Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Filmy, seriale, programy telewizyjne i wszelkie inne tematy związane z kinem i telewizją.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Karel W.F.M. Doorman pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 09:54 Rysiu jeśli piszesz o wzorcu w postaci rewolucji, to wchodzisz w temat ideologii. Nie da się zresztą jednego od drugiego oderwać.
Dokładnie to piszę w ten sposób:
O tym, że rewolucja francuska, zwana przez niektórych „wielką”, w znaczący sposób wpłynęła na bieg dziejów, nikogo choć trochę znającego historię szczególnie przekonywać nie trzeba. Zmiany wtedy dokonane odcisnęły trwałe piętno na obliczu Francji i Europy, stając się podwalinami nowoczesnego państwa i narodu francuskiego oraz wzorem do naśladowania dla innych.
Czyli piszę o zmianach, które się wtedy dokonały, a to że różnie można je oceniać to inna sprawa. Natomiast państwo francuskie do dziś oficjalnie uważa szereg przemian jakie się wtedy dokonały za swoje dziedzictwo narodowe i opiera na nich swoją ideologię państwową, i znowu można to różnie oceniać, ale takie są fakty.
Karel W.F.M. Doorman pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 09:54
Nieco inne jest też przesłanie filmu.
Konflikt, którego nie dało się uniknąć, gdyż oświeceni rewolucjoniści stali dokładnie na drugim krańcu ławki.
Przesłanie filmu jest więc takie, że obok wydobycia na światło dzienne mniej znanego, wstydliwego oblicza rewolucji, przedstawia wydarzenia w Wandei jako „wspólną tragedię” i jednocześnie jako nierozwiązywalny konflikt, którego prawdopodobnie nie dało się uniknąć.
O Wandei wiadomo od dawna, bo Reynald Secher pisał. Tyle, że we Francji dostawał bęcki.
Bo jeśli Kukliński jest patriota, to kim my jesteśmy? Jak powiedział Wojciech Jaruzelski.
Bo jeśli to było ludobójstwo, to co my czcimy 14 lipca?
Powiem jak szczeniak: to oni psze Pana, to oni zaczęli! Znaczy oświeceni rewolucjoniści.
Owszem, wśród historyków, którzy w sposób obiektywny i rzetelny podchodzą do swojego zawodu i robią to co robią z powołania, temat jest zapewne znany. Ja miałem na myśli szersze kręgi społeczeństwa francuskiego, a poza Francją temat też nie jest tak znany jak powinien być (choć to zależy jeszcze od kraju i różnych okoliczności - można dyskutować). Sam reżyser wspomina, że chociaż w literaturze francuskiej, zwłaszcza dawniejszej (np. Victor Hugo) temat Wandei pojawiał się kilkakrotnie i został zagospodarowany, to w kinematografii dosłownie nic nie ma, co pokazuje, że było i chyba nadal jest wokół niego jakieś tabu.

Co do takiego stawiania sprawy jak stawiasz, wydaje mi się, że tutaj sytuacja nie będzie taka zero-jedynkowa.

Odstawiając całą ideologię z obu stron na bok, nie ulega wątpliwości, że z punktu widzenia władz rewolucyjnych powstańcy byli wrogiem wewnętrznym współpracującym z wrogami zewnętrznymi, czyli przysłowiową piątą kolumną. Republika prowadziła wojnę, która miała różne koleje. Były takie momenty, kiedy tę wojnę przegrywała i zanosiło się na to, że wrogowie zwyciężą i ją zlikwidują. W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że miała do swoich wrogów stosunek jaki miała. Przy okazji jako ciekawostkę polecam zapoznanie się ze słowami "Marsylianki", zwłaszcza tam, gdzie mowa o użyźnieniu krwią wrogów pól Francji. To pokazuje dobitnie jaka ogólnie panowała atmosfera.

Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że jednymi z głównych postulatów rewolucji były likwidacja szeroko rozumianego feudalizmu i monarchii absolutnej. Niestety Kościół jako instytucja był częścią systemu feudalnego, w ramach którego zajmował uprzywilejowaną pozycję, a także był silnie powiązany z monarchią absolutną, którą wspierał ideologicznie, z kolei monarchia (a także instytucje systemu feudalnego) wspierały Kościół i zapewniały mu ochronę. Występowało więc sprzężenie zwrotne. Stąd też atak na Kościół, odrzucanie go wraz z wiarą katolicką, którą głosił, było spowodowane jego daleko idącymi powiązaniami z systemem feudalnym i monarchią absolutną, tym, że był częścią pewnej większej całości, układu społecznego.

Natomiast jak dziś rozważa się te sprawy, osoby usposobione ideologicznie, w tym piszące na portalach takich jak linkowane na początku tego wątku, dokonują takiego zabiegu, że starają się przedstawić to co dzieje się dziś jako prostą kontynuację tego co działo się w czasach rewolucji i siebie jako bezpośrednich spadkobierców tamtych ludzi, co oczywiście nie jest prawdą, bo choć pewne punkty wspólne istnieją, to jednocześnie występują bardzo istotne różnice. Przede wszystkim nieporozumieniem jest utożsamianie dzisiejszych tradycyjnych wartości z ówczesnymi tradycyjnymi wartościami. Bardzo chętnie wysuwa się też na pierwszy plan kwestie wiary i ogólnie religijne, podczas gdy w tamtych czasach tak naprawdę nie o to w pierwszej kolejności chodziło, to znaczy religia także była atakowana, ale główne przyczyny były bardziej systemowe niż czysto ideologiczne (to o czym wyżej pisałem). Widać to choćby po tym, że z czasem władze rewolucyjne były w stanie zawrzeć z Kościołem kompromis, natomiast z rojalistami jako takimi kompromisu nie było, podobnie z arystokracją i szlachtą oczekującą prostego powrotu do stanu sprzed rewolucji (co nie stało na przeszkodzie by szlachetnie urodzeni odnaleźli się w nowej roli za czasów Napoleona, ale u podstaw tej nowej roli nie leżało ich pochodzenie społeczne i przywileje feudalne). Jak się pisze o rewolucji warto także brać pod uwagę, że miała ona różne fazy. Nie przez cały czas wyglądało to tak, jak za dyktatury jakobinów.

