Feudalizm - relacje z rozgrywek

Forum o wydanych grach wydawnictwa ("1939", "Feudalizm") oraz o innych projektach.
Awatar użytkownika
Piskor
Podporucznik
Posty: 347
Rejestracja: czwartek, 31 grudnia 2009, 17:53
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Feudalizm - relacje z rozgrywek

Post autor: Piskor »

Z racji tego, że nikt jak dotąd nie poruszył tematu, pozwolę sobie być pierwszym sprawozdawcą z rozgrywki.

Niedawno, tydzień temu, zasiedliśmy z kumplem do nabytej niedawno gry "Feudalizm". Po wcześniejszym zapoznaniu się z instrukcją rozpoczęliśmy rozgrywkę.

W pierwszym etapie gry rozgrywka rozwijała się dość miarowo. Obaj dysponowaliśmy jednym grodem, drużyną książęcą, niewielką ilością zasobów. Stopniowo rozpoczęło się badanie okolicznych ziem, lokowanie wsi, zakładanie pól uprawnych, tartaków, kamieniołomów.
Po okresie mniej - więcej 10 etapów ( dla niewtajemniczonych, ok. 2,5 wirtualnego roku gry ) moje księstwo zostało wręcz "najechane" przez wilcze watahy :x. Od samego początku przeciwnik zyskiwał przewagę. Gdy uporałem się z wilkami, mój kochany i jaśnie wielmożny senior postanowił wyruszyć na wojnę i okraść mnie uprzednio z całych zapasów... Byłem święcie przekonany że mój kraj to jakaś parodia średniowiecznego księstwa ^^

Po długich zmaganiach z przeciwnościami tego świata zacząłem wreszcie wychodzić na prostą. Jednak czego bym nie robił, stawał na uszach czy rzęsach ( lub jednocześnie na obu jednocześnie ) przeciwnik wyprzedzał mnie już o parę kroków, a przewaga ta zdawała się rosnąć. Świadomy nadchodzącej klęski i pełniący rolę biernego obserwatora powiększania się armii wrogiego księstwa czekałem na swoją klęskę zbierając wojsko we wszystkich kluczowych punktach mego państewka.
Wtem następuje zwrot akcji: mój przeciwnik zostaje najechany przez wikingów! :jupi:
Początkowo zdawało się iż jego armia rozniesie tę bandę brodaczy w pierwszej bitwie. Co się okazuje? Rogacze rozbili dwa kolejne zgrupowania mojego przeciwnika i zaczęli plądrować jego kraj. Wykorzystując chwilę odpoczynku, zacząłem wszystkie dostępne środki inwestować w rozwój kraju, wzmocnienie jego obronności ( tu ułatwienie - 2 wąwozy łączące nasze księstwa ). Niebawem na niespokojnym pograniczu stanął zamek, liczne ubezpieczenia, a zaplecze, rosnące w siłę, rozrastało się w mgnieniu oka dzięki "Darowi od Monarchy" ( nazwa podana z pamięci ). Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie "Katastrofa budowlana". :/
Spokój nie trwał długo. Wikingów rozniosła ostatecznie armia zaciągniętych naprędce oddziałów.

Wojna...

Pierwsze starcie miało miejsce na jednym ze wspomnianych przesmyków. Bitwa z udziałem już nieco lepszych oddziałów niż startowe, była można powiedzieć decydująca. Po licznych szarżach kawalerii, ostrzałach łuczników i kuszników, potyczkach oddziałów piechoty i starciach lekkiej kawalerii, moja armia wkrótce uległa niemal dwukrotnie liczniejszemu przeciwnikowi. Niestety, Termopile muszą poczekać... :wall:

Wróg czym prędzej zabrał się za oblężenie zamku zamykającego wejście do mojej ojczyzny. Oblężenie przeciągało się bardzo długo. To dało mi na szczęście czas na zebranie pogranicznych oddziałów i sformowanie drugiej armii, tym razem pod dowództwem rycerza wpływającego pozytywnie na walkę kawalerii.

