Operation Dauntless (GMT)

Planszowe gry historyczne (wojenne, strategiczne, ekonomiczne, symulacje konfliktów) dotyczące II wojny światowej.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

OD jeszcze nie znam i nie mam, ale kupiłbym, gdyby było po co. Znam dość dobrze RW. Na Pyrkon już nie dam rady pojechać, ale jeśli będą jakieś wrześniowe konwenty (byle gdzie), to już teraz chętnie się z Tobą umówię i kupię grę choćby po to :-)
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Rozłożyłem, żeby pobawić się żetonami i pouczyć zasad. Pomyślałem, że rozegram sam ze sobą tutoriale, bo są na kilka żetonów. No i wczoraj zacząłem... Nie miałem pojęcia, że ta gra będzie przygotowana pod ludzi tak kompletnie początkujących, że połowa tutoriali to nauka gry na heksach, co to strefy kontroli itd. Prawie każda kolejna zasada wprowadzana jest w następnym tutorialu... Pierwsza myśl: przesada. Po co coś takiego? Czy autor liczy, że ktoś zupełnie nieznający gier wojennych kupi sobie omyłkowo Operation Dauntless zamiast Arkham Horror?

Z drugiej strony: można z tym pójść do klubu i spróbować łowić zwykłych graczy jak na wędkę. Może o to chodzi. Spróbuję w jakiś dzień, mam parę kroków piechotą. Siądę obok jakiejś ekipy z Arkham Horror, rozłożę tutorial numer 1, wyjmę gazetę i zacznę czekać, aż ktoś się przysiadzie...

Poza tym wrażenie bardzo pozytywne, ale zobaczymy. To chyba ogromna zmiana w porównaniu do RW z tą niemożliwością eliminacji jednostki pancernej w wyniku zwykłej walki, ale jeszcze nie doszedłem do tutoriala z czołgami, więc nie wiem jak to się będzie sprawdzało ;-)

Pozostaje mi ponowić "apel", może zaglądają tu jacyś katowiccy tajniacy: jeśli są w okolicy chętni do gry w OD - z przyjemnością zagram.
no school, no work, no problem
Kosma
Caporal
Posty: 71
Rejestracja: piątek, 13 czerwca 2014, 23:57

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Kosma »

Jak dla mnie to takie podejście jest super.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Tak, przykozaczyłem; te tutoriale są fajne i to super, że są. Niektóre przeskakuję, bo trochę znam tę grę z RW i pewne rzeczy są takie same (na przykład wymienione zasady o niemożliwości formowania stosu po drodze i dobierania kolejnych jednostek czy ignorowanie stref kontroli przez oddziały pancerne), ale generalnie dotyczą one jakichś reguł, które są dość istotne i często odmienne od tego, do czego gracz może być przyzwyczajony z innych heksówek, lub właśnie w RW (np. tam czołgi mogły się wycofywać i mogły otrzymać straty w czasie zwykłej walki). Pewnie i tak do pominiętych scenariuszy szkoleniowych wrócę przy jakiejś okazji. Świetny jest też playbook, bardzo pomocny i solidnie zrobiony.

Walka ogniowa jest bardzo mordercza i błyskawiczna. Aż mię zgięło. Żetony idą jak woda.
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Z piechotą jest wszystko dokładnie jak w RW. Kiedy można, to się ją wycofuje. Zwłaszcza jak się gra Finami (i pewnie Niemcami w OP). Podobnie jak np. warto na jednym stosie z jakąś jednostką specjalnego przeznaczenia (ckm czy p-panc lub saperzy) dawać piechotę, by w razie czego absorbowała straty. To są wspólne cechy tych dwóch gier, jest ich więcej.

Walki ogniowej w RW nie było i o niej mówiłem. Jest bardzo zabójcza, parę rzutów w 1 tutorialu czołgowym i nie było czym jeździć. Jestem bardzo ciekawy, jak to wygląda w czasie normalnej partii z wykorzystaniem wszystkich sił.
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Zagrałem w OD już kilka razy, jak na razie w dwa pierwsze scenariusze (nie licząc wprowadzających). Szczerze mówię, to najlepsza gra na tej planecie. Szybkość rozgrywki, lekkość, opracowanie, no i klimat. Chciałoby się mieć więcej takich gier. Przy okazji niezła łamigłówka, zupełnie odmienna od tego, co było w RW. Ale o tym wszyscy wiemy, a ja tu z czymś innym.

Czy grał ktoś z bywalców forum w 1 scenariusz, ten niehistoryczny, przedstawiający atak na Cristot? W kilku pierwszych partiach nie wiedzieliśmy, co tam Niemcami począć, przewaga Brytoli jest tak duża. A jednak w miarę poznawania gry uczymy się bronić bardzo skutecznie. Do tego stopnia, że tracę w ogóle wiarę w możliwości Brytyjczyków. Ostatnio zagrałem w ten scenariusz z Wallym, zgarnąłem Szkopów i mimo tego, że popełnialem dość głupie błędy w rodzaju strzelania panterami bez potrzeby i jako pierwszy, a przez to odsłaniania ich pozycji firefly`om, a mój przeciwnik sam też zauważył, że miałem wiele wyjątkowo słabych rzutów, jakoś tam wygrałem Niemcami. Wydało się to podejrzane, zwłaszcza że w książce ze scenariuszami atak na Cristot jest proponowany jako scenariusz turniejowy, solidnie wytestowany, na mapie jest dla niego narysowana linia wskazująca dostępne heksy itd. Macie jakiś pomysł, jak pod Cristot wygrać Brytolami? Czy też już dochodzicie do takiego mistrzostwa w organizowaniu niemieckiej obrony, żeby graczowi brytyjskiemu szkoda było wjeżdżać żetonami na mapę?

W 2 scenariuszu (o ataku na park i zamek przed Fontanay) mam teraz podobnie, nie jestem w stanie zająć celów Brytyjczykami, a co dopiero myśleć o wygraniu gry. Jestem ciekawy, jak to u innych grających wygląda.

(Nie licząc grania na kontrolę ognia z Wallym, sam nie stosuję żadnych zasad opcjonalnych w swoich rozgrywkach.)
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Wally
Sergent-Major
Posty: 180
Rejestracja: środa, 4 lutego 2015, 13:26
Lokalizacja: Kraków/Szczucin
Has thanked: 3 times
Been thanked: 13 times

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Wally »

cadrach pisze:Czy grał ktoś z bywalców forum w 1 scenariusz, ten niehistoryczny, przedstawiający atak na Cristot? W kilku pierwszych partiach nie wiedzieliśmy, co tam Niemcami począć, przewaga Brytoli jest tak duża. A jednak w miarę poznawania gry uczymy się bronić bardzo skutecznie. Do tego stopnia, że tracę w ogóle wiarę w możliwości Brytyjczyków. Ostatnio zagrałem w ten scenariusz z Wallym, zgarnąłem Szkopów i mimo tego, że popełnialem dość głupie błędy w rodzaju strzelania panterami bez potrzeby i jako pierwszy, a przez to odsłaniania ich pozycji firefly`om, a mój przeciwnik sam też zauważył, że miałem wiele wyjątkowo słabych rzutów, jakoś tam wygrałem Niemcami. Wydało się to podejrzane, zwłaszcza że w książce ze scenariuszami atak na Cristot jest proponowany jako scenariusz turniejowy, solidnie wytestowany, na mapie jest dla niego narysowana linia wskazująca dostępne heksy itd. Macie jakiś pomysł, jak pod Cristot wygrać Brytolami?
Ja bym sugrował namówić przeciwnika na przeczytanie rozdziału "Victory conditions" ;) To powinno wystarczyć, w tym scenariuszu przewaga brytoli jest tak duża że w rękach kompetentnego gracza kwestią powinna byc jedynie wielkość ich wygranej...

Co do oceny OD to wszystkie obawy na temat wpływu mnogości systemów na ociężałość gry okazały sią całkowicie bezpodstawne, wygląda na to że samo przeczytanie rulsów nie wystarcza do obiektywnej opinii, jednak trzeba zagrać :)
buty pełne piasku
na zmęczonych nogach
w oczach noc bez brzasku
w ustach smak pieroga
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Zagraliśmy dziś w małą kampanię w OD, taki niby dwudniowy scenariusz, ale ze względu na niewielkie siły i ich wyczerpanie, rozgrywający się szybko. Chodzi o 18.4, “The battle for the Parc”.

Batalion brytyjskiej piechoty (4 kompanie po około 125 żołnierzy) wsparty 20 shermanami i 13 transporterami Bren Carrier oraz licznymi pomocniczymi oddzialami zajmował dziś park Boislonde z położonym w nim chateau. Szkopy broniły parku mając cztery czołgi, trzy działa p-panc, 8 stanowisk MG-42 i około 10 sztuk jakiejś jednostrzałowej rupieciarni na kółkach i (lub) gąsienicach oraz dwie przetrzebione kompanie piechoty złożone z niedoszłych maturzystów (razem 90 ludzi). Zaczęło się to popołudniem 18 czerwca. Chateau de Boislonde zajmuje jeden z heksów, a sam park to heks kolejny, do tego punktowane było jeszcze wzgórze położone 400 metrów dalej. Chłopcom Hitlera wzgórze wydało się nie do obrony, machnęli na nie ręką. W drugą zaś stronę od parku, też 400 metrów od niego, położone jest Fontenay, którego linia zabudowań ciągnie się przez dwa kilometry. To calkiem odsłonięty teren. Samo Fontenay to na tę chwilę hitlerowski matecznik. Szkopy mają tam umocnione pozycje, trochę czołgów, piechoty, moździerzy i złomu na kółkach, ale żeby coś z tego wysupłać na pomoc obrońcom parku, to już nie za bardzo. Skromne posiłki z Fontenay ruszają w długich odstępach. Na godzinę 16 trzy nowe działa p-panc, o 17.30 cztery czołgi, na 19 kolejnych 15-20 maturzystów lub 2 ckm-y, coś w ten deseń. A nikt nie powiedział, że jak Brytyjczycy obstawią tę polanę dzielącą park od Fontenay, to Szkopy będą mogły sobie tam bezkarnie śmigać i wymieniać rannych. Nic z tych rzeczy. Poza tym niemieckie “odwody” Brytyjczykom i tak nie straszne, bo gdzieś tam dalej nadciąga kolejny świeży batalion piechoty oraz dalsze 40 shermanów i mnóstwo innego sprzętu. Kilkukrotna przewaga w artylerii to tylko wisienka na torcie.
Obrazek
A jednak Szkopy mocno mnie na początku przybiły. Straciłem w 3 godziny 16 czołgów, a batalion piechoty był wypompowany i rozbity do tego stopnia, że brakowało straty jednego poziomu sprawności bojowej do automatu dla przepaskudnych Szkopów. Nadchodził zmierzch, pole widoczności zaczynało się kurczyć, to musiał być ten moment, o którym poeta mówi, że “las już ciemnieje, choć widne wciąż niebo”. Przez ostanią godzinę walka prowadzona była najzacieklej w okolicy budynku, kto co miał, ściągał tam. Nie umiałem ich stamtąd wyrzucić. Partaczyłem wszystko co się dało, a dodatkowym efektem tego partactwa, jeszcze gorszym od niego samego, były jakieś rozrzucone szczątki kompanii na polanie, pozostałe 4 czołgi i szwadron piechoty w transporterach, a do wszystkiego strzelano z Fontenay jak do kaczek. Ledwo dałem radę to wycofać, właśnie dzięki zapadającej ciemności, bo inaczej to nie wiem, co by się tam działo. Piechota dopiero o świcie następnego dnia prezentowała sobą jakąś wartość. Acha, zapomniałem o czterech Achillesach, również brały udział w ataku, ale do zmierchu też wszystkie zniszczono. I właśnie w tej nachodzącej ciemności mogłem jeszcze na szybko wrzucić tego dnia na planszę jakiś oddział, więc wrzuciłem kolejnych 20 shermanów i posłałem na drugą stronę parku, skąd Niemcy odsyłali do obrony pałacyku kolejne fragmenty swoich efemerycznych oddziałków, aż wreszcie zostały w tamtym miejscu ledwie 2 stanowiska MG-42. Mogłem tam podjechać shermanami jak na parking, to i podjechałem. Oznaczało to, że pałacyk z 30 osobową załogą maturzystów i 8 stanowiskami MG-42 został na noc odcięty od Fontenay. To był tzw. gol do szatni. Wszystko się odwróciło. Teraz Szkopy zaczynały mieć przekichane. Przez noc było cicho. Obie strony wychodziły z szoku, kto mógł, lizał rany. O świcie zaatakowałem pałacyk ponownie i ponownie partaczyłem. Mogłem już partaczyć, bo pałacyk był i tak odcięty. No i te niemieckie bieda-odwody, śmiech na sali. Około południa zająłem chateau, nikt z Niemców nie wydostał się do Fontenay. Aby wygrać lub choćby spróbować zremisować musieliby przeprowadzić kontratak i odbić to miejsce. Wyrzucenie Brytyjczyków z tej pozycji kosztowałoby ich jednak tyle samo trudu, co przed chwilą samych Brytyjczyków. Gorzej nawet, bo zanim nastąpiłby atak, trzeba było z Fontenay przejść do parku przez blisko 400 metrów w otwartym polu. Od strony miasteczka do parku Boisonle nie ma żadnego innego podejścia. Tym oto sposobem partacz wygrał. Jak to mówią, “kulaj, kulaj, to wykulasz”, no więc kulałem w niemożliwych do przeprowadzenia atakach, aż w końcu wykulałem.

Scenariusz jest fajny. Bitwa toczy się o dwa-trzy heksy położone między linią dwóch armii i trzymane z początku przez jedną stronę. To położenie zwycięskich heksów wymusza kminienie, jak do nich podejść. Nie są one gdzieś tam na zapleczu przeciwnika, nie chodzi o przebicie się na tyły. Zwycięsie pola są w zasięgu każdego oddziału na planszy w jednym ruchu. Scenariusz jest jednak moim zdaniem trudniejszy dla Niemców. Wystarczy jeden błąd i po zabawie. Zadecydowało o partii to, że Wally nie wzmocnił tyłu parku jakimś bieda-odwodem z Fontenay. Gdyby nie to, musiałbym nadal podchodzić od drugiej strony i wykrwawiać wojska partackimi atakami. Niemcy popełnili też inny błąd, w początkowym rozmieszczeniu, którego nie dało się potem naprawić. Za dużo pancernego złomu było wokół budynku i w parku, te wszystkie transportery opancerzone okazały się o wiele lepsze, gdy drugiego dnia ostrzeliwały park z Fontenay, a nie tak na pierwszej linii ze swoim śmiesznym pancerzem przeciwko shermanom. Miałem z nich bardzo dużo punktów zwycięstwa.

Ciekawostka: gdy wpisuję w google "Chateau de Boislonde" wyskakuje mi zdjęcie powyższe oraz poniższe. Może się mylę, ale zdjęcie wyżej wydaje się pokazywać budynek po wojnie, niżej zaś ten budynek, który widzieli jeszcze żołnierze. Widać na zdjęciu wyżej, że ma przycięty dach. Cała górna część musiała runąć, odnowiona nie wygląda już na taki pałacyk, jakim był wcześniej. Nie pozostaje nic innego, jak podjechać tam jeszcze na google street view...
Obrazek
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Jesteśmy po drugiej grze w główną kampanię. Grałem Anglikami, Wally miał Niemców.

Postanowiłem wbrew regułom sztuki najpierw zaatakować słabszego i dopiero potem bić mocniejszego. Ruszyłem całą mocą na część Fontenay bronioną przez Dpanc Lehr, odpuściłem Hitler Jugend. Plan był taki, by przebić się przez Lehr i do końca pierwszego dnia zająć las Tessel położony na wysokim wzgórzu za miasteczkiem. Jest z niego doskonała widoczność. Stamtąd łatwiej zdobywać resztę Fontenay z jednej strony, a z drugiej spychać Niemców dalej na wschód. Rozciągałbym ich cienką linię. To był plan na dzień drugi i trzeci.