I co do okrucieństw, w tym przypadku eksterminacji czy ludobójstwa, jakie miało miejsce Wandei, którego przecież nikt nie broni, to jednocześnie warto zadać sobie pytanie co by było, gdyby rewolucja przegrała niedługo po tym jak się rozpoczęła. Jaki los spotkałby jej zdeklarowanych zwolenników? Jak się spojrzy na dzieje różnych rewolt społeczno-religijnych począwszy od średniowiecza i w jaki sposób były tłumione, podejrzewam, że niewiele lepszy.

PS. Co do kwestii ideologicznych, o których pisałem poprzednio, chodziło mi głównie o to by uniknąć typowej ideologicznej młócki, jaka często pojawia się w takich tematach.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Man of Lowicz (dawniej Lauenburg)
Lieutenant
Posty: 518
Rejestracja: środa, 10 lutego 2016, 01:06
Has thanked: 197 times
Been thanked: 123 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Man of Lowicz (dawniej Lauenburg) »

Raleen pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 11:51 Owszem, wśród historyków, którzy w sposób obiektywny i rzetelny podchodzą do swojego zawodu i robią to co robią z powołania, temat jest zapewne znany. Ja miałem na myśli szersze kręgi społeczeństwa francuskiego, a poza Francją temat też nie jest tak znany jak powinien być (choć to zależy jeszcze od kraju i różnych okoliczności - można dyskutować). Sam reżyser wspomina, że chociaż w literaturze francuskiej, zwłaszcza dawniejszej (np. Victor Hugo) temat Wandei pojawiał się kilkakrotnie i został zagospodarowany, to w kinematografii dosłownie nic nie ma, co pokazuje, że było i chyba nadal jest wokół niego jakieś tabu.
Jeszcze jeszcze taki film Szuani! z 1988 r., popadający momentami w dość tanie romansidło, a przy tym budujący dość niespójną narrację, że obie strony były winne (jedynym niemal jednoznacznie pozytywnym bohaterem jest stary hrabia - oświeceniowy liberał), a jednak mający swoje momenty (jak choćby zebranie powstańców na wieść o śmierci króla Ludwika XVI, czy też pokazanie scen z burzeniem wiatraków, którymi Wandejczycy wysyłali sobie sygnały).
Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że jednymi z głównych postulatów rewolucji były likwidacja szeroko rozumianego feudalizmu i monarchii absolutnej. Niestety Kościół jako instytucja był częścią systemu feudalnego, w ramach którego zajmował uprzywilejowaną pozycję, a także był silnie powiązany z monarchią absolutną, którą wspierał ideologicznie, z kolei monarchia (a także instytucje systemu feudalnego) wspierały Kościół i zapewniały mu ochronę. Występowało więc sprzężenie zwrotne. Stąd też atak na Kościół, odrzucanie go wraz z wiarą katolicką, którą głosił, było spowodowane jego daleko idącymi powiązaniami z systemem feudalnym i monarchią absolutną, tym, że był częścią pewnej większej całości, układu społecznego.
Abstrahując na moment od:
1. samej oceny "systemu feudalnego",
2. wynikającej z tego oceny roli Kościoła w nim,
3. tego, czy termin "feudalizm" jest trafny do XVIII wieku (abstrahując od tego, czy w ogóle, idąc za "Lennami i wasalami" Susan Reynolds, jest trafny do opisu czegokolwiek),
- to musze napomknąć, że ostatnimi czasy pewną popularność zdobywa teza o tym, że żadnego absolutyzmu nie było.
Tutaj ciekawy wpis na ten temat - https://www.facebook.com/MyReakcja/post ... aht8NjgX5l

Wydaje się zresztą, że samo zwołanie Stanów Generalnych było, przynajmniej częściowo, odpowiedzią środowisk chcących właśnie zachować, czy wręcz przywrócić "feudalizm", w odpowiedzi na (dość zresztą nieudolne) próby reform Ludwika XVI, w duchu "absolutystycznym" (typu likwidacja parlamentów).
Natomiast jak dziś rozważa się te sprawy, osoby usposobione ideologicznie, w tym piszące na portalach takich jak linkowane na początku tego wątku, dokonują takiego zabiegu, że starają się przedstawić to co dzieje się dziś jako prostą kontynuację tego co działo się w czasach rewolucji i siebie jako bezpośrednich spadkobierców tamtych ludzi, co oczywiście nie jest prawdą, bo choć pewne punkty wspólne istnieją, to jednocześnie występują bardzo istotne różnice. Przede wszystkim nieporozumieniem jest utożsamianie dzisiejszych tradycyjnych wartości z ówczesnymi tradycyjnymi wartościami. Bardzo chętnie wysuwa się też na pierwszy plan kwestie wiary i ogólnie religijne, podczas gdy w tamtych czasach tak naprawdę nie o to w pierwszej kolejności chodziło, to znaczy religia także była atakowana, ale główne przyczyny były bardziej systemowe niż czysto ideologiczne (to o czym wyżej pisałem).