Zamek, po niezwykle długim oblężeniu, musiał kapitulować. W tej chwili losy mojego kraju były praktycznie przesądzone. Moja jedyna, świeżo zorganizowana armia stała na przedpolach stolicy i czekała na nadejście wrogiego zgrupowania.
Można powiedzieć, iż kolegę od zdobycia miasta dzieliły może 2 - 3 tury. Tymczasem jego kraj został najechany przez Tatarów :devil:
Momentalnie został on splądrowany i spalony. Zniknęła niemal połowa wsi, pól i pastwisk. Przeciwnik, mający świadomość nadchodzącej katastrofy gospodarczej, wycofał armię pozostawiając jedynie słabe ubezpieczenie w niedawno zdobytym zamku. Kolejny uśmiech losu? ^^

Wydawałoby się że tak. Jednakże zastała nas północ. Czas zwijać grę i wracać do domu.

Czas gry: ok. 3 h
Ocena gry: 5/5+

Jako słowa zakończenia mogę użyć gorącej zachęty do zagrania w "Feudalizm". Naprawdę warto zagrać. Kart zdarzeń bardzo urozmaicają rozgrywkę ( co było widać ^^ ), zasoby występujące w naturalnej postaci, specyficzna waluta ( Kordyty ), różnorodność jednostek, klimat rozgrywki. Gra dostarczy wielu pozytywnych wrażeń zwłaszcza miłośnikom średniowiecza. Gorąco polecam!

Wielki plus dla SO za pomysł.
"Polska nie zna pojęcia pokoju za wszelką cenę!"
Awatar użytkownika
gocho
Adjudant-Major
Posty: 338
Rejestracja: środa, 26 maja 2010, 11:44
Lokalizacja: Szczecin
Has thanked: 39 times
Been thanked: 24 times
Kontakt:

Post autor: gocho »

Fajny pomysł na grę. Czekam na kolejne wrażenia graczy.

Podoba mi się że autor wprowadził zasadę żywienia/zaopatrzenia wojsk. Podoba mi się że senior zabrał zapasy na swoje cele.

Mam jednak parę pytań i zastrzeżeń do tego co przeczytałem (wrażeń z gry i instrukcji).

Czy nawet wilki są tym śmiertelnym zagrożeniem dla księstwa czy chodziło o drugiego gracza? (wilcze watahy)?

Czy wydarzenia losowe uderzają w silniejszego? Czy są zupełnie losowe pod katem tego w kogo trafią? Inaczej mówiąc czy mogło się zdarzyć że wikingowie i tatarzy mogliby zaatakować Ciebie i byś przegrał z kretesem? Wikingowie i tatarzy po roku czy dwóch atakują te same ziemie?

Czemu rycerze (ciężka jazda - te nazwy są używane zamiennie w instrukcji) są dozbrajani przez gracza, a nie mają jakichś własnych źródeł utrzymania? Rozumiem że to uproszczenie, ale powoduje to u mnie odczucie że nie jest to pełny feudalizm.

Czy da się opóźnić dojście innego gracza do swoich ziem/grodów poprzez manewry swojego słabszego wojska czy pozostaje tylko biernie czekać? Jest może jakaś strefa kontroli czy coś w tym stylu? Manewrowanie przed bitwą było dość ważną sprawą. Nie zawsze można było przewidzieć gdzie zacznie się bitwa i nie zawsze miejsce bitwy było korzystne dla obrońcy (Termopile).

Pozdrawiam
"Znalazłem armię Waszej Wysokości podzieloną trojako. Część naziemna składa się z rabusiów i maruderów; druga znajduje się pod ziemią, a trzecia w szpitalach. Czy powinienem wycofać się z pierwszą, czy czekać, aż dołączę do którejś z pozostałych" Clermont w liście do Ludwika XV
Awatar użytkownika
SO
Starszy Sierżant
Posty: 236
Rejestracja: środa, 23 grudnia 2009, 20:30
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post autor: SO »

Wilcze watahy nie są śmiertelnym zagrożeniem dla księstwa. Takie zdarzenie powoduje, e w prowincjach w których grasują owe wilcze watahy nie można sciągać produkcji z pól i pastwisk, poza tym życie toczy się normalnie. Może nie jest to zagrożenie ale trochę komplikuje rozgrywkę. Wystarczy wysłać niewielki oddział wojska i rozprawić się z wilkami.

Wydarzenia losowe nie dotyczą wyłącznie silniejszego. Ich występowanie jest zupełnie losowe. Może być tak, że jeden z graczy ma farta i trafiają mu się w większości wydarzenia pozytywne a drugi musi borykać się z samymi przeciwnościami losu.

