Dyskusje filmowe
Dyskusje filmowe
Jabu, tak w Tora Tora mowi sie o zamachu. Ogolnie jako 'expert' jak oceniasz Tora Tora Tora. Jak dla mnie jest to film o dobrych amerykanach walczacymi z dobrymi japonczykami, ktorzy niestety sa rzedzeni przez zlych i glupich japonczykow .
- jabu
- Chu-i
- Posty: 757
- Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa/Płock
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 41 times
WIESZ, FILM WIDZIAŁEM WIEKI TEMU. ALE... SWEGO CZASU WRACAŁEM DO NIEGO CHĘTNIE, CZEGO NIE MOGĘ POWIEDZIEĆ O "PEARL HARBOR" ICHAELA BAYA - KTÓRY ZNIESMACZYŁ MNIE - NIE DLATEGO, ŻE KIBICUJE JAPOŃCZYKOM, ALE ZA TE JAPOŃSKIE MASZYNY SPADAJĄCE JAK ULĘGAŁKI W OBLICZU DWU NIEUZBROJONYCH JANKESÓW, ZA JAPOŃSKIE GRANATY UCZPIANE POD MUNDURY ZAWLECZKAMI, KTÓRYCH NIE MIAŁY I, PRZEDE WSZYSTKIM ZA TE STRASZNEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE DIALOGI, KTÓRE ZACHWIAŁY MOJA WIARĄ W RÓWNY ROZWÓJ WSZYSTKICH LUDZI PODCZAS DWU MILIONÓW LAT EWOLUCJI.
TORA - TO DOBRE, STARE KINO NA POZIOMIE I BASTA. NIE MI OCENIAC WALORY "MARYNARSKIE" BO SIE NAJZWYCZAJNIEJ NA NICH NIE ZNAM, ALE NIE SŁYSZAŁEM ABY NA NIEGO MOCNO NARZEKANO... W ODRÓŻNIENIU OD OSTATNIEGO "PEARL HARBOR" BAYA
TORA - TO DOBRE, STARE KINO NA POZIOMIE I BASTA. NIE MI OCENIAC WALORY "MARYNARSKIE" BO SIE NAJZWYCZAJNIEJ NA NICH NIE ZNAM, ALE NIE SŁYSZAŁEM ABY NA NIEGO MOCNO NARZEKANO... W ODRÓŻNIENIU OD OSTATNIEGO "PEARL HARBOR" BAYA
-
- Censor
- Posty: 6598
- Rejestracja: czwartek, 22 grudnia 2005, 17:58
- Has thanked: 79 times
- Been thanked: 180 times
Zgadzam się z Tobą, Jabu, całkowicie.
Stara, dobra "Tora...!" bije na głowę "Pearl Harbor" Baya.
A sceny z nalotu na Tokio znacznie lepiej wyszły (i w ogóle cały film, także wielka peregrynacja przez Chiny) w filmie jeszcze czarno-białym, o tytule bodaj "Nalot na Tokio" czy "15 minut nad Tokio"; nie pamiętam, niestety; film był bodaj ze Spencerem Tracy w roli pułkownika Doolittle'a, a można go zobaczyć w TV dość często, bo co jakiś czas powtarzają go w TCM
Aha... no i ta walka kołowa P-40 z Zerami na pułapie ~10metrów nad gruntem... najwyraxniej nie czytali Urbanowicza "Latające Tygrysy" (dawne wydania znane jako "Ogień nad Chinami) => P-40 bił np. Hayabusę (Ki-43) czy Zero manewrem w pionie i opancerzeniem; ale nie manewrem kołowym...
Stara, dobra "Tora...!" bije na głowę "Pearl Harbor" Baya.
A sceny z nalotu na Tokio znacznie lepiej wyszły (i w ogóle cały film, także wielka peregrynacja przez Chiny) w filmie jeszcze czarno-białym, o tytule bodaj "Nalot na Tokio" czy "15 minut nad Tokio"; nie pamiętam, niestety; film był bodaj ze Spencerem Tracy w roli pułkownika Doolittle'a, a można go zobaczyć w TV dość często, bo co jakiś czas powtarzają go w TCM
Aha... no i ta walka kołowa P-40 z Zerami na pułapie ~10metrów nad gruntem... najwyraxniej nie czytali Urbanowicza "Latające Tygrysy" (dawne wydania znane jako "Ogień nad Chinami) => P-40 bił np. Hayabusę (Ki-43) czy Zero manewrem w pionie i opancerzeniem; ale nie manewrem kołowym...