Oczywiście mogę się zgodzić, że "choć pewne punkty wspólne istnieją, to jednocześnie występują bardzo istotne różnice". Tutaj jednak pozwolę sobie na osobistą uwagę ideologiczną - moim zdaniem to świadczy przeciw większości współczesnej prawicy, w tym zwłaszcza "mainstreamowej" czy "neokonserwatywnej", która jedyne co ma do zaoferowania, to zakonserwowanie niewątpliwie porewolucyjnej rzeczywistości na jednym z jej etapów, bez negowania istoty rewolucji. Przepraszam za ten osobisty wtręt, tutaj go kończę.

Przy okazji nie zgodzę się z jednym fragmentem recenzji, zwłaszcza w kontekście cytowanego wyżej fragmentu "Bardzo chętnie wysuwa się też na pierwszy plan kwestie wiary i ogólnie religijne, podczas gdy w tamtych czasach tak naprawdę nie o to w pierwszej kolejności chodziło, to znaczy religia także była atakowana, ale główne przyczyny były bardziej systemowe niż czysto ideologiczne (to o czym wyżej pisałem)":
Nie było to jedyne wydarzenie tego rodzaju w dziejach Europy i świata. Od średniowiecza na starym kontynencie miało miejsce dziesiątki buntów i rebelii przeciwko panującemu powszechnie systemowi feudalnemu, łączących w sobie w różnym natężeniu wątki polityczne, społeczne i religijne.

Wydaje mi się jednak, że takie zdarzenia:
1. były wcale nie tak liczne i przeważnie niszowe,
2. w zdecydowanej większości miały charakter przede wszystkim religijny, ew. bieżąco polityczny, niż były wyrazem jakichś wielkich procesów gospodarczo-społecznych. Obecnie raczej z tego co wiem odchodzi się chociażby od, charakterystycznego dla historiografii marksistowskiej, nazywania angielskiej wojny domowej "rewolucją burżuazyjną", podkreślając jej wymiar religijny.
Z tych względów Rewolucja Francuska niewątpliwie miała charakter bezprecedensowy, zarówno jeśli chodzi o jej skalę, jak i treść ideową.
Patriae Commodis Serviens - Być Ojczyźnie pożytecznym (Dewiza Prymasowskiego Miasta Łowicza).
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Hrabia był oświeconym liberałem, ale nie oświeceniowym rewolucjonistą. Konstruował machinę latającą, więc był czymś w rodzaju wynalazcy arystokraty, który - karmiony przez poddanych - chciał technologicznie popchać świat do przodu.

Dodam, że o ile w wiekach średnich chciano pilnować porządku publicznego przeciwko rewolucjonistom t. Waldensi (groźna sekta), o tyle w 1793 było odwrotnie. Władza niszczyła zastany porządek społeczny, czemu przeciwstawili się zwolennicy tego porządku społecznego. .... albo śmierć!
Ostatnio zmieniony czwartek, 4 stycznia 2024, 13:09 przez Karel W.F.M. Doorman, łącznie zmieniany 1 raz.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Darth Stalin pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 11:45 Bodaj Jasienica pisał, że iskrą był pobór - z jednej strony oczynszowany chłop francuski był w sytuacji ekonomicznej częstokroć gorszej od pańszczyźnianego chłopa z Rzplitej, ale z drugiej strony był wolny od ciężaru poboru - do wojska królewskiego szli ochotnicy, zazwyczaj szukający lepszego bytu.
Swoją drogą pod koniec monarchii armia królewska była traktowana jako swego rodzaju pomoc rolnicza. Zupełnie jak w Polsce za czasów Bieruta i PRL.
W Rzeczypospolitej w zasadzie nie było poboru - poza piechota wybraniecką. Reszta to albo zawodowcy (wojska stałe), albo zawodowcy ochotnicy na zaś, czyli wojska zaciężne.
Więc chłop wprawdzie zasuwał lepiej bądź gorzej, miał lepszego, bądź gorszego pana (doc. Wyżga wprost pisze o metrykach chrztów potwierdzających, że chłopi trzymali dzieci szlacheckie do chrztu), zaś w razie ślubu dziedziczki dziewczyny z folwarku czy ze wsi świętowały razem z nią), ale za to miał socjal (widać to w "Chłopach" Pana Władysława, gdzie jest kłótnia o serwituty w lesie, które miał zajumać dziedzic i sprzedawać drewno z nich) i nie ciągnięto go na siłe z domu na poniewierkę i niekoniecznie śmierć od ołowiu czy stali.
We Francji pańszczyzna została zniesiona jeszcze przed 1789 rokiem, zaś chłopi, także Wandejczycy, po dotarciu informacji o rewolucji na prowincję przede wszystkim niszczyli księgi powinności dominialnych.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Man of Lowicz (dawniej Lauenburg) pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 12:54
Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że jednymi z głównych postulatów rewolucji były likwidacja szeroko rozumianego feudalizmu i monarchii absolutnej. Niestety Kościół jako instytucja był częścią systemu feudalnego, w ramach którego zajmował uprzywilejowaną pozycję, a także był silnie powiązany z monarchią absolutną, którą wspierał ideologicznie, z kolei monarchia (a także instytucje systemu feudalnego) wspierały Kościół i zapewniały mu ochronę. Występowało więc sprzężenie zwrotne. Stąd też atak na Kościół, odrzucanie go wraz z wiarą katolicką, którą głosił, było spowodowane jego daleko idącymi powiązaniami z systemem feudalnym i monarchią absolutną, tym, że był częścią pewnej większej całości, układu społecznego.
Abstrahując na moment od:
1. samej oceny "systemu feudalnego",
2. wynikającej z tego oceny roli Kościoła w nim,
3. tego, czy termin "feudalizm" jest trafny do XVIII wieku (abstrahując od tego, czy w ogóle, idąc za "Lennami i wasalami" Susan Reynolds, jest trafny do opisu czegokolwiek),
- to musze napomknąć, że ostatnimi czasy pewną popularność zdobywa teza o tym, że żadnego absolutyzmu nie było.
Tutaj ciekawy wpis na ten temat - https://www.facebook.com/MyReakcja/post ... aht8NjgX5l