Pojęcie rycerzy dotyczy głównie kart z tzw. książęcej świty i mogą być oni używani jako dowódcy poszczególnych armii. Natomiast ciężka jazda tyczy się wyłącznie jednostek bojowych.

Co do "dozbrajania" ciężkiej jazdy to owszem, szlachta w owym czasie wystawiała się do wojny tzw. własnym sumptem, z tego też powodu w grze nie trzeba jej szkolić i powołuje się ją od razu. Koszty jej powołania wynikają stąd, że w czasie pokoju książę czy król fundował szlachcie nadania itp. rzeczy ponosząc pewne koszty z tym związane. Testowaliśmy takie rozwiązanie w grze i masakrycznie wydłużało to rozgrywkę, po prostu zabijało grę. W efekcie zdecydowaliśmy się na właśnie takie uproszczenie. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie aby gracze wprowadzali modyfikację, że za oddziały ciężkiej jazdy nie ponosi się żadnych kosztów.

Co do wikingów i tatarów to zupełnie losowe jest to na kogo i kiedy uderzają zależy to po prostu od wystąpienia kart. Zawsze można się umówić, że w stosunku do danego gracza takie karty wystąpią tylko raz a potem są ignorowane.

Można opóźnić podejście przeciwnika po własne grody i zamki. Co prawda nie ma w grze tzw. stref kontroli (uznaliśmy, że w warunkach średniowiecznych to byłoby trochę naciągane) ale można słabą armią stawać na drodze przeciwnika, ten chcąc iść naprzód będze zmuszony albo obchodzić nasze wojska albo wydać im bitwę. Po wydaniu bitwy po prostu jej nie przyjmujemy i wycofujemy się. Przeciwnik co prawda posuwa się naprzód ale zdecydowanie wolniej niż bez naszego przeciwdziałania.
Awatar użytkownika
Maćko
Sergent
Posty: 127
Rejestracja: wtorek, 21 marca 2006, 13:18
Lokalizacja: Zagłębie Dąbrowskie Będzin
Has thanked: 7 times
Been thanked: 11 times

Post autor: Maćko »

Jakieś kolejne wrażenia z gry? Wydawnictwu Kordyt przydała by się jakaś akcja promocyjna bo trochę o nich cichawo, a gry mają jak widać spory potencjał. Ostatnio rozmawiałem ze znajomymi i zastanawialiśmy się jak to jest aby we współczesnym świecie, ktoś wydał grę i nie miał styczności z "okalającym" światem. Chodzi o to, że autor gry nie za bardzo wiedział co to są gry CDG, nie znał gry np. Civilization etc. (można poczytać na innych forach). Niezły ewenement. Oznacza to że w narodzie drzemie siła, która jest w stanie wstrząsnąć światem ;) Gratuluje.
W oczach mu męty i w głowie mu męty,
Tu i tam biega szalony.
- Warusie - woła - Warusie przeklęty!
Oddaj mi moje legiony!
reximet
Enfant de troupe
Posty: 4
Rejestracja: wtorek, 4 stycznia 2011, 20:27
Lokalizacja: Jawor

Post autor: reximet »

Więc moje wrażenia z gry Feudalizm... Wrażenia są pozytywne, ponieważ to pierwsza gra w jaką grałem, w której w takim stopniu realności rozbudowuje się swoje księstwo jak i samo wykonanie tej gry jest fantastyczne. Zalaminowane karty losowego zdarzenia dają bardzo dużo - karty się nie zniszczą i służą przez długi okres czasu. Żetony są wykonane z wielką dokładnością. Szczególnie realne są czynności, które gracz może podjąć podczas gry oraz ta sakiewka na Kordyty, która daje jakże ile satysfakcji gdy przy zapłacie za cokolwiek możemy wysypać z sakiewki pieniądze, a następnie skrupulatnie je przeliczyć, po czym możemy oddać żądane pieniądze i schować resztę, która została na późniejszą okazję. Różnorodność i losowość losowych kart zdarzeń daje do gry taką nutę niewiedzy o tym co może nas spotkać (gdy wyrzucimy 4, 5 lub 6), jakie wydarzenia nastąpią, czy może dostaniemy coś od króla, czy jednak zaatakują nas jacyś wrogowie, nie wiadomo co może nas spotkać (w przypadku bycia astrologa w czyjejś świcie może to zmienić) i to faktycznie mogłoby się zdarzyć (zdarzenia są na czasie). Wrażeń jest więcej opisałem mniej więcej kilka z nich może napiszę więcej w moich następnych wypowiedziach na temat tej oto jakże świetnej gry wojenno - ekonomicznej planszowej gry strategicznej. Pozdrawiam wydawnictwo Kordyt!!!
Awatar użytkownika
SO
Starszy Sierżant
Posty: 236
Rejestracja: środa, 23 grudnia 2009, 20:30
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post autor: SO »