- jabu
- Chu-i
- Posty: 757
- Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa/Płock
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 41 times
Andy pisze:30 sekund nad Tokio" M. Le Roya z 1944 roku.
JEDYNY FILM MERVYNA LEROYA NAKRĘCONY PODCZAS WOJNY, W KTÓRYM DAŁ SIĘ NAMÓWIC NA TEMAT WOJENNY.
Z PREMIERĄ ZDAJE SIE W LISTOPADZIE 44 A WIEC BARDZO PÓŹNO...
CIEKAWE CZY KTOS ODPOWIE NA PYTANIE, CZEMU TAK PÓŻNO?
A SAM FILM - ŚWIETNY.
TROCHĘ ZA DUŻO TAM WĄTKU MIŁOSNEGO, ALE TAKI BYŁ TREND W TYM CZASIE (DLATEGO PADAM PLACKIEM PRZED "BAATAN" TAYA GARNETTA Z TEGO SAMEGO OKRESU).
NO I TEN MITCHUM W TLE. WIECIE, ŻE "30 SEKUND..." TO BYŁA BODAJ JEGO 20 ROLA W KARIERZE. A W BRANŻY ZAISTNIAŁ ZDAJE SIĘ DOPIERO ROK WCZEŚNIEJ - W 1943.
CIEKAWE CZY WIECIE W JAKIEJ ROLI WTEDY DEBIUTOWAŁ I W JAKIEJ PRODUKCJI? TO MI PODSÓWA POMYSŁ NA ZAGADKĘ WIĘC JAKBY CO, ZAPRASZAM DO DZIAŁKI Z KONKURSEM FILMOWYM...
- jabu
- Chu-i
- Posty: 757
- Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa/Płock
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 41 times
WŁAŚNIE. A DO WIOSNY 44 FILM BYŁ TRZYMANY POD LADĄ BO JAPOŃCZYCY DALEJ NIE BARDZO WIEDZIELI SKĄD IM TE BOMBY NA TOKIO SPADŁY (PATRZ NUMER Z LEGENDARNY LĄDEM SHANGRI LA).Andy pisze:Podejrzewam, że wynikało to ze ściśle tajnego charkteru akcji Doolittle'a, może też z obawy o los pozostających w niewoli japońskiej lotników.Andy pisze:CIEKAWE CZY KTOS ODPOWIE NA PYTANIE, CZEMU TAK PÓŻNO?
ZAUWAŻMY, ZE JESZCZE WIOSNĄ, PO DWU LATACH TO PAMIETALI I JEDNYM Z CELÓW OFENSYWY W CHINACH Z WIOSNY 44 BYŁO WŁAŚNIE "ODEPCHNIĘCIE" LOTNISK AMERYKAŃSKICH W GŁĄB INTERIORU CHIŃSKIEGO. OFENSYWY, KTÓRA W SUMIE MIMO WIELKICH SUKCESÓW WYSZŁA IM Z KAŻDEJ STRONY BOKIEM...
A CO DO OBAWY O BĘDĄCYCH W NIEWOLI LUDZI DOOLITTLE'A - Z TEGO CO WIEM WYKOŃCZYLI ICH OSTATECZNIE NA WIOSNE 43 (NIE WIEM TYLKO CZY WSZYSTKICH - CHYBA JEDNAK NIE) O CZYM JANKESI PRWIE Z OD RAZU WIEDZIELI - PATRZ MOJE PIERWSZE POSTY NA TYM FORUM O STRĄCENIU YAMAMOTO).