Wydaje się zresztą, że samo zwołanie Stanów Generalnych było, przynajmniej częściowo, odpowiedzią środowisk chcących właśnie zachować, czy wręcz przywrócić "feudalizm", w odpowiedzi na (dość zresztą nieudolne) próby reform Ludwika XVI, w duchu "absolutystycznym" (typu likwidacja parlamentów).
Po pierwsze dzięki za wzmiankę o tej książce, już dawno temu widziałem ją na wyprzedażach, nawet miałem swego czasu kupić, trzeba się będzie zainteresować.

Teoria o tym, że absolutyzmu nie było nie jest mi znana, natomiast to, że władca absolutny posługiwał się prawem i sam starał się go przestrzegać czy że zwoływał ciała przedstawicielskie wydaje mi się, że nie podważa istoty monarchii absolutnej. Natomiast była zawsze jedna rzecz, która ograniczała władcę absolutnego, były to niepisane zasady monarchii o randze de facto konstytucyjnej. Dotyczyły one następstwa tronu i jego obejmowania czyli samej legitymizacji władzy w momencie przechodzenia jej z jednego nosiciela na kolejnego. To była sfera, której żaden monarcha absolutny nie tykał, bo mogłoby to wywołać trudne do przewidzenia konsekwencje. I w tym sensie był ograniczony. Natomiast co do prawa i ciał przedstawicielskich, zazwyczaj w każdej monarchii absolutnej istniały różne sądy specjalne i tego typu organy, które w praktyce były ponad systemem praw i wolności, a zależały tylko od władcy. Wydaje mi się, że jak się rozpatruje ten temat to trzeba się zastanowić bardziej nad tym czy władca miał potencjalne i faktyczne możliwości oddziaływania czy tylko nie oddziaływał na coś używając swojej władzy, bo nie było potrzeby. Oczywiście przy każdej formie rządów jest też pozaprawny czynnik społeczny, tzn. władza musi cieszyć się jakimś, choćby minimalnym poparciem społecznym (może się to wyrażać w braku sprzeciwu) i w tym sensie żadna władza nie jest absolutna.
Man of Lowicz (dawniej Lauenburg) pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 12:54
Natomiast jak dziś rozważa się te sprawy, osoby usposobione ideologicznie, w tym piszące na portalach takich jak linkowane na początku tego wątku, dokonują takiego zabiegu, że starają się przedstawić to co dzieje się dziś jako prostą kontynuację tego co działo się w czasach rewolucji i siebie jako bezpośrednich spadkobierców tamtych ludzi, co oczywiście nie jest prawdą, bo choć pewne punkty wspólne istnieją, to jednocześnie występują bardzo istotne różnice. Przede wszystkim nieporozumieniem jest utożsamianie dzisiejszych tradycyjnych wartości z ówczesnymi tradycyjnymi wartościami. Bardzo chętnie wysuwa się też na pierwszy plan kwestie wiary i ogólnie religijne, podczas gdy w tamtych czasach tak naprawdę nie o to w pierwszej kolejności chodziło, to znaczy religia także była atakowana, ale główne przyczyny były bardziej systemowe niż czysto ideologiczne (to o czym wyżej pisałem).

Oczywiście mogę się zgodzić, że "choć pewne punkty wspólne istnieją, to jednocześnie występują bardzo istotne różnice". Tutaj jednak pozwolę sobie na osobistą uwagę ideologiczną - moim zdaniem to świadczy przeciw większości współczesnej prawicy, w tym zwłaszcza "mainstreamowej" czy "neokonserwatywnej", która jedyne co ma do zaoferowania, to zakonserwowanie niewątpliwie porewolucyjnej rzeczywistości na jednym z jej etapów, bez negowania istoty rewolucji. Przepraszam za ten osobisty wtręt, tutaj go kończę.
Może po prostu pewne poglądy i idee są nie do obrony w dzisiejszym świecie, więc nie ma sensu ich bronić, albo nie interesują wyborców, więc są nieefektywne politycznie.
Man of Lowicz (dawniej Lauenburg) pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 12:54 Przy okazji nie zgodzę się z jednym fragmentem recenzji, zwłaszcza w kontekście cytowanego wyżej fragmentu "Bardzo chętnie wysuwa się też na pierwszy plan kwestie wiary i ogólnie religijne, podczas gdy w tamtych czasach tak naprawdę nie o to w pierwszej kolejności chodziło, to znaczy religia także była atakowana, ale główne przyczyny były bardziej systemowe niż czysto ideologiczne (to o czym wyżej pisałem)":
Nie było to jedyne wydarzenie tego rodzaju w dziejach Europy i świata. Od średniowiecza na starym kontynencie miało miejsce dziesiątki buntów i rebelii przeciwko panującemu powszechnie systemowi feudalnemu, łączących w sobie w różnym natężeniu wątki polityczne, społeczne i religijne.