Maćko pisze: jak to jest aby we współczesnym świecie, ktoś wydał grę i nie miał styczności z "okalającym" światem. Chodzi o to, że autor gry nie za bardzo wiedział co to są gry CDG, nie znał gry np. Civilization etc. (można poczytać na innych forach). Niezły ewenement. Oznacza to że w narodzie drzemie siła, która jest w stanie wstrząsnąć światem ;) Gratuluje.
Co do ewenementu to nie jest aż tak źle z tą stycznością ze światem. W wiele gier się grywało jeszcze za czasów akademickich. Prawdą jest, że nazewnictwo (CDG itp.) nigdy mnie jakoś specjalnie nie zajmowało i stąd mój brak ogłady w tej dziedzinie :cool:
Tylko brak czasu powoduje, że w wiele nowych gier nie miałem okazji pograć ale może ich nieznajomość ma też i swoje dobre strony bo niejako nie jest człek "skażony" li tylko istniejącymi rozwiązaniami.
A tak na marginesie to owszem, akcja promocyjna by się przydała.
Sokok
Enfant de troupe
Posty: 1
Rejestracja: poniedziałek, 14 lutego 2011, 07:33
Lokalizacja: Bełżec

Post autor: Sokok »

Muszę się przyznac, że dotychczas nie przepadałem za ekonomicznymi planszówkami. Z góry zakładałem, że będą nudne. Nie dalej jak tydzień temu kolega oznajmił, że zakupił na allegro grę feudalizm. Następnego dnia pojawił się u mnie i trzeba było grac. Zaskoczyła mnie (pozytywnie) zawartośc pudełka z grą. Bardzo dużo i bardzo różnorodnych elementów, najbardziej podobały mi się zamki i grody odlane chyba z żywicy oraz „naturalne” surowce, do tego jeszcze sakiewki. Logo na pudełku sugerowało rodzimego wydawcę, poczułem się podbudowany.
Ale do rzeczy, pierwszą rozgrywkę potraktowaliśmy jako naukę zasad w praktyce, trochę to trwało ale pierwsze koty poszły za płoty. Wyjątkowo pomocny przy tej partii okazał się tzw. niezbędnik księcia dołączony do gry.
Wiedzieliśmy już mniej więcej o co biega a ja zacząłem bardziej pozytywnie myślec o grach ekonomicznych. Na prawdziwą partię umówiliśmy się za dwa dni:
Rozłożyliśmy losowo moduły terenu i wybraliśmy doradców, ja wziąłem trubadura, biskupa, kasztelana i jednego z rycerzy aby dowodził armią. Zamysł taktyczny był taki, że trubadur i biskup mieli być gwarantem utrzymania wysokiego poziomu charyzmy, kasztelan miał pomóc w utrzymaniu pogranicznego grodu a rycerz z cechą ułatwiającą zdobywanie wrogich grodów i zamków miał pomóc w szybkiej wiktorii bo planowałem intensywne działania militarne. Mój przeciwnik (o ile pamiętam) wybrał zarządcę, kupca, starostę i kasztelana.
Początkowo gra szła dośc ospale, każdy lokował wsie, budował pola, tartaki, pastwiska itp. Wojska każdy z nas miał niewiele i raczej nie kwapił się do wojny. Mniej więcej po 20-30 minutach gry zacząłem zauważac niepokojące objawy: przeciwnik zbudował dużo tartaków i kamieniołomów a mając zarządcę ich produkcja była większa niż standardowa. Mając spore zapasy surowców a dodatkowo kupca czerpał z ich sprzedaży całkiem spore zyski. Widząc jak szybko przeciwnik się bogaci postanowiłem działac i postawiłem wszystko na jedną kartę: poszedłem jego śladem i zainwestowałem w budynki gospodarcze ale bez zarządcy produkcja i zyski szła wolniej niż za granicą. Za pozyskane fundusze rekrutowałem nowe oddziały