POZDR,
JABU
Spośród 80 lotników Doolittle'a do niewoli dostało się ośmiu. Trzech Japończycy stracili 15 października 1942, jeden zmarł w więzieniu 1 grudnia 1943, czterech przeżyło wojnę. Dwóch zginęło podczas przymusowego lądowania w Chinach, jeden w czasie skoku z samolotu (awaria spadochronu). Jedną załogę (pięciu ludzi) internowali sowieci po lądowaniu we Władywostoku.
Osobiście przypuszczam, że Japończycy szybko się domyślili, skąd startowali Amerykanie. Ich kolejne ofensywy w Chinach m.in. miały właśnie utrudnić wykonanie następnych tego rodzaju akcji, tzn. ze startem z lotniskowców i lądowaniem w Chinach. Z drugiej strony, na początku 1944 roku, Japończycy wiedzieli zapewne o przygotowywanych w tym czasie nowych chińskich lotniskach o wyjątkowo długich pasach startowych, szykowanych dla B29.
Swoistym potwierdzeniem "odtajnienia" akcji Doolittle'a było nadanie nazwy "Shangri-La" lotniskowcowi typu"Essex", wprowadzonemu do służby 15 września 1944 roku. Było to wyraźne "mrugnięcie okiem", nawiązujące do znanej wypowiedzi Roosevelta po nalocie z 1942 roku.
Swoistym potwierdzeniem "odtajnienia" akcji Doolittle'a było nadanie nazwy "Shangri-La" lotniskowcowi typu"Essex", wprowadzonemu do służby 15 września 1944 roku. Było to wyraźne "mrugnięcie okiem", nawiązujące do znanej wypowiedzi Roosevelta po nalocie z 1942 roku.
- jabu
- Chu-i
- Posty: 757
- Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa/Płock
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 41 times
SAM TEMAT SHANGRI-LA TAK WCIĄGNOŁ ROOSEVELTA, ŻE WYSŁANO 2 GRUPY EKSPEDYCYJNE W 1943-44 DO TYBETU I NEPALU ABY KRAINĘ ZNALEŹDŹ. NIE POWIEM JAKI BYŁ SKŁAD WYPRAW - BO MOŻE TO BĘDZIE KIEDYŚ PRZEDMIOT JAKIEGOS Z MOICH PYTAŃ.Andy pisze:nazwy "Shangri-La" lotniskowcowi typu"Essex", wprowadzonemu do służby 15 września 1944 roku. Było to wyraźne "mrugnięcie okiem", nawiązujące do znanej wypowiedzi Roosevelta po nalocie z 1942 roku.
POZDR,
JABU
- Anomander Rake
- Général de Division
- Posty: 3095
- Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Been thanked: 3 times
WŁAŚNIE. A DO WIOSNY 44 FILM BYŁ TRZYMANY POD LADĄ BO JAPOŃCZYCY DALEJ NIE BARDZO WIEDZIELI SKĄD IM TE BOMBY NA TOKIO SPADŁY
Tak dokładnie to chyba wiedzieli od razu (a nawet nieco wcześniej).Osobiście przypuszczam, że Japończycy szybko się domyślili, skąd startowali Amerykanie.
Japoński statek (bodaj rybacki z pikiety jemu podobnych) zauważył amerykańskie okręty. Poza tym dosyć szybko (chyba jeszcze przed nalotem) Japończycy wysłali drugą flotę na przechwycenie amerykanów.
Do nalotu byli przygotowani - ogłosili alarm, ale nie spodziewali się samolotów o dużym zasięgu, więc czas nalotu ich zaskoczył - przypuszczali, ze flota amerykańska musi jeszcze się zbliżyć.
Natomiast jednym z argumentów za atakiem na Midway było stworzenie wysuniętej bazy z której miano wykrywać temu podobne akcje (to obok chęci zmuszenia amerykanów do bitwy).
- jabu
- Chu-i
- Posty: 757
- Rejestracja: niedziela, 12 marca 2006, 19:37
- Lokalizacja: Warszawa/Płock
- Has thanked: 7 times
- Been thanked: 41 times
WITAM,Nico pisze:Mnie zawsze bawil film "Cienka czerwona linia". Najpierw amerykancy wpadaja do obozu japoncow, ci ledwo zipia, wygladaja jak jakas zdemoralizowana najgorsza armia prosto z auschwitz .... a potem na koncu jakies super oddzialy pomaskowane, zwarte, gotowe .
