloty, często dwa nad zespołem.
Skupiłem się na Zuikaku - w ciągu 2 tur poszedł na dno. Japończycy również atakowali, głównie Yorktowna solidnie go uszkadzając, jednak w zasadzie udało mi się ugasić wszystkie pożary i załatać przecieki.
Niestety w ostatniej turze szala zwycięstwa się odwróciła - moje zespoły lotnicze były już mocno przetrzebione i nie zdołały zatopić drugiego żurawia. Natomiast torpedowce z Shoho niesione boskim wiatrem kompletnie zdemolowały Yorktowna, którego nie było już jak ratować. Poszedł na dno razem z samolotami.

Gra skończyła się wynikiem 7:5 dla Japończyków. Niby rezultat był korzystniejszy dla USA niż historyczny (zatopiłem jednego z Żurawi a nie Shoho, tracąc jeden lotniskowiec), ale z uwagi na katastrofalne straty w lotnictwie pokładowym nie byłbym i tak w stanie prowadzić dalszej walki.

Grało się świetnie, dzięki za grę Samuelu :D
Awatar użytkownika
Silver
Général de Division
Posty: 3535
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:33
Lokalizacja: Warszawa
Been thanked: 104 times

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: Silver »

Kontynuujcie dalej w trybie kampanii bo pojedyncze bitwy nie dają takiej satysfakcji.
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: Magnum-KR »

Hmmm.... W ramach nawracania cyfrowej młodzieży na poczciwe planszówki rozegrałem dzisiaj bitwę na M. Koralowym z chłopakiem (17) mojej córki (17). To była jego pierwsza w życiu gra w planszówkę (nie licząc warcabów ;) ).
Zastanawiam się jakie to będzie miało konsekwencje (dla jego dalszej kariery "planszówkowej" oraz dla mojej córki), że mu sprałem dup(...) bez litości zatapiając w 2 rundach 3 lotniskowce japońskie bez odniesienia żadnych uszkodzeń na moich...
Awatar użytkownika
Leviathan
Sous-lieutenant
Posty: 467
Rejestracja: środa, 26 stycznia 2011, 10:04
Lokalizacja: Lublin
Has thanked: 14 times
Been thanked: 6 times
Kontakt:

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: Leviathan »

Magnum-KR pisze:Hmmm.... W ramach nawracania cyfrowej młodzieży na poczciwe planszówki rozegrałem dzisiaj bitwę na M. Koralowym z chłopakiem (17) mojej córki (17). To była jego pierwsza w życiu gra w planszówkę (nie licząc warcabów ;) ).
Zastanawiam się jakie to będzie miało konsekwencje (dla jego dalszej kariery "planszówkowej" oraz dla mojej córki), że mu sprałem dup(...) bez litości zatapiając w 2 rundach 3 lotniskowce japońskie bez odniesienia żadnych uszkodzeń na moich...
:D To dopiero początek kampanii. Odniosłeś taktyczne zwycięstwo, ale Twój potencjalny zięć wciąż ma się dobrze i nadal stanowi zagrożenie dla integralności Twojej rodzinnej floty

:lol:
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: Magnum-KR »

Leviathan pisze: :D To dopiero początek kampanii. Odniosłeś taktyczne zwycięstwo, ale Twój potencjalny zięć wciąż ma się dobrze i nadal stanowi zagrożenie dla integralności Twojej rodzinnej floty
:lol:
:) Trafne. Dowcipne. Brawo! Ale zasiałeś dodatkowe ziarna niepewności i niepokoju... ;)
Magnum-KR
Adjudant
Posty: 255
Rejestracja: wtorek, 1 września 2015, 20:39
Lokalizacja: Kraków
Been thanked: 2 times
Kontakt:

Re: The Fires of Midway (Clash of Arms)

Post autor: Magnum-KR »

Młodziak się jednak nie zniechęcił... Dostałem od niego wyzwanie na rewanż. Może jeszcze z niego zrobię gracza :-)

Mam pytanie - nie widzę tego w przepisach: Andy (a może jeszcze ktoś inny wie), czy w fazie manewrów flot można 2 własne grupy zamienić miejscami na planszy. W przepisach stoi, że nie można wejść na pole z grupa wroga oraz, że grupa to max. 2 lotniskowce ale nie znalazłem nic na temat takie równoczasowego przepłynięcia miedzy sąsiednimi polami. Oczywiście chcę taki manewr wykonać by "ruszone" grupy ukryć, a równocześnie nie opuszczać uprzednio przygotowanych, 2 korzystnych lokalizacji (w niskich chmurach).

P.S. No, Młody grał dzisiaj. Po 2 turach żona mnie wysłała z domu z misją ale te 2 tury już grał lepiej, niż poprzednio. Zatopiłem mu tylko 1 żurawia, a pozostałe 2 lotniskowce uszkodziłem ale on mnie uszkodził Lexingtona.
P.P.S. Widział u mnie X-Winga i teraz pytał czy byśmy w to nie zagrali następnym razem po rewanżu w Midway ze zmianą stron. Chyba każę córce się z nim natychmiast żenić....
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”