wojska, budżet był ograniczony toteż i lepszych oddziałów było niewiele, głównie chłopska piechota i łucznicy. Los nie był dla mnie zbyt łaskawy, odkrywając karty losowe pojawiły się watahy wilków i trafiła się powódź. Trzeba przyznac, że losowe wydarzenia mają znaczący wpływ na przebieg rozgrywki a sposób ich odkrywania jest taki, że może dojśc do sytuacji, że jednemu z graczy będą się przytrafiac wydarzenia pozytywne a drugiemu negatywne. Podczas naszej rozgrywki bywało z tym różnie, memu konkurentowi też los nie szczędził przykrych niespodzianek; najechali go i Wikingowie i Tatarzy. Powstrzymało to na jakiś czas jego szybki rozwój ale zasoby finansowe pozwalały mu na werbowanie najemników i rozprawił się z najeźdźcami.
Zanim na moich ziemiach zwerbowałem armię na tyle dużą aby pokusic się o próbę zdobycia jego stolicy to na pograniczu pojawił się nowy gród a niebawem kolega zaczął rozbudowę swojej stolicy w zamczysko. Tedy nie było na co czekac i ruszyłem na najbliższy gród przeciwnika. Ku memu zdziwieniu szturm grodu poszedł łatwo (cytując mego kolegę: „kostka zdecydowanie jest po Twojej stronie”) i gród znalazł się w moich rękach. Obsadziwszy nabytek własną załogą ruszyłem na jego stolicę dopóki nie została zamieniona w zamek. Do stolicy nie dotarłem do zastąpiła mi drogę armia najemników (tak to jest jak przeciwnik ma wór pieniędzy) i moje osłabione wojsko poniosło druzgocącą klęskę.
Widząc okazję dobicia mnie, przeciwnik podzielił armię na kilka stosów i zaczął pustoszy mój kraj niszcząc wsie i obiekty gospodarcze, krótko mówiąc zastosował taktykę spalonej ziemi i na nic zdały się moje wołania, że to niehonorowe i nierycerskie. Moje dochody i zasoby finansowo-surowcowe drastycznie spadły. Na dodatek zaczęło brakowac żywności, sytuacja groziła buntem ale jakoś się z tym uporałem.
I nagle uśmiech losu, przeciwnikowi nie trafiły się wydarzenia losowe a mnie trzy razy z rzędu: dar od monarchy, dar od monarchy i niespotykany urodzaj. Pozwoliło mi to uzyska trochę kasy z handlu i zwerbowac najemników. Przy ich pomocy zniszczyłem dwa z oddziałów pustoszących moje ziemie i zmusiłem przeciwnika do ich wycofania. Wróg zareagował szybko, zebrał rozproszone oddziały w armię i wydał mi bitwę. Bitwa była nierozstrzygnięta a resztki mych wojsk zasiliły obronę stołecznego grodu. Niebawem moja stolica znalazła się w okrążeniu a wróg podjął próbę jej zdobycia. Brak ulepszeń obronnych (kasę inwestowałem w wojsko) nie pozwolił na długa obronę, pierwszy szturm został odparty ale następny zakończył się zdobyciem grodu. Nie było wyjścia – złożyłem zwycięzcy gratulacje uznając się za pokonanego. Czas gry 3 godziny.
Tak nawiasem mówiąc to biskup nie przydał mi się na wiele, nie doczytałem w instrukcji, że jego zdolności można wykorzystac wtedy jak wybuduje się katedrę a na to nie miałem wystarczających funduszy.
Mój nieco chaotyczny opis nie wyczerpuje wszystkich aspektów gry. Trzeba zagrac aby w pełni zasmakowac w grze bo trzeba przyznac, że jest „klimatyczna”.
Rewanż już zaplanowany, taktyka musi być bardziej wyrafinowana. Postaram się również to opisac.
Zablokowany

Wróć do „Wydawnictwo KORDYT”