Wydaje mi się jednak, że takie zdarzenia:
1. były wcale nie tak liczne i przeważnie niszowe,
2. w zdecydowanej większości miały charakter przede wszystkim religijny, ew. bieżąco polityczny, niż były wyrazem jakichś wielkich procesów gospodarczo-społecznych. Obecnie raczej z tego co wiem odchodzi się chociażby od, charakterystycznego dla historiografii marksistowskiej, nazywania angielskiej wojny domowej "rewolucją burżuazyjną", podkreślając jej wymiar religijny.
Z tych względów Rewolucja Francuska niewątpliwie miała charakter bezprecedensowy, zarówno jeśli chodzi o jej skalę, jak i treść ideową.
Oczywiście stwierdzenie, że były liczne bądź nieliczne jest ocenne. W średniowieczu większość ruchów religijnych i herezji ma jednocześnie podłoże społeczne, najczęstszym hasłem jest nawoływanie do powrotu do pierwotnego Kościoła i wyzbycie się przez Kościół bogactw, czyli w praktyce własności feudalnej. Co do ruchów i wystąpień antyfeudalnych (i jednocześnie skierowanych przeciwko Kościołowi), miałem na myśli takie jak np.:
- husyci
- lollardowie w Anglii (powstanie Wata Tylera)
- żakeria we Francji (na ile się orientuję tu akurat nie było wyraźniejszego podłoża religijnego)
- reformacja
- wojna chłopska w Niemczech
- Savonarola we Włoszech
Spośród wymienionych tutaj (z wyjątkiem Savonaroli) miały one dość spory zasięg, natomiast co do zasady masz rację, że większość miała ograniczony charakter i była zazwyczaj dość szybko tłumiona. O wielu niezbyt dużo wiadomo.
Zgadzam się oczywiście, że rewolucja francuska miała charakter wyjątkowy. Co do rewolucji angielskiej, zawsze wydawało mi się, że chodziło o kwestie polityczne, czyli walka o władzę między królem a parlamentem (co oczywiście przekłada się na inne kwestie), ale przyznam, że nigdy zbytnio się nie wgłębiałem.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Wojna chłopska w Niemczech była prowadzona głównie przeciwko książętom protestanckim i nie miała podłoża stricte religijnego, acz Munzer był bardziej protestancki od Lutra. Husyci owszem, kwestia spalenia Husa, ale znowu przez cesarza, nie papistów. Zresztą husyci to niezłe gagatki były.

Aha. Do zabijania chłopów wzywał niejaki Marcin Luther, już wtedy antypapista.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5300
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 256 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Leliwa »

Karel W.F.M. Doorman pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 17:46 Wojna chłopska w Niemczech była prowadzona głównie przeciwko książętom protestanckim i nie miała podłoża stricte religijnego, acz Munzera był bardziej protestancki od Lutra. Husyci owszem, kwestia spalenia Husa ale znowu przez cesarza, nie papistów. Zresztą husyci to niezłe gagatki były.
Ziemie polskie też od tego "postępowego ruchu" ucierpiały.

Generalnie podłożem wszystkich ruchów tego rodzaju była chęć gwałtownej zmiany stosunków własnościowych. Hasło powrotu do "pierwotnego Kościoła" którego tak naprawdę ci, którzy głosili podobne idee głosili, nie znali, było tylko hasłem mającym dać usprawiedliwienie do grabieży i usprawiedliwić jej uczestników. Prawdziwy powrót do "cnót ewangelicznych", bo tak to lepiej określać głosiły liczne ruchy monastyczne od antyku do XX wieku włącznie.

Komuna w mieście Munster, budowana ponoć na hasłach, zresztą zainspirowanych przez Lutra (indywidualistyczna i subiektywna interpretacja Biblii), od których to munsterskich apostołów potem ten ostatni się odciął rozbita przez książąt w 1534 roku to jeden z pierwszych rządów totalitarnych w Europie.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
Leliwa
Hetman polny koronny
Posty: 5300
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 18:00
Lokalizacja: środkowe Nadwieprze
Has thanked: 39 times
Been thanked: 256 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Leliwa »