MALIC POKAZUJE W SWOIM FILMIE DOSKONALE TO CO DZIAŁO SIĘ W OKRESIE GRUDZIEŃ/STYCZEŃ 43 NA WYSPIE.
O ILE NA PRZYKŁAD "WINDTALKERS" JOHNA WOO TO WŁAŚCIWIE HISTORIA WYCIĘTA Z KOMIKSU O TYLE "RED LINE" MALICA TO MAJSTERSZTYK POD KĄTEM REALIZMU, CHOĆ NUŻĄCY BARDZIEJ WYBREDNEGO WIDZA DŁUGOŚCIĄ FABUŁY.
PRZYPOMNIJCIE SOBIE JEDYNEGO ŻYWEGO JAPOŃCZYKA-JEŃCA JAKI WPADŁ W RĘCE ŻYWY (CHOĆ NIE DO KOŃCA) BOHATERÓW "CIENKIEJ LINII" JONESA. MIAŁ BIGUNKĘ JAK SŁOŃ, AMEBY I MALARIĘ, KTÓRA NIE POZWALAŁA MU MNAWET USIĄŚĆ. Z OK. 1,000 JEŃCÓW JAKICH WZIELI NA GUADALCANAL JANKESI DO NIEWOLI OK. 400 UMARŁO PODCZAS PRÓB ICH HOSPITALIZACJI.
A MIMO TO ŻOŁNIERZE W TAKIM STANIE STARALI SIĘ WYKONAĆ ROZKAZY I SPEŁNIĆ ZADANIA, KTÓRYCH OD ICH OCZEKIWANO.
A CO DO FILMU.
NIE PRZYPADKIEM WE WSPOMNIENIACH JAPOŃCZYCY NAZYWAJĄ GUADALCANAL - WYSPĄ GŁODU. NIC DZIWNEGO, ŻE MALIC PRZEDSTAWIŁ ICH W TAKIM STANIE. PAMIĘTAJMY, ZE PRZEZ 2 OSTATNIE MIESIĄCE, JAK SOBIE PRZYPOMINAM, CAŁY GARNIZON WYSPY OBSŁUGIWAŁ BODAJ JEDEN O. PODWODNY Z ZAOPATRZENIEM. ZRZUCANO TEŻ JE Z SAMOLOTÓW Z UZYCIEM KONTENERÓW 3 TYPÓW PODWIESZANYCH POD SKRZYDŁA LUB WYPYCHANYCH PRZEZ DRZWI.
WYPOCZETE ODDZIAŁY JAPOŃSKIE POKAZANE NA KOŃCY FILMU MALICKA - TO NIE MŻONKA. W KOŃCU STYCZNIA 43 NA WYSPĘ DOSTARCZONO BATALION MJR IMOTO. MIAŁ ON MASKOWAĆ JAPOŃSKĄ EWAKUACJĘ I MARKOWAC PRZED MAMERYKANAMI KONTRATAKI - CO WYKONANO ZNAKOMICIE. NIE BYLI TO KOMANDOSI - JAK PISZĄ NIEKTÓRZY AUTORZY, RÓWNIEŻ POLSCY - BO TAKICH FORMACJI PO PROSTU JAPONIA JESZCZE NIE TWORZYŁA.
- Anomander Rake
- Général de Division
- Posty: 3095
- Rejestracja: poniedziałek, 29 maja 2006, 13:06
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Been thanked: 3 times
Ale film właśnie tym zyskuje. Te niby niepotrzebne wypowiedzi, albo ujęcia przyrody. Właśnie dzięki temu można zobaczyć brutalność i absurd wojny. Niezrozumiały w inny sposób dla nas sztabowcówCHOĆ NUŻĄCY BARDZIEJ WYBREDNEGO WIDZA DŁUGOŚCIĄ FABUŁY
Między innymi za to kocham ten film. I jeszcze za te kule z nikąd świszczące nad głowami. Jakże to inne od przereklamowanego Ryana (a teraz proszę państwa zobaczymy jak to znakomite ujęcie widział strzelec...).