Niestety, pierwszego dnia zająłem tylko część Fontenay bronioną przez Lehr (5 z 14 heksów), o podejściu pod las nie było mowy. Dopiero o świcie następnego dnia przygotowałem kolejny atak. Pamiętam, że miałem wrażenie, że Wally chyba nie wierzył, iż będę pchał się na Tessel. Szykował się raczej do walk o resztę Fontenay. Ten atak pod górę był decydującym momentem gry. Do około południa zająłem tylko połowę lasu, a zanim zdołałem podciągnąć rezerwy by utrzymać zajętą pozycję, Niemcy zdołali przeprowadzić silny kontratak oddziałami sprowadzanymi z 12 SS. Trzy kompanie panter wsparte zbieraniną rozmaitego rodzaju jednostrzałowego złomu okazały się nie do zatrzymania. Pod koniec drugiego dnia sytuacja wyglądała tak jak pod koniec pierwszego... Gra w tym momencie była już przegrana, ale pociągnęliśmy to do końca i zagraliśmy resztę dnia, a nawet niemal cały dzień trzeci, tak dla zahartowania się na przyszłe rozgrywki. Było kilka zabawnych manewrów. Generalnie jednostki angielskie nie były w stanie atakować i jedynie utrzymywały zajętą dwa dni temu pozycję.

Na coś się te tortury przydały. Jakoś w ostatnich etapach 3 dnia doczytaliśmy porządnie pewną część instrukcji, która wyjaśniła, dlaczego Anglikami nie byliśmy w stanie wygrywać (Wally przegrał nimi w zbliżony sposób rok temu w Przemyślu). Holowana artyleria p-panc, również ciężka, ma możliwość rozstawienia się podczas bycia ostrzelaną w trakcie transportu (ciężka angielska nie musi czekać do kolejnego etapu). Tak jest, obie nasze rozgrywki w główną kampanię rozegraliśmy z tak złą interpretacją zasad. Bez tych ciężkich p-panców Anglikom w Fontenay żyło się jak na planecie bez tlenu. Następnym razem powinno być dużo łatwiej...
no school, no work, no problem
Awatar użytkownika
Wally
Sergent-Major
Posty: 180
Rejestracja: środa, 4 lutego 2015, 13:26
Lokalizacja: Kraków/Szczucin
Has thanked: 3 times
Been thanked: 13 times

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Wally »

Tak było.
Rzeczywiście spodziewałem się próby wykurzenia Niemców z Fonteney i obronę Tessel potraktowałem trochę po macoszemu (brak strongpointów i dział p-panc) co przeciwnik wykorzystał ale nie na długo. Kontratak ss-manów skutecznie zlikwidował wyłom, zapewne gdyby Cadrach wrzucił tam osiemnastowfuntówki byłoby ciężej i kto wie jakby się skończyło. Tak czy siak w kolejnej grze postępy Brytyjczyków zbyt małe żeby myśleć o wygranej, teraz moja kolej na wynalezienie skutecznej taktyki dla herbatników. Wiemy już przynajmniej jak wygląda ostatni walk (błoto!) i że podawany czas 30-40 godzin na pełną kampanię jest dobrze oszacowany.

Stan meczu 1:1

Na zdjęciu najdalszy zasięg Brytyjczyków, już po kontrataku a jeszcze przed Brexitem
http://i67.tinypic.com/14czexg.jpg
buty pełne piasku
na zmęczonych nogach
w oczach noc bez brzasku
w ustach smak pieroga
Gracz_82
Adjudant
Posty: 212
Rejestracja: sobota, 11 lutego 2017, 20:52
Been thanked: 57 times

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Gracz_82 »

Hey
Jestem po pierwszej grze w scenariusz 18.5, grałem Brytolami w trzecim etapie przeciwnik zwinął mnie jak dywan. W szturmie saperzy z pomarańczowymi na jednym stosie i szybkie okrążenia, zostałem niemal wycięty w pień, a więc dużo pokory i wolno do przodu bo można dostać solidnego kopa od Niemców.
Awatar użytkownika
cadrach
Capitaine
Posty: 875
Rejestracja: niedziela, 6 listopada 2011, 10:30
Lokalizacja: Puszcza Piska
Has thanked: 82 times
Been thanked: 139 times
Kontakt:

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: cadrach »

Miło widzieć, że ktoś jeszcze gra w tę "petardę" :-]. Ale 3 etap (z 38) to jeszcze tragedii i tak chyba nie może być, choćby nie wiem co Niemcy zrobili. Czy też wyszło tak, że dali radę wyrzucić Anglików całkowicie z Fontenay? Bo jedyny szybki koniec jaki sobie wyobrażam na tym etapie gry, to gdy Anglicy nie zdołają wykorzystać pierwszych 4 etapów (6 godzin) po nawale artyleryjskiej i nie zajmą żadnego heksu miasteczka. Atakowanie go później bez wpływu nawały artyleryjskiej i przy pełnej widoczności z terenu czystego to na pewno koniec gry, lepiej ją złożyć i zacząć od razu nową.

Jeśli chodzi o grę Anglikami, dobrze jest jak najszybciej wprowadzić za Reinforcement Points wszystkie AVRE oraz Churchille. Zwróć uwagę na zdolność tych ostatnich, której nawet AVRE nie posiadają. Chodzi o to, że Strongpoint atakowany przez te czołgi dodatkowo traci zdolność kasowania pierwszej straty. Po ostatniej grze z Wallym doszedł też drugi argument, dla którego warto te silne czołgi wprowadzić jak najprędzej. Gdy pojawia się błoto (po pewnej ilości tur z deszczem lub historycznie), ruchliwość jest tak bardzo ograniczona, że na dobrą sprawę czołgi te bardzo rzadko będą mogły być odpowiednio użyte, pojawi się zbyt dużo dodatkowych warunków utrudniających nimi sensowny atak.
no school, no work, no problem
Gracz_82
Adjudant
Posty: 212
Rejestracja: sobota, 11 lutego 2017, 20:52
Been thanked: 57 times

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Gracz_82 »

Na razie jestem po pierwszej rozgrywce i zacząłem drugą, w pierwszych 4 etapach można grać tylko szturmem i ot wszystko. Pierwszy etap to jest loteria (idziemy tylko do przodu) szturmy przy 3:2 to chyba max jak się szkopy dobrze w ustawią, w kolejnym etapie tracą Anglicy +2 do szturmu, a Niemcy budują stosy szturmowe i mają kontrę ale jaką kontrę. Szturm każdego stosu to jest co najmniej przy 2:1. Na początku Niemcy dysponują ok 70 jednostkami a Anglicy 32 jest różnica.
Awatar użytkownika
Wally
Sergent-Major
Posty: 180
Rejestracja: środa, 4 lutego 2015, 13:26
Lokalizacja: Kraków/Szczucin
Has thanked: 3 times
Been thanked: 13 times

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Wally »

Ograniczenie do gry szturmem nie ma większego wpływu bo i tak jest to główny sposób walki, zwykłe ataki mają sens jeśli akurat przeciwnik wyprztykał się gdzieś z artylerii czy zrobił jakiś błąd w ustawieniu. Zastanawiam się jak możliwy jest kontraatak na większą skalę niemców, owszem mogą stworzyć "kampfgrupy" mocno osłabiając linie obronne ale szturmy na brytyjską piechotę byłyby bardzo kosztowne. Przy rozstrzyganiu walki AT halftraki czy PzIV byłyby dziesiątkowane, brytyjczycy mogą sobie pozwolić na straty w piechocie lub po prostu się wycofać a szturmujący w wypadku niepowodzenia muszą przyjąć straty na klatę, a dla niemców każdy ubytek szczególnie w piechocie jest bardzo bolesny. Tyle z moich wyobrażeń, sytuacja którą opisałeś jest bardzo ciekawa, chętnie zobaczyłbym jakieś zdjęcia z Twojej bitwy.

Cieszę się że mamy kolejnego konesera OD :)
buty pełne piasku
na zmęczonych nogach
w oczach noc bez brzasku
w ustach smak pieroga
Gracz_82
Adjudant
Posty: 212
Rejestracja: sobota, 11 lutego 2017, 20:52
Been thanked: 57 times

Re: Operation Dauntless (GMT)

Post autor: Gracz_82 »

Postaram się coś wkleić
ODPOWIEDZ

Wróć do „II wojna światowa”