Wiele rzeczy splotło się w buncie Wandejczyków i towarzyszącej jemu partyzantce szuanów bretońskich. Iskrą przechylającą kielich buntu mógł być bezprecedensowy dotychczas pobór do wojska na wojnę napastniczą do której rewolucjoniści dążyli. Ale wcześniej napełnił się z powodu niszczenia religii katolickiej, do której byli oni gorąco przywiązani, o czym świadczy choćby apostolstwo Ludwika Marii Grigngon de Montfort. Chłopi ukrywali księży, którzy w swej masie nie chcieli przysięgać na Konstytucję Cywilną Duchowieństwa w praktyce podporządkowującą duchownych władzy obcego chrześcijaństwu rządu francuskiego, a w ten sposób wypowiadającemu posłuszeństwo głowie Kościoła i wielu z nich potajemnie odprawiało Msze Święte właśnie ukrywani przez chłopów. Kielich napełnił się, gdy rewolucjoniści dokonali mordu sądowego (hańba Filipowi Orleańskiemu!) na osobie króla, który był dla chłopów zwornikiem katolickiej Francji i pomazańcem Bożym. Wystarczyło go przechylić poborem.
Karel W.F.M. Doorman pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 17:47 Aha. Do zabijania chłopów wzywał niejaki Marcin Luther, już wtedy antypapista.
Do zabijania bez litości w swoim brutalnym i wulgarnym, iście germańskim stylu.
"Z kości moich powstanie mściciel"
Napis na grobie Stanisława Żółkiewskiego w Żółkwi.
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Leliwa pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 22:47
Karel W.F.M. Doorman pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 17:47 Aha. Do zabijania chłopów wzywał niejaki Marcin Luther, już wtedy antypapista.
Do zabijania bez litości w swoim brutalnym i wulgarnym, iście germańskim stylu.
Wszak rozum to q... Wszeteczna...
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Karel W.F.M. Doorman pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 17:47 Wojna chłopska w Niemczech była prowadzona głównie przeciwko książętom protestanckim i nie miała podłoża stricte religijnego, acz Munzer był bardziej protestancki od Lutra. Husyci owszem, kwestia spalenia Husa, ale znowu przez cesarza, nie papistów. Zresztą husyci to niezłe gagatki były.
Zgadzam się co do wojny chłopskiej, że miała głównie podłoże społeczne, natomiast w związku z tym, że porządek feudalny i monarchia były uzasadniane religijnie, każdy bunt przeciwko porządkowi feudalnemu i ogólnie panującemu wówczas systemowi społeczno-ekonomicznemu stawał się jednocześnie buntem przeciwko religii. Występowało tutaj sprzężenie zwrotne i nawet samo wyznanie nie jest najważniejsze. Zwłaszcza dla wieków średnich te rzeczy nierozerwalnie się ze sobą splatają, a wojna chłopska to jest początek epoki renesansu. Według niektórych jedną z dat granicznych średniowiecza jest wybuch reformacji, czyli 1517 rok (wojna chłopska to lata 1524-1526).
Leliwa pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 22:30Generalnie podłożem wszystkich ruchów tego rodzaju była chęć gwałtownej zmiany stosunków własnościowych. Hasło powrotu do "pierwotnego Kościoła" którego tak naprawdę ci, którzy głosili podobne idee głosili, nie znali, było tylko hasłem mającym dać usprawiedliwienie do grabieży i usprawiedliwić jej uczestników. Prawdziwy powrót do "cnót ewangelicznych", bo tak to lepiej określać głosiły liczne ruchy monastyczne od antyku do XX wieku włącznie.
Bardzo podoba mi się sformułowanie "chęć gwałtownej zmiany stosunków własnościowych". W ogóle to większą część dziejów i zachodzące w nich procesy można przedstawiać jako dążenie do może nie gwałtownej, ale w miarę szybkiej chęci zmiany różnego rodzaju stosunków: własnościowych, ekonomicznych, politycznych, religijnych. Istotą każdej rewolucji czy przewrotu jest dążenie do gwałtownej zmiany. Ludzie już tacy są, że nie bardzo chcą czekać na efekty zmian, licząc, że może kiedyś ich dzieciom i wnukom będzie żyło się lepiej, tylko chcą doświadczyć ich za swojego życia, w możliwie nieodległej perspektywie czasowej.

Większość ruchów religijnych i herezji uważała, że głównym źródłem zła w Kościele są bogactwa, w tym to, że Kościół stał się instytucją feudalną i został wprzęgnięty w system feudalny, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Atakowany był także często jako instytucja władcza, przedmiotem ataku była hierarchia i jego hierarchiczność dająca elitom Kościoła potężną władzę, zarówno duchowną, jak i z czasem świecką, w przypadku papieża znacznie większą niż ta, którą posiadali świeccy władcy, zwłaszcza ci pomniejsi. Większość ruchów religijnych uważała to za główne źródło zła, nic więc dziwnego, że na tym się koncentrowała, a nie na innych kwestiach, w tym subtelnościach teologicznych. Zarzut, że nie skupiali się wystarczająco na kwestiach stricte religijnych i że nie rozumieli pierwotnego Kościoła jest więc o tyle chybiony. Zresztą trudno oczekiwać od przedstawicieli ówczesnych ruchów religijnych, niejednokrotnie wywodzących się z niższych warstw społecznych, rozumienia wszystkich niuansów teologicznych i posiadania dogłębnej wiedzy o pierwotnym Kościele, skoro ta wiedza nie była wtedy do tego stopnia znana, co obecnie, a nawet jeśli była znana, to nie była rozpowszechniona.
Leliwa pisze: czwartek, 4 stycznia 2024, 22:30 Wiele rzeczy splotło się w buncie Wandejczyków i towarzyszącej jemu partyzantce szuanów bretońskich. Iskrą przechylającą kielich buntu mógł być bezprecedensowy dotychczas pobór do wojska na wojnę napastniczą do której rewolucjoniści dążyli. Ale wcześniej napełnił się z powodu niszczenia religii katolickiej, do której byli oni gorąco przywiązani, o czym świadczy choćby apostolstwo Ludwika Marii Grigngon de Montfort. Chłopi ukrywali księży, którzy w swej masie nie chcieli przysięgać na Konstytucję Cywilną Duchowieństwa w praktyce podporządkowującą duchownych władzy obcego chrześcijaństwu rządu francuskiego, a w ten sposób wypowiadającemu posłuszeństwo głowie Kościoła i wielu z nich potajemnie odprawiało Msze Święte właśnie ukrywani przez chłopów. Kielich napełnił się, gdy rewolucjoniści dokonali mordu sądowego (hańba Filipowi Orleańskiemu!) na osobie króla, który był dla chłopów zwornikiem katolickiej Francji i pomazańcem Bożym. Wystarczyło go przechylić poborem.
Nie negując tego co napisałeś, że atak na wiarę był jednym z istotnych czynników, a zapowiedź poboru przelała czarę goryczy, myślę, że to jest bardzo katolicka (kościelna) interpretacja, która stara się całkowicie skupić uwagę na kwestiach religijnych i przesunąć na nie punkt ciężkości. Również szermowanie hasłem wojny napastniczej nie jest do końca rzetelne tzn. należy je traktować jako refleks dawnej propagandy kontrrewolucyjnej. W rzeczywistości owszem rewolucja zamierzała prowadzić wojny napastnicze by szerzyć swoje ideały i nieść innym ludom wolność (w takiej formie jak ją rozumiała...), natomiast nie traktowała tego jako wojnę napastniczą. Wkrótce też nastąpił taki okres, że raczej republika musiała się bronić niż atakowała, więc wojna z napastniczej przeistoczyła się w wojnę w obronie ojczyzny. Sytuacja na froncie zmieniała się na przestrzeni lat kilkakrotnie, wiec jeśli wzięlibyśmy to za podstawę, nie da się mówić o tej wojnie jednoznacznie, że była napastnicza ani że miała charakter defensywny. Nazywanie jej "napastniczą" jest oczywiście nieprzypadkowe i stanowi pewną manipulację. Faktem jest, że Wandea z racji położenia geograficznego znajdowała się z dala od linii frontu i Wandejczykom mogło się wydawać, że to co dzieje się na wschodzie Francji to nie ich sprawa. Z kolei władze rewolucyjne myślały w kategoriach całego państwa. Zatem tutaj też dokonała się czy dokonywała się wtedy pewna przemiana: w miejsce Francji podzielonej na różne regiony, dotychczas niby spojonej silną, absolutną władzą królewską, ale tak naprawdę odznaczającej się wieloma lokalnymi separatyzmami, zaczyna się budowa państwa bardziej jednolitego, w pełni unitarnego.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Raleen pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 08:56
Zgadzam się co do wojny chłopskiej, że miała głównie podłoże społeczne, natomiast w związku z tym, że porządek feudalny i monarchia były uzasadniane religijnie, każdy bunt przeciwko porządkowi feudalnemu i ogólnie panującemu wówczas systemowi społeczno-ekonomicznemu stawał się jednocześnie buntem przeciwko religii. Występowało tutaj sprzężenie zwrotne i nawet samo wyznanie nie jest najważniejsze. Zwłaszcza dla wieków średnich te rzeczy nierozerwalnie się ze sobą splatają, a wojna chłopska to jest początek epoki renesansu. Według niektórych jedną z dat granicznych średniowiecza jest wybuch reformacji, czyli 1517 rok.
No to widocznie dla Wandejczyków było inaczej. Nie buntowali się przeciwko feudalizmowi, a przeciwko tym, którzy ten feudalizm znieśli.

Swoją droga z czego wynika, że feudalizm ma podłoże religijne?
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Mnie się wydaje, że samo zniesienie feudalizmu przyjęli z milczącym zadowoleniem, natomiast ogólnie rewolucja z początku niosła ze sobą znaczny chaos, w którym nie można było być pewnym własnego życia ani tym bardziej mienia. Na tym tle mogła pojawić się tęsknota za monarchią, która stawała się tym samym dla mas ucieleśnieniem porządku i lepszych czasów. O złych cechach poprzedniego ustroju mniej pamiętano. Trochę jak u nas z czasami Edwarda Gierka. Wcześniej chłopi i niższe warstwy musiały znosić szereg obciążeń, natomiast były one bardziej przewidywalne. Rewolucja z jednej strony przyniosła im tutaj wyzwolenie (czy jak to nazwiemy to inna sprawa...), ale z drugiej strony pojawił się pobór, który dla wielu był dużo większym obciążeniem, pojawiły się też zapewne różnego rodzaju podatki i obciążenia na rzecz państwa oraz daleko idące uznaniowe działania władzy, bo Francja prowadziła wojnę ze wszystkimi i potrzebowała na to środków. Stąd, ze względu na ogólną sytuację, w odbiorze większości społeczeństwa bilans mógł być negatywny. Kwestia religii, jej ograniczania i prześladowania księży, była jednym z elementów tego bilansu, po stronie negatywnej.
Karel W.F.M. Doorman pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 08:58Swoją drogą z czego wynika, że feudalizm ma podłoże religijne?
Nie ma podłoża religijnego, natomiast w wiekach średnich dorobiono mu uzasadnienie religijne i było ono powszechnie stosowane. Podobnie jak z uzasadnieniem, że władza monarchy pochodzi od Boga. To nie wynika z istoty monarchii. Natomiast Ewangelia mówi, że władza pochodzi od Boga, ale obecnie jest to inaczej rozumiane niż było w dawnych wiekach.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Raleen pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 09:29 Nie ma podłoża religijnego, natomiast w wiekach średnich dorobiono mu uzasadnienie religijne i było ono powszechnie stosowane. Podobnie jak z uzasadnieniem, że władza monarchy pochodzi od Boga.
Władza monarchy plus swego rodzaju kastowość (trzy stany: modlący się, pracujący i walczący), ale przejście między grupami nie było absolutnie zblokowane na amen.
Po prostu nawet jeśli uzasadniano w Niemczech feudalizm religijnie, to ne oznaczało to, że podłoże rewolty chłopskiej w XVI wieku w Rzeszy były religijne. Gdyby chłop miał dobrze, pan dominialny nie przykręcał śruby wespół z proboszczem, to nie byłoby żadnego problemu.

Oczywiście wtedy trzeba było wyznawać taką religię jak władca, ale ilu z tych chłopów podburzonych przez "proroków" miało pojęcie o różnicach doktrynalnych między Lutrem, Munzerem a papieżem?

Jeśli chodzi o Wandeę i Rewolucję AD 1789, to ta miała jednak także podłoże religijne, a nie ekonomiczne. No bo kim był taki ubogi adwokat Robespierre? Kim jest stan trzeci? Niczym.

Tyle, że przez lata PRL wbijano Polakom do głów, że Rewolucja była postępem w dziedzinie społecznej. O Masakrach Wrześniowych czy śmierci 16 karmelitanek z Compiegne nie mówiono, bo byłoby to niewygodne wtedy dla władz. A przecież Kozacy to nasza Wandea!
Ba, nie mówiono nawet o grabieniu majątku i niszczeniu katedry paryskiej. Ja się tego dowiedziałem w wieku dawno postpeerelowskim.

Stąd przekonanie, że Rewolucja nie tylko zburzyła feudalizm, ale zniszczyła również - że się tak wyrażę - stosunki na osi Stwórca i jego krnąbrne stworzonko z gatunku homo sapiens. Mówiąc wprost część z tych żyjątek olała Stwórce uznając, że go nie ma, a jest Rozum, który trzeba czcić w świątyniach (Rozumu, ma się rozumieć!).
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
Awatar użytkownika
Raleen
Colonel Général
Posty: 43400
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 14:40
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3970 times
Been thanked: 2528 times
Kontakt:

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Raleen »

Karel W.F.M. Doorman pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 09:42
Raleen pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 09:29 Nie ma podłoża religijnego, natomiast w wiekach średnich dorobiono mu uzasadnienie religijne i było ono powszechnie stosowane. Podobnie jak z uzasadnieniem, że władza monarchy pochodzi od Boga.
Władza monarchy plus swego rodzaju kastowość (trzy stany: modlący się, pracujący i walczący), ale przejście między grupami nie było absolutnie zblokowane na amen.
Po prostu nawet jeśli uzasadniano w Niemczech feudalizm religijnie, to ne oznaczało to, że podłoże rewolty chłopskiej w XVI wieku w Rzeszy były religijne. Gdyby chłop miał dobrze, pan dominialny nie przykręcał śruby wespół z proboszczem, to nie byłoby żadnego problemu.
Nie było zablokowane na amen, ale podział społeczeństwa na stany przedstawiany był jako naturalny, zgodny z wolą Boga porządek rzeczy. Występowanie przeciwko temu porządkowi było występowaniem przeciwko Bogu, działaniem wbrew naturze i stanowiło grzech. Z punktu widzenia tej doktryny coś takiego jak awans społeczny było zjawiskiem niepożądanym. Każdy powinien znać swoje miejsce, żyć w stanie, do jakiego z urodzenia został przeznaczony itd.
Karel W.F.M. Doorman pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 09:42Oczywiście wtedy trzeba było wyznawać taką religię jak władca, ale ilu z tych chłopów podburzonych przez "proroków" miało pojęcie o różnicach doktrynalnych między Lutrem, Munzerem a papieżem?
Na pewno. Tacy ludzie myśleli bardziej brzuchem, niż w kategoriach różnic doktrynalnych.
Karel W.F.M. Doorman pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 09:42Jeśli chodzi o Wandeę i Rewolucję AD 1789, to ta miała jednak także podłoże religijne, a nie ekonomiczne. No bo kim był taki ubogi adwokat Robespierre? Kim jest stan trzeci? Niczym.
Zgadzam się z Tobą, że była jednym z elementów, tak jak Kościół i religia były elementem systemu.
Karel W.F.M. Doorman pisze: piątek, 5 stycznia 2024, 09:42Stąd przekonanie, że Rewolucja nie tylko zburzyła feudalizm, ale zniszczyła również - że się tak wyrażę - stosunki na osi Stwórca i jego krnąbrne stworzonko z gatunku homo sapiens. Mówiąc wprost część z tych żyjątek olała Stwórce uznając, że go nie ma, a jest Rozum, który trzeba czcić w świątyniach (Rozumu, ma się rozumieć!).
To już jest kwestia światopoglądu. Trzeba się chyba pogodzić z tym, że musiał pojawić się inny niż chrześcijański. W jakich okolicznościach się to dokonywało, to inna sprawa. Można co najwyżej żałować tego, że Kościół (właściwie Papiestwo) nie wyciągnął wcześniej wniosków co do potrzeby reform, ale musiałby wykazać się tu dużą dalekowzrocznością, żeby dostrzec pewne procesy. Wolałbym w tym momencie nie wchodzić w kwestie stricte religijne, bo to jest inna dyskusja.
Panie, weźcie kości w rękę i wyobraźcie sobie, że gracie z królem Kastylii, i rzucając je na stół zdajecie wszystko na los bitwy. Jeśli dopisze wam szczęście, zrobicie najlepszy rzut, jaki kiedykolwiek uczynił król na ziemi; a jeśli rzut wam się nie powiedzie, inaczej nie odejdziecie z gry, jak z honorem.

Gil de Osem do króla Portugalii Jana I Dobrego przed bitwą pod Aljubarrotą (14.VIII.1385)
Awatar użytkownika
Karel W.F.M. Doorman
Admiraal van de Vloot
Posty: 10581
Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 16:24
Lokalizacja: lichte kruiser HrMs "De Ruyter"
Has thanked: 2103 times
Been thanked: 2831 times

Re: Wandea. Zwycięstwo albo śmierć (reż. V. Mottez, P. Mignot)

Post autor: Karel W.F.M. Doorman »

Co do feudalnego (przecież) papiestwa i reform powiem tak: reforma systemu feudalnego nie była absolutnie rzeczą prostą, a Oświeceni rewolucjoniści wcale niczego nie reformowali. Co więcej nawet zniesienie pańszczyzny i oczynszowanie chłopstwa przez Ludwika XVI spowodowało nieszczęścia w postaci głodu w 1788.
Follow me!
Kontradmirał Karel Doorman do swoich podwładnych, Morze Jawajskie, 27 lutego 1942 roku.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Film”