Żołnierz imperialny (J. Morvan, Napoleon V)

Literatura, ze szczególnym uwzględnieniem literatury historycznej i militarnej.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Żołnierz imperialny (J. Morvan, Napoleon V)

Post autor: Raleen »

Recenzja książki na Portalu Strategie (tom I/1):

http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=112
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Żołnierz Imperialny (J. Morvan, Napoleon V)

Post autor: Raleen »

Recenzja książki na Portalu Strategie (tom II/1):

http://portal.strategie.net.pl/index.ph ... Itemid=112
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43348
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3922 times
Been thanked: 2491 times
Kontakt:

Re: Żołnierz imperialny (J. Morvan, Napoleon V)

Post autor: Raleen »

Za zgodą wydawcy zamieszczam fragment książki Jeana Morvana „Żołnierz imperialny”, tom II/1, wyd. Napoleon V, Oświęcim 2015, s. 246-248:

„Jednak dzięki różnorodności żołnierzy przez całą swą karierę Napoleon prowadził wojnę w swoim niepowtarzalnym stylu. Przygotowywał wszystko w tajemnicy, niespodziewanie zbierał oddziały i ruszał na wroga z całym impetem, miażdżąc go jednym ciosem. Owiane nimbem tajemnicy przygotowania miały pomóc mu użyć w określonych miejscach najistotniejszego ogniwa armii – ludzi, lekceważąc inne ogniwa – oporządzenie, wyposażenie, żywność. Miał pod swoimi rozkazami żołnierzy, z którymi zdobywał nowe przedmioty konieczne do walki. Kiedy wojsko rozpraszało się i obierało najrozmaitsze drogi na wschód, na północ, na południe, podczas pierwszych marszy lekceważono cel, do którego zdążano. W przeddzień opuszczenia Boulogne Wielka Armia została w całości zaokrętowana. Potem opuściła statki i wyruszyła w drogę. Czy powróciła do obozu Saint Omer, a może wsiadła na statki w okolicach Antwerpii? W pułkach nikt nie wiedział. Armia z Hanoweru zboczyła nad Ren, wierząc, że znalazła się na drodze do Francji. W 1806 roku do sił głównych napłynęły posiłki. Czy znów przyjdzie im uderzyć na Austrię? Gdy w 1808 roku żołnierze ze Śląska wracali wspomnieniami do wspaniałej doliny Dunaju, wierząc usilnie, że to był ich prawdziwy cel wędrówki, rzucono ich na Hiszpanię. Czy na początku 1812 roku Davout zbierał siły by wykończyć Prusy? By przedrzeć się do Szwecji? Stamtąd do Szkocji? Oto zagadka. Pełne ufności armie posuwały się do przodu, mimo tego, że były pozbawione całej administracji.

Koncentracja odbywała się w nieustalonym z góry momencie, lecz w sprzyjających temu okolicznościach. Niestety niemożliwym było zebranie całej żywności w wyznaczonym miejscu w ostatniej chwili, dysponując prymitywnymi środkami i wsparciem prowizorycznej administracji. W rezultacie w okresie przygotowań oddziały były niedożywione z powodu odpowiedzialnych za to służb, podczas koncentracji sytuacja wojsk była odmienna. A ponieważ koncentracja zbiegała się w czasie z działaniami wojennymi, które wchodziły w swój najtrudniejszy, najbardziej intensywny okres i które trwały aż do unicestwienia armii przeciwnika, pozbawiony przydziałów żołnierz ratował swe życie tym, co nosił w tornistrze lub podejmował własne kroki. Ze względu na to, że jego życie było dla niego najwyższą świętością, napadał na kraj by przeżyć. Nieustające, inkwizycyjne poszukiwania żywności pozwalały mu zabezpieczyć się przed niepewnym jutrem, dlatego przy każdej nadarzającej się sposobności przywłaszczał sobie znalezione pieniądze, zabierał przedmioty, które wydawały mu się potrzebne, rozweselały jego wzrok i budziły chciwość. Ten sam żołnierz, który odmówił 20 franków wynagrodzenia za wielogodzinną opiekę nad swym rannym generałem, ten sam żołnierz, który na rozkaz Fezensaca czy Pelleporta skrupulatnie wywiózł z Rosji napoleony wykradzione ze skrzyni należącej do pułku, ograbiał swych towarzyszy konających na drodze. A jeśli tylko potrzebował złota, nie szczędził okrucieństwa mieszkańcom by znaleźć się w jego posiadaniu.

Spontaniczność tego typu wojny wymagała nagłych wymarszów. Po każdym marszu, niezbyt szybkim, ale za to długim i forsownym, po każdym postoju, który pozbawiał żołnierza wszystkich sił do życia, rozbijano obóz. Nie chciano przy tym tracić czasu na rozmieszczanie ludzi po kwaterach i pozwalać najdzielniejszym z nich z tornistrami na plecach, znosić lenistwo i bierność spóźnialskich oraz ignorancję niższych oficerów. Kolumny nie obozowały na widoku w szczerym polu, w miejscu uprzednio wybranym, nie traciły czasu, czekając na rozkaz ze strony niezdecydowanych dowódców, ani na przewodnich, którzy niepotrzebnie wyrównywali szeregi. Zatrzymywały się przy wejściu lub wyjściu z wioski, w lesie lub na polu zboża, wedle zwyczaju, próbując się dostosować do okoliczności. A gdy ogon kolumny docierał na miejsce, żołnierze przybyli jako pierwsi rozpraszali się w poszukiwaniu jedzenia, wody i drewna: widziano ich jak zrywali dachy z pobliskich domów, rozbierali drzwi i okna, zabierali łóżka, kołdry, wytaczali wszystkie beczki, brali wszystko to, co mogło napełnić żołądki lub służyć im za schronienie nocą. Wszystko to powtarzało się aż do chwili upadku wroga. Można tylko sobie wyobrazić, jaką lekcję pogardy dla własności wyciągnął z tego żołnierz.

Po odniesionym zwycięstwie cesarz kazał nakarmić dobrze armię, a kiedy nabierała sił, opinia publiczna widząc straty, które spowodowała armia w okupowanym regionie, zmuszała Napoleona do zawarcia pokoju. Mimo zawartego traktatu, pokonanemu krajowi nie udawało się całkiem wyswobodzić. Armia wycofywała się powoli. Zatrzymywała się pod najbardziej błahym pretekstem i ogólnie rzecz ujmując od 1806 do 1813 roku żyła w dużym stopniu na koszt zagranicy. Wśród tej różnorodności narodów żołnierz stłumił nieco swój narodowy charakter – cudzoziemcy zaś nabierali większej świadomości swego charakteru – i uznał za swoje ich wady, zapominając o zaletach.”
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